Mobbing na uczelniach - analiza wyników badań
Wstęp
Ankieta dotycząca mobbingu, to pierwsze w Polsce tak szeroko zakrojone badanie opinii pracowników naukowych dotyczące przemocy psychicznej na uczelniach. Ankietę wypełniło 1198 osób, co pokazuje bezsprzecznie, że jest to temat niezwykle ważny dla środowiska akademickiego. Jak twierdzi dr hab. Joanna Wyleżałek „..najbardziej narażone na mobbing uczelniany są jednostki zdolne i entuzjastycznie nastawione do pracy (wyłamujące się z systemu w subiektywnym odczuciu otoczenia lub/i realnie). Zwykle mobbingowani są ci, którzy stanowią konkurencję dla decydentów i którzy podejmują tematy naukowe „drażliwe” lub już „zarezerwowane”. Mobbing bywa też często stosowany, jako metoda zarządzania zakładem, jako metoda dyscyplinowania pracowników. Kierownicy merytorycznie nieprzygotowani do kierowania zespołami ludzkimi, którzy osiągnęli pułap własnej niekompetencji, często stosują terror psychiczny dla utrzymania się przy władzy poprzez eliminowanie zbyt aktywnych, zbyt kompetentnych, a zatem potencjalnie zagrażających im pracowników”1.
Na temat mobbingu uczelnianego wiele prac poświęcił dr Józef Wieczorek na swoim blogu, proponując między innymi wprowadzenie osoby „mediatora uczelnianego”2. Obecnie w nowej ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym, wprowadza w art. 182 i 183 możliwość prowadzenia mediacji pomiędzy osobami, wobec których zaistniał spór. Doprecyzowanie mediacji można znaleźć w Rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 25 września 2018 r. w sprawie szczegółowego trybu prowadzenia mediacji, postępowania wyjaśniającego i postępowania dyscyplinarnego w sprawach odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli akademickich, a także sposobu wykonywania kar dyscyplinarnych i ich zatarcia.
W Polsce nie traktuje się takich działań przemocowych jako przestępstwo (jak w wielu innych krajach UE). Dlatego, nie istnieją żadne ściśle wskazane procedury postępowania ani na poziomie ogólnouczelnianym ani poziomie pracowniczym (de facto, teraz wszystko zależy od odwagi i determinacji pracownika). Żadna komisja dyscyplinarna powołana na uczelni, lub komisja mediacyjna, nie wystąpi przeciwko swojemu pracodawcy - rektorowi. Dlatego wydaje się, że wyrok osób szukających pomocy w takich "wewnętrznych" instytucjach jest z góry przesądzony. Zatem czy ma sens powoływanie mediatorów spośród nauczycieli akademickich?
Charakterystyka badanej grupy
Ankieta „Mobbing na uczelniach” dostępna była w internecie od 15 marca do 10 kwietnia 2019 r. Celem badań było poznanie opinii naukowców na temat:
- możliwości doświadczania mobbingu na uczelniach,
- znajomości procedur oraz instytucji w przypadku zaistnienia mobbingu,
- wpływu mobbingu na zdrowie pracowników naukowych.
Ankietę rozpowszechniliśmy drogą mailową wysyłając ją do ponad 30 tysięcy naukowców z całej Polski, oraz zamieszczając linki do ankiety na profilach FB. Ankietę uzupełniło 1198 osób. Wśród ankietowanych było 746 kobiet (62,27%) i 452 mężczyzn (37,73%). Największą grupę respondentów stanowiły osoby w wieku od 41 do 50 lat, było ich 417 (43,81%).
Tabela 1. Charakterystyka respondentów ze względu na wiek i płeć.
Wiek/płeć |
Kobiety |
Mężczyźni |
Ogólna liczba głosujących |
|||
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
|
do 30 lat |
51 |
4,26 |
17 |
1,42 |
68 |
5,68 |
31-40 lat |
276 |
23,04 |
126 |
10,52 |
402 |
33,56 |
41-50 lat |
266 |
22,20 |
151 |
12,60 |
417 |
34,81 |
51-60 lat |
120 |
10,02 |
94 |
7,85 |
214 |
17,86 |
61-70 lat |
31 |
2,59 |
57 |
4,76 |
88 |
7,35 |
więcej niż 70 |
2 |
0,17 |
7 |
0,58 |
9 |
0,75 |
Razem |
746 |
62,27 |
452 |
37,73 |
1198 |
100 |
Najliczniejszą grupą biorącą udział w sondażu byli adiunkci, których było aż 579 (48,33%). Drugą grupą pod względem wielkości byli profesorowie nadzwyczajni – 192 (16,03%).
Tabela 2. Charakterystyka respondentów ze względu na miejsce pracy i stanowisko.
Stanowisko/ |
Uniwersytet |
Politechnika |
Akademia |
Inna |
Ogólna liczba głosujących |
|||||
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
Liczba osób |
% |
|
doktorant |
52 |
4,34 |
7 |
0,58 |
6 |
0,50 |
1 |
0,08 |
66 |
5,51 |
asystent |
56 |
4,67 |
12 |
1,00 |
4 |
0,33 |
0 |
0,00 |
72 |
6,01 |
adiunkt |
499 |
41,65 |
46 |
3,84 |
27 |
2,25 |
7 |
0,58 |
579 |
48,33 |
wykładowca/starszy wykładowca |
85 |
7,10 |
8 |
0,67 |
6 |
0,50 |
0 |
0,00 |
99 |
8,26 |
profesor nadzwyczajny |
161 |
13,44 |
18 |
1,50 |
9 |
0,75 |
4 |
0,33 |
192 |
16,03 |
profesor zwyczajny |
63 |
5,26 |
3 |
0,25 |
2 |
0,17 |
2 |
0,17 |
70 |
5,84 |
inne |
106 |
8,85 |
10 |
0,83 |
3 |
0,25 |
1 |
0,08 |
120 |
10,02 |
Razem |
1022 |
85,31 |
104 |
8,68 |
57 |
4,76 |
15 |
1,25 |
1198 |
100 |
Wśród osób głosujących było 1185 (98,91%) osób zatrudnionych na uczelniach publicznych i 13 (1,09%) osób zatrudnionych na uczelniach niepublicznych.
Analiza odpowiedzi na zawarte w ankiecie pytania oraz Państwa komentarze do pytań, znajdują się poniżej, po kliknięciu „pokaż odpowiedzi” pod każdym słupkiem.
1 http://www.solidarnosc.uz.zgora.pl/images/arch_2013/166a.pdf
2 https://nfamob.wordpress.com/
Aktywne kryteria filtrowania wyników
brak
1. Czy w Twojej jednostce wszyscy pracownicy są traktowani z należytym szacunkiem niezależnie od zajmowanego stanowiska i stopnia awansu naukowego?
260 GŁOSÓW 21,7% |
866 GŁOSÓW 72,29% |
72 GŁOSY 6,01% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Nie zauważyłem nierównego traktowania czy nieuprzejmości wobec osób na niskich stanowiskach.
- tak
- mamy mało "starej kadry" więc relacje są raczej równościowe
- Przepracowałam w swojej jednostce ponad 40 lat i nie doszły do mnie żadne głosy na w/w temat
- Obecnie w mojej jednostce hierachia prawie nie istnieje, jest duża demokracja i bardzo świadome praw pracowników kierownictwo.
- Nie pracuję już na uczelni, m.in. z powodu braku równego traktowania pracowników ze strony przełożonego. Po obronie doktoratu, który realizuję na własną rękę zamierzam wrócić, ale do innej jednostki, w której mam nadzieję, wszyscy pracownicy będą traktowani tak samo.
- W UG nigdy nie było problemu z okazywaniem należytego szacunku niezależnie. Pracuję tu 43 lata i nie odnotowałam tego typu zachowań, nawet kiedyś jak rzecznik dyscyplinarny nie odnotowałam takich spraw związanych z lekceważeniem w srodowisku akademickim.
- A co więcej, informując przełożonego o fakcie "przystoponowania" z rozwojem naukowym, w związku z byciem w kolejnej ciąży (4 dziecko), usłyszałam, że "moi przełożeni zrobią wszytko, abym mogła godzić obowiązki rodzicielskie z własnym rozwojem naukowym". Jest to dla mnie ogromne wsparcie
- Tak, ale szacunek nie znaczy równego traktowania zdań osób o różnym doświadczeniu i poziomie wiedzy. Problem tego typu relacji dotyczy obu stron. Czasami trudności w komunikacji, a te się zdarzają, wynikają z jednej lub drogiej strony i takie sytuacje czasami mogą być odbierane jako brak szacunku. O wiele większym problemem jest stopień wymagań i odpowiedzialności a wynagrodzenie, bo to ono bardzo często stoi za wieloma z problemów.
- Oficjalnie tak natomiast zawsze zdanie Profesorów i dr hab. jest z nieuzasadnionych przyczyn najważniejsze
- Obowiązuja normalne relacje partnerskie, życzliwośc i uprzejmość we wzajemnych stosunkach niezależnie od stopni naukowych.
- Tak
- Obecnie jestem traktowana z szacunkiem
- A co tu uzasadniać?!
- Obecnie pracownicy, których znam są traktowani z szacunkiem, nie słyszałam o stosowaniu mobbingu wobec wybranych osób. Wcześniej było to częste zjawisko. Sama go również doświadczyłam.
- Raczej tak, ludzie nawzajem się szanują, natomiast zmieniające się przepisy, które wchodzą w życie zanim ktokolwiek (nawet twórcy) je zrozumie, powoduje, iz wytwarzają się napięcia i stres spowodowany niepewną przyszłością. Osoby pracujące po 12 lat na tej samej uczelni, mając kolejno bez przerwy po 6 czy 7 umów o pracę nie dostają umowy na stałe, bo pracodawca lub ustawodawca interpretuje prawo zależnie od sytuacji, np. mimo kilkunastu lat pracy na jednym stanowisku ludzie nie otrzymują umowy o prać ena czas nieokreślony, gdyż przebywali na urlopie macierzyńskim lub tacierzyńskim (który był ustawowo gwarantowany). Umowy takie traktuje się jako warunkowe (!?), co ma to wspólnego z prorodzinna polityka kraju i szacunkiem wobec pracowników?
- W niektórych katedrach (chociaż nie w mojej!!), z którymi mam kontakt, zdarzają się sytuacje wykorzystywania pracowników na niższym stanowisku do wykonywania prac za przełożonego (przełożony przerzuca swoje obowiązki na innych). Ponadto zdarza się traktowanie pracowników na niższym stanowisku jako prywatnej "sekretarki" profesorów.
- Nie, nie wszyscy są traktowani jednakowo. W sposób uprzywilejowany traktowani są mężczyźni. Kobiet i młodsi pracownicy nie zawsze traktowani są z szacunkiem.
- Tak, co do zasady. Zdarzają się jednak pojedyncze przypadki, kiedy nie są.
- Tak czuję, dyrekcja jest uprzejma i uważnie słucha każdego
- w mojej jednostce wszyscy pracownicy są traktowani z należytym szacunkiem niezależnie od zajmowanego stanowiska i stopnia awansu naukowego
- Nie wszyscy traktowani są tak samo, zależy to od układu rodzinnego i koneksji.
- Każdy do każdego odnosi się z odpowiednim zwrotem/tytułem naukowym
- Tak jest i tak było odkąd pamiętam.
- Liczy się dla mnie zaangażowanie i wykonywanie swoich obowiązków
- nie zauwazylem nieprawidlowosci
- Przedstawiam własny punkt widzenia, trudno jest wypowiadać się o wszystkich.
- Tak po prostu jest.
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- W moim środowisku pracy (wydział na uczelni) nie doświadczyłam przejawów lekceważenia pracowników.
- Pracownicy naukowi są na ogół traktowani poprawnie przez bezpośrednich przełożonych, natomiast lekceważeni przez admininistrację uczelni na szczeblu centralnym.Jako mobbing odbieram rosnącą presję na pracowników naukowych by wykonywali czynności administracyjne kosztem czasu na przygotowanie zajęć dydaktycznych, nie mówiąc już o pracy naukowej.
- Jestem najniższa stopniem i każdy odnosi się do mnie z szacunkiem.
- -
- Nie spotkałem się z niewłaściwym zachowaniem w tym względzie
- Tak wynika z moich doświadczeń i obserwacji.
- Nigdy nie zauważyłem szczególnego traktowania osób w związku z ich stanowiskiem czy stopniem naukowym.
- Chyba TAK, czasem trudno powiedzieć
- Teraz tak ale do 2014 roku pracowałam w innej jednostce na tym samym Wydziale , gdzie przez kilka ostatnich lat doświadczałam mobbingu ze strony p. Kierownik.
- Na mocy zarządzenia JM Rektora wszyscy pracownicy, którzy zadeklarowali jako d
- Profesorowie są wyżej, adiunkci niżej, prodziekani (doktorzy) mają dogodne godziny (stałe godziny) zajęć. Inni muszą się dostosować.
- W rektoracie czy dziekanacie jak jestes doktorantem jestes nikim poki nie zadzwoni ktos z tytulem zeby Cie poprzec a jak dostaniesz grant to jestes zlem.
- Przełożeni mają swoich ulubieńców i tych, których nie lubią
- Pracownicy administracyjni są traktowani przez nauczycieli akademickich (nie wszystkich) z wyższością, jak osoby drugiej kategorii, służba, która za nich powinna myśleć o wszystkim! A przecież każdy pracownik uczelni niezależnie od grupy zawodowej, sam odpowiada i dba o swoje sprawy zawodowe, socjalne, finansowe itp.
- Sa lepsi i gorsi. Pracownicy, którzy maj duże osiągnięcia np. w postaci realizacji grantów UE jako koordynator są pomijani nie tylko w zakresie nagród, co byłoby do przeżycia, ale ich dorobek jest niezauważany. Pracownicy tacy są szykanowani, np. po otrzymaniu prestiowego grantu w ramach 6FP ówczesny rektor (UWM) zadzwonił do koordynatora projektu z propozycją zmiany pracy, cyt. "uczelnia nie będzie miała nic przeciwko Pana odejściu". Jednocześnie awansuje się lub raczej "pompuje" dorobek osób, który ma charakter lokalny. Dodatkowym utrudnieniem jest uniemożliwianie awansu podległych pracowników co uniemożliwiło rozwój jednostki, która została przez UE ocenoiona jako EXCeLLENT i opisywana jako przykład w ich biuletynach.
- Pracownicy są traktowani w zależności od "stopnia zbliżenia" z dyrektorem instytutu.
- Pracownik (dr) spoufalal się z doktorantami, magistrantkami. Przy doktorantach komentował w sposób wulgarny zachowanie i osoby magistrantow, a także innych pracowników. Proszono o przygotowanie kawy, a z czasem tego wymagano. Czasami relacje były pełne sympatii, czasami prześmiewcze. Z powodu jednej Pani dr kilkoro doktorantów zrezygnowało ze studiów dr, rozwiązało nawet umowy projektowe. Kierownik projektów nie wiedział o prawdziwych przyczynach, ze strachu o los pozostałych doktorantów.
- Pokutuje tzw. system feudalny.
- przełożeni wykorzystują swoje stanowiska do wykorzystywania pracowników do swoich celów
- Nie. Zostałem doktorem i żadnego awansu nie otrzymałem ani podwyżki. Inni nie są doktorami i nie publikują a mają wyższe stanowiska i zarobki.
- Zdarzają się przypadki mobbingu zgodnie z definicją podaną na szkoleniu.
- Nie zawsze
- Młodsi (niesamodzielni) pracownicy naukowi są częściej niż profesorowie adresatami nieprzychylnych komentarzy. Zwłaszcza, ze strony dyrekcji.
- Dominują tzw. układy koleżeńskie.
- Bywa, że prawy dotyczące konkretnej osoby są omawiane na forum, na zebraniu pracowniczym, przekazuje się pracownikom nieprawdziwe informacje, potem się im zaprzecza, ludzie są traktowani przedmiotowo
- Zdarza się obcesowe traktowanie pracowników niższego stopnia.
- Funkcjonuje tak zwana szeptana opinia, która raczej ulega kryteriom towarzyskim. Nie funkcjonuje racjonalny system oceny jakości prowadzonych badań naukowych. Zaś ankiety badające jakość dydaktyki są na tyle ogólnikowe, że nie dają żadnej użytecznej informacji o jakości dydaktyki.
- Zdecydowanie nie. Traktowanie pracowników przez przełożonych uzależnione jest od personalnych relacji. Ogólnie pracownicy nie są traktowani równo ani sprawiedliwie. W szczególności odczuwalne jest to dla pracowników niższego stopnia. Zwłaszcza pracownicy techniczni traktowani są bez szacunku.
- Braku szacunku doświadczyłam osobiście, wiem również, że liczne grono moich koleżanek również miało i ma podobne problemy.
- Układy
- Osoby z tytułem dr hab. są traktowane lepiej. Zadania organizacyjne zlecane są osobom z tytułem dr i mgr Pomysły tych osób nie są brane pod uwagę.
- Osoby bez habilitacji są dyskryminowane w zakresie finansowania badań, nie istnieją jasne i transparentne zasady podziału środków finansowych przeznaczonych na finansowanie badań, większe środki są przekazywane według uznania, głównie tym osobom, które są blisko kręgów kierowniczych. Osoby, które mają w danym momencie mniej osiągnięć naukowych grozi się zwolnieniem z pracy, zmusza się ich do przechodzenia na stanowiska dydaktyczne, osoby na stanowiskach dydaktycznych są traktowane jak "drugi sort" pracowników, nawet jeśli prowadzą działalność naukową, zresztą nawet jeśli nie prowadzą, nie ma to znaczenia, ich pracy się nie ceni.
- Panują raczej stosunki feudalne. Ten kto jest na końcu łańcucha troficznego, albo stawia opór takiemu stanowi rzeczy ma najgorzej. Czytać należy profesorowie i już niestety też habilitowani pomiatają pracownikami niesamodzielnymi (jak to skądinąd uwłaczająco brzmi) oraz technicznymi. Oczywiście nie wszyscy, ale patrząc na układ feudalny, kto nie skacze nie jest z nami. Więc zachowania są przejmowane.
- W mojej jednostce są osoby traktujące "z góry" młodych doktorów, doktorantów oraz pracowników technicznych. Zdarzają się obraźliwe komentarze oraz stwarzanie sytuacji w której podwładny boi się wziąć urlop, czy przychodzi do pracy pomimo złego stanu zdrowia (przebywając na zwolnieniu chorobowym), bo czuje się do tego zobowiązany.
- Doktoranci są gorzej traktowani niż studenci zatrudnieni na stanowiskach technicznych. Są w pełni zależni od kaprysów promotorów, często słuchając również od nich słowa nie budujące merytorycznej dyskusji. Promotor może zrobić z doktorantem wszystko.
- Dominuje uznaniowość i kolesiostwo.
- W większości profesorowie uważają się za lepszych i stopniują pracowników w zależności od zajmowanego stanowiska - zdecydowanie gorzej traktowane są osoby z niższym stopniem naukowym
- Nie. Są mobberzy (mierni naukowo, natomiast aktywni towarzysko). Możliwość uzyskania finansowania badań, konferencji itp. wyłącznie gdy do swojej pracy wpisuje się pozostałych, którzy nie robią nic.
- W mojej katedrze pracownicy są traktowani w zależności od stopnia sympatii, jaką daną osobę darzy kierownik.
- Niektórzy z profesorów traktują pracowników z niższym stopniem bez szacunku a nawet z pogardą.
- Nie w zależności od układów rodzinnych i innych
- Są równi i zdecydowanie równiejsi. Wszechobecne ?Szare Eminencje?
- Okazywanie szacunku jest niestety wprost proporcjonalne do stopnia awansu naukowego.
- Zdarzają się przykre sytuacje. Wiem o co najmniej 3 osobach z najbliższego otoczenia, które doświadczyły / doświadczają różnych form mobbingu.
- Są równi i równiejsi. Im Ktoś częściej na tzw. kaweczkę przychodzi, tym ma lepiej. Im ma lepsze tzw. plecy, pochodzenie rodzinne z którymś z profesorów pracujących lub ich rodzin, tym ma lepiej. Zwykły człowiek z tzw. nikąd najczęściej jest zapraszany do bardzo absorbujących czasowo prac, nie ma zgód na dofinansowanie czy wyjazd na konferencję, itd.
- nie zauważa się moich dokonań
- Podstawowym kryterium różnicującym jest "stopień zakolesiowania". Może być dr świetnie traktowany, oczywiście jeśli jest "dobrym kolegą", czyli siedzi cicho, nie podskakuje i zna swoje miejsce w szeregu szefostwo go LUBI. Może być profesor traktowany gorzej jeśli "idzie wbrew". Dorobek naukowy ma niewielkie znaczenie, "swoi" nie muszą go mieć, a "nie swoim" za bardzo nie pomoże.
- Jest grupa starszych pracowników posiadająca przewagę w wyborach i wciąga do tego jeszcze studentów.
- O sposobie traktowania pracowników decydował były bezpośredni przełożony jednostki, w której pracuję
- Im wyższy stopień i pokrewieństwo z władzami tym lepsze traktowanie
- Jako pracownik uczelni i ... człowiek wielokrotnie (przez okres kilku lat) doświadczałam braku poszanowania. W zamian było m.in.ośmieszanie,ostracyzm, pranie mózgu, dezorganizacja mojej pracy.
- Hierarchia i feudalizm
- Traktowanie jest zalezne od wielu malo obiektywnych czynnikow
- Zatrudniona w mojej jednostce żona dyrektora traktowana jest preferencyjnie.
- Profesorowie zlecają wykonanie swoich zadań pracownikom na niższych stanowiskach
- Pracownikom niesamodzielnym powierza się wykonywanie szeregu prac wykraczajacych poza ich obowiązki, wiedząc, że ne odmówią z obawy o to, jak zostaną ocenieni.
- Odpowiedź raczej nie wymaga komentarza...
- Trzeba odczekać "frycowe", adiunkci muszą "zasłużyć" np na prowadzenie określonych przedmiotów (nawet jeśli mają ku temu większe kompetencje niż dr hab. czy prof)
- Cześć profesorów hołduje układowi feudalnymi na uczelni.
- Młodsi pracownicy uważają, że są "pomiatani" przez szefa
- Kierownik jednostki nie uzgadnia z nikim swoich decyzji (awansowych, nagrodowych, dofinansowańdo wyjazdów); jest w jednostce osoba z tytułem profesorski, która zawsze jest pomijana.W przydziałach godzin są osoby, które od 40 lat prowadzą te same zajęcia, a jednocześnie są takie, które co roku dostają coś innego. Przydziały semiariów, a nie wybory studentów.
- Doktoranci są tylko tanią siłą roboczą. Przyjdą i pójdą, więc po co szacunek.
- Profesorowie wykorzystują asystentów i nie prezentują żadnego przewodnictwa intelektualnego. Codziennościa jest "przejmowanie" zajęć od profesorów, których oni nie chcą prowadzić.
- Jeżeli nie jesteś z klanu, to możesz być szanowanym na zewnątrz i lubianym przez studentów profesorem, a i tak chcą cię zniszczyć.
- Studenci oraz tzw. "pracownicy niesamodzielnie" są traktowani gorzej od dr hab, prof
- Zdarzają się sytuacje, że osoby które mają poparcie wpływowych profesorów nie traktują z szacunkiem pozostałych.
- Bezpośredni przełożony twierdzi, że kobiety są gorszymi pracownikami, oczekuje dotrzymywania mu towarzystwa na wyjazdach służbowych od śniadania po godziny późno-nocne
- Nowe pracownice są często na cenzurowanym. Wymaga się od nich więcej i muszą udowodnić swoją gotowość do poświęceń. Z kolei paru pracowników z większym stażem (mężczyzn) cieszy się brakiem dodatkowych zadań (opieka nad Erasmusem, praktykami, koordynacja sylabusów i inne kwestie administracyjne powierzane pracownikom naukowo-dydaktycznym) i reputacją roztargnionych naukowców, którzy i tak by nie podołali zadaniom organizacyjnym.
- Nie - z perspektywy administracji głównej uczelni - pracownicy z niższymi stopniami naukowymi otrzymują niższe subwencje, delegacje, dotacje na zajęcia dydaktyczne bez względu na dorobek naukowy i osiągnięcia, interwencje dotyczące nieprawidłowości lub nieskuteczności rozwiązań systemowych z pominięciem hierarchicznego systemu wydziałów są odrzucane i traktowane jak naruszenie. Z perspektywy jednostki - Instytutu - brak w/w zastrzeżeń.
- Są osoby faworyzowane
- Kierownik nie szanuje podwładnych
- Ci co mają hab. są traktowani z szacunkiem a Ci co nie mają takiego stopnia są traktowani jak ludzie gorszej kategorii
- Od niektórych pracowników zatrudnionych na takich samych etatach naukowo-dydaktycznych wymaga się wykonywania licznych obowiązków organizacyjnych, podczas gdy inni realizują wyłącznie pensum dydaktyczne i nie pomagają w działalności Katedry.
- Jak w każdej firmie są ludzie trzymający władzę i reszta.
- Pracownicy administracji są traktowani zdecydowanie gorzej.
- Istnieją nierówności nawet dla osób na takich samych stanowiskach. Są lepiej i gorzej traktowani.
- Zdarzają się uwagi, że np. kierownik działu nie powinien bezpośrednio pisać do Dziekana, zwrócenie uwagi, że ktoś jest prof. dr hab. a nie tylko Prorektorem ...
- Poplecznicy Pani Dziekan traktowani są z szacunkiem.
- brak szacunku do pracowników z niższym stopniem, a także pracowników technicznych i administracji
- Są osoby, które są traktowane na innych zasadach. Są pracownicy lepszego i gorszego sortu, a ocena tego opiera się przede wszystkim na kuluarowych plotkach.
- szef to władza, której nie można się sprzeciwiać
- Pracownicy dzielą się na kolegów szefa i resztę... Czyli tych których należy się czepiać o "bzdury" oraz zastraszyć. Im niżej jest się "w hierarchii" tym gorzej jest się traktowanym. Asystent nie ma życia. Chyba, że jest doktorantem szefa...
- Nie, dawno koledzy kierownika katedry są traktowani lepiej.
- Decydują układy. Młodzi nie maja szans gdy nie wykonują pracy dla "dinozaurów"
- Wypowiedzi takie jak "nie będę tego ustalać z jakimś asystentem" pojawiają się regularnie z ust niektórych profesorów nadzwyczajnych.
- Osoby które mogą przynieść jakiekolwiek korzyści Kierownikowi są lepiej traktowane. Osoby które mają znajomości są ponad prawem. Osoby ambitne są od razu tempione.
- Decyduje kryterium osobistej znajomości z dyrekcją, zażyłości prywatne itp. Kto jest w mafii dyrektorskiej, jest ok, bez względu na stanowisko i pozycję. Pozostali są gorszym sortem.
- Niektórzy pracownicy mają więcej "praw" niż inni
- Niektórzy są bardziej obciążani pracą dodatkową organizacyjną od innych "dłużej zintegrowanych" z przełożonymi
- Zależy kto za tobą stoi, jak jesteś w układzie towarzysko-służbowym możesz niewiele robić a i tak wszędzie cię "widzą", wszędzie masz "dojścia", nawet na "audiencję" u władz.
- Zależy to od kultury osoby, która nie traktuje pracowników z należytym szacunkiem, nie jest to proceder powszechny.
- Młodzi do roboty, kadra spija śmietankę. Dopisuje się do publikacji miernoty naukowe, bo z kimś mają układy finansowe, grantowe albo nawet łóżkowe.
- Niektórzy adiunkci zostali zwolnieni z pracy w momencie, kiedy nie zrobili w określonym terminie habilitacji a inni nie. W czasie restrukturyzacji z jednymi pracownikami prowadzi się rozmowy dot. tego gdzie chcieliby w przyszłości przynależeć z innymi nie. Jednych pracowników przerzuca sie na etaty dydaktyczne innych nie
- Pracownicy techniczni są traktowani gorzej, czasami "przedmiotowo".
- Moi szanowni koledzy profesorowie nie mają zwyczaju kłaniania się paniom sprzątaczkom, paniom portierkom... Odnoszę wrażenie, że personel "niższy", jak w czasach wszechwładzy "arystokracji niższej" (intelektualnie) leży zbyt nisko dla nich, aby tych ludzi zauważyć. A nazywając rzecz po imieniu - ci koledzy są po prostu chamami!
- pracownicy techniczny - jak w wojsku "najniższy stopień" asystenci i adiunkci średni profesor i habilitowany "góra" - tu nie rzecz w obowiązkach, ale w kulturze pracy i stosunkach międzyludzkich
- Niektóre osoby były faworyzowane i zapraszane do rożnych naukowych inicjatyw (np. grantów); były kierownik nie odpowiadał nawet dzień dobry niektórym pracownikom; oczerniał ich, mówiąc nieprawdę, przed pracownikami innych jednostek; nie zezwalał na wysyłanie publikacji i wchodzenie w kooperacje pomiędzy naukowcami itd
- Często ludzie młodzi, szczególnie doktoranci, są wykorzystywani do wykonywania większości obowiązków za swoich przełożonych. Bardzo często bez żadnych korzyści dla siebie i bez należycie okazanego szacunku dla jego pracy. Ludzie młodzi nie są uczeni nowych technik czy metod badawczych, czy też prawidłowych zachowań w środowisku naukowym. Często są publicznie upokarzani i karani za błędy swoich opiekunów. Spotkałam się bardzo często z nadużyciem władzy i pozycji w celu kontrolowania i manipulowania działaniem innych osób.
- Nie ma możliwości awansowania , jeżeli złoży się pismo ws zmiany stanowiska zgodnie z Ustawą Prawo o Szkolnictwie Wyższym to nie je jest to przestrzegane . Nigdy nie otrzymuje się odpowiedzi na pismo, nawet jeżeli dostanie się odpowiedz i to zawsze jest odmowną nigdy się jej nie uzasadnia
- Pracownicy są dzieleni na katergorie, w zależności od osiągnięć, co bardzo źle wpływa na relacje. Ponadto, osoby na niższych stanowiskach lub na niższym szczeblu awansu naukowego muszą dłużej czekać na rozpatrzenie "ich" spraw, często sprawy te są załatwiane byle jak, z błędami, za które konsekwencje ponoszą oczywiści pracownicy.
- Kierownik katedry bywa stronniczy. Zdarza się że celowo dyskryminuje nielubiane osoby. Nagminne jest też obmawianie pracowników.
- Notorycznie zdarza się dyskredytowanie osób ze względu na ich poglądy na politykę Wydziału, niezależnie od zajmowanego stanowiska, czy posiadanego tytułu. Na Radzie Wydziału Dziekan publicznie krytykuje głosowanie jawne poszczególnych osób.
- Przykłady: 1) propozycja szefa katedry, żeby spotkanie integracyjne z nowymi doktorantkami, które dołączyły do zespołu zorganizować na basenie; nazywanie ich "dziewczynkami" 2) traktowanie doktorantów jako taniej siły roboczej, 3) zmuszanie do wypisania urlopu wstecz za przepracowane dni w czasie trwania zatrudnienia.
- Są pracownicy, którzy cokolwiek by nie robili, nie są doceniani.
- Wzywane są osoby indywidualnie na 'przesłuchania' w celu wymuszenia na nich decyzji w zakresie ich działalności naukowo-dydaktycznej bądź decyzje są podejmowane bez wiedzy osoby bezpośrednio zainteresowanej - zgodnie z góry narzuconymi pomysłami, decyzje władz mają charakter autorytarny - opinia 'szarych' pracowników naukowo-dydaktycznych z reguły nie ma znaczenia (nawet, jeśli jest racjonalna), kluczem do organizacji wydziału uczelni jest 'interes osobisty', a nie dobro wspólne wydziału, relacje osobiste są przenoszone na relacje w zakresie działalności naukowej i/lub dydaktycznej.
- Kierownik Katedry przyzwala na nękanie pracowników naukowych, technicznych oraz byłych doktorantów, którzy musieli zrezygnować przez jedno z małżeństw pracujących w Jednostce.
- Gorzej traktowane są kobiety oraz pracownicy o niższym stopniu (zasady feudalne)
- Prozłożona jest osobą arogancki, pozbawioną kultury osobistej. Notorycznie podnosi głos, wręcz krzyczy.
- Niektórzy są dyskryminowani przez przełożonych.
- Podwładni nie są szanowani a ich uwagi są lekceważone
- Asystent i doktorant jest nikim/ Podobnie profesor na przykład były kierownik katedry/ Nowy kierownik traktuje go jak zero
- Próbuje się ich zastraszaćm, często godzą się na nieodpowiednie traktowanie w trosce o swoje stanowisko i możliwości awansu.
- Różne kryteria oceny dorobku, premii, awansowania.
- Po Habilitacji, większość profesorów przestaje być życzliwa dla studentów a od współpracowników wymaga aby za nich pracowali
- Pomianie w awansach naukowych i stanowiskach, a także w nagrodach za dorobek naukowy lub dydaktyczny. Wybiórcze traktowanie pracowników w planach i zajęciach dydaktycznych.
- UWAGA! Mowa o byłej jednostce; mobbing zmusił mnie do zmiany jednostki. Automatyczna zmiana traktowania każdego po uzyskaniu doktoratu - rozpoczynał się mobbing, m.in. w obrębie przyznawania finansów, mający utrudnić lub zahamować habilitację; nowo habilitowani, nawet wcześniej mobbingowani, są natomiast przekupywani na stronę dyrekcji poprzez przyznawanie zwiększonych środków kosztem innych współpracowników.
- Poteżną presja bez zapewnienia warunków finansowych dla realizacji badań i publikacji wyników
- publiczne krytykowanie, obmawianie za placami, plotki na zewnątrz - w innych jednostkach, wśród studentów, umniejszanie roli, żarty odnośnie prostytutek
- Niestety nie są traktowani w sposób należyty, szczególnie przez władze na różnych szczeblach organizacji
- Zdecydowanie widać różnice w traktowaniu profesorów i doktorów. I widać również, że jeżeli doktor piastuje jakąś funkcję (kierownik zakładu, dyrektor instytutu itp.), z jego zdaniem zwierzchnicy liczą się mniej, niż gdy taką samą funkcję pełni profesor.
- pracownikom ze stopniem naukowym dr hab zlecane są obowiązki administracyjno organizacyjne z którymi bez problemu poradzą sobie pracownicy techniczni lub asystenci
- kiedyś osobiście miałam rozmowę z Dyrektorem Instytutu w której dowidziałam się że osoba która mnie szkaluje jest pracownikiem samodzielnym, a ja tylko doktorem, więc to on ma więcej praw niż ja. Słowa te - choć były wypowiedziane około 6 lat temu nadal dźwięczą mi w uszach. To dotyczyło mnie osobiście, ale znam więcej przypadków lepszego traktowania innych - tylko dlatego ze mają tytuł profesora.
- Zdarzają się akty poniżenia oraz uwagi o podtekście seksualnym
- Doktorantów wysyła się do sklepu w czasie dyżurów, doktoranci zbierają materiały w archiwach dla profesorów, osoby, które nie zgadzają się na plany przełożonych są szykanowane, a nawet obrzucane inwektywami.
- Wiele zależy od uległości i lojalności w stosunku do rektora i jego popleczników
- wystepuje seksizm
- Doktor jest nikim
- Regularne przypadki atakowania, niemerytorycznego "czepiania się" i grożenia pracownikom, np. zwolnieniem. Podnoszenie głosu wobec podwładnych. Autorytarny sposób zarządzania jednostką. Krytyka za rzeczy błahe jako strategia kontroli pracowników przez dyrektora jednostki.
- Tylko swoi i nie kłopotliwy. Każdy ambitny i chętny do rozwoju ma pod górę. Akceptacja status quo. Akceptowana podstawa nie wychylaj się i nie pokazuj, że można
- Moja uczelnia nie ma charakteru demokratycznego, a władza sprawowana jest w sposób wyjątkowo autorytarny. Osoby uprzywilejowane to zwykle ci, którzy sprawują władzę lub podporządkowują się działaniom przełożonych, nawet jeśli oznacza to działanie poza prawem.
- najważniejsze jest w jakim układzie się jest, kto jest szefem , no i bardzo duża ilość osób zatrudniona z rodziny (np. matka-córka, żona-mąż itp.) które oczywiście są inaczej traktowane niż wszyscy inni
- Są uwagi poniżające z powodu: niskiego wzrostu, uszczerbku na zdrowiu (jak częściowa utrata słuchu), wagi ciała, budowy ciała itp.
- nie, ważne jest stanowisko, kierownik może czuć się panem
- Relacje między pracownikami czasami są zbyt nieformalne, co niekiedy powoduje brak hamulców ze strony przełożonego.
- Uniwersytet właśnie przegrał proces o mobbing i znany est mi kolejny przypadek, który przypadek, który również zmierza w stronę procesową.
- przez niemal 5 lat traktowano mnie z zupełnym brakiem szacunku, zmuszano do robienia czynności zupełnie niezwiązanymi z moim wykształceniem i obowiązkami pracy. Niestety bez żadnych konsekwencji.
- Dziekan jest przykładem mobbera. Ludzie tzw. dworu traktowani są zupełnie inaczej niż inni. Na szacunek natomiast zupełnie nie zasługują np. panie sprzątajace czy pion techniczny.
- Sprawa mobbingu przed komisją dyscyplinarną
- -
- Niestety są przełożeni, którzy w ogóle nie szanują pracowników, a niektóre zachowania są wyraźnym mobbingiem.
- Zdecydowanie z większym szacunkiem traktowani są pracownicy Wydziału Biotechnologii w porównaniu z Wydziałem Biologiczno-Rolniczym (Uniwersytet Rzeszowski). Od 1.01.2019 r pracownicy WBR deklarujący biologię (deklarację dyscypliny "narzucał" JM Pan Rektor prof. dr hab. Sylwester Czopek) zostali zmuszeni pod groźbą zwolnienia z pracy do przeniesienia się na Wydział Biotechnologii. Wydział Biotechnologii wraz z pracownikami przejął sprzęt i pomieszczenia WBR. Nieuzasadnione było przejmowanie pomieszczeń i sprzętu, z którego "przejęci pracownicy" nie korzystali. ZARZĄDZENIE NR 9/2019 REKTORA UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO z dnia 26.02.2019r. sprawie: przekazania pomieszczeń w budynku D9 i w budynku D10 pracownikom Wydziału Biotechnologii ( kierunek biologia)
- nie zawsze tak jest.
- Asystenci i adiunkci, a zwłaszcza technicy są regularnie lekceważeni, a osoby na najwyższych stanowiskach odnoszą się bez szacunku do profesorów i wykazują brak kultury
- Zdecydowanie widoczne są stosunki feudalne i patriarchalne (gorzej traktowane są kobiety oraz młodzi mężczyźni). W sposób nieukrywany niektórzy pracownicy (także Ci sprawujący funkcje kierownicze) pozwalają sobie na niestosowne uwagi. Promowani są przede wszystkim Ci, którzy uznawani są za "lojalnych poddanych".
- Zdarzają się przypadki nierównego traktowania w relacji promotor - doktorant
- Przełożony nie jest w równym dystansie wobec swoich podwładnych. Wąska grupa osób w sposób nieformalny podejmuje decyzje dotyczące wszystkich pracowników, w tym o ich zatrudnieniu (lub nie), nakładanych obowiązkach itp.
- O dobrym traktowaniu decyduje konformizm wobec przełożonego zarządzającego jednostką organizacyjną. Wszelka polemika jest źle widziana i stanowi powód do marginalizacji "polemisty".
- Tu musiałbym wkleić kilkanaście stron A4 z opisem całej sytuacji. Spróbuję w skrócie. Osoby, które działają zgodnie z zaleceniami przełożonych, niezależnie czy są one zgodne z prawem czy nie, są traktowane dobrze. Osoby, które nie chcą łamać prawa, nie chcą podpisywać się pod nieprawdą - są dyskryminowane, mobbingowane i nierówno traktowane. Poda przykład. Przełożony oczekuje od pracownika, będącego członkiem komisji likwidacyjnej sprzętu komputerowego, aby ten napisał, że sprzęt jest niesprawny (co nie jest prawdą), bo chce go zlikwidować. Tu by trzeba przytoczyć przepisy uniwersyteckie, kompetencje konkretnych osób na etapie likwidacji, itd. Za dużo pisania. Prościej się spotkać i pokazać to wszystko. Tylko co to da. Przełożony, który spotyka się z odmową potwierdzania nieprawdy, nakazuje np. sporządzać pracownikowi zestawienie co dokładnie robi każdego dnia - dzień po dniu, godzina po godzinie, minute po minucie. Inni pracownicy tego nie robią. No ... i zabrakło miejsca...
- niewłaściwe traktowanie pracowników przez przełożonych odbywa się "na oczach" innych pracowników, jest powszechnie znane.
- Szef podchodzi inaczej do różnych pracowników
- Istnieją lepsi i gorsi pracownicy
- Od pewnego czasu osoby starsze są dyskryminowane - bez podstaw merytorycznych pozbawiane stanowisk kierowniczych, z mocy prawa pozbawiane biernego prawa wyborczego irp.
- Nie są. Jest grupa, która korzysta z tego, że jest blisko związana z Dziekanem
- Dotyczy to pojedynczych osób z tytułem Profesora, osoby te nie traktują współpracowników z niższym tytułem, nie mówiąc o pracownikach technicznych, z należytym szacunkiem.
- Jest jedna osoba, która ma władzę nad wszystkimi i nie jest to związane z pełnionym stanowiskiem.
- są równi i równiejsi
- Jako aysytent usłyszałam, że wyniki prowadzonych przeze mnie badań jak również napisane artykuły należą do mojego kierownika bo jestem JEGO ASYSTENTEM!
- Zdecydowanie gorzej są traktowane kobiety (począwszy od stanowisk technicznych a kończywszy na profesorskich), przy czym najgorzej traktowani są pracownicy techniczni obu płci.
- Coraz bardziej zaczyna dominować myślenie znane z czasów PRL-u - mierny, bierny, ale wierny. Tylko jedna wąska grupa ma rację, a pozostali są zakałą.
- Wydaje się, iż niektórzy kierownicy jednostek nie potrafią powstrzymać się od demonstrowania swojej (rzekomej) wyższości.
- Zbyt wiele zwolnień pracowników bez uzasadnionych i niekonsultowanych kryteriów . Przeprowadzane zmiany kadrowe i ogólnouczelniane ,czy wydziałowe są podejmowane bez konsultacji ze środowiskiem naukowym. Autorytarny sposób sprawowania władzy w uczelni publicznej. Brak szacunku do dorobku naukowego i wykonywanej pracy dydaktycznej. Brak środków finansowych na aktywności pozauczelniane. Zarządzanie administracyjne i przerzucanie czynności administracyjnych na pracowników naukowo- dydaktycznych. Ogromne zagrożenie zwolnieniami .
- Mam wrażenie, że osoby ze stopniem magistra nie są traktowane tak ja te z wyższym stopniem.
- permanentny mobbing ze strony obecnego dyr I Fizyki UŚ w Katowicach wobec pracownikow, lacznie z sadami dyscyplinarnymi oraz kasowaniem premii dla pracownikow technicznych
- Wyrzucanie z laboratoriów pod pretekstem remontu. Wykorzystywanie do prowadzenia doktoratów innych pracowników i występowanie jako ich rzekomy promotor.
- Doktorów, starszych wykładowców ze stopniem doktora lub magistra bez pytania czy propozycji "wyznacza się" na planistę lub koordynatora ds. promocji lub innych prac, które zajmują dużo czasu i to w takim terminie, gdy się ma przedłużyć umowę lub oddać pracę.
- istnieją sytuacje wykorzystywania funkcji i zastraszania
- faworyzowanie osób bliskich kierownictwu
- Są pracownicy "nietykalni", którzy niezależnie od osiągnięć (albo wręcz ich braku) nie są negatywnie ewaluowani, nie oczekuje się od nich prowadzenia zajęć, angażowania się w badania naukowe, rozwoju naukowego, itp.
- W mojej Jednostce jedynie tytuł naukowy traktowany jest jako uzasadnienie dla okazywania ludziom szacunku. Co ciekawe, także wobec samej/samego siebie tytuł naukowy zdaje się być właściwym powodem szacunku... tuż po habilitacji ludzie dokonują niezwykłego skoku ze świata kompleksów w niebywałą arogancję...
- Odpowiedź dotyczy skali Wydziału. Pewne osoby lub zakłady/katedry blisko powiązane z pracownikami piastującymi wysokie funkcje na Uczelni nie muszą spełniać wymogów stawianych innym pracownikom.
- Wynika to z układów towarzyskich, rodzinnych i mafijnych
- Część adiunktów traktowana jest po macoszemu.
- Profesorowie mają większe prawa, zwłaszcza Ci bliżej władz.
- Tyrania dziekana który traktowal (2008-2016) ludzi protekcjonalnie i poniżał ich. Mimo ze jest humanista i pedagogiem
- Bezpośredni przełozony manipuluje współpracownikami, w zamian za posłuszeństwo i negatywne nastawianie przeciwko pracownikowi
- Przeważają (i decydują) koneksje.
- Rozdział zadań (tak zajeć, jak i obowiązków organizacyjnych) oraz przyznawanie nagród nie są oparte na jasnych i czytelnych kryteriach (lub też istniejące kryteria są dostosowywane do określonych pracowników).
- Często zdarza się, że osoba na wyższym stanowisku naukowym obraża osobę na niższym stanowisku.
- niestety wciąż wśród niektórych pracowników ?starszej daty? panuje przekonanie, że młodzi mają pracować na ich nazwisko, dopóki się nie usamodzielnią
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć.
- Nepotyzm, konotacje rodzinne i przyjacielskie to norma. Profesor to guru, doktor nic nie znaczy.
- Nie jeśli odniesiemy to do władz uniwersyteckich, tak jeśli do władz Instytutowych
- Istnieje dyskryminacja osób z niższymi osiągnięciami naukowymi, a także nie mającymi odpowiednich "relacji" z ważnymi osobami.
- Obecna reforma doprowadza do niepotrzebnych napięć w grupie pracowników. Studenci już dawno pracowników naukowych przestali okazywać szacunek pracownikom naukowym. Ogólna pauperyzacja środowiska a dodatkowo efekty reformy szkolnictwa wyższego zapoczątkowana w latach ~90 zniszczyła edukację wyższą.
- Nie, mechanizm jest bliższy raczej faworyzowania ?swoich? i umniejszania osiągnięć innych pracowników. Często dzieje się to otwarcie przed studentami. Panuje wroga atmosfera, zawiązują się frakcje, często w ramach ?walki o studenta?.
- są równi i równiejsi- jedni mogą jeździć na delegacje, robic zakupy do badań - a inni kupują z własnych pieniędzy...
- z całą pewnością stopień awansu naukowego ma duży wpływ na to jak pracownicy są traktowani przez niektórych innych pracowników
- doktorzy są przeciązeni liczbą godzin dydaktycznych, profesorowie są zatrudnieni "na specjalnych" warunkach. Oczywiście pensje są nieproporcjonalne. Młodzi pracownicy niestety nie mogą liczyć na żadne wsparcie
- Niestety nie, awanse są oderwane od wyników pracy (w przypadku dyscyplin humanistycznych wystarczy porównać liczbę cytowań, h-indeks, i10-indesk) te dane nie mają znaczenia w awansach.
- Panuje kastowy, feudalny system
- Uzasadniam to doświadczeniem 20 lat pracy :-), traktowanie ludzi zalezy od posiadanego w danym momencie stopnia naukowego i pełnionej funkcji.
- Kierownik Katedry nie traktuje pracowników z szacunkiem
- Nie, dyrektor instytutu traktuje podwładnych z pogardą, przekreca nazwiska wyśmiewając je. Pracownikom ubiegającym się o przedłużenie bądź przystapienie do konkursu karze czekać w szeregu z czapką w ręku. Dyrektor systematycznie przeczesuje internet szukając prywanych informacji o pracownikach i wyśmiewa ich przed innymi. Pracownika administracji nazywa bezimmienie "siłą roboczą".
- Spotkałam się na uczelni z lekcewaźacym traktowaniem osób z niższym stopniem naukowym. W moim miejscu pracy regułą jest też obciążenie adiunktow ze stopniem doktora większoscią koniecznej do wykobania pracy administracyjnej, bez wynagrodzenia.
- Osoby z nizszymi st. naukowymi sa lekcewazone.
- Nie. Na uniwersytecie panują silne relacje zależności. Młode pracownice naukowe uzależnione są od decyzji swoim szefów, często profesorów. Bardzo często doświadczają różnych form dyskryminacji. W dużo gorszej sytuacji znajdują się pracownice administracji, studentki i doktorantki - te grupy nie posiadają żadnej ochrony ze strony uczelni, ponieważ postępowania dyscyplinarne tyczą się tylko pracowników naukowych.
- Doświadczyłem to na sobie
- Przełożeni, w szczególności prodziekan, pozwalają sobie czasem na mobbing (klasycznie i zgodnie z definicją legalną, w sposób ciągły deprecjonują, podważają autorytet przy studentach...)
- Niestety zależy to od widzimisie dyrekcji
- Przydział dydaktyki wydaje się być stronniczy. Są osoby wykładające jeden, góra dwa różne zajęcia oraz takie, które mają siedem różnych i do tego co roku otrzymują inne. Tracą przez to czas na przygotowanie wszystkiego od podstaw.
- Nie chodzi o szacunek. Chodzi o działania utrudniające życie i pracę określonym osobom, mianowicie dojeżdżającym spoza miasta, zamieszkałym gdzie indziej, również po innych uczelniach niż obecne miejsce pracy.
- zasadniczo panuja demokratyczne i równościowe stosunki, ale jest kilka osób, którym wydaje się, ze posiadanie tytułu oznacza możliwość pogardliwego stosunku do osób bez niego. Np. w czasach gdy byłam jeszcze doktorantką, jednak pani doktor mówiła "niech doktoranci przyniosa krzesła do sali, od tego są" itp. Niektórzy profesorowie są wspaniali i nie robia żadnej różnicy.
- Regułą jest co najmniej obojętność kierownika zakładu, a tym bardziej przełożonych wyższych szczebli, wobec trudności na ścieżce rozwoju naukowego, którą musi przejść pracownik naukowy po zdobyciu stopnia doktora. Liczy się efektywność, najlepiej wniesiona bez wysiłku przełożonych, czyli wypracowana poza uczelnią, dzięki kontaktom z naukowcami zagranicznymi, gdyż to oni są wychowani w kulturze kooperacji.
- zazwyczaj pracownicy niżsi rangą nie są szczególnie poważani, ale nie oznacza to że jest tak w 100%
- Młodsi pracownicy nie są traktowani sprawiedliwie i z szacunkiem. Dotyczy to zarówno zachowań przełożonych, jak i nierównego wynagrodzenia.
- Wypowiedzi niektórych pracowników o doktorantach: "są nikim".
- Istnieją przypadki, w których zemsta lub nawet tylko niechęć osobista motywuje do zachowań niezgodnych z prawem
- Przydział zajęć oraz BST; konkursy są rozpisywane pod konkretnego faworyta kierownika jednoski
- Ludzie traktowani są ze względu na swój status oraz stopień kolesiostwa na uczelni. Jest hierarchia -> najmniejszy szacunek ma doktorant i adiunkt, największy profesor. Doktorzy habilitowani są znienawidzeni, ponieważ nie są już pod ścisłą kontrolą Profesora.
- Obecna jest typowa dla Polskiej kultury, dyskryminacja kobiet. Problemy są widoczne na poziomie komunikacji i formowanych opinii (mój przełożony względem doktorantki w naszym zespole).
- Są lekceważeni jest zaniżana ich samoocena są często gorzej traktowani od osób które wkładają o wiele mniej zaangażowania bądź w ogóle nie angażują się w dodatkowa prace na rzecz jednostki
- Kobiety są traktowane jak badacze drugiej kategorii; mobbing przejawia się w negowaniu osiagnięć i kompetencji, które są postrzegane jak zagrożenie dla autorytetu szefów i pozostałych kolegów. Problem ten istnieje na każdym etapie awansu; nawet posiadane tytułu naukowego nie zabezpieczyło mnie przed takim traktowaniem.
- Wręcz przeciwnie. Hierarchiczność jest ogromna. Pracownicy na wyższych stanowiskach regularnie traktują młodszych z góry, bez żadnego szacunku. Traktowanie studentów, ale też doktorantów - jest po prostu karygodne. Poniżanie, wyzywanie pracowników administracji przez profesorów - zdarza się na co dzień.
- dyrekcja z zazdrością odnosi się do aktywnych i inicjatywnych pracowników, hamuje nowe inicjatywy...
- Bezpośredni przełożony do wszystkich osób z tytułem innym niż profesor i dr hab. odnosi się w sposób arogancki i często wulgarny. Podnosi głos, krzyczy, co uniemożliwia pracę w skupieniu i spokoju.
- Duże różnice w traktowaniu uzależnione od zajmowanego stanowiska oraz tytułu naukowego
- niektórzy są niedoceniani i lekceważeni
- Niektórzy kierownicy nadużywają władzy.
- profesor ma zawsze rację
- zdecydowanie gorzej traktowanie się pracownicy niebędący nauczycielami
- Ważne są relacje z dyrekcją.
- Jest podział na osoby mające i nie mające habilitację. Te, które nie mają stają się z czasem jak powietrze. Niewidzialni
- Im wyższy tytuł naukowy tym większe pobłażanie dla pracownika.
- Istnieje grupa pracowników powiązana rodzinnie i towarzysko, która jest traktowana lepiej.
- Jest grupa osób uprzywilejowanych przez kierowniczkę katedry. Inni traktowani są z pogardą
- tak było do tej pory przez wiele lat, niestety ostatnio pojawiły się bardzo subiektywne oceny i wiążące się z tym poczucie niepewności wśród młodszych pracowników; również stosowane formy odbiegły od wysokich standardów, które obowiązywały dotychczas.
- wiele działań w stosunku do pracowników jest wykonywanych z pozycji wyższości tzn. wyższego tytułu
- Istnieją przypadki celowego działania na szkodę pracownika oraz braku reakcji na patologiczne działania innych pracowników
- Część kobiet jest traktowana w sposób seksistowski (dotyczy to głównie młodszych koleżanek). Jeden z profesorów, obecnie w wieku emerytalnym, lecz wciąż zatrudniony pozwala sobie na niewybredne komentarze o charakterze seksualnym (dotyczą one np. ich biustonoszy). Ten sam profesor czasami pozwala sobie na próby kontaktu fizycznego. Niestety, koleżanki nie decydują się na zgłoszenie tego władzom, bo - po pierwsze, jest to bardzo trudne emocjonalnie, po drugie - czują zależność hierarchiczną, po trzecie - uważają, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan, a one narażą się na niepotrzebne szykany.
- Są osoby, które w sposób wręcz nie do przyjęcia są źle traktowani przez wyższych stopnień naukowym pracowników.
- Tzw. wolność sprzyja osobom o cechach makiawelicznych - oni najczęściej dążą do zajmowania wyższych stanowisk, depcząc po drodze wartości. Często przełożeni o niższym wykształceniu boją się swych lepiej wykształconych podwładnych, widząc w nich potencjalnych rywali.
- Kobiety są dyskryminowane przez kierowniczkę.
- Uprzywilejowanie jest widoczne co do płci. Kobiety są tutaj na gorszej pozycji.
- Niewyobrażalny NEPOTYZM i KOLESIOSTWO. Promowana i nagradzana jest tylko rodzina i lojalni znajomi decydentów.
- Dominuje feudalne myślenie, czyli im niżej jesteś w hierarchii tym więcej obowiązków za innych musisz wykonywać.
- Są osoby, które angażowane są do wszystkiego, tzn. poza pracą naukowo-dydaktyczną do wszelkich spraw organizacyjnych itp., i są tzw. "święte krowy", którym pozwala się zajęć wyłącznie sobą i zbieraniem punktów za publikacje.
- dr hab, i prof. zw. z definicji mają rację.
- Lepiej traktowani są pracownicy naukowi, a administracją od lat jest "niepotrzebna i nieudolna" w krzywdzącej opinii władz.
- Niestosowne komentarze i pomniejszanie umiejętności i kompetencji pracowników
- Przełożony każe domyślać się odpowiedzi na ważne pytania, nie odpowiada wprost, na prośbę o jednoznaczną odpowiedź odpowiada gniewem i zawoalowanymi groźbami.
- Pracownicy naukowi są traktowani jak sekretarki i zalewani bzdurnymi raportami, oświadczeniami, zeznaniami. Przy okazji jakichkolwiek zakupów służbowych (aparatura, wyjazdy, itd.) są traktowani jak złodzieje i muszą podpisywać kilka oświadczeń, dostawać zgodę kilku osób itd. Pracownicy administracyjni mogą nimi pomiatać pod przykrywką "przepisów", "kontroli" itp.
- Kierownik mojego Zakładu (prof. dr hab) obraża pracowników w sposób słowny. Stwierdzenia typu (cytuję niedokładnie ale z pełnym zachowaniem sensu wypowiedzi) "jesteś zbyt głupia, żeby coś wymyślić" czy "chyba Pan/Pani oszalała" nie są jednostkowe. W stosunku do jednej z pracowniczek stosował haniebne kroki, pozbawione honoru i prawdopodobnie wyczerpujące znamiona przestępstwa, w celu usunięcia jej ze stanowiska. Stosuje karygodne metody "dopisywania się" do publikacji/aktywności, w których nie miał udziału intelektualnego ani wkładu pracy - jednak każdy wie, że odmowa będzie oznaczać poważne konsekwencje. Ponadto, pod względem naukowym jest na bardzo niskim poziomie, nie pełni funkcji lidera, nie zdobywa prawie żadnych funduszy na badania i rozwój naukowy pracowników, a jedynie jak sam stwierdził "odcina kupony". I ostatnie - w przeciwieństwie do poprzednich nie jest to fakt tylko moja prywatna opinia - jest źródłem większych lub mniejszych konfliktów pomiędzy pracownikami.
- kierownik zakładu wrzeszczy na pracowników wobec innych pracowników i studentów
- Nawet, by spotkać się z władzami (Dziekan/Rektor) trzeba mieć pozycję i opinię "osoby lojalnej"
- Często pojawiają się próby zastraszania (straszenie skargą do rektora), brak szacunku do osób pracujących w administracji, ich wykształcenia i umiejętności, wyrażający się w słowach i spychaniu ich do roli bezmyślnych robotów zmuszonych do bezrefleksyjnego wykonywania często bezzasadnych poleceń wydanych przez osoby nie mające ani wykształcenia, ani doświadczenia w danej dziedzinie. Mobbing dotyczy także studentów i doktorantów, którzy nie mają się dokąd odwołać, bo władze dziekańskie, a nawet rektorskie banalizują problem nadużyć profesorów i doktorów. Znam sytuacje, w których promotor doktoranta wykorzystywał wyniki badań swojego podopiecznego, prezentując je jako swoje (z pominięciem doktoranta, zastraszając go), sytuacje w których student zmuszany był do przyjęcia za promotora profesora, który chciał dokuczyć koledze i odebrać mu magistrantkę; doktorów, którym dziekani nie pozwalali na należne im urlopy, strasząc zwolnieniem. Na uczelni jest zbyt wiele patologii i braku szacunku.
- Kobiety gorzej
- lepiej traktowani są Ci, którzy maja znajomości w gronie dziekańskim/rektorskim
- Utworzyła się grupa pracowników wokół dyrekcji, która dyskryminuje innych.
- Ma miejsce prześladowanie.
- Jedni pracownicy są traktowani lepiej, inni gorzej, również w trakcie zebrań pracowników, podczas których zdarza się, że uszczypliwej krytyce poddaje się zwłaszcza osoby nieobecne. Niedoceniania jest także praca naukowa osób niższego szczebla. Nie mówi się głośno o osiągnięciach tych osób, nie wspiera, nie motywuje.
- Wszystko zależy, od tego kto jest szefem danej osoby
- Pracownic ze stopniem magistra traktowani są gorzej niż sprzatczki przez naszą kierowniczkę Panią Profesor.
- Część profesorów cierpii na charakteropatię i nie traktuje ludzi z szacunkiem, jeśli akurat humor im nie dopisuje.
- Istnieje widoczny rozdźwięk między traktowaniem pracowników naukowych a administracyjnych, nawet jeśli ci ostatni mają tytuły naukowe; inaczej traktuje się profesorów a inaczej doktorów i doktorantów
- Przełożony stworzył nieformalną "drabinę feudalną". Ci na jej końcu są wykorzystywani do ciężkich prac, dyżury w godzinach popołudniowych etc.
- Im wyższy stopień, tym wyższy poziom szacunku.
- profesorowie sądzą że należy im się większy szacunek, często nie chcą rozmawiać z ludźmi ze stopniem doktora czy magistra (jeśli coś idzie nie po ich myśli) ponieważ twierdzą że "z doktorem ja nie muszę rozmawiać"
- W jednostce od wielu lat panuje system feudalny. Mobbing zarówno odgórny, jak również poziomy. Nierówne traktowanie wynika zarówno z kwestii personalnych "bo ten jest głupi, ten mi się nie podoba", "Ty z tym się nie zadawaj", "To jest oszust" itd. żeby odebrać wiarygodność osoby niewygodnej dla przełożonego. osoby ambitne, pracujące niezależnie lub nie dające się dominować, zaszufladkować, skorumpować lub uzależnić w jakikolwiek sposób, osoby zdolne i pracujące, są traktowane jako zagrożenie, zarówno dla przełożonego, jak również dla jego ustawionej świty. Nierówne traktowanie objawia się również tym, że niewygodnym przydziela się nadmiar obowiązków organizacyjnych, żeby odciągnąć je od pracy naukowej lub zleca się prace nieuzasadnione, często wręcz niepotrzebne, bezsensowne, absurdalne lub nie mieszczące się w zakresie obowiązków i kompetencji pracownika naukowo-dydaktycznego.
- Często pracownicy naukowi okazują brak szacunku pracownikom administracyjnym (bywa też odwrotnie), bardzo często przełożeni, a zwłaszcza osoby o wyższym stopniu naukowym lub stanowisku nie szanują innych.Ogólniej - problem braku szacunku jest nadzwyczaj duży.
- Władze mają swoich ulubionych pracowników. Pracownicy różnych wydziałów są traktowani w różny sposób.
- widoczna jest bardzo silna hierarchizacja, w złym tego słowa znaczeniu
- Najgorzej są traktowani pracownicy niższego szczebla - niesamodzielni, zatrudnieni na krótki czas. Źle traktuje się zwłaszcza doktorantów.
- Są leaps (związani z władzą) i drugorzędni pracownicy, niezależnie od stopnia naukowego.
- osobom na niższych stanowiskach daje się do zrozumienia, że powinny poszukać sobie innego miejsca pracy, narzuca się im najgorsze godziny zajęć. Poza tym niesympatyczne aluzje, pogardliwe spojrzenia
- Vice- dyrektor instytutu od spraw dydaktycznych dzieli pracowników na tych, których lubi i tych, których nie lubi. Podzial jest czytelny, wprowadza bardzo niekomfortowa atmosferę, przekłada się na przyznawanie nagród, dodatków motywacyjnych itp.
- zdarzają się niemerytoryczne uwagi
- Osoby, które nie popierały i nie popierają obecnej Pani Dziekan Wydziału Historycznego, prof. Małgorzaty Karpińskiej spotkają się ze strony Dziekanatu z różnymi "drobnymi utrudnieniami". Np. ich podania są rozpatrywane całymi miesiącami (osobiście czekałem na to trzy miesiące); albo ich spraw są załatwiane na ostatni moment.
- W mojej jednostce pracownicy administracyjni uważają, że są równi z pracownikami z stopniami naukowymi. Dodatkowo całą pracę administracyjną powierza się jednej osobie
- Są traktowani w sposób zróżnicowany
- Są osoby traktowane lepiej i gorzej, w zależności od znajomości z przełożonymi
- Niestety, ale jest grupa pracowników (mniejsza), której wolno dużo więcej niż pozostałym pracownikom (większość). Bardzo często Dziekan w obecności pracownika (zwykle w rozmowach sam na sam, w większym gronie jakoś się opanowuje) bardzo podnosi głos, przekleństwa są również na porządku dziennym. Pełniąc, było nie było, bardzo prestiżowe stanowisko takie zachowania są co najmniej nie na miejscu.
- W jednostce od pewnego czasu miały miejsce działania o charakterze daleko odbiegającym od przyjętych standardów. Wszelkie wyznaczania do poszczególnych funkcji i zadań miały charakter bezdyskusyjny. Gros koleżanek i kolegów była wykluczana, a przyczyny tych wykluczeń lub niejasne reguły dotyczące przydzielania funkcji mających "atrakcyjny" charakter, cechowała niejasność i brak transparentności. Była dyrekcja jednostki oraz osoby z nią związane, praktycznie wszelkie inicjatywy gasiły w początkowej fazie, a odpowiedź argumentowała często przytaczając twierdzenie: "Niech Państwa nie interesuje polityka jednostki". Wszelkie próby zasięgnięcia lub dotarcia do informacji w sposób jawny kończyły się przydzielaniem takim pracownikom dodatkowych, czasochłonnych zadań administracyjnych na zasadzie mianowania/wyznaczania, bez jakiejkolwiek konsultacji i uwzględnienia planów i zobowiązań np. naukowych pracowników, zajmujących różne stanowiska lub pełniących różne funkcje.
- Doktoranci, adiunkci, a nawet habilitowani pracownicy naukowo-dydaktyczni są pod niszczącą presją kilku profesorów w moim Instytucie. Presja ta nie jest dbałością o jakość badań i dydaktyki, gdyż tej presji - którą można nazwać mobbingiem - padają również pracownicy, mający ponadprzeciętne osiągnięcia naukowe. Przy tym, nawet stanowisko wicedyrektora instytutu nie chroni przed mobbingiem.
- Niestety nie, ale jest to sytuacja całkowicie nowa, która nigdy nie miała miejsca w tej jednostce na przestrzeni wielu lat, i jest związana ze zmianą dyrekcji jednostki w lipcu ubiegłego roku; przykładowo szykanowane są osoby niezwykle oddane instytucji, znakomicie pracujące i świetne zawodowo tylko z tego powodu, że zajmowały określone stanowiska w poprzedniej ekipie; osoby te są całkowicie odsuwane od bieżących działań jednostki lub powierza się im zadania utrudniając jednocześnie ich wykonanie np. przez ograniczanie im decyzyjności niezbędnej do realizacji zadania lub ignorowanie w dostarczaniu im informacji; nie szanuje się pracowników administracyjnych
- Pracuję w małej jednostce, gdzie pracownicy są traktowani odpowiednio według preferencji Dyrektora (ma to przełożenie również na podwyżki)
- O traktowaniu decyduje to, czy jest się w danym kręgu zaufania. Jeśli jest się postrzeganym jako opozycja w wyborach, najgorsze szykany, metody, szczucie są stosowane. Im wyższy tytuł, stanowisko tym gorsze praktyki, ale co gorsza poplecznicy danej osoby, choćby i mieli tytuł magistra, jeśli czują, że mają poparcie dziekana, zaczynają prześladować osoby, które na celowniku ma dziekan; to jak wojna plemienna
- Niestety panuje feudalna struktura. Brak szacunku, czesto spotkac można zachowania urągające godności i poniżające.
- Częste jest protekcjonalne traktowanie pracowników, zwłaszcza kobiet, i niezręczne żarty.
- Traktowanie pracowników uzależnione jest od dobrego humoru przełożonego. Dodatkowo, pracownicy tzw. nielubiani przez kierownika doświadczają bardzo często poniżania, niejednokrotnie publicznego, podczas spotkań katedralnych, również w obecności studentów, w czasie zajęć, które wizytowane są przez kierownika katedry.
- Kobiety są traktowane gorzej.
- zdecydowanie większym szacunkiem darzy się osoby z tytułem lub stopniem dra hab.
- Obowiązuje folwarczna kultura organizacyjna. Pracuje się na belwederskich profesorów i tylko oni mają prawo do szacunku
- Z tym jest różnie, czasami liczą się wpływy......
- Bywałam obciążana obowiązkami innych osób tylko dlatego, że one tego nie umieją i nie wyrażają chęci nauczenia się.
- Administracja potrafi wyzywać i krzyczeć na pracowników niezależnie od stopnia. Na Wydziale młodzi pracownicy traktowani są z lekceważeniem
- osoby z takim samym stopniem w tej samej katedrze były różnicowane pod względem dostępu do funkcji, wykładów, dodatkowych zajęć na umowę zlecenie (ponad pensum), nagród pracodawcy (dziekana, rektora) m.in. w zależności od tego, kto był promotorem doktoratu
- Są równi i równiejsi.
- Niektórzy są czasem traktowani gorzej niż inni.
- Jest dramatyczny mobing
- W mojej jednostce często dochodzi do sytuacji, w której pracownicy techniczni są źle traktowani przez wyższą kadrę.
- Mam wrażenie, ze w stosunku do różnych osób sa stosowane inne "mierniki" i inne oczekiwania.
- ludzie są traktowani zaleznie od stopnia naukowego i sympatii przełozonych
- Do pracowników technicznych (często z doktoratami) profesura odnosi się z lekceważeniem. Sam kilka lat po doktoracie pracowałem na etacie technicznym (wykonując badania naukowe) u byłego promotora i byłem traktowany protekcjonalnie, tak jak np. sprzątaczki. Dopiero po habilitacji to się zmieniło.
- Panuje hierarchia i koterie.
- z szacunkiem traktowani są wyłącznie "równiejsi"należący do sitwy, pozostali są tępieni np. za poglądy polityczne, czy tezy naukowe
- Doktoranci traktowani są jak tania siła robocza. Kierownik katedry daje odczuć im, że nie mają takich samych praw jak pracownicy.
- Dają się odczuć nepotyzm i układy koleżeńskie sięgające lat 90tych. Konkursy na stanowiska są ustawione. Kompetencje schodzą na dalszy plan. Osoby LGBT traktowane są (zwłaszcza przez kadrę naukową po 50 tym roku życia) jak podludzie.
- starsi są traktowani lepiej i mniej krytycznie
- 1. Liczba zdobytych punktów za publikacje - różna - nie promuje tego, który osiągnął korzystniejszy wynik. 2. Rozmaite uchybienia, w tym oczywiste zaniedbania (jak np. nieobecności w pracy), są tuszowane. 3. Brak transparentności decyzji, a zasady funkcjonują fasadowo. 4. Zmuszanie młodszych stopniem naukowym do wykonywania czynności administracyjno-księgowych, organizacyjnych, nie zapewniając żadnego wsparcia, zarazem pomijając brak kompetencji zobowiązywanych do realizacji tego typu zadań, zwłaszcza prawnych (chodzi o funkcje sekretarzy komisji ds. doktoryzowania - a doszło tu do zwyczajnego łamania prawa). 5. Nadużywania przywilejów wynikających z zajmowanego stanowiska (ww. absencje, dysponowanie środkami finansowym - chodzi o wskazywanie ich celu). 6. Nagradzanie wybranych... Np. 5 nagród JM dla jednej osoby w ciągu roku, potem 4 dla tej samej... To tylko niektóre przejawy, dające się obserwować wciąż...
- Przełożeni wyraźnie promują i popierają swoich ulubieńców, potrafią z pogardą odnosić się do swoich podwładnych - nawet równych im stopniem i stanowiskiem.
- Profesorowie traktowani są na ogół lepiej ale czasem gorzej niż inni. Dziekan jest byłym wojskowym.
- Są równi i równiejsi. Boję się o tym pisać, bo nauka jest moją wielką pasją i chciałabym dalej pracować na Uczelni.
- tak, ale nie widzę jklucza wg ktorego osoby są traktowane źle
- Pani Karina Kasperek Dyrektor Centrum Badań Naukowych i Współpracy Międzynarodowej Uniwersytetu Marii Curie ? Skłodowskiej od początku kierowania podległymi jej jednostkami jako standard zarządzania wprowadziła zastraszanie pracowników, ironizowanie, wyśmiewanie, nieuzasadnioną krytykę oraz ingerowanie w sferę prywatności pracowników. Specjalistom z wieloletnim stażem, doświadczeniem zawodowym celowo uniemożliwiała wykonywanie pracy. Z pracy musieli odejść doświadczeni, wykształceni pracownicy.
- Hierarchizacja
- Obgadywanie za plecami na zamknietych spotkaniach.
- Podział na obozy, niemile widziane osoby niezależne, wybierające własną ścieżkę rozwoju.
- Lepiej traktuje się osoby z wyższym stopniem.
- Są osoby które szef faworyzuje ponieważ pozwalają na przypisanie swoich zasług szefowi, załatwiają mu drobne prywatne przysługi
- W uzasadnieniu napiszę cytat z pana profesora, który zwrócił się do mnie (dra hab.) tak: "Czy pomimo tego, że jest Pani kobietą, potrafi Pani włączyć kserokopiarkę?" Myślę, że lepszego uzasadnienia nie trzeba.
- osoby które są decyzyjne wywierają presję na pracowników o mniejszym stażu i stopniu awansu
- traktowanie pracownika zależy od aktualnie panujacych układów na uczelni a także od sieci zależności między pracownikami
- dyskryminowane werbalnie są kobiety, zwłaszcza młodsze, jak również młodsi pracownicy i pracowniczki naukowi
- sama tego doświadczam, znam doświadczenia innych osób z tym związane
- Jeden z pracowników jest wyraźnie gorzej traktowany przez Dziekana niż inni (jak ktoś kto stanowi konkurencję)
- Kobiety mają więcej obowiązków organizacyjnych (egzaminy, komisje uczelniane itp.) niż mężczyźni na tym samym stanowisku.
- Lepiej traktowani są pracownicy ze stopniem dr hab oraz profesorowie. Osoby niższe stopnie/stanowiskiem nie mają prawo głosu, ich zdanie nigdy nie jest brane pod uwagę. Padła nawet wypowiedź: "Jak to by wyglądało, gdyby profesor miał rozmawiać z prorektorem, który ma stopień jedynie doktora".
- Występują formy mobbingu ze strony administrachi wydziału
- Zdarzają się przypadki molestowania, szczególnie studentek i doktorantek przez starszych profesorów. Dodatkowo, młodsi pracownicy i pracowniczki mają utrudnioną drogę awansu.
- Gorzej traktowani są pracownicy techniczni, znam przypadki niewybrednego poniżania pracownika przez przełożonego
- Niestety nie wiem co to jest szacunek ze strony przełożonego.
- W najbliższym otoczeniu, ktoś kto jest uległy, jest nagradzany. Przymyksne są oczy na wszelkie nieprawidłowości. W przypadku kiedy ktoś jest niezależny ma s, ereg trudności
- Przełożony arogancko odnosi do wszystkich swoich podwładnych, niezależnie od zajmowanych stanowisk i stopni naukowych.
- Zdarzają się zachowania niewłaściwe.
- pomijanie przy podejmowaniu decyzji w sprawach służbowych, publiczne wyrażanie opinii na temat kadry profesorskiej (minimum kadrowe zostało zniesione, więc profesor już nie jest potrzebny), nieprzestrzeganie zasad podstawowej kultury akademickiej i etyki akademickiej (nacisk na zaliczanie semestru nawet wtedy, gdy student nie uczęszczał na zajęcia i bardzo niewiele umie).
- Brak szacunku występuje zarówno przez osoby młode w stosunku do starszych, jak i na odwrót. Jedni starają się udowodnić drugim, że nic nie potrafią. Nie ma to nic wspólnego z naukowa współpracą albo chociaż dyskusją
- profesorowie tytularni traktowani są jak święte krowy, mogą wszystko bez konsekwencji
- Panują podwójne standardy. Dotyczy to wynagrodzenia na tym samym stanowisku. Ponadto ktoś może wyjeżdżać na delegacje podczas trwania roku akademickiego, a ktoś nie. Osoby są pomijane w projektach, nikt nie pyta je o zdanie, czy chcą uczestniczyć w realizacji pozyskanych grantów. Magister zarabia więcej niż doktor.
- blokowane są awanse, uniemozliwiany jest osobisty kontakt z władzami wydziału, pewne posuniecia personalne zależa od osoby a nie od stanu faktycznego
- Stopień i awans naukowy nie ma znaczenia, większe znaczenie mają różnego typu nieformalne układy. Czasem profesor może być traktowany gorzej niż adiunkt lub magister.
- Istnieją wzajemne grupy wsparcia, które wykluczają równe szanse pracowników.
- Po kolokwium habilitacyjnym musiałem czekać pół roku na przeniesienie na cały etat, otrzymałem kontrakt na trzy lata, a potem Dziekan usiłował zwolnić mnie zpracy. Sprawa oparła się o Rektora. W tym czasie inni pracownicy po miesiącu góra dwu otrzymali cały etet a po roku stopień profesora Uczelni.
- Im wyższy stopień awansu zawodowego tym większy szacunek.
- Istnieją grupy uprzywilejowane przez kierowników jednostek, którym nie zleca się realizacji prac dodatkowych np. organizacyjnych i administracyjnych. jednocześnie nie stosuje się przejrzystych reguł w zakresie awansów, zatrudniania i przedłużania zatrudnienia. Często osoby piastujące stanowiska kierownicze nie wywiązują się ze swoich obowiązków, niekiedy cedują swoje obowiązki na innych pracowników bez dodatkowego wynagrodzenia a sami nie ponoszą odpowiedzialności za niewywiązywanie się ze swoich obowiązków.
- Młodzi doktorzy habilitowani płci męskiej odnoszą się z wyższościa do niehabilitowanych
- Pracownicy z tym samym stopniem/tytułem naukowym nie są traktowani w taki sam sposób. Występuje nierówny podział obowiązków, niektórzy obciążani są większą ilością zadań niż pozostali. Z moich obserwacji wynika, że kobiety są bardziej obciążane zadaniami niż mężczyźni na tych samych stanowiskach.
- Są przypadki, że z powodu animozji między pracownikami, skutki odczuwa student.
- Asystentką została studentka, która miała romans z wykładowcą. Została zatrudniona na etacie pomimo braku dorobku naukowego.
- Przedłużanie umów o pracę oraz awanse nie odbywają się z zastosowaniem tych samych zasad, lecz w wielu przypadkach odbywają się ze względu na osoby. Wobec niektórych wymaga się spełnienia wszystkich kryteriów, a wybrańców one nie dotyczą.
- Istnieje ścisła hierarchia - im kto wyżej, tym gorzej może traktować tych niżej. Hierarchia zależy od stopnia, ale też od płci czy zdobywanych grantów oraz relacji nieformalnych.
- Lepiej traktowani sa pracownicy tworzący układ z przełozonymi, ich bliscy koledzy, równiez osoby, które donoszą na innych i nadskakują przełożonym.
- Szacunek jest zależny od stopnia władzy.
- wiele osób jest mobbingowanych, przełożeni nie zwracają się do nich z szacunkiem, pomijając stopnie naukowe, kilku osobom grożono.
- Promotor traktował mnie bez szacunku do czasu upomnienia z mojej strony. Nadal traktuje innych doktorantów bez szacunku.
- Odmiennie ocenia się agronomów i biologów za działalność naukową
- Kumoterstwo jest bardzo silne, młodzi naukowcy nie są traktowani przez przełożonych z należytym szacunkiem, często wręcz na poziomie doktoranta.
- Zostałem zdegradowany do stanowiska technicznego pomimo obronionego doktoratu. Nie umożliwiono Mi przejścia na stanowisko adiunkta
- Jesteśmy wszyscy traktowani jak gówno. Zupełnie nie mamy warunków do pracy (brak laboratorium, zwierzętarni, pracownika technicznego, możliwości skorzystania z korekty językowej, pomocy statystyka, nie mamy czasu na prowadzenie badań, bo jesteśmy zawaleni dydaktyką, brak jakichkolwiek pieniędzy na badania). Pomimo to władze stawiają niewykonalne wymagania punktowe, robią oceny pracownicze po roku pracy, wyraźnie utrudniają staranie się o granty. Jesteśmy zmuszani do wymyślania wyników naukowych, pracujemy po kilkanaście godzin dziennie i to w ciągłej atmosferze zastraszania, zagrożenia, terrory i absurdu.
- Czasem widoczne jest traktowanie gorzej pracowników z niższym stopniem, zwłaszcza przez profesorów uważających się za najważniejszych.
- Są pracownicy uprzywilejowaniu, którzy pomimo mizernego dorobku naukowego są faworyzowani i dofinansowani. Natomiast pracownicy, którzy swoim dorobkiem wypracowują pozycję jednostki są traktowani podrzędnie, a ich opinia czy stanowisko, w ogóle nie jest brane pod uwagę.
- Traktowani są zależnie od zajmowanego stanowiska
- Na uczelni panuje struktura feudalna w skrajnej formie, najmłodsi pracownicy i pracownice są nadmiernie obciążani, dyskryminuje się ich/je i nie traktuje jak równych; nie udziela się koniecznych informacji i nie proponuje możliwości awansu, nagród, dodatkowo wynagradzanych funkcji, a jeśli wg przełożonych są zbyt samodzielni, to skutecznie utrudnia im się bardzo prace i rozwój zawodowy mając do dyspozycji cały aparat administracyjny. Pojedyncza osoba, szczególnie niska stopniem/funkcją najczęściej nie może liczyć na żadną pomoc.
- Dotyczy całej Uczelni a nie jednostki
- Istnieje nierowne traktowanie pracowników, pokazywanie swojej wyzszosci w zaleznosci jakie stanowisko sie piastuje
- np bywa, że istotny pracownik administracji nie liczy się z pracownikami naukowymi poza tymi, którzy pełnią ważne funkcje (np. dziekan itp) i często jest niegrzeczny
- Przełożeni wykorzystują dostęp do pieniędzy i wiedzy we własnym interesie
- Obecnie jest ogromna rywalizacja i zazdrość.
- Dyrektor Instytutu traktuje pracowników w zależności od własnych, pozamerytorycznych, sympatii.
- Poplecznicy dyrekcji są traktowani dobrze. osoby, które mają inne zdanie sa traktowane źle (gorszy dostęp do środków materialnych na badania, gorsze płace, ośmieszanie przed kolegami i studentami, itd.).
- Istnieje wiele przypadków, w których nasza pozycja w pracy zależy od relacji czy sympatii przełożonych (brak przejrzystości informacji dot. finansowania wyjazdów na konferencje; niejawne obciążenia i brak konsultacji przy dokładaniu lub zabieraniu nadgodzin; przydzielanie nadgodzin zaocznych grup preferowanej grupie osób; brak konsekwencji w egzaekwowaniu wykonania obowiązków racowniczych)...
- Niestety nie, z pracy zwalniani są pracownicy z dużym dorobkiem naukowym, a stanowiska prodziekanów obejmują osoby z negatywną oceną.
- Istnieje ścisłe powiązanie pomiędzy stopniem naukowy a traktowaniem czyli w tych instytucjach jest ścisła kolejność dziobania. I to dosłownie. Panują iście warunki feudalne, król, jego zausznicy, książęta, ministrowie itd w dół. Struktura rozbudowana pionowo jest tego przyczyną. Aby uzasadnić, trzeba by tu napisać relacje z przykładów takich działań, ale one są na każdym kroku ponieważ struktura organizacji do tego zmusza każdą jednostkę z osobna. Im wyżej osoby są w hierarchii tym bardziej instrumentalnie traktują osoby znajdujące się niżej. A wszystko to odbywa się pod płaszczem demokracji i skomplikowanych przepisów proceduralnych.
- Szefowa stosuje mobbing, szantaże emocjonalne, pokazuje swoją wyższość nad innymi
- Osoby z tytułami profesorskimi, lub w bliższych relacjach personalnych z kierownictwem w zdecydowanej większości mają mniejsze obciążenia "dodatkowymi" zadaniami, lub nie mają ich wcale, w porównaniu do innych osób. Mają też mniejsze pensum - zazwyczaj wahające się pomiędzy 180-220 godzin zajęć na rok - ta druga grupa ma zazwyczaj od ok. 260 do 340 godzin zajęć. Ponadto to od adiunktów oczekuje się realizowania grantów, publikacji naukowych w punktowanych czasopismach, podczas gdy osoby z wyższymi stopniami, nawet jeśli nie wykazują punktowanych prac nie odczuwają tego w żaden sposób. Gdy jest mowa o redukcjach lub o zwolnieniach to zaczyna się zawsze od osób ze stopniem dr (adiunktów i asystentów), nigdy od osób z wyższym stopniem. Dorobek naukowy, osiągnięcia, realizowane granty nie mają żadnego znaczenia w takiej sytuacji. Gdy pojawia się potrzeba, by realizować działania promocyjne, wykłady dla absolwentów szkół średnich itd. angażowani są niemal wyłącznie adiunkci.
- Mężczyźni (zwłaszcza profesorowie) traktowani są dużo poważniej i z większym szacunkiem niż kobiety. I to przez wszystkich - kobiety i mężczyzn, pracowników naukowych i nienaukowych. Po drugie niektórzy pracownicy naukowi odnoszą się skandalicznie roszczeniowo i protekcjonalnie wobec pracowników technicznych.
- wiem, że sa Zakłady gdzie szef (osoba samotna) nie rozumie ze po godzinach pracy pracownicy maja prawo do wlonego, własnego czasu. To ze on/ona zyje tylko "z pubmedem" nie znaczy, że inni też tak mają żyć.
- Pracownicy dydaktyczni nazywani są "głupimi nierobami" na których muszą pracować inni, oceniani są jako zbędni, często są obrażani i poniżani. Dyrekcja Instytutu ma swoich ulubieńców oraz kozły ofiarne, często pozwala sobie na komentarze w stylu "tu pracują sami idioci i miernoty" albo "tu nie ma z kim pracować".
- panowie komentują figurę doktorantek, doktoranci którzy nie są zatrudnieni na uczelni muszą w ramach obowiązków zajmować się planowaniem podróży profesorów i innymi sprawami dotyczącymi życia prywatnego promotorów
- Byłam świadkiem mobbingu przełożonego nad podwaladnym spowodowanym obawą o awans naukowy podwładnego!
- hierarchicznosc i skostniala struktura
- "Niepokorni" pracownicy doświadczają szykan ze strony przełożonych, trudności administracyjnych oraz ograniczenia wsparcia finansowego. Przykład: cofnięcie wniosku habilitacyjnego, wymuszenie rozebrania stanowiska laboratoryjnego, wtargnięcie wysoko postawionego oficjela na zebranie grupy projektowej i publiczne szykanowanie kierownika grantu.
- Dominuje tzw. feudalizm
- O osobach które nie zrobiły habilitacji często mówi się z pogardą.
- Starsi pracownicy często lekceważą młodszych i zlecają im zadania nienależące do ich obowiązków.
- Występuje faworyzowanie pracowników.
- Jak to Rektor powiedział "Profesor może się pastwic nad niższymi"
- Pracownikom brak kultury, niestety im bardziej doświadczeni naukowcy tym mniej kulturalni z nich ludzie
- Doktoranci mojej byłej Pani Promotor (Pani Prof. dr hab. Marii Flis), którzy prowadzili za nią wykłady na uczelniach prywatnych mieli pierwszeństwo do życia. Reszta była wypychana zaraz na początku lub Pani Flis nakazywała im napisać już gotową pracę od nowa. Ja zrezygnowałam i obecnie legalizuję nowego promotora.
- Traktowanie zależy od osobistych sympatii szefa.
- Są osoby, które szacunek okazują tylko osobom będącym wyżej w hierarchii.
- Niestety istnieje grupa "trzymająca władzę" skupiona wokół szefa jednostki i w związku z tym posiada inne lepsze przywileje niż osoby spoza grupy.
- Tylko mężczyźni
- Na mojej jednostce doktoranci nie mają prawa głosu, zwyczajnie się ich nie słyszy.
- Młodsi pracownicy nauki traktowani są bez szacunku przez wielu profesorów. Pracownicy administracyjni bardzo często są traktowani bez szacunku przez pracowników naukowych.
- W jednostce , w której obecnie pracuje są takie sytuacje, ale w porównaniu z dwoma jednostkami, w których pracowałam w przeszłości nierówne traktowanie było normą. Największa nagonka była na osoby aktywne.
- Wszystko zależy od relacji towarzyskich z kierownikiem.
- Władze jednostki, w której pracuję, jednoznacznie faworyzują niektórych pracowników i równie jednoznacznie prześladują innych -- tych, którzy zadają niewygodne pytania, domagają się przezroczystości, jasnych kryteriów decyzji kadrowych, itd. Osoby w stopniu/z tytułem przewyższającym stopnie kierownictwa bywają w miarę możliwości usuwane przez kierownictwo.
- Po pierwsze, władze dziekańskie traktują pracowników naukowych dość partykularnie - manifestują swoje sympatie i antypatie, nie tylko w relacjach osobistych, ale i publicznych (formalnych i nieformalnych). Ta niechęć to nie tylko otwarte zwracanie uwagi, ale też niejasne reguly dot. podwyżek po uzyskaniu stopnia / tytułu naukowego. Warto tez zwrócić uwagę na pomijanie regulaminu / naciąganie jego zasad np. podczas przyznawania nagród za osiągniecia naukowe (choć ustalenia wydziałowe wyznaczały minimum punktów, za które należy się nagroda, władze przyznały nagrodę jednej z dziekan, która nie spełniała tego minimum). Również niektóre osoby z administracji doświadczają mobbingu ze strony włądz dziekańskich.
- Jest bardzo nie równy podział pieniędzy statutowych i grantów wewnętrznych , "swoi" dostają wszystko a inni nic, Rozkłady zajęć , przedmioty , harmonogramy są układany pod "swoich" inni od lat maja np.: zajęcia od 8 mej rano w niedzielę
- Profesorzy wykorzystują asystentów i adiunktów
- Hierarchia jest quasi-feudalna.
- Niestety, część starszych stażem wykładowców odnosi się z lekceważeniem do osób na niższych szczeblach kariery
- Są tzw święte krowy, które mogą robić ci chcą a reszta musi słuchać
- Kobiety traktowane są gorzej, faworyzowani są ulubieńcy szefów
- Kierownicy jednostek ustalają swoje zasady
- Traktowanie pracowników zarówno na różnych jak i równorzędnych stanowiskach jest zróżnicowane w zależności od niezrozumiałej przychylności władz uczelni, wydziałów i instytutów
- Rodzina i osoby podlizujące się są traktowane dużo lepiej
- Dzieci szefów klinik i władz uczelni są traktowane ulgowo
- Pan (dr hab) bez należytego szacunku zwracał się do swojego przełożonych: dyrektora i wicedyrektora Instytutu i podczas spotkań Rad Instytutu bez szacunku zwracał się do innych osób (głównie kobiet). Nie spotkała go za to żadna konsekwencja. Jego działania doprowadziły do zniesienia Instytutu. Nadal pracuje, został nawet przewodniczącym komisji rekrutacyjnej. Były dyrektor zniesionego Instytut jest na zwolnieniu dla poratowania zdrowia. Uniwersytet (jego władze) stały się stroną w konflikcie. Zniszczono człowieka (prof zw. dr hab.) za przyzwoleniem władz. Teraz trwa próba niszczenia tych, którzy należeli do jego grona.
- Ludzie nie odnoszą się z należytym szacunkiem. Młodzi pracownicy są blokowani przez przełożonych i władze dziekańskie. Panuje kolesiostwo!!!
- Administracja jest traktowana przedmiotowo, bez szacunku i jest ofiara mobbingu
- Przykład: dwóch profesorów się nie znosi i jeden z nich w bardzo bezczelny sposób poniża i upokarza doktorantów tego drugiego, oczywiście bezpodstawnie. Przykład 2: w moim Instytucie ponad połowa doktorantów w trakcie studiów nabawiła się nerwicy i/lub depresji. Przykład 3: doktoranci są traktowani jak sekretarki przez swoich promotorów, dodatkowo nie sprząta się w ich pokojach/laboratoriach np. sami powinni umyć okna - arument sprzątaczek.
- W mojej jednostce istnieje wąska grupa osób związanych z dyrekcją instytutu, która działa w sposób nieprzejrzysty i posiada przywileje, których reszta pracowników może się tylko domyślać - chodzi tu zwłaszcza o dostęp do finansów, możliwość mniejszego pensum, a także lepsze warunki lokalowe (własne gabinety).
- Traktowanie pracownika nie zależy od jego stanowiska ani od osiągnięć, ale od tego czy należy do wpływowej grupy kolesiowskiej.
- Pracownikom technicznym dużo trudniej jest załatwić różne sprawy niż pracownikom naukowym. Osobom z dłuższym stażem na uczelni też więcej wolno.
- Są równi i równiejsi. Każdemu wolno co innego
- Kobiety traktowane są źle. Są dyskryminowane, nie włączane we wspólne tematy naukowe.
- Kierownik Katedry i Zakładu - przełożony nie szanuje osób, potrafi powiedzieć słowa obraźliwe, ignorować pewne osoby, nie odpowiadać na dzień dobry, w zależności od swojego nastroju.
- Kierownik nadużywa swojego stanowiska wobec wszystkich pracowników, w tym doktorów habilitowanych. Zastrasza i wymusza, aby być bezprawnie dopisanym do publikacji. Kobietom ze stopniem doktor habilitowany mówi, że zrobiły habilitacje ?kuchennymi drzwiami?. Powtarza, że będąc kierownikiem wszystko mu wolno. Na konferencje naukowe kierownik Katedry wyjeżdża wyłącznie sam, opłacając swój pobyt, żoony i córek z funduszy statutowych. Pomimo, że sprawa została ujawniona w Uczelni, to jednak nie uznano, aby nazwać to wyłudzeniem funduszy publicznych.
- Dyrektor pomija mnie jako kierownika Zakładu w decyzjach, rozporządza dowolnie pracownikami. Został wytworzony układ, gdzie osoby nieposiadające stanowiska kierowniczego aktywnie zarządzają polityką kadrową, opiniując dalsze zatrudnienie osób powiązanych ze sobą rodzinnie bądź towarzysko
- Panuje atmosfera zakulisowego komentowania i prób podważania osiągnięć badawczych poszczególnych osób.
- Kobiety sa traktowane z agresja przez Kierownika jednostki, każde ich zdanie oddmienne jest wyśmiewane albo zakrzyczane. Niżsi stopniem Panowie równiez sa traktowani "z góry" jeśli maja oddmienne zdanie niz Kierownik natomiast brak w ich stosunku agresji ze strony Kierownika.
- Jest duża różnica w zależności od płci, a także wieku. Bez względu na zajmowane stanowisko.
- Traktowanie zależy od przynależności do danej grupy badawczej - czy jest duża i silna, czy mała i słaba z małym finansowaniem (wpływ mają koneksje szefa)
- Ci, którzy się nie przeciwstawiają władzy (na wszystkich szczeblach) są traktowani dobrze. Pozostali - różnie. Od pewnego momentu - dwa, trzy lata - odnoszę wrażenie, jakbym pracowała na dworze królewskim, gdzie panuje król/królowa, a nie w jednostce publicznej, finansowanej przez rząd.
- Panuje syndrom wyższości pracowników ze stopniem dra hab., do tego stopnia iż wobec osób niższych rangą w hierarchii używa się niedopuszczonego prawem określenia niesamodzielni, mimo iż żaden sąd nie orzekł ograniczenia ich zdolności prawnych, ani ubezwłasnowolnienia.
- Spotkałam się z wieloma przypadkami okazywania braku szacunku w stosunku do pracowników o wyższych jak i o niższych kwalifikacjach
- Traktowani są według aktualnych stosunków z dyrekcją instytutu. Wyłącznie, bo instytut mieści się w starej willi daleko od siedziby wydziału i innych budynków uniwersyteckich.
- Pracownicy, którzy mają własne zdanie są przenoszeni na stanowiska dydaktyczne, zastraszani lub zwalniani na podstawie wypełnianych przez dziekana ankiet. Wiele osób spotkała się z chamskimi wyzwiskami rodem z rynsztoka.
- Blokowanie awansów naukowych i stanowiskowych w celu wymuszenia konieczności zatrudnienia osób w wieku emerytalnym na stanowisku kierowniczym.
- Jestem inaczej traktowana przez kierownika projektu, ponieważ jestem "z zewnątrz". Wielokrotnie deprecjonowano moją pracę, to czym się zajmuję w kontekście dziedziny, oraz mój doktorat, który uzyskałam za granicą.
- Nie. Osoby, które nie mają tytułu profesora nie są traktowani z szacunkiem.
- Im niżej zajmowane stanowisko i im niższy stopień awansu naukowego, tym częściej spotykam się z brakiem szacunku, poniżaniem i wykorzystywaniem.
- "Są równi i równiejsi"
- W trakcie ponad 30 lat pracy w uniwersytecie (i zatrudnieniu w 3 różnych jednostkach mojego macierzystego wydziału) mogę stwierdzić, że szacunek okazywany pracownikom, przede wszystkim tym z dłuższym stażem zatrudnienia - pozostawał w ścisłym związku z ?postawą/stanowiskiem? Kierownictwa Katedry, czyli był on bezpośrednio zależny od ocen i zachowań bezpośrednich przełożonych (w szczególności dotyczyło to zachowań doktorantów, niektórych studentów i pracowników technicznych). Poszczególni kierownicy zakładów (czytaj: promotorzy prac) i ich opinie wyraźnie kształtują zachowania współpracowników, głównie młodszej części kadry. W moim przypadku tego typu negatywne oddziaływanie miało miejsce tylko w jednostce, w której byłam zatrudniona w ostatnim okresie swojej pracy.
- Dominują układy genetyczno-towarzyskie. Ryba psuje się od głowy, im wyższy stopień i funkcja tym można ci więcej. Rektor jest bogiem.
- Nie znam wszystkich pracownikow ze wzgledu na wielkosc jednostki i zroznicowanie specjalizacji.,
- nie wiem
- Trudno ocenić. Tarcia w grupie ludzi są nieuniknione. Trudno powiedzieć, od którego momentu mają charakter instytucjonalny, a do którego zwykły międzyludzki.
- Lepiej traktowane są osoby z habilitacją.
- Mogę mówić tylko o sobie, nie wiem co czują inni.
- Mam kontakt z niewielką liczbą osób.
- Nie słyszałam, aby obecnie były takie problemy, albowiem władze jednostki starają się dbać o dobrą atmosferę.
- Różnie z tym bywa, Są zachowywane pozory, ale pod spodem są równi i równiejsi- szczególnie jesli chodzi o przyznawanie nagród i pieniędzy na badania.
- To zbyt ogólne pytanie, traktowanie współpracowników np. przez szefów jest zindywidualizowane
- Aktualnie tak, ale to zależy od osoby dyrektora. W przeszłości bywało z tym różnie.
- Trudno to określić. W moim otoczeniu zdarzały się przypadki mobbingu. Natomiast nie jest to powszechne i bardziej jednostkowe - osoby, które się dopuściły tego typu zachowań już nie pracują.
- Stosunki na uczelni są nieprzejrzyste
2. Czy w Twojej jednostce doświadczyłeś mobbingu ze strony przełożonych?
780 GŁOSÓW 65,11% |
380 GŁOSÓW 31,72% |
38 GŁOSÓW 3,17% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Wszystko zależy od humoru przełożonego danego dnia
- Pomijanie przy pewnych działaniach zawodowych; wyłączanie z informacji; mówienie podniesionym głosem; zupełnie bezpodstawne straszenie naganą i zwolnieniem dyscyplinarnym; nieprzyjemne emaile i telefony w trakcie zwolnienia lekarskiego
- Po doktoracie calodzienne dyżury w sekretariacie,prowadzenie zajec za córkę kierownika katedry,całkowity brak funduszy na konferencje itd, wieloletni brak udziału w pracach badawczych katedry,ostrzeżenie ze strony kolegów o niezajmowaniu wybranymi tematami bo sa zastrzeżone dla innych,udzial w projektach jako ghostwriter,awantura ze strony szefostwa z powodu pobytu w szpitalu-zapalenie trzustki "bo takie rzeczy załatwia sie w wakacje",
- Dotyczyło to mobbingu całej jednostki przez Rektora i Dziekana UWM, którzy uważali ja za bezpośrednią konkurencję. Mobbing dotyczył kierownika jednostki, prpfesora zwyczajnego, podległych mu adiunktów, którym uniemożliwiano habilitację oraz asystentów, którym bardzo utrudniano doktoraty. Nie ominął nawet pracowników technicznych.
- - głównie ze strony dyrektora, który mając odpowiednie układy z górą, włącza ją do swoich działań mobbingowych
- Objawiało się to marginalizowaniem (dezawuowaniem mojej osoby), odcinaniem od istotnych informacji (zafałszowanie lub brak informacji dot. np. ubiegania się o dofinansowanie badań etc.).
- zdarzały się zastraszania i szantaż gdy odmówiłam ujawnienia informacji, które były tej osobie zbędne
- Jestem przenoszony co pół roku do innych pomieszczeń. Dostaje polecenia sprzeczne aby znaleźć powód do zwolnienia mnie....itd wiele innych
- Na swoje uwagi odnośnie niewydolnej i bardzo przestarzałej infrastruktury komputerowej i sieciowej w Instytucie uzyskałem bardzo agresywną odpowiedź dyrekcji, w której to wskazywano, że brew wcześniejszym zapewnieniom, moja grupa badawcza i tematyka wcale już Instytutowi może nie być potrzebna,
- zbyt duża aktywność organizacyjna i naukowa była tego przyczyną.
- Praktyki izolowania, wykluczania z kręgu działań, związane z nieprzydzielaniem zadań, funkcji, odpowiednich do specjalności przedmiotów
- Przełożony w dosadnych, wulgarnych wręcz sowach wypowiadał się o mnie i mojej pracy, podważając jakość prowadzonych badań.
- Jestem pomijany (marginalizowany) przy rozdziale dotacji na badania statutowe. Dotyczy to redystrybucji na poziomie uczelni, wydziału i instytutu - na każdym poziomie są obcinane dostępne fundusze. Dla przykładu, są z nich finansowane wyprawy turystyczne pod pretekstem wyjazdu na konferencje naukowe organizowane w egzotycznych miejscach. W mojej uczelni bywały z tych dotacji finansowane kraty między korytarzami lub bramy wjazdowe na wyodrębnione części parkingu wokół uczelni. Także awanse naukowe, w tym rotacja adiunktów oraz zatrudnienie na stanowisku profesora, to notoryczne okazje do zastraszania. Skutkuje to zatrudnianiem (dożywotnim) nauczycieli akademickich nieprowadzących badań naukowych, tj. nie publikujących wyników takich badań.
- Ostatnio notorycznie. Wiąże się z komentarzami dotyczącymi bezpośrednio mojej osoby, a co gorsze także mojej rodziny. Mimo braku informacji na temat mojego dorobku naukowego (co należałoby dokładnie sprawdzić, a czego przełożony nie uczynił) oraz przebiegu kariery zawodowej usłyszałam wiele krzywdzących komentarzy, które uświadomiły mi,że jestem niewygodnym pracownikiem. Dotyczyło to m.in. okresu urlopu wychowawczego, który siłą rzeczy był mniej owocnym okresem w mojej karierze. Inne komentarze:-"trzeba poświęcić rodzinę..", "jak się ma męża i dzieci to nie ma czasu na pracę naukową..", kobieta musi być matką,żoną i kochanką...", "Pani się nie nadaje do pracy naukowej.." " W czym pani publikuje? Kto Panią w to wrobił..??- na wiadomość o moim współautorstwie w monografii...itd. itd, Straszenie ciągłą oceną negatywną, krytyka tematu badań, którym się zajmuję (temat jest bardzo aktualny na świecie) i nakaz zmiany. Można by jeszcze mnożyć...
- Że strony szefa katedry oraz pseudo koleżanki która z, zazdrości i dobrym ujladom z szefem który był jej kolegom wykorzystywala sytuację...
- Od półtora roku jestem starszym wykładowcą, z powodu niezrobienia w terminie habilitacji. Mimo tego prowadzę działalność naukową, obecnie wszczynam procedurę habilitacyjną. Jednak nie przyznano mi środków na kilka konferencji, mimo przyjęcia moich referatów do ich programów, nie przyznano mi środków na materiały, kwerendę naukową potrzebną przy pisaniu książki awansowej. Z-ca dyr. instytutu kilkukrotnie powiedziała mi, że moja praca naukowa jest słaba i że powinnam mieć wyrzuty sumienia wobec innych naukowców, jeśli będę chciała jako dydaktyk zapisać się do liczby N, co ostatecznie mi uniemożliwiono, mimo złożenia wniosku i mimo tego, że według parametryzacji zajmuję wysokie miejsce w dyscyplinie w ramach instytutu (w porównaniu do koleżanek i kolegów, których dorobek zweryfikowałam i porównałam w PBN), a także mimo wyraźnego wskazania prorektora ds. nauki uczelni, że dydaktycy mający dorobek naukowy mogą to uczynić (według dyrekcji "prorektor sam nie wie, co mówi").
- Patrz punkt pierwszy. Ponadto brak reakcji przełożonego na ataki za strony jemu równych jak i innych współpracowników. I ciągle powtarzane jak mantra przez Rektora, ja was wszystkich i tak zwolnię.
- Jestem doktorantką, wielokrotnie słyszałam uwagi personalne, prześmiewcze i sarkastyczne zamiast merytorycznych komentarzy do mojej pracy. Z dnia na dzień musiałam przygotowywać teksty do publikacji, plakaty, które później tygodniami nie były sprawdzane. Byłam w sytuacji w której pracowałam pod presją po 14 godzin dziennie, by skończyć projekt na czas, a gdy go oddawałam okazywało się że jest jeszcze dużo czasu i to nie było pilne. Byłam świadkiem wygłaszania sarkastycznych krytycznych komentarzy pod adresem współpracowników.
- Prośba o urlop zawsze wiąże się z wysłuchanie, że jak można brać urlop jak nic się nie robi. Ciągle też słucham, że moja praca stoi w miejscu i nie jest zauważane ogrom innych prac, które wykonuje dla zespołu. Co chwilę nakładane są na mnie nowe obowiązki. Żyję w ciągłym stresie i poczuciu pośpiechu, ponieważ moi przełożeni wyznaczają mi nie możliwe do realizacji terminy wykonania poszczególnych etapów pracy. Również przyjęli mnie na doktorat bez środków na nadania i dopiero na 2 roku zaczęła się moja praca badawcza przez co jestem strasznie duszona aby skończyć w terminie, co jest nie wykonalne. Moja praca jest nie doceniana i umniejszana. Często ustalamy coś razem, a później zapominają o tych ustaleniach, oczywiście to moja wina. Każda próba dyskusji jest odbierana jako brak szacunku.
- Kilka lat procesu grillowania przez szefa katedry i jego najbliższych współpracowników.
- Doświadczyłam gorszego traktowania, jak: wykluczania z badań naukowych, ściszanie głosu przez szefa gdy przechodziłam korytarzem, nie informowanie o nieobecnościach, "podkradanie" wyników
- Bezpośrednia przełożona stosuje wobec pracowników całą gamę zachowań, które pojawiają się w definicji mobbingu, np. umniejsza wkład pracy i zaangażowanie w wykonanie zadań , podważa kompetencje pracowników w oczach studentów, próbuje skłócić członków zespołu, insynuuje złe intencje, sugeruje zwolnienie się z pracy, sugeruje niestabilność emocjonalną, przydziela i odbiera zadania bez podania przyczyny, utrudnia nawiązywanie współpracy badawczej, ogranicza dostęp do aparatury naukowej, wykorzystuje cudze pomysły bez konsultacji z autorem, itd.
- Poza rękoczynami i propozycjami seksualnyni doznałam pozostałych form mobbingu (eliminiwanie z zespołu, brak przekazywania infornacji, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, finansowanie badań tylko gdy dopisuje się pozostałych itd.).
- Zagrożono mi zwolnieniem, jeżeli zdecyduję się na współpracę z innym profesorem niż mój kierownik. Wielokrotnie bezpodstawnie zarzucono mi kłamstwo, "spiskowanie z inną katedrą" i udostępnianie urządzeń będących na stanie katedry, osobom spoza niej.
- Są to formy mobbingu "miękkiego". Wszystkie problemy należy rozwiązać poprzez zarwanie nocy, przyjście do pracy wcześniej, przepracowanie weekendu. Notoryczne jest układanie planu zajęć w sposób naruszający dobę pracowniczą. Dochodzi również do prób absurdalnego rozszerzania obowiązków. Co mam na myśli? Np. sugestie, że w pomieszczeniach biurowych i laboratoryjnych samodzielnie powinienem myć okna, podłogi etc. Nie chodzi tutaj o interwencyjne sprzątanie, bo np. odczynnik wylał się na podłogę, co w laboratorium może się zdarzyć, ale o regularne utrzymywanie czystości. Odmowy podjęcia tych zadań nie wiązały się do tej pory z konsekwencjami, ale sytuacje tego typu są psychicznie obciążające.
- Podłego tylko trudnego do udowodnienia w sądzie bo w pokoju były zagluszacze jak chciało się nagrać coś
- Szantaże, utrudnianie zaliczeń i obrony, wyśmiewanie na forum
- Pani profesor, która nigdy nie zajmowała się daną dziedziną nauki, z racji uzyskania hab. i wpływów osób z poprzedniej katedry, którzy mieli dość z nią współpracy, została kierownikiem danej katedry. Nie miała pojęcia o przedmiotach, których nauczała, więc by wyeliminować konkurencję z osób zastanych w katedrze, taki prowadziła model zarządzania, że wyeliminowała kilkunastu pracowników. Zostali przeniesieni na swoją prośbę lub zrezygnowali z pracy na uczelni, gdyż nie chcieli być zastraszani, nie chcieli donosić czy spotykać się by ustalić termin zebrania, czekając na audiencję kilka godzin... Władze dziekańskie wiedziały o złym traktowaniu pracowników, pracownicy samodzielni też, co nie spowodowało żadnych reakcji. Bo mgr lub dr ma robić co się mu karze.
- Nie wiem czy doświadczyłam klasycznego mobbingu, ale przez pewien czas byłam traktowana bardzo źle przez przełożonych. Powodem było to ujawniłam poważne nieprawidłowości w habilitacji ulubienicy dziekana. Najprawdopodobniej zostałabym wyrzucona z pracy gdyby nie fakt, ze argumentów z zakresu nauk ścisłych czasem nie można podważyć. Teraz mam spokój, ale zgłoszonej przeze mnie sprawy nie wyjaśniono do tej pory pomimo złożenia przeze mnie formalnego i w pełni udokumentowanego wniosku o zbadanie habilitacji. Dziekan próbował mi w bardzo brutalny sposób zamknąć usta, ale nie dałam się i wierzę, że rzetelność naukowa w końcu zwycięży.
- Mobbing pionowy ze strony bezpośredniego przełożonego i z nim powiązanych.
- Szef katedry niszczył ludzi. Odeszłam
- Wiele lat temu, podczas studiów doktoranckich doświadczyłam mobbingu ze strony promotora. Było to powodem poważnych problemów zdrowotnych oraz blisko półtorarocznego opóźnienia, z jakim obroniłam doktorat. Nastąpiło to po tym, jak zmieniłam promotora. Obecnie doświadczam mobbingu ze strony przełożonego. Polega on na próbach zastraszania, deprecjonowaniu mojej pracy, niekulturalnym zwracaniu się do mnie, nie przekazywaniu mi kluczowych dla działania naszej jednostki informacji, ignorowaniu moich propozycji, próbach blokowania mojej aktywności naukowej, utrudnianiu codziennej pracy, nie odpowiadaniu na moje mejle i pytania, przekazywaniu mi nieprawdziwych informacji, nierównym traktowaniu pracowników.
- Mój przełożony wyśmiewa mnie przy moich kolegach. Od siedmiu miesięcy nie rozmawia ze mną i nie udziela dofinansowania w sprawach zawodowych
- Nadmierne obciążanie niepłatnymi obowiązkami administracyjnymi (np. w okresie 13 lat pracy dziesięciokrotnie delegowano mnie do układania planu, co zajmowało średnio ok 1 mies. w okresie ferii zimowych i okresie wakacyjnym). Nietrudno policzyć, że przepracowałem w ten sposób niemal cały rok akademicki w czasie, w którym mógłbym się rozwijać naukowo (wakacje letnie). Od 2004 roku nie przebywałem na urlopie naukowym (raz nakazano mi wycofać podanie), wcześniej pozbawiono mnie stypendium doktorskiego (mocą arbitralnej decyzji, której w tym samym czasie nie odniesiono do innych osób).
- Temat na doktorat :) Telefony, teksty, że mogę zawsze rzucić pracę i wrócić na swoją wieś, że powinnam się zastanowić nad swoim życiem, jestem młoda i nie wszyscy muszą robić doktoraty, komentarze do studentów, czasami również wieloznaczne wpisy w mediach społecznościowych.
- Wyrażanie własnego zdania, nie zgadzanie sie z każdym, nawet najbardziej nielogicznym pomysłem przełożonego - profesora skutkuje nękaniem. Nękanie przyjmuje rożne formy, lacznie z niezapowiedzianym hospitacjami (niezgodne z regulaminem), porozumiewanie sie przez dyrekcje placówki, celowe spóźnianie sie na narzucone spotkania przy jednoczesnym rozliczaniu za każde najdrobniejsze spóźnienie, próby skłócenia z reszta zakładu, itp.
- Patrz wyżej
- Trudno na początku zorientować, że to już mobbing. Trudno uwierzyć, że jest się mobbingowanym. Przecież to uczelnia wyższa. Etos uniwersytecki!
- negatywne decyzje bez uzasadnienia
- Niejednokrotnie moja praca byla komentowana w kontekście i w odniesieniu do fizyczności, wyglądu zewnętrznego. Otrzymywalam wytyczne dotyczące stroju, które sugerowały, że mam się "oszpecić". Jeden z przełożonych powiedział, że nie ważne co mówię na zajęciach, studenci i tak przychodzą tylko by na mnie popatrzeć.
- Doświadczam go od 41 lat, czyli od momentu od którego pracuję.
- Moje osiągnięcia były pomniejszane na zebraniach instytutu psychologii - sprawa dotyczy konferencji międzynarodowej, na którą łożyłam własne pieniądze, a która została wyraźnie pomniejszona, dopiero wykazana w obliczu PAKI
- Telefony po 21 i w weekendy i święta, nieuzasadnione zadania do wykonania natychmiast, wieczne pretensje, presja, dosłownie "wrzaski{ - gdy nie spełniam oczekiwań
- Od jednych osób nic się nie wymaga a od innych bardzo dużo
- w kwestii uzyskania haba
- Przełożony pisał mi niesprawiedliwe oceny pracownika sugerując niewłaściwość pisania publikacji, które stanowią podstawę otrzymania dobrej oceny.
- Definicja mobbingu jest tak skonstruowana, że niewiele przypadków podlega pod tą rozumianą w prawie. Np. musi zachodzić ciągle przez jakiś czas i nie wliczają się do niej sytuacje pojedyncze, choćby zdarzały się często. Moja odpowiedź dotyczy sytuacji zdarzających się co jakiś czas.
- tylko poplecznicy obecnej Pani Dziekan nie są mobbingowani
- telefony na numer prywatny poza godzinami pracy, także w weekendy, zlecanie zadań poza zakresem obowiązków i kompetencji, uwagi dotyczące wyglądu, w tym uwagi seksistowskie
- ciągłe narzekania szefa, uwagi że człowiek jest niezorganizowany, a kiedy na moim urlopie sam musiał załatwiać moje sprawy to okazało się, że zajmuje to mu więcej czasu i bardzo się denerwuje, ale nie przeprosił za wcześniejsze swoje uwagi
- Poniżanie. Zastraszanie. Pisanie w godzinach nocnych i w dni teoretycznie wolne. Uczucie strachu i stresu 24/7
- Tak, ze strony kierownika katedry. Przekleństwa, poniżanie wśród innych pracowników, smsy od 2 nocy z nowymi zadaniami, praca od poniedziałku do niedzieli. W metodzie kija i marchewki występuje tylko kij. Prowadziłem w roku akademickim 2017/2018 notatnik z mobbingu którego doświadczałem więc konkretnych przykładów można by podać tu więcej.
- Odmowa przyznania środków na konferencje, tłumaczenia i aktywności naukowe. Środki przyznawane są tylko "sygnalistom". Podobno robienie stopni naukowych to moja "prywatna sprawa"
- Sprawa mobbingu została zgłoszona. Okazało się że uczelnia nie dysponuje polityką antymobbingową. Sprawa ciągnie się od października 2018 i jest zamiatana pod dywan.
- Za każdym razem kiedy miałam szansę pokazać się na zewnątrz jako osoba mądra i kompetentna słyszałam od przełożonego, że mam się zastanowić, bo umowy na Uniwersytecie rozwiązuje sie bez podawania przyczyny itd.
- Brak wsparcia przy habilitacji, konieczność wydania książki habilitacyjnej za własne pieniądze, podczas gdy władze wydawały po kilkadziesiąt tysięcy złotych na organizację konferencji,które nie wnosiły nic pozytywnego pod względem publikacji. Dyrekcja specjalnie w ostatniej chwili wycofała się z finansowania mojej publikacji ( na co wcześniej wyraziła zgodę), liczą na to, że nie zdążę złożyć wniosku w CK i zostanę zwolniony za przekroczenie terminu. Wydałem za własne pieniądze publikację habilitacyjną w państwowej uczelni UAM Poznań w instytucie, w którym brakuje publikacji naukowych pracowników....
- Ten przełożony którego to dotyczyło już nie żyje
- Nieuzasadnione zaniżenie i opóźnienie o miesiąc wypłaty wyższego wynagrodzenia po uzyskaniu stopnia dr habilitowanego oraz tytułu profesora na skutek nieprawdziwych informacji przekazanych przez "życzliwego" (donosu), uniemożliwienie awansu na stanowisko profesora uczelnianego przed uzyskaniem tytułu profesora oraz profesora zwyczajnego mimo spełnienia wymaganych kryteriów.
- Tak, i był to mobbing oparty na segregacji płci. Jako kobieta słyszałam od szefa "może nie musi pani od razu być adiunktem, może lepiej o sprawach rodzinnych pomyśleć", albo "ja tu mam z kolegą (KOLEGĄ!!!) ważne rzeczy do zaplanowania, a pani co? Projekt z Unii Europejskiej? A to się w ogóle uda?".
- zmuszanie do wykonywania dodatkowych obowiązków nie wynikających ze stanowiska
- Przez 10 lat były kierownik (obecnie od niedawna na emeryturze) pomijał mnie w rożnych inicjatywach naukowych, nie zezwalał na wysyłanie publikacji do czasopism naukowych, nie finansował moich badań - skutek po 15 latach od doktoratu nadal nie mam habilitacji.
- Stosowano wobec mnie zabiegi i próby upokorzenia mnie publicznie na tle innych naukowców. Wykorzystywano wyższą pozycję w celu obniżenia poczucia mojej wartości co złudnie miało ułatwić sterowanie moimi decyzjami.
- Jeśli uznać za mobbing powiedzenie komuś , że ktoś jest 10 pięter wyżej tylko dlatego że ma stopnie naukowe to tak .
- Brak awansu zawodowego oraz obiecanych podwyżek, do tej pory nie został opracowany regulamin awansowania poszczególnych grup pracowniczych
- Tak, poprzedni szef wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że jestem nikim, a to co robię jest nic nie warte. Często utrudniał, czy wręcz złośliwie blokował awans, mimo spełnienia wszystkich formalnych wymogów. Lubił mieć władzę, pokazywać to i czuć, że wszystko od niego zależy, trzeba go było o wszystko prosić na piśmie, a on potrafił nawet te pisma kilkukrotnie poprawiać i odsyłać (zmiana typu "i" na "oraz", odstęp za duży/za mały, czcionka nie taka). Były szef nie tolerował kobiet ciężarnych, na każdym kroku dając im do zrozumienia ze chorowanie w ciąży to niemal przestępstwo, w efekcie chodziłam do pracy w zagrożonej ciąży. Potrafił zadzwonić do ginekologa z zapytaniem dlaczego ten wystawił ciężarnej koleżance takie zwolnienie i czy aby na pewno ona nie może chodzić do pracy.
- Kierownik poniżał mnie słownie poza moimi plecami. Poza tym umniejsza lub pomija moje osiągnięcia.
- W moim przekonaniu komentowanie efektów mojej pracy przez pryzmat tego, że jestem kobietą i posiadam trójkę dzieci uważam za karygodne. Usłyszeć od przełożonego - mężczyzny, że "wystarczy sobie lepiej zorganizować czas" niesprawiedliwe i krzywdzące.
- Przykłady: 1) szef katedry ustalił własne zasady doktoratu, niezgodne z regulaminem wydziału (np. 36 dni urlopu na cały rok akademicki zamiast wolnych ferii, wakacji i dni rektorskich - na niekorzyść studenta) 2) zmuszanie do podpisania nieprawdziwych rozliczeń godzinowych prowadzenia i współprowadzenia zajęć ze studentami, 3) zmuszanie do współprowadzenia zajęć w weekendy, na zasadzie "wolontariatu", 4) zmuszanie do opiekowania się magistrantami swoich promotorów, ale nie wpisywanie doktoranta jako opiekuna pracy (zamiast tego wpisywany jest losowy pracownik katedry - tutaj muszę nadmienić, że liczy się to w parametryzacji do nagrody Rektora za osiągnięcia dydaktyczne) - we wszystkich przypadkach nie było możliwości sprzeciwu.
- W przeszłości wielokrotnie, obecnie - póki co - w mniejszym stopniu - raczej dotyczy do braku możliwości wpływu na to, co się dzieje na uczelni/wydziale oraz wobec mojej osoby.
- Do takich sytuacji dochodziło wielokrotnie. Pomimo rozmów z wcześniejszymi władzami Dziekańskimi jak i Obecnymi sprawy zamiatane są pod dywan.
- Bardzo duże i nierównomierne obciążenie tylko niektórych pracowników dydaktyką i pracą organizacyjną na rzecz uczelni, podczas gdy w ocenie pracownika, która jest podstawą do dalszego zatrudnienia uwzględniany jest tylko dorobek naukowy oraz pozyskane środki na badania. Ponadto ciągła zamiana zasad oceny pracownika, która jest mu przedstawiana praktycznie po zakończeniu ocenianego okresu.
- Często muszę wykonywać polecenia odbiegając od obowiązków związanych z zajmowanym stanowiskiem.
- Bezpośredni przełożony stosował wszelkie formy działań mające na celu zdyskredytowanie mnie w opinii władz (częste kontrole, negatywne opinie, nacisk na inne osoby itp.). Władze uczelni nie dążyły do wyjaśnienia problemu ale wspierały przełożonego.
- Mój poprzedni przełożony (przed zmianą działu) zlecał mi więcej pracy twierdząc, że lepiej pracuję jak mniej zarabiam, niż koleżanka i kolega na podobnych stanowiskach. Twierdził również, że jak mi się nie podoba to jest 70 osób na moje miejsce i wygaszenie mojego etatu nie stanowi dla niego żadnego problemu.
- Doświadczają asystenci zatrudnieni gdy bylam kierownikiem katedry oraz moi doktoranci, część adiunktów "trzymających ze mną" również. Ja jestem traktowana jak podrzędny pracownik, nawet przez sekretariat
- Wielokrotnie próbowano mnie zastraszyć. Są negowane moje dokonania i osiągnięcia. Jest to najprawdopodobniej zwiazane z moją walką z oszustami i plagiatorami. Dodatkowo nie jestem w zadnych układach i nie godzę się na niewłasciwe traktowanie i zachowanie względem mnie.
- Nieuzasadnione przedwczesne oceny okresowe, przymuszanie do zmiany warunków zatrudnienia.
- Szef nie przyjmuje uzasadnienia merytorycznego np. w sprawie liczby godzin w planach uczenia, wprowadza przedmioty niepotrzebne, tylko po to aby zapewnić pensum godzinowe dla swoich ludzi, wprowadzanych na uczelnię.
- Wywieranie nacisku przez bezpośredniego przełożonego o dopisanie go projektu badawczego. Wywieranie nacisku przez przedstawicieli władzy uczeni na wycofanie skargi na plagiat z mojej pracy.
- Okazywanie pogardy, obmawianie, wyszydzanie, pomijanie przy projektach, zatajanie informacji, brak kontaktu włącznie z nieodpowiadaniem na dzień dobry, przypisywanie sobie moich sukcesów lub niszczenie moich osiągnięć - np. rozwiązanie koła naukowego, uniemożliwienie realizacji projektu za ok. 180 000 zł, aby nie można było się wykazać sukcesami, co miało doprowadzić do zwolnienia mnie
- Nakładanie obowiązków ponad formalny zakres, wymagania pracy w ponadnormatywnym czasie pracy przy braku uwzględnienia znanych przełożonym ograniczeń zdrowotnych
- Nie podobały mi się uwagi kierownika kiedy np. omawiałam z kolegą sprawy wspólnego przedmiotu, Koła Naukowego np. żeby tylko jego żona nie była zazdrosna, aluzje odnośnie romansów. Wyśmiana zostałam jak powiedziałam, że mam migreny - bo to przecież kiedyś kobiety w dworach tak mówiły kiedy czegoś nie chciały robić. To było przykre, bo dla mnie migrena to ból powodujący niemożność robienia większości rzeczy wtedy.
- Wymuszanie zachowań niezgodnych z powszechnie obowiązującymi zasadami i przepisami
- systematyczne pomijanie w grupach badawczych pomijanie przy delegowaniu do wykonywania prac zleconych, utrudnianie awansu
- moj szef spowodował co najmniej 5-letnie opoznienie mojej habilitacji. A gdy ja w koncu zrobilem, chcial mnie uzunać z pracy.
- Często słyszałem wypowiedzi kierownika katedry, że jednostka kultywuje tradycje profesorskie tzn. że "wszyscy" pracownicy to dzieci profesorów (co rzeczywiście było prawdą za wyjątkiem mojej osoby). Ta zasada przełożyła się także na brak przedłużenia angażu mimo otwartego przewodu doktorskiego i zaawansowanej pracy. Inni pracownicy nie mieli problemów z uzyskaniem przedłużenia.
- Będąc doktorantem byłem odpowiedzialny za "budowę" laboratorium, wymagało to dużo czasu i zaangażowania, rozliczania faktur, pisanie przetargów itp., wszystko niby w ramach obowiązków doktoranckich, nie mniej zabrało mi to ponad semestr czasu, który mogłem poświecić na naukę. Za pracę administracyjne nie otrzymałem wynagrodzenia, jedynie stypendium projakościowe - tylko nie wiem czy ono jest w tym celu przyznawane. Z perspektywy czasu uważam, że powinno być przyznane mi oficjalne wynagrodzenie, oczekiwaniem przełożonych było bym robił te administracyjne czynności, więc zakrawa to o mobbing.
- Według kierownika wszyscy pracownicy powinni być niewolnikami bezwzględnie spełniającymi jego żądania. wyrażenie własnej opinii na temat funkcjonowania jednostki jest nie dopuszczalne i karane zgłoszeniem do komisji dyscyplinarnej.
- Padały słowa o powinności bezwzględnej poddańczości (mnie jako doktorantki względem profesorów), często kwitowane stwierdzeniem " gdy profesor mówi 'skacz' to powinnaś pytać 'na którą nogę' ". Słowa te również były wzmacnianie jednoznaczną sugestią, że brak poddańczości może zakończyć się wydaleniem ze studiów. Również zdarzały się sytuacje nazywania mnie głupią przy studentach, bez uzasadnienia.
- Brak zgody na plany przełożonego i chęć własnej drogi naukowej wywoływała agresje słowną.
- obarczono mnie winą za nie swoje przewinienia.
- Ze strony dyrekcji
- Choleryczne zachowanie przełożonego, podnoszenie głosu, np. na spotkaniach całego zespołu jednostki. Szykanowanie za tzw. "nielojalność", czyli np. merytoryczne uwagi. Niemerytoryczne krytykowanie pracowników, narzucanie własnego zdania bez dyskusji i oczekiwanie "lojalności". Traktowanie "Rady" jednostki jako organu "przyklepującego" decyzje dyrekcji. Sankcje w przypadku braku poparcia decyzji dyrekcji. "Personifikacja" problemów i konfliktów służbowych, czyli tzw. "czepiania się" pracownika i grożenie, zamiast szukanie rozwiązania problemu. Nie trzymanie się ustaleń przez przełożonego, arbitralny system nagród i kar, "dopasowany" do każdego pracownika.
- Ostracyzm, plotki i ogólne pomijanie
- Osobą mobbingującą nie jest kierownik katedry, któremu podlegam, lecz wyższe władze.
- Wymuszanie świadczenia dodatkowej pracy przez opiekuna.
- w lekkiej formie
- Ubliżanie przy koleżankach i kolegach od zastępcy Kierownika przy obecności Kierownika
- tak, ale jasne postawienie sprawy zahamowało zapędy przełożonych
- Poinformowano mnie, że mój awans zawodowy możliwy był jedynie dzięki przełożonemu.
- Dyrekcja instytutu ponad dwa lata pracuje z wotum nieufności uchwalonym przez radę instytutu, ale jest 'podpięta pod układ' więc ignoruje uchwały RI, tak jak rektor ignoruje uchwały RW. Za ''nieprawomyślność' trafia się przed komisję dyscyplinarną (oba znane mi przypadki zostały oddalone przez komisję).
- Szefowa oraz jej zastępca cały czas blokują mój rozwój pomimo posiadania przeze mnie wyższego stopnia naukowego.
- Poprzedniemu przełożonemu nie podobały się moje zainteresowania badawcze: język religijny oraz język esperanto. Nadmieniam, że studiowałam w Budapeszcie m.in. Esperantologię i jestem jednym z nielicznych w Polsce dyplomowanych esperantologów.
- Wielokrotnie doświadczyłem i doświadczam mobbingu, również inni pracownicy. Sprawa zaczęła się kiedy zrezygnowałem ze stanowiska prodziekana. Natychmiast dziekan pozbawił mnie tzw. dodatku Rektora (Rektor mi go przywrócił), zostałem usunięty z wydziałowej komisji oceniającej, przez lata nie byłem (i nie jestem nadal) powoływany do komisji, mimo że inni profesorzy tytularni są. Innych przykładów jest cała masa. Na przykład dziekan odmówił nominacji jednemu z kolegów na stanowisko profesora uczelnianego argumentując to brakiem kierowania grantem, podczas gdy pani prodziekan - współpracownica dziekana, uzyskała tytuł profesora zwyczajnego nie kierując żadnym grantem. Niedawno jeden z moich pracowników zdecydował się przejść do innego zespołu. Otrzymałem od dziekana pismo z wyliczeniem ile środków wypracował były pracownik w ciągu ostatnich 3 lat z informacją o przesunięciu środków do nowego zespołu ekspracownika. Jego wydatki jednak pominięto w wyliczeniu.. ITD
- blokowanie awansu, pomijanie, udawanie, że jestem niewidoczną osobą, nie informowanie mnie o zebraniach zakładu, poniżanie, nakazywanie oddania projektu
- Ponieważ nie odpowiadało nam przeniesienie Zakładu na inne piętro (pozbawienie nas pokojów biurowych, realizujemy obecnie trzy granty stąd chcieliśmy zachować ciągłość wykonywanych badań) kierownik został posądzony o czyn, którego nie popełnił przez JM Rektora. Likwidacja zakładu WBR UR z pewnością ułatwi przejęcie pomieszczeń przez Wydział Biotechnologii.
- straszenie blokowaniem awansu
- Wiecej i więcej publikować, zdobywać projekty, itd
- Od wielu lat jestem przedmiotem mobbingu, który polega na braku zainteresowania pracą naukową, moja osoba nie jest brana pod uwagę w rekomendowaniu do nagrod, alienowaniu w środowisku, rozpowszechniane są na mój temat negatywne opinie, jestem obiektem ironicznych żartów.
- Pracując przez pewien okres czasu w jednostce nie zwiazanej z pracą naukową uzmysłowiłem sobie, iż wszelkie zachowania typu pogarda i nierówne traktowanie z uwagi na niższy stopień naukowy niż rozmówca to coś nienormalnego.
- Przełożony bywa stronniczy, podejmuje decyzje korzystne dla wąskiej grupy osób. W sytuacji konfliktu nie dopuszcza do rozwiązań dobrych dla innych niż wspierane przez przełożonego osoby. Konfliktowi są izolowani, deprecjonowani, szantażowani - wszystko z dbałością o formę i rzekomą troskę o te osoby.
- Tak, łącznie z odmową przedłużenia umowy o pracę i pozostawieniem bez odpowiedzi odmowy odwołania się o d tej decyzji ze strony JM Rektora.
- Przełożony kazał sporządzać raporty szczegółowe czego inni nie robili. Zarzucił pracownikowi, że są na niego skargi, że pracuje nierzetelnie, że trzeba po nim poprawiać, że powoduje przestoje w pracy. Na prośbę o uzasadnienie zarzutów pracownik został odesłany do bezpośredniego przełożonego, który powiedział, że on nic nie wie. Pracownikowi obcięto premię i od dwóch lat ma coraz niższe wynagrodzenie na formularzu PIT.
- stałe pomijanie przy wyróżnieniach, nagrodach, odznaczeniach, publiczne cytowanie moich rzekomych wypowiedzi, które nigdy nie miały miejsca, publiczne kwitowanie lekceważącym tonem mojej propozycji itp.
- Natrętne telefony, np. w Nowy Rok o 9.40 rano!
- tak, próbowano zaniżyć moją samoocenę i spowolnić dźwignięcie się po nieudanej próbie zdobycia stopnia naukowego
- Wymuszanie wykonywania czynności poza pracą, maile wysyłane nocami oraz w weekendy. Telefony z okazywaniem presji realizacji zadań. Wymagana dyspozycyjność 7 dni w tygodniu, całą dobę
- Sytuacja trwała ok. 3 lat i polegała na tworzeniu wrażenia, że moje działania są niewiele warte i ogólnie się "nie nadaję".
- Celowe izolowanie od określonych działań
- Wykonywanie wszystkich możliwych prac za kierownika zakladu przy jednoczenych ciągłych oskarżeniach i napaściach słownych. Pisanie artykułów i grantów naukowych, gdzie kierownik jest dopisywany z automatu mimo, że nie uczestniczy w żadnym aspekcie ich Tworzenia. Kierownik wręcz żąda współautorstwa każdej pracy asystenta przypominając, że pracuje na uczelni dzięki niemu bo to on złożył stosowny wniosek.
- Dotyczy sytuacji nie bezpośrednich przełożonych a np. dziekanów, którzy zachowania mające znamiona mobbingu obracają publicznie w żart i lekceważą.
- Bez uzasadnienia pozbawiany byłem rozmaitych wcześniej wykonywanych zadań.
- wyrażne sekowanie mojej osoby w działaniach naukowych przez prodziekana ds. nauki ze wzgledu na osobistą niechęć wobec mnie oraz niesprawiedliwe traktowanie w kategoriach nagród za działanosc naukową na tym samym tle
- Przez kilka lat przełożoną w mojej jednostce była osoba z mianowania, która dopuszczała się mobbingu. Tylko mobilizacja zespołu (podwładnych) wpłynęła na zainteresowanie tym tematem Rady Wydziału i dziekana, a następnie rektora, w efekcie zaś spowodowała odsunięcie tej osoby od "władzy". Zanim to jednak nastąpiło, zmieniłam jednostkę i przeniosłam się do pracy w innym miejscu.
- wielokrotny Mobbing GRUPOWY rektora: np. list rektora UŚ R-170/2017 do dyr I. Fizyki (Rady Instytutu), np. koncowka: "Z uwagi na istote problemu i skale waznosci, w tym z punktu widzenia skutkow i nastepstw ewentualnego dzialania wbrew wyrazonej prosbie, pozwalam sobie nadmienic, ze tego rodzaju zachowanie moze spowodowac trudne do przeiwdzenia i oszacowania szkody".
- Dotyczyły mnie sytuacje: Wyrzucanie z laboratoriów pod pretekstem remontu. Wykorzystywanie do prowadzenia doktoratów innych pracowników, (adiunktów przed habilitacją) i występowanie jako ich rzekomy promotor.
- Jako adiunkt zostałam wyznaczona (bez pytania o zgodę) do prac układania planu dla 110 pracowników przed terminem podpisania (przedłużenia) umowy. Szans na odmowę nie było.
- inne wymagania do mnie (znacznie wyższe) niż do innych w ;przypadku zgody na pracę na drugim etacie, kompletnie uznaniowe przydzielanie pieniędzy np. na delegacje
- działanie na szkodę, brak rozwoju, straszenie
- W trakcie zwolnienia lekarskiego w związku z zagrożoną ciążą byłam wzywana przez współpracowników i przełożonych do odbycia zajęć dydaktycznych ze studentami, wykonania obowiązków administracyjnych (sprawozdawczych, biurowych), znalezienia zastępstwa na zajęcia dydaktyczne. Było mi wpierane, że mam poświęcić siebie (i ciążę - w domyśle), ponieważ inni pracownicy "nie są tak dobrzy", ponieważ nie mają takich osiągnięć. Większość obowiązków około administracyjnych jest zrzucana i była zrzucana na mnie, ponieważ "ja sobie poradzę".
- Ponieważ jestem niepokorny i nie zawsze zgadzam się z przełozonymi, stąd utrudnienia w pozyskiwaniu środków na badania, wyjazdów na konferencje.
- Czamami trudno ustalić, kto jest w pracy na uczelni przełożonym, bo jest to zazwyczaj kilka osób, a sytuacja może dotyczyć np. relacji była promotor i jej uczennica, więc niby nie ma zależności bezpośredniej, ale jest dużo zobowiązań nieformalnych i wymuszanie tej zależności.
- Czuję się dyskryminowany (w grę wchodzi nierówne traktowanie dyscyplin). Muszę jednak powiedzieć, że na swoją obronę mają pewne ograniczenia organizacyjne i np. wolność badań naukowych
- Kilka lat temu mieliśmy super szefa który wszystko wiedział najlepiej a pracownicy na niczym się nie znali.
- Publiczne komentowanie i obniżanie wartości osiągnięć
- od 8 lat doświadczam mobbingu psychicznego, który odczuwam każdego dnia
- Zlecanie zadań do wykonania "na już" - choć w ogóle mnie nie dotyczyły i często były składową czyjegoś projektu.
- W ciagu 8 lat prowadziłam ponad 20 różnych przedmiotów. Nie przyznawane mi są seminaria ani nie prosi się mnie o recenzowanie prac mimo że wcześniej moje seminarium było najbardziej oblegane.
- W zamian za szczerą rozmowę z Rektorem dot. przeniesienia do innej Katedry, dotychczasowy Kierownik Katedry podsuwał pisma o lojalce do podpisu, pisał skargi dot. nieprawdziwych zdarzeń do Dziekana, odgrażał się, czerniał moja osobę w gronie innych pracowników Katedry itp.
- Tak jeśli odniesiemy to do władz uniwersyteckich, nie jeśli do władz Instytutowych
- Tak ze strony dyrektora instytutu.
- Byłam źle traktowana, ponieważ nie chciałam się zgodzić na pisanie artykułów i podpisywanie osoby, która nic nie napisała. Od tamtej pory podważano moje kompetencje w pracy naukowej. Wszystko działo się w miłej atmosferze. Apogeum była sytuacja przyznania mi oceny dostatecznej w ramach oceny pracowniczej przy cząstkowych ocenach: 3, 4, 5 po to, aby mnie zmotywować do pracy.
- Wiele lat w momencie w którym zrobiłam habilitację a ktoś z bliskich mojej szefowej nie, w efekcie robiono wszystko, żebym odeszła z katedry
- Od przełożonej w grancie, nie od promotora
- Tak, 5 lat podległości, szantażu, kontroli, wnikania przełożonego do życia prywatnego, a nawet sytuacji poniżających, ośmieszających przed innymi pracownikami i studentami. Osoba, która mnie mobbingowała od wielu lat jest bezkarna, ponieważ generuje zyski dla Instytutu (liczne granty, projekty europejskie). Pozycja naukowa, jak sądzę, pozwala jej czuć się bezkarnie i wykorzystywać liczne okazje do podporządkowywania pracowników, cedowania na nich obowiązków, kosztem ich własnych projektów czy zainteresowań. Piekło trwa przede wszystkim podczas wyjazdów terenowych, których struktura najbardziej przypomina Panoptykon.
- o mały włos nie wyleciałem z pracy...
- często dodatkowa praca z uzasadnieniem " nie musi Pani tego robić, przyjdą inni na Pani miejsce...
- Uniwersytet to struktura feudalna, po reformie wprowadzanej w moim uniwersytecie będzie tylko zdecydowanie gorzej, uniwersytet przeradza się w "satrapię". Władza rektora ma być absolutna, której "cząstkę" będzie przekazywał swoimi "podwałdnym - dziekanami" oraz innym osobami pełniącymi funkcje kierownicze, których będzie powoływał. Brak jakichkolwiek mechanizmów kontrolnych. W nowym statucie brak jest przepisów określających zasady finansowania badań naukowych. Bardzo silnym przejawem mobbingu w moim uniwersytecie jest brak jakiejkolwiek transparentności wydatkowania środków publicznych. Dopytywanie o reguły przyznawania dodatków, podwyżek powoduje "narażenie się". Rozdawnictwo środków następuje "po uważaniu", oczywiście dopisuje się do tego "odpowiednia ideologię". Wnioski odrzucone i bez pozytywnego rozpatrzenia pozostają w szufladzie i bez odpowiedzi.
- Jeżeli przełożony grozi, straszy konsekwencjami w sposób zupełnie nieuzasadniony, wyżywa się na pracownikach, to w moim mniemaniu wyczerpuje to znamiona mobbingu
- Poniżanie w obecności innych pracowników, rozsiewanie plotek czy fake newsów na temat praconików w celu oczerniania ich.
- Byłam ofiarą niesprawiedliwe traktowania i prób deprecjonowania przez bezpośredniego przełożonego na tle płci i niźszego stopnia naukowego. Dyrekcja zdecydowała się po moich skarżący przenieść mnie do innego zakładu, mobingujący pozostał kierownikiem swojego zakładu.
- Dziekan próbował zmusić mnie, adiunkta z habilitacja, do wykonywania czynności sekretarki dziekanatu, argumentując, że pani sekretarka jest przepracowana - ja w tym czasie kierowałam wielkim grantem ogólnopolskim.
- W sytuacji pogrzebu ojca
- Niezaleznie od pracy i publikacji, zniszczono pracownie ktora 10 lat tworzylem. A mnie zgnojono.
- Obecnie zmieniłam wydział, jednostka została podzielona, ale w poprzednim środowisku, dla Dyrektora Instytutu, który następnie został Dziekanem, mobbing był systemem zarządzania ludźmi ( później jako Dziekan bronił innego Dyrektora Instytutu, który został oskarżony o mobbing), a sprawa została nagłośniona w mediach. Zaangażowanie w obronę Dyrektora stosującego mobbing było tym bardziej niestosowne, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że był promotorem pracy doktorskiej jego syna. Dziś ów Dziekan zarządza nowym wydziałem i mediami. Mobbingowi tego człowieka byłam poddana przez 15 lat. Zapłaciłam za to zdrowiem
- Byłam mobbingowana i molestowana przez swojego bezpośredniego przełożonego. Sprawa oficjalnie zgłoszona ponad rok temu, utknęła w martwym punkcie.
- Trwało to przez 1,5 roku.
- Prodziekan wielokrotnie dopuszczał się wobec pracowników (w szczególności administracji i młodszych pracowników naukowych mobbingu). Deprecjonował osiągnięcia powodując obniżenie poczucia własnej wartości, podważał autorytet w obecności studentów, zwyczajnie krzyczał chcąc tak a nie autorytetem osiągać cele zawodowe.
- Dotyczyło to przede wszystkim prowadzenia zajęć, a raczej polityki dziekańskiej dotyczącej zaliczania zajęć niemal wszystkim studentom.
- Psychiczne nękanie, ciagle wyrażanie niezadowolenia z pracy, odsuwanie od grupy, służbowych spotkań, podważanie kompetencji i umiejętności.
- Poniekąd.
- Szykany w zakresie celowo uciążliwej organizacji pracy.
- Tuż przed i w trakcie procedury habilitacyjnej ( w starym trybie - rok 2009), przez kierownika zakładu, który byl jednocześnie dyrektorem instytutu. Taka koncentracja władzy jest sytuacją typową dla polskich szkół wyższych i szczególnie sprzyja nękaniu podwładnych. W moim instytucie takiego nękania doświadczyli praktycznie wszyscy habilitanci za kadencji tego dyrektora. Również po uzyskaniu stopnia dr hab., doświadczyłem prób wymuszania postawy serwilistycznej.
- Sytuacja trwa od kilku lat, są to klasyczne przejawy mobbingu: nieprzyznawanie pracownikowi żadnych zadań do wykonywania, przerywanie wypowiedzi podczas dyskusji, nieuzasadnione krytykowanie wykonywanej pracy, ośmieszanie i obmawianie za plecami, rozsiewanie plotek o pracowniku, pomawianie i oczernianie. Zdarzyły się też sytuacje podnoszenia głosu, w obecności osób trzecich. Od lat odmawiany jest mi awans, choć spełniam wszystkie kryteria. Moja praca jest wynagradzana gorzej, niż taka sama praca kolegów.
- Złe ocenianie mojej pracy, chociaż później, wykorzystywanie jej przez kierownika w swoich pracach. Dzwonienie w weekend i zlecanie zadań na poniedziałek. Wyrażanie negatywnej oceny wobec innych osób. Brak zgody na uczestnictwo w ważnych konferencjach, przekazywanie zgody w ostatniej chwili.
- Zmuszanie do składania prac habilitacyjnych mimo zniesienia takiego obowiązku ustawowo, poprzez krótkie etaty na czas określony!
- Wyrzucenie z księgi jubileuszowej artykułu po pozytywnych recenzjach, złamanego i przesłanego do autorskiej redakcji w PDF
- Wystarczy tylko wypowiedzieć swoje zdanie, które nie jest zgodne ze zdaniem Profesora i juz projekt, nad ktorym pracujesz pol roku po grant zostanie uciety bez wytlumaczenia w przeciagu minuty.
- Tak, dyrektora, o wielu decyzjach dyrektora dotyczących spraw za które odpowiadam dowiaduje się od osób trzecich, okazuje swoje lekceważenie publicznie, min. oszukal mnie w sprawach finansowych
- Dwukrotnie, na dwóch wiodących uczelniach w kraju. Przyczyną nękania w obu przypadkach było osiąganie lepszych wyników w pracy naukowej od przełożonych (większa liczba publikacji, granty, itp.). W jednym przypadku nękanie miało prowadzić do "usunięcia mnie z drogi", aby niekompetenty kolega mógł bez przeszkód zająć stanowisko, do którego aspirował, pomimo braku kwalifikacji w dyscyplinie, której sprawa dotyczyła. Nękanie miało miejsce nie tylko w pracy, ale i w przestrzeni prywatnej, np. przez natarczywe telefony. Wyłączanie telefonu komórkowego było piętnowane i prezentowane jako niedopuszczalne ("nie ma z panią kontaktu"). Zupełnie inną formą nękania jest uporczywa odmowa uznania, przybierająca postać umniejszających, upokarzających wypowiedzi, gestów (np. reakcja dziekana na to, że przyniosłam na radę wydziału swoją świeżo wydaną książkę: wydane ostrym tonem polecenie "Schowaj to!").
- Naczelny dyrektor nawet na wniosek kierownika jednostki nie chciał przyznać nagrody rocznej za konkretny dorobek w ciągu 3 lat kolejno. Nagrody jubileuszowe przyznał tylko swoim zwolennikom, mimo że te osoby oprócz prac organizacyjnych niczego nie zrobili ani dla dydaktyki, ani naukowo. Lekceważył kierownika jednostki wbrew przepisom Uniwersytetu. Rektor też nie przestrzegał przepisów uniwersyteckich i jednostki. Znanym sobie osobom miernym zawodowo przedłuża niejednokrotnie w nieskończoność umowę o pracę, mimo że ta osoba dawno przekroczyła wiek emerytalny. A innym nawet na rok nie chce przedłużyć, co przez kolegów i koleżanki jest odbierane jako dyskryminację.
- Po uzyskaniu tytułu doktora (obrona z wyróżnieniem w 2001 r.) przez ponad 5 lat byłam przetrzymywana na stanowisku asystenta, uniemożliwiono mi zrobienie habilitacji. Pomimo licznych starań z mojej strony, ani Dziekan, ani Rektor nie byli w stanie wpłynąć na decyzję ówczesnego Kierownika. Również pensja na stanowisku asystenta z tytułem doktora była o ok.1000 zł niższa niż pensja adiunkta. Kolejnym przykładem jest projekt opracowywany wspólnie z kierownikiem. Po uzyskaniu środków na jego finansowanie okazało się, że w nim nie uczestniczę (moje dane zostały usunięte, pomimo ponad 90% wkładu pracy w opracowanie). Przykład następny: jestem zmuszana do wykonywania obowiązków przypisanych do etatu starszego specjalisty, pomimo tego, że w Katedrze jest osoba zatrudniona na tym etacie. Zawarta ze mną umowa o pracę również odbiega od ustawy, która umożliwia mi wybór ścieżki dydaktycznej w karierze zawodowej, do której spełniam wszystkie wymogi łącznie z wykształceniem pedagogicznym.
- Sprawa została wyjaśniona po interwencji dyrektora jednostki.
- Kierownik Katedry przy każdej okazji pokazuje, że jestem pracownikiem drugiej kategorii
- W próbie wykluczania mnie z ofert różnego rodzaju i możliwości działania w różnych komisjach.
- deprecjonowanie pracy naukowej, odmowa przyznania środków przysługujących mi na badania statutowe, kilkuletnie trzymanie w szachu naszego zespołu. Na szczęście w końcu przeniesiono tę osobę na inny Wydział, a obecnie już nie pracuje na uczelni
- Krytykowanie ubioru, nakaz odpracowywania godzin wyjść do lekarza, gdy inni tego nie robią.
- Odmówiono mi urlopu naukowego
- Po obronie doktoratu, z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie dostałam awansu na stanowisko adiunkta. Zamknięto mi możliwość rozwoju naukowego. Odbiło się to na moim zdrowiu.
- dziekan
- odizolowywanie, nie włączanie do zespołu pracowniczego ,
- Stosowano miękki nacisk na pracę w trakcie przebywania na urlopie macierzyńskim i także w trakcie trwania urlopów wypoczynkowych.
- Wielokrotnie i w różnorodny sposób.
- Tak, niejednokrotnie byłem trzymany specjalnie w niepewności czy otrzymam środki na działalność naukową. W efekcie zniechęcano mnie do jakiejkolwiek aktywności i prób awansowania.
- Ciągłe straszenie zmianami.
- Byłem szanowanym i chwalonym pracownikiem do momentu, w którym podczas wizytacji PKA, otwarcie skrytykowałem nepotyzm i niegospodarność na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM
- Zmuszano mnie do podpisania umowy z gorszymi warunki pracy, grożąc że w przypadku braku zgody może to wpłynąć na proces awansu naukowego.
- Tak, ograniczone są mozliwości awansu, czy realizacji własnych niezależnych badań.
- "Teraz jest czas by drukować dokumenty,a nie korzystać z toalety."
- Wielokrotnie były szef (na szczęście już były) wyżywał się na mnie czy współpracownikach z powodów osobistych, zarzucał brak kultury i wychowania, drwił z umiejętności i umniejszał kompetencje i możliwości pracy. Zarzucał wykreowane w swojej głowie spiski i próbował skłócić zespół opowiadając wyssane z palca historie. To zapis w ogromnym skrócie.
- Materiały dydaktyczne, nad którymi pracowałem ponad rok, nye zostały opublikowane bez podania żadnej merytorycznej przyczyny. Przełożony obarczał mnie winą za decyzje które sam podjął, lub zaaprobował.
- j.w
- za udział projekcie uczelnianym z polecenia Dziekana, który nia spodobał się mojemu kierownikowi, zostałam praktycznie wykluczona
- Nie mogłem realizować zadań zatwierdzonych oficjalnymi dokumentami, gdyż nie były na rękę osobie bliskiej władzy
- Wielokrotne zastraszanie skargą do rektora. Inna sytuacja: Prorektor, który nie zgadzał się z moim zdaniem, które wyraziłam jako specjalista, i działaniem, na które miałam pozwolenie innego prorektora, po prostu kazał mi przyjść, następnie wydzierał się na mnie w gabinecie. Nie było rozmowy, czy nawet konkretnego, ale kulturalnego wyrażenia negatywnej oceny działania (jeśli zdaniem tego prorektora działanie było rzeczywiście naganne). Nie było możliwości obrony z mojej strony. To samo spotkało pracownika mojego zespołu w kwestii jego działań.
- był taki moment ale na szczęście szybko przeminął
- Nie mogłam kandydować, bo jestem kobietą
- Jawnie utrudniano rozwój grupy pracowników rozwijających działalność dydaktyczną na rzecz oświaty - kierowałem tą grupą. Znaczące sukcesy tej grupy były nie na rękę władzom instytutu, nie eksponowano ich, a niektórych pracowników próbowano zwolnić lub nie przedłużać im zatrudnienia.
- Prześladowanie.
- w przeszłości zdarzało się deprecjonowanie magistrów
- Zwolniono mnie po złożeniu dokumentacji habilitacyjnej
- Brak szacunku w rozmowach, pokazanie swojej wyższości, nakaz wykonywania zadań które należą do kierownika za innych w tym przeprowadzanie egzaminów,sprawdzanie itp. Zakaz wzięcia udziału w Konferencji, bo nie była polecona przez przełożonego. Odrzucanie artykułów do publikacji mimo, braku zapoznania sie uprzedniego. Blokowanie ścieżki rozowju- otworzenia przewodu doktorskiego itd.
- Odwlekanie nieuzasadnione decyzji dotyczących zatrudnienia i przedłużania zatrudnienia.
- Kierownik zastrasza, ciągłe reprymendy (publicznie), pozbawił mnie premii.
- Na początku mojej pracy, kilka lat temu, jeszcze jako magister - zastraszanie zwolnieniem z pracy, kiedy z nadmiaru obowiązków prosiłam o przesuniecie o kilka dni terminu np.poprawy artykułu. - częste telefonowanie o godz. 22.00
- brak odpowiedzi "dzień dobry", kłamstwo przełożonego, brak spotkań, rozmów, zmiany zadań, ciągłe szpiegowanie, wyznaczanie zadań poniżej kwalifikacji, słowa na temat stypendium " i tak Pani nie dostanie tego stypendium", słowa, że ktoś na coś nie zasłużył, kradzież pomysłów na granty, oraz wyników eksperymentów; pisanie publikacji za plecami, beż wsólautorstwa
- Niejednokrotnie, stosowano wobec mnie szantaż zwolnieniem z pracy, również w ciężkiej sytuacji osobistej, dodatkowo na etapie pracy nad doktoratem "Ty nie skończysz tego doktoratu", szydzeniem na spotkaniach, czy seminariach przy innych pracownikach Katedry, naznaczaniem, przyklejaniem "łatek" i "etykiet", agresją słowną, wyzwiskami, obrażaniem, np. "Ty nie masz zbyt głębokich bruzd na mózgu". Często jest się wykorzystywanym - zwłaszcza młodzi pracownicy, którzy pełni ideałów robią na szefa oraz jego świtę, dostając niesprawiedliwie i nieporównywalnie mniej z wypłat, lub często w ogóle z projektów, w których biorą udział. Pomijani są również w publikacjach, w których realizują większość badań.
- Zniechęcanie do podjęcia nowych zajęć, zniechęcanie do koleżeństwa z innymi, zakazywanie pomocy innym, zniechęcanie do współpracy naukowej czy dydaktycznej z innymi. Powszechne obmawianie, szykanowanie innych. Unikanie rozmów, spotkań etc, etc.
- Wielokrotne groźby utrudniania zdobycia kolejnych stopni w karierze (kierowane do mnie, ale i do współpracowników), niewybredne komentarze dot. osób z niższymi stopniami naukowymi, etc.
- Mój poprzedni promotor stosował wobec mnie mobbing i molestowanie. Złożyłam na niego skargę.
- Nie w sposób bezpośredni, jednak poprzez wykluczenie i różnego rodzaju praktyki piętnujące (obmawianie, unikanie, niezapraszanie na wydarzenia itp.).
- 1. Po dwóch latach prowadzenia zajęć, po wypracowaniu nowego wyjkładu i zajęć labolatoryjnych, przedmiot oddano innemu pracownikowi, podwżąjąc moje kompetencje. Moje pisemne odwołanie i udowodnienie kompetencji (np. doktorat związany z tą problemtayka, doświadczenie praktyczne) zostało zlekceważone i niezauważone 2. Pracownik (doktor) po powrocie z urlopu bezpłatnego (pełnił w tym czasie funkcje attache naukowego na placówkach dyplomatycznych) nie ma powrotu do zakładu w którym pracował, nie zostaje włączony w żadne struktury instystutu, dyrektor dydaktyczny nie przydziela mu zajęć dydaktycznych twierdząc, że nie ma kompetencji.Po roku i dwóch latach pracownik otrzymuje negatywną ocene i wypowiedzenie z pracy.
- W połowie stycznia 2019 roku złożyłem w Dziekanacie Wydziału Historycznego UW "obowiązkowe" podanie o okresowe zwiększenie wynagrodzenia z tytułu grantu NCN (co samo w sobie jest kuriozalne i upokarzające!- to nie Widział, nie UW, ale NCN przyznał mi ten grant wraz z wynagrodzeniem). Dziekana Wydziału Historycznego podpisał je dopiero w marcu. Wobec tego do dziś nie otrzymałem wynagrodzenia za grant! Jest to moim zdaniem "kara" za brak poparcie Pani Dziekan Małgorzat Karpińskiej i Jej wizji Wydziału. Ja sam i moim Koledzy spotykają się z dziesiątkami takich "małych złośliwości". Zawsze dotyczy to osób, które nie popierały kandydatury Pani Dziana na Jej stanowisko. Trudno jest mi uwierzyć, że zawsze też jest to zbieg okoliczności.
- Przez okres 12 lat, które jestem zatrudniona w jednostce dostałam 1000 zł na badania. Pomimo publikowania i zdobywania grantów. Również na konferencje są wysyłane osoby mające "chody" u przełożonego
- ignorowanie potrzeb, eliminowanie z różnych form współpracy, podkopywanie autorytetu u studentów, dyskusje publiczne i w zamkniętych gronach o napastliwym charakterze i agresywnym tonie, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, pomówienia, insynuacje itd..
- Mobbing słowny, psychiczny jest dość częsty, o mobbingu fizycznym nie słyszałem
- Na moim wydziale w sposób wybiórczy traktowani są pracownicy poszczególnych katedr. Pracownikom katedry byłego dziekana mimo braku jakichkolwiek osiągnięć powierzane są kolejne funkcje. Natomiast osoby z innych mimo udokumentowanej aktywności organizacyjnej nie mogą liczyć na żadne propozycje. Po zakończeniu projektu dydaktycznego, mimo wyraźnych przepisów statutu, nie została przyznana mi nagroda, podczas, gdy nagrodę otrzymali pracownicy za działalność, za którą i tak uzyskują dodatek służbowy. Zachowanie to oceniam jako dyskryminujące.
- W jednostce do tej pory panowała zasada ma Pan/Pani wykonać zadanie. My pomogliśmy Panu/Pani, teraz Pan/Pani musi pomóc nam. Nie były to prośby, lecz dyktat z zakamuflowanym przesłaniem - nie może Pan/Pani odmówić. W jednostce był widoczny wyraźny układ, w którym niektóre z osób nie były angażowane w żadne prace o różnym charakterze: administracyjnym, układaniu planów, w działaniach promocyjnych itp. Natomiast niektórzy z pracowników,mogli liczyć na inne traktowanie, pełnili intratne funkcje lub prowadzili dodatkowe (opłacane w ramach studiów niestacjonarnych) zajęcia.
- Poprzednia Dyrekcja Instytutu nie miała kindersztuby i zamiast traktować pracowników podmiotowo i korzystać ze zdobyczy zarządzania demokratycznego, to wybrali zarządzanie autorytarne poddając pracowników nieuzasadnionej presji także z wykorzystaniem przemocy słownej i - co oczywiste - instytucjonalnej.
- Celowo wstrzymywane są wyjazdy zagraniczne i krajowe związane z prowadzonymi badaniami (kwerendy) oraz negowana zasadność udziału w ciałach zarządczych europejskich instytucji naukowych (jednostka jest członkiem tej organizacji!) - argument: wyjazdy nie będą finansowane, gdyż jest to "moja prywatna sprawa"; ta kuriozalna sytuacja nastąpiła dopiero po zmianie dyrekcji jednostki w lipcu ubiegłego roku i nie jest związana z kondycją finansową jednostki, która jest więcej niż bardzo dobra; jest to celowe, personalne działanie i dotyczy również innych osób pracujących naukowo i robiących stopnie naukowe (jednostka nie jest jednostką podstawową); ponadto doświadczam celowego nękania np. rozpuszczanie fałszywych opinii na mój temat do osób trzecich przy braku jakiejkolwiek rozmowy ze mną w celu przedstawienia konkretnych zarzutów - to tylko część niepokojących działań. Sytuacja dotyka również innych pracowników
- lekceważące traktowanie; poniżanie przy innych; wywyższanie osób protegowanych: sponsorowanie im tłumaczeń, zakupów materiałów - w zasadzie wszystkiego za pieniądze statutowe (zakładowe, instytutowe), a ograniczenie innym osobom dostępu do środków pieniężnych, nieinformowanie pozostałych pracowników o dostępnych środkach pieniężnych. Załatwianie po znajomości recenzentów do recenzji artykułów i osiągnięcia habilitacyjnego.
- Niejednokrotne pokrzykiwania, włącznie z ubliżaniem, zwłaszcza pod wpływem czynników związanych z presją, m.in. w terenie.
- Tak wielokrotnie. Czasami było to na tyle nasilone, że nie mogłam spać, wymiotowałam, czułam się zastraszona. aby stać się przedmiotem mobbingowania wystarczyło odezwać się na Radzie Wydziału nie po myśli dziekana, w rezultacie oprócz publicznego besztania, negatywne opinie były rozpowiadane wśród pracowników, ostrzegano przed siadaniem, pokazywaniem się ze mną; wstrzymywano do wypłaty moje umowy przez miesiące, powołując się na jakieś formalne kwestie, nie ten formularz, jeszcze musi ktoś zerknąć, zaraz wypłacimy, a potem dowiadywałam się w księgowości, że na osobiste polecenie dziekana umowy były wstrzymywane; już mnie nie dziwi, że mając jedne z najlepszych wyników publikacyjnych nie mam szansy na dofinansowanie uczestnictwa w konferencji; nawet zwrot kosztów z grantu trwa w moim przypadku ponad rok, choć w papierach na zewnątrz wszystko jest cacy
- Panuje mobbing ze strony kierowników katedr/zakładów, którzy dożywotnio piastują zajmowane stanowiska i wykorzystują je do własnych celów.
- Przynajmniej kilkakrotnie doświadczyłem mobbingu ze strony kierownika katedry, co było następstwem mojej próby przeciwstawienia się nierównemu traktowaniu pracowników każdego szczebla w naszej katedrze. Rozmowy z Dziekanem i Rektorem nie odniosły żadnego skutku. Kierownik Katedry został poinformowany o "donoszeniu" na niego przez pracowników, co spowodowało wykluczenie mojej osoby z pracy organizacyjnej Katedry i Laboratorium.
- Sugerowanie zaliczenia, naruszanie suwerenności decyzji co do zaliczeń, straszenie naganą. wkraczanie w kompetencje, niesprawiedliwe traktowanie i ocenianie, nieuprzejme traktowanie, ignorowanie - ale to nie jest norma, lecz pojedyncze, zdarzające się niestety jednak przypadki. Wydaje mi się, że nieprzychylne traktowanie wynika również z chęci utrzymania "status quo" w postaci niskich wymagań stawianych studentom, akceptowania słabych prac dyplomowych itp.
- Przydzielanie większej liczby obowiązków niż innym pracownikom. Pierwsze przydzielone mi obowiązki były na piśmie a te nadmiarowe już nie, pewnie żeby nie było na piśmie.
- Wielomiesięczne "karanie" zlosliwosciami, dodatkową pracą administracyjną i dyscypkinującymi rozmowami, gdy publikowałam samodzielnie artykuły albo dostałm indywidualny grant
- Utworzyła się grupa narzucająca swoje racje innym. Taka sytuacja doprowadziła do podziału pracowników. Jako osoba odpowiedzialna za instytut, doświadczałem mobbingu, nawet w kontaktach towarzyskich było to odczuwalne w postaci ignorowania, lekceważenia, czy odsuwania od udziału w różnych inicjatywach.
- Osmieszanie w obecności innych pracowników, wysyłanie żądań do natychmiastowego wykonania w weekendy i po godzinach pracy.
- m.in.: mimo wniosków nie otrzymałam prawidłowego zaświadczenia o funkcji pełnionej przez 5 lat - otrzymałam zaświadczenie, w którym obniżono rangę pełnionej przeze mnie funkcji, przez kilkanaście lat nie tylko nie otrzymałam żadnej nagrody od pracodawcy, ale przede wszystkim nigdy nie otrzymałam żadnego uzasadnienia, wyjaśnienia (m.in. dlaczego za tę samą funkcję ta sama osoba dostaje nagrody dziekana co roku przez lata)
- Tak, jest bardzo silny. Rządzi osoba, która już dawno jest na emeryturze i już dawno nic nie robi. Nie pełni żadnej funkcji.
- Doświadczyłam osobiście ze strony kierownika grantu i zakładu, w którym pracowałam.
- Byłem zmuszany nawet do prywatnych usług, robienia komercyjnych projektów, odbierania kolegów z dworca itp. Uczelnie to bagno.
- Takich sytuacji było wiele, np. krzyki, obrażanie, poniżanie.
- wykluczanie, upokarzanie, rozgrywanie
- Izolowanie od prac zespołu, pomijanie w nagradzaniu mimo znaczacych osiągnięć, próba uniemożliwienia awansu naukowego, a po habilitacji próby pomijania w udzielaniu głosu na radach naukowych
- Z uwagi na przynależność związkową
- za poglądy polityczne, naukowe oraz za deklarowaną przynależność do Kościoła rzymsko-katolickiego, za to że nie byłem TW i nie należałem do PZPR
- Kierownik katedry daje odczuć, że ...
- Kierownik mojego zakładu wielokrotnie tworzył nerwową atmosferę pracy. Wykorzystując swoja pozycję nie pozwalał na podejmowanie samodzielnych decyzji i działań np. utrudniał karierę naukową, prace dydaktyczną Spotkałem się nie raz z traktowaniem sprzętu badawczego przez kierownika zakładu - jak własności prywatnej; choć jest to przecież majątek uniwersytecki. Sprzęt pod kluczem to na UAM standard. Kilka osób o słabszej konstrukcji psychicznej musi do dziś leczyć się psychiatrycznie.
- Tak. Groziło mi zwolnienie z nieznanych mi powodów. Otrzymałem sporo punktów za okres ewaluacyjny 2014-2017 - tak zdefiniowany w uczelni (42 punkty/50 wymagane), a osoby, które miały ich znacznie mniej (nieco powyżej 20) nie miały podobnych problemów. Wprawdzie zachowałem etat, ale zostałem zdegradowany do starszego wykładowcy z pensum na poziome 360 godzin. A wszystko miało miejsce jeszcze przed wejściem w życie nowej ustawy, a więc wbrew przepisom, ponieważ legitymuję się habilitacją. Temat trwa i jego skutki od kwietnia ub. roku. 2 stycznia otrzymałem aneks do umowy - stanowisko profesora uczelni. Sugeruje mi się świadczenie pracy bez zawarcia stosownych umów - to konsekwencja chyba degradacji, na pewno zaś lekceważenia. Ponieważ mam etat dydaktyczny, nie zostałem przypisany do deklarowanej dyscypliny przez władze, w związku z czym zostałem, choćby teraz, pozbawiony prawa wyborczego (RDN). Wciąż w uczelni nieznane są reguły oceny pracownika. To kilka wybranych kwestii...
- dyskredytacja w środowisko pracy, stawianie w złym świetle, wyciąganie wrażliwych spraw na radach instytutu, itp.
- Nękanie psychiczne poprzez ciągłe, nieuzasadnione pretensje (o co tylko się da), nadmierne i stresujące kontrolowanie na każdym kroku, wyraźne nieliczenie się z opinią nielubianych osób i działanie na ich szkodę (np. zatajanie w sprawozdaniach informacji o publikacjach i in. osiągnięciach).
- Prorektor straszył nas zwalnianiem z pracy w związku z reformą studiów i przy innych okazjach.
- Przez 2 lata przebywałam na głodowym zatrudnieniu, uzasadniano ten fakt tym, że nie ma dla mnie godzin. Podczas gdy zajęcia zlecone realizowały np. sekretarka Rektora, sekretarka z Instytutu i osoby z zewnątrz. Ja zrealizowałam kilka grantów, w tym zewnętrznych, ale to nie było brane pod uwagę.
- na drugi dzień po habilitacji kierownik przestał mnie poznawać na korytarzu, choć wcześniej był beneficjentem mojej pracy badawczej -wprowadziłam nowe metody badawcze, w które wprowadziłam też innych pracowników. Również bezpośrednio po habilitacji kierownik w obecności pracownika technicznego i doktoranta wypowiedział się lekceważąco i obraźliwie o świeżo wyhabilitowanych pracownikach. Kolejnym krokiem było zasianie skonfliktowanie mnie z resztą zespołu m.in.: wyznaczenie jednego z adiunktów na promotora pomocniczego w doktoracie, choć ten adiunkt nie uczestniczył w żaden sposób w badaniach prowadzonych przez doktoranta -tym opiekunem byłam przez cały okres przygotowywania doktoratu ja - dowód: rozprawa doktorska złożona z opublikowanych publikacji, których jestem współautorem a wyznaczony na promotora pomocniczego adiunkt nie figuruje wśród autorów żadnej publikacji i nie zna żadnej z metod zastosowanych w badaniach, kradzież przez przełożonego tematyki badawczej i inne zdarzenia
- nie chcę oo tym pisać
- Jako kierownik zakładu otrzymałam polecenie ponownego hospitowania zajęć prowadzonych przez kolegów - w tym seminarium i wykładów profesorów tytularnych - mimo że ostatnie hospitacje zostały przeprowadzone w ubiegłym roku a dokumentację przekazałam dyrekcji. Uzasadniono to potrzebą przygotowania jednostki na wizyte przedstawicieli Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Rzetelne hospitacje zabrały mi ok. 20 godzin, nie liczac wypełniania formularzy sprawozdań.
- Zdecydowanie. Przede wszystkim ciągłe zagrozenie zwolnieniem z pracy.
- Pismem z dnia 30.12.2015 r. pracownicy CBNiWM UMCS złożyli skargę do Okręgowego Inspektora Pracy w Lublinie na Dyrektora CBNiWM Karinę Kasperek, przekazali wiele dowodów wskazujących na prześladowanie pracowników w miejscu pracy. W postanowieniu o umorzeniu dochodzenia PR 4 Ds. 1770.2017 Prokurator stwierdza: "...W oparciu o całokształt zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego ustalono, iż ... Dyrektor Centrum Badań Naukowych UMCS w Lublinie ma specyficzny sposób zarządzania podwładnymi. Wielokrotnie niewłaściwie odzywała się do pracowników, wydawała im polecenia,które w ich odczuciu były zbyt ich angażujące...". ?Ubocznie zasadnym jest natomiast wskazać, iż ujawnione w niniejszej sprawie zachowanie ? mogą być rozpatrywane jedynie w zakresie mobbingu, opisanego w art. 94 kodeksu pracy, zaś osoba poszkodowana takim zachowaniem może swoich praw dochodzić na drodze postępowania sądowego z zakresu prawa pracy"
- Od listopada 2014 roku właściwie nieprzerwanie. Zgłaszanie ustnie stosowania mobbingu nic nie dało. Odpowiednie przepisy wprowadzono w późniejszym terminie. Pójście ze sprawą do sądu traktowane jest jako nielojalność wobec uczelni, a nawet jakiekolwiek wyjście z tą sprawą poza mury Alma Mater.
- Wykorzystywana była moja otwartość i zapał do pracy zlecaniem dodatkowej darmowej pracy, obowiązków
- Czy fakt, że nie dostałam żadnej nagrody naukowej oferowanej przez Wydział, pomimo tego, że byłam do takich nagród zgłaszana, jest wystarczającym przejawm mobbingu ze strony przełożonych?
- Przełożony wymuszał zadania do wykonania, które nie są w zakresie obowiązków pracownika.
- permanentne komentarze dotyczące wyglądu, zaniżanie jakości pracy, poniżanie
- związany jest on z wydajnością w pracy naukowej, również z osobistymi uprzedzeniami; uświadamianiem mi często w przykry sposób, że ktoś ma wpływ na moje życie zawodowe, może o mnie decydować, od niego zależy mój los; że jestem kimś gorszym tylko dlatego, że mam niższy stopień naukowy
- Bezpośredni przełożony z niejasnych dla mnie do tej pory przyczyn chciał mnie zwolnić z pracy. Sytuacja miała miejsce po obronie pracy doktorskiej, po wzięciu udziału w dwóch konferencjach zagranicznych. Odmawiał mi zgód na udział w konferencjach, odebrał wszystkie zajęcia na studiach niestacjonarnych (były to zajęcia dodatkowo płatne). Nie wyraził zgody na opublikowanie mojej pracy doktorskiej w formie książki - taka była jego reakcja na przedstawienie maszynopisu. W obecności innych osób powtarzał, że nie będę długo pracowała. Wykorzystując swoje stanowisko zorganizował kolegium dziekańskie w mojej sprawie, na którym mogłam usłyszeć od obecnych (dziekan, prodziekani) negatywne uwagi swój temat (mojej osobowości czy zachowania). W okresie kiedy miało to miejsce byłam oceniana częściej - na wyraźne żądanie przełożonego. Nadmienię, że sytuacja trwała ok.1,5-2 lata, po czym przełożony wyraźnie zmienił zachowanie, tak jakby tamta sytuacja - choć dla mnie przykra - nie miała miejsca.
- Bywało, że bezpośredni przełożony zmuszał pracowników do dopisywania się do ich prac naukowych, w których nie brał udziału.
- Przed uzyskaniem stopnia doktora bezpośredni przełożony notorycznie straszył mnie zwolnieniem, zlecał do prowadzenia zajęcia nie powiązane w żaden sposób z moją pracą naukową. Wszystko dlatego, że moim opiekunem naukowym był ktoś inny, nie mój przełożony.
- Telefony z zadaniami wieczorem/w nocy, zbyt duże obciążenia zadaniami.
- Dyrektor wyzywa wszystkich od pętaków, debili. Krzyczy, przerywa wypowiedź, wyśmiewa się publicznie z pracowników, obgaduje za plecami pracowników.
- kiedyś tak, ale teraz są inne władze i kierownictwo, więc aktualnie warunki pracy mam bardzo dobre
- Podejmowanie decyzji bez w żeś iejszych uzgodnień. Utrudnianie rozwoju naukowego, pomówienia
- 8 - 9 lat temu wielokrotnie przesyłano do mnie złośliwe maile, niszczono moje kontakty naukowe poprzez wysyłanie nieprawdziwych informacji dotyczących mojej osoby, próbowano odebrać mi moje wyniki badań.
- Nakłanianie do fałszowania dokumentów. W sytuacji odmowy, straszenie wyrzuceniem z pracy.
- Ze względu na odmienną opinię w sprawie habilitacyjnej, gdzie zwracałem uwagę a błędy prawne Rady Wydziału i Dziekana, ie zostałem recenzentem jednej z habilitacji, nie wyrażono również zgody na zostanie przeze mnie kierownikiem Zakładu, mimo bardzo pozytywnego głosowania Rady Wydziału. Mobing spotkał mnie także w związku z przeglądaniem dokumentacji habilitacyjnej.
- publiczne wygłaszanie sądów na temat nieprzydatności profesorów, utrudnianie wykonywania obowiązków wynikających z zajmowanego stanowiska (np. obsada zajęć dydaktycznych), nadmierne obciążanie nadgodzinami, podczas gdy osoby zaprzyjaźnione realizują tylko pensum.
- namawiano mnie do zmian tematu badań, bywały i zakazy kontaktu z prasą, naciski...
- np. chodził po uczelni i zbierał na mnie haki, interesował się moim życiem osobistym - np. co robię w czasie wolnym, pisał listy do rektora
- Przez długi okres pominięto mnie w podwyżkach płac. W końcu okazało się, że straszy wykładowca w stopniem zawodowym magistra zarabia więcej niż ja jako doktor. Byłem nękany przez dyrekcję np. nachodzono mnie w sali wykładowej, sprawdzano czy prowadzę zajęcia, gdy zorganizowałem zastępstwo podczas pobytu na seminarium zostałem skontrolowany i wezwany na rozmowę. Otrzymywałem nieprzyjemne maile z wezwaniem na rozmowę i kierowano do mnie pisma służbowe o poniżającej mnie treści. Pomijano mnie jako kierownika w podstawowych decyzjach dotyczących zespołu, który kierowałem. Stopniowo odsuwano mnie od stanowisko. Publicznie uciszano mnie na zabraniach, zwracano mi uwagę i pod moim adresem były kierowane złośliwe uwagi. Za moimi plecami zorganizowano zmowę, która doprowadziła do odwolania mnie ze stanowiska. W trakcie trwa mobbingu (około 3 lata) leczyłem się na nerwicę i serce. Na mój temat rozsiewano plotki, kwestionowano wszystkie moje decyzje dotyczące zespołu, którym kierowałem.
- Nie doceniano i ignorowano moją działalność i sukcesy naukowe oraz oraz dydaktyczne (najwyższe oceny od studentów), jednocześnie wymagając ogromnej ilości pracy biurowej i organizacyjnej, przekraczającej moje siły. Byłem nieustannie piętnowany, a przełożeni ciągle mieli pretensje, że za mało pracuję i że liczyli na więcej. Przełożeni oczekują, że będzie się za nich myślało i pracowało, ponieważ nie posiadają ani umiejętności organizacyjnych ani przywódczych.
- uniemozliwiono mi złozenie wniosku habilitacyjnego
- Przykłady: nieudzielenie urlopu naukowego (w tym samym czasie otrzymało taki urlop 5 osób z mojej jednostki), powierzanie wykładów doktorom z przedmiotów, w których jestem specjalistą (mam habilitację i tytuł profesora uczelni). Czasem trudno odróżnić mobbing od rażących błędów w zarządzaniu. Utrudnienia, których zdarzyło mi się doświadczać, nie zniweczyły jednak awansu naukowego - habilitacja została zrobiona w terminie.
- Pomimo bogatego dorobku naukowego, wyróżniających ocen z hospitacji, ankiet studenckich, grupa trzymająca władze zdaje się nie dostrzegać wysiłków pracownika, uznając go za bezwartościowy, przydzielając zajęcia nieadekwatne do kompetencji, rozwiązując grupy ćwiczeniowe o zaproponowanej specjalizacji.
- Próbowano odsunąć mnie od zajęć dydaktycznych pod nieprawdziwym pretekstem, posłużono się studentami, ale ci stanęli w mojej obronie.
- Mimo, iż pracownicy o mniejszym dorobku naukowym otrzymywali stosunkowo duże dofinansowanie udziału w konferencjach dla mnie i innych pracowników niebędących pupilami kierownika tych pieniędzy nie było. Moje podania i wnioski były wyśmiewane przez przełożonych lub otrzymywałam absurdalne odpowiedzi.
- Doświadczyłam taktyki pomniejszania kompetencji oraz zastraszania zwolnieniem z pracy.
- Biorąc udział w konkursie ogłoszonym przez uczelnię, podczas rozmowy kwalifikacyjnej zapytano mnie, dlaczego zgłosiłam się do konkursu wiedząc, iż stanowisko jest przeznaczone dla innej osoby. Konkurs to tylko formalność. Cyt. wypowiedź kierownika Katedry: "Po co Pani tu przyszła?"
- Tak, wykonano ocenę pracowników ze względu na działalność naukową, dydaktyczną oraz organizacyjną stosując rozporządzenie dedykowane dla lat 2016-2019, dla lat 2015-2018. Zasady oceny nie były znane na 2 lata przed końcem okresu oceny, pomijały także takie aspekty jak pozyskanie funduszy (grantów oraz kierowanie grantami), czy też podniesienie kwalifikacji (awans naukowy) pomimo wskazania tych osiągnięć przez statut jako aktywność pracownika. Grożono, że wynik oceny będzie miał wpływ na zatrudnienie.
- Degradacja tuż przy zatrudnieniu (mimo wygranego konkursu na adiunkta, zatrudnienie na stanowisku asystenta, bez formalnego uzasadnienia). Odebranie zadania przed upływem terminu jego wykonania oraz okłamywanie w tej sprawie mojego przełożonego (musiałam udowadniać moją wersję na podstawie maila, nikt mnie za to nie przeprosił). Od tego czasu dwukrotnie odmówiono mi zadań, do których się zgłosiłam, bez uzasadnienia (za pierwszym razem w ogóle bez odpowiedzi, po prostu na Radzie Wydziału przydzielono to zadanie mojemu szefowi, któremu zgłaszałam chęć wykonania tego zadania i co mu się spodobało, nigdy mi tej sytuacji nie wyjaśnił). Kilkakrotnie moje błędy interpretowano jako próbę oszukania innych albo nadużycia (np. wysłanie maila do administracji uznano za agresywne, bo powinnam przyjść i porozmawiać; źle wypełniony druk obciążeń dydaktycznych przeszedł przez "gniew" szefa, dyrektora i dziekana).
- Poniżanie, ośmieszanie (po nieudanej habilitacji), odmawianie prawa głosu, krzyczenie na mnie, przeciążanie pracą organizacyjno-biurową poza godzinny wymiar pracy w tygodniu, zmuszanie do pracy w nocy, odsuwanie od ważnych zadań i projektów.
- Dodatkowe obowiązki stanowiły 80% wszystkich moich obowiązków, tzn. tylko 20% czasu mogłem poświęcić na wykonywanie zadań określonych jako obowiązki służbowe. Wielokrotnie byłem krytykowany za moje wrodzone ułomności fizyczne. Działania przełożonych powodowały u mnie poczucie niskiej przydatności zawodowej pomimo, iż zostałem zatrudniony w drodze konkursu.
- wielokrotnie
- Promotor traktował mnie bez szacunku do czasu upomnienia z mojej strony. Nadal traktuje innych doktorantów bez szacunku.
- Nagrody były przyznawane wg niejasnych kryteriów.
- Zostałem zdegradowany do stanowiska technicznego pomimo obronionego doktoratu. Nie umożliwiono Mi przejścia na stanowisko adiunkta. Podczas pisania doktoratu Byłem "zwalniany" przez telefon i zastraszany..
- Tak, codziennie. Komentarz powyżej.
- Docinki i przytyki nie na miejscu i "niby-żarty" ze strony przełożonego. Niestety także w obecności innych np. podczas zebrań katedry.
- Przełożona, na w zasadzie każde moje pytanie zadane na zepraniach i poza nimi odpowiada drwiącym głosem: Pan nic nie rozumie, Pan się na niczym nie zna..... W ogóle nie dociera co się do niej mówi. Odpowiedź ma zawsze taką samą....
- I to ze strony samej dziekan która odpowiada za mobbing. Pozwalała również na mobberowanie przez inne osoby.
- trafił mi się taki kierownik
- Utrudniano mi otwarcie przewodu doktorskiego manipulując informacjami i stawiając arbitralnie nieuzasadnione wymagania, czym doprowadzono do upływu terminów i wypowiedzenia stosunku pracy
- Dotyczy całej Uczelni a nie jednostki
- Gdy byłam w ciąży powiedziano mi, że być może nie będę miała do czego wracać. Również w ciąży, gdy zakomunikowałam, że ze względu na patologię ciąży mam zwolnienie lekarskie powiedziano mi, że muszę poszukać zastępstwa na moje miejsce. Byłam wystraszona problemami z ciążą i dla świętego spokoju nie chciałam się kłócić. Na zastępstwo nikogo nie znalazłam, więc zajęcia (będą na zwolnieniu) prowadziłam nadal ja: do domu przyjeżdżały do mnie 12 osobowe grupy. SZef powiedział, że to optymalne rozwiązanie. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego, gdy otrzymałam bardzo niekorzystny plan zajęć (w skrócie: same nowe dla mnie zajęcia, niechciane przez innych, a moje dawne przedmioty zostały przejęte przez inne osoby i po powrocie nie oddano mi ich) usłyszałam: "Nieobecni nie mają racji"
- pokazywanie swojej wyzszosci w zaleznosci jakie stanowisko sie piastuje
- Nie wiem, czy to jest działanie nieświadome, czy świadome. Chodzi o zastraszenie i nie ma się wolnej ręki wyboru, tylko jest nacisk (np. przy wyborze dyscypliny). Nie chodzi o moje dobro, tylko bardziej o interes dla innych.
- Bezpośredni przełożony (kierownik zakładu, który jest jednocześnie dyrektorm instytutu) przedstawił na radzie naukowej instytutu nieprawdziwe dane dotyczące mojej aktywności naukowej, wnioskując o głosowanie dotyczące przedłużenia mojego zatrudnienia (w trakcie finalizacji książki habilitacyjnej). Jako powód nieprzedłużania mojego zatrudnienia dyrektor przedstawił między innymi nieprawdziwe i znacznie pomniejszające mój dorobek (m.in. informacje o braku publikacji oraz braku grantów). Ponadto dyrektor na zebraniu zakładowym proponował mi, żebym zakończony przez siebie grant przygotował jeszcze raz w odniesieniu do innego obszaru geograficznego, którym będzie kierował inny członek zakładu.
- Mimo habilitacji byłam zatrudniona na połowie etatu asystenta, nie płacono mi za wszystkie nadgodziny, ośmieszano i izolowano od kolegów z instytutu i studentów.
- wystąpienie dyr. instytutu na radzie instytutu ze wspomnieniem nazwiska, insynuacjami dot. rzekomego niewywiązywania się z obowiązków; sugestia, że nadaję się do zwolnienia a moja sprawa do przekazania do władz rektorskich. Przepytywanie studentów moich grup, czy zajęcia ze odbyły się, straszenie studentów; jednoczesne nie informowanie studentów o zw. lekarskim wykładowcy. Wyznaczanie dodatkowych obowiązków z brakiem informacji o zakresie lub mylnym poleceniem, aby następnie żądać natychmiastowego wykonania pewnych czynności, za które--zgodnie z zarządzeniami instytutu--odpowiedzialni są inni pracownicy; żądanie wykonania i odesłania dodatkowej pracy w pierwszym dniu po zwolnieniu lekarskim--praca wymagała poświęcenia ok. 10 godzin pisania, przy czym na ten dzień miałam wyznaczone zajęcia dydaktyczne. Zadanie zostało wykonane, a podczas późniejszego spotkania dyrektor poinformowała mnie, że i tak nic by się nie stało, bo "i tak inni nie oddali na czas"--bez konsekwencji)+ wiele innych
- Tak, jak i inni pracownicy, ze strony dziekana Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, prof. Marka Adamskiego.
- Występuje powszechnie jako taktyka pomniejszania kompetencji. Ten kto jest wyżej w hierarchii stopnia i stanowiska musi być mądrzejszy i z tym nie wolno dyskutować. Brak wolności wypowiedzi, a właściwie to dusi się tę wolność, aby struktura funkcjonowała w sposób jaki jej architekci chcą. Istnieje też taktyka utrudniania wykonywania pracy, a szczególnie jeśli ta praca jest lepsza, ciekawsza od pryncypała, który jest zwierzchnikiem i decyduje czy wolno takie działania prowadzić osobie, która je wymyśliła. Zwykła zazdrość, a nawet przypisywanie sobie tych pomysłów jest częstym zjawiskiem.
- Tak, byłam nie tylko mobbingowana, ale i molestowana przez swojego przełożonego oraz promotora pracy doktorskiej. Byłam wtedy na stanowisku asystenta naukowo-dydaktycznego.
- Wykonywanie pracy za innych bez możliwości odmówienia.
- Gdy zaszłam w ciąże zasugerowała mi abym się zwolniła, powiedziała, że blokuje jej etat, po powrocie do pracy pilnowała mnie na każdym kroku, zakazała koleżankom rozmawiać ze mną, i koleżankom wmawiała ciągle, że przeze mnie mają więcej pracy, i próbowała je odsunąć ode mnie
- Nie zgodziłem się na uczestnictwo w projekcie realizowanym przez kierownikowa mojej jednostki, w którym miałbym tam pracować za darmo, z koniecznością długotrwałych wyjazdów, które musiałbym częściowo sam sobie sfinansować. Od tego czasu otrzymywałem obciążenia godzinami dydaktycznymi w niemal maksymalnej dozwolonej liczbie, byłem pomijany w nagrodach i wyróżnieniach, minimalizowano wsparcie finansowe wszelkich wyjazdów na delegacje. Na zebraniach stałem się obiektem niewybrednych żartów.
- Od kilku miesięcy trwa kampania dezawuowania moich osiągnięć, pomawiania mnie, inni pracownicy są krytykowani i karani za rozmowy ze mną i utrzymywanie ze mną kontaktów.
- kiedy powiedziałam że nie będę pracować organizacyjnie na rzecz katedry bo nie jestem zatrudniona na uniwersytecie i musze chodzić do pracy moja Pani promotor poinformowała mnie że ona kończyła doktorat z kredytem i ja też mogę dlatego mam pracować za darmo dla jednostki albo odejść
- umniejszanie, podawanie moich pomyslow jako swoje, manipulacja, zakaz wyjazdow na konferencje
- Moberem była osoba na stanowisku kierowniczym. Mobilny dot pracownika administracji przez prof
- Działanie przez przełożonych na moją niekorzyść i niekorzyść uczelni
- Nie raz widać to w relacjach promotor-doktorant. Doktorant jest niemal niewolnikiem.
- Przełożony groził zwolnieniem za drobne uchybienia, próbował zastraszać, stosował socjotechniki manipulacji.
- Wymaganie dodatkowych prac. Zmuszanie do nie etycznych posunięć.
- Przykład sytuacji; zmuszanie do oddania swoich wyników innemu doktorantowi, aby ten pojechał z nimi na konferencję gdyż nie ma własnych. Nakładanie dużej presji co do wyników "postaraj się", gdy wyniki wychodzą inne od oczekiwanych, na co nie mamy wpływu.
- Spychanie cudzej prądu na pojedyncze jednostki. Mało doktorantów oznacza ze pracę profesorow wykonują doktorzy
- Wielokrotnie byłam straszona utratą pracy. Bezpośredni przełożony każe pracować mi w nadgodzinach, prowadzić za niego zajęcia, pracować w weekendy. Dzowni do mnie w późnych wieczornych godzinach, nawet podczas urlopu, że zapytać czy pracuję i żebym zdała mu sprawzdanie z tego, co robię.
- Ponieważ byłam laureatką Fundacji na rzecz Nauki Polskiej Pani Flis obrała mnie na cel. Wyśmiewała. Twierdziła, że nie umiem pisać (miałam więcej publikacji od niej samej), ośmieszała podczas mojej nieobecności na seminarium doktoranckim. Dlatego zrezygnowałam i pracuję z inną osobą, która chce promować moją pracą.
- Zmuszanie do brania urlopów i wykonywania swoich obowiązków w domu w ich czasie, zmuszanie do odpowiadania na maile podczas weekendów i urlopów, konieczność wypełniania obowiązków przekraczających godziny oracy zapisane w umowie.
- Kierownik katedry i członek rady studiów doktoranckich.
- Jednak realizacja takich działań jest wykonywana w taki sposób, że nie pozostawia śladu fizycznego, który można by wykorzystać przeciw przełożonym.
- Jestem ignorowana
- Było to kiedyś, dlatego na poprzednie pytanie odpowiedziałam inaczej.
- Doświadczyłam mobbingu w dwóch jednostkach, w których pracowałam w przeszłości. Próba wrobienia w kradzież. Oskarżenie o plagiat a następnie pogratulowanie ojcu córki po obronie przez osobę, która to zrobiła. Kradzież materiałów konferencyjnych przez profesora uczelnianego i wykluczenie mnie z listy współautorów. kradzież tematu grantu.
- Regularnie na zebraniach jednostki, podobnie jak połowa pracowników.
- Tak. Zadałem kierownictwu niewygodne pytania o nieregulaminowe karne praktyki wobec nauczycieli akademickich. Skutkiem natychmiastowym była publiczna awantura, długofalowym zaś wieloletnie odmawianie awansu oraz regularne nieżyczliwości ze strony kierownictwa (tzw. uprzykrzanie życia). W rezultacie zdecydowanie nie chcę w jednostce dalej pracować: nie wyobrażam sobie długofalowej współpracy z kierownictwem, ani z innymi pracownikami, którzy działania kierownictwa akceptują.
- Od lat jestem nękana mailami nie równo traktowana wyśmiewana i poniżana Propozycje przejścia na rentę, po wypadku w pracy gdzie złamałam kość śródstopia. PO rehabilitacji zaczęłam chodzić ale b dużo nieprzyjemności mnie spotkało Telefony do szpitala non stop pretensje , że nie załatwiłam zastępstwa itd itd Utrudnianie wzięcia urlopu na podratowanie zdrowia Opóźnianie podpisania protokołu powypadkowego BHP itd Przez to wszystko ciśnienie mi skoczyło Miałam przed zawałowe a nie miałam 50 tki Ledwo żyłam całkiem osiwiałam Dostałam rumień na twarzy, problemy z jelitami i wiele innych objawów chorób psychosomatycznych
- Było zastraszanie jak się nie wykona czegoś co profesorowi pasowało to groziło zwolnieniem
- Mobbing był konsekwencją mojej współpracy z zagranicznymi instytucjami naukowymi.
- Za posiadanie odmiennego zdania niż przełożony niejednokrotnie ja czy inne osoby z zakładu byliśmy publicznie upominani i wymuszano na nas zdanie zgodne ze zdaniem przełożonego
- Dyrektor Instytutu odmawiał wszelkim moim prośbom, nie zastałam pieniędzy na badania, ....
- Przed ok. dwoma laty - przełożony zlecił mnie i innym osobom przygotowanie międzynarodowej konferencji i warsztatów dla doktorantów, które następnie sabotażował.
- Na żadne moje merytoryczne pytanie nie odpowiadał, za to po każdym moim pytaniu dostawałam karne zadania, takie, które nie zostały włączone do mojej pracy. Dawał mi regularnie do zrozumienia, że jestem głupia. Spotkania wyznaczał mi w sobotę i niedzielę. Wyjeżdżał za granicę na całe miesiące i moja praca nie mogła wtedy postępować. Nie przesłużono mi umowy o pracę. Na delegacji, po spożyciu alkoholu (on spożywał alkohol, ja nie, ja odmówiłam picia w jego towarzystwie) zamknął się ze mną w jego pokoju hotelowym. Kazał mi pisać tabelki na swoim laptopie. Gdy o godzinie 22.00 odmówiłam dalszej pracy powiedział, że zostaję. Zarządałam natychmiastowego wypuszczenia mnie. Nad zakończeniem doktoratu pracowałam bez żadnego wynagrodzenia. Zrobił mi w środowisku zawodowym taką opinię, że w zawodzie nie znalazłam więcej pracy. Co więcej puścił plotki w mieście i dowiedziałam się od mojej teściowej, której powiedziała sąsiadka, że w pracy za mnie ?profesor poprawiał studenckie kolokwia?.
- tak ze strony zwierzchników mojego przełożonego
- Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed ośmiu lat lat i Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych. Wyznaczono mi niekompeteentnego i skrajnie wrogiego recenzenta pracy habilitacyjnej. Praca miała trzy jednoznacznie pozytywne recenzje i jedną negatywną pisaną bardzo brutalnie wyzywającą mnie od pętaków.itd itp. Na posiedzeniu Rady Wydziału moja praca nie została dopuszczona do obrony przy równowadze głosów za i przeciw i dwu wstrzymujących. Wskutek protestów pozostałych recenzentów i odwołania mającego formę listu otwartego po roku doszło do obrony i otrzymałem tytuł dr hab. Sprawie nie nadałem rozgłosu bo jak podkreślały osoby życzliwe wywlekanie afer na zewnątrz jest szkodliwe dla wywlekającego
- Narzucenie dodatkowych obowiązków z sugestia ze jak nie to nie będą finansowane badania
- Dręczenie psychicznie, wymyślanie powodów, by działać na szkodę pracownika.
- Tak, przełożeni nie traktują z szacunkiem młodszych z ideami i pomysłami.
- Ze strony władz wydzialu
- Mam nerwicę. Od drugiego roku studiów (a jestem na 5) leczę się co pochłania strasznie dużo pieniędzy, dodatkowo mam nerwicę fizjologiczną i już do końca życia będę musiała brać leki, aby móc funkcjonować normalnie. Mój promotor ma humor zależny od fazy księżyca. Za każdym razem jak widzi któregoś ze swoich doktorantów to udaje że mdleje (z wrażenia że go zobaczył) i mówi coś niemiłego i niestosownego - przykrego. Cały czas stosuje presję, potrafi co 5 minut zajrzeć do pokoju i zapytać "kiedy artykuł". Gdy on jest w Instytucie nie da się pracować. Ciągle bezczelnie "żartuje" z nadwagi mojej koleżanki, poroniła przez stres w pracy. Bałam się chodzić do pracy, bałam się odbierać jego telefony. Potrafi powiedzieć "pani doktorat nie jest mi do niczego potrzebny", "łeeee, nigdy się nie obronimy", "kiedy pani zrobi te badania? w tym roku? dożyję tego?" to tylko kilka przykładów.
- Brak kultury słownej ze strony kierownictwa. Zlecenia prac nie wynikających z przydziału obowiązków itp Niepewność w zatrudnieniu. Ograniczanie godzin zatrudnienia.
- Mobbing ze strony dyrekcji polega na "zamrożeniu" kontaktów - dyrekcja nie odpowiada na maile, ignoruje moje zapytania, jest niedostępna (trudno umówić się na spotkanie, a gabinet dyrektora jest zamknięty i pilnowany przez sekretarkę). Ponadto od 6 lat nie otrzymuję dofinansowania do działalności naukowej i wyjazdy konferencyjne opłacam z prywatnych pieniędzy. Dyrekcja blokuje także przepływ informacji dotyczący możliwości aplikowania o nagrody itd.
- Doświadczałem tego wielokrotnie z powodów: 1. Przeciwstawieniu się, jako członka komisji, nieprawidłowości w przeprowadzeniu przewodu habilitacyjnego. 2. Przeciwstawieniu się oszustwom naukowym. 3. Nieprawidłowościom w dziedzinie dydaktyki, np. zmuszanie przez władze do prowadzenia zajęć dydaktycznych z użyciem nielegalnego oprogramowania, brak zasad w przydzielaniu zajęć, zagrabianie mienia intelektualnego. Reakcją władz były szykany takie jak groźby pozbawienia praw pracowniczych, groźby skierowanie na komisje dyscyplinarną, poniżanie, odsunięcie od prowadzenia zajęć odpowiadających moim kwalifikacjom i inne. Kilkunastoletnie szykany skończyły dla mnie udarem mózgu.
- Poniżanie podczas zebrań, spotkań, później obracanie wszystkiego w ?żart?
- Zawsze umiałam się wybronić, dużo ryzykując. Byłam jednak często świadkiem takiego traktowania osób o słabszym charakterze.
- zostałam przymuszana do dopisywania Kierownika Jednostki do publikacji; gdy wyraziłam swoje wątpliwości natury etycznej, zaczęło się (bez świadków) typowe szantaże w stylu My Profesowie możemy bardzo dużo, nie zna Pani życia, jest Pani nie z tego świata. Zaczęło to eskalować do większych rozmiarów - hamowanie kariery - czekałam na pierwszego doktoranta 5 lat, ignorancja mojej osoby - nie odpowiadanie na dzień dobry, odsuwanie od pewnych zadań dydaktycznych, obrażanie (np. ma Pani schizofrenie itp. ). Po dopisaniu do publikacji Kierownika Jednostki miałam tzw. święty spokój, ale niestety moralny dyskomfort.
- Ze strony kierownika Katedry, ponieważ nie dopisuję do swoich publikacji. Jestem pozbawiona jakichkolwiek funduszy, w tym funduszy statutowych z przeznaczeniem na badania, pomimo, ze publikuję. Nie otrzymuję finansów na wyjazdy na konferencje naukowe. Generalnie kierownik obraża i nie docenia.
- Doświadczyłam. Inwektywy w formie pisemnej i ustnej, na które nie zareagowały władze, pomimo moich wniosków i skarg. Pomijanie mnie w obsadzie zajęć. Odbieranie zajęć, pomimo moich najwyższych kwalifikacji z zespołu. Ustawiczne ignorowanie mnie oraz moich kompetencji. Zatrudnianie osób spoza uczelni, narażanie tym samym na koszty uczelni. Odsunięcie mnie od zajęć na studiach podyplomowych, pomimo najwyższych kwalifikacji i praktyk 15-letnich w zawodzie logopedy.
- Mam wrażenie, że starano się udowodnić brak umiejętności w obsłudze panelu nauczyciela. Jednocześnie nakładano na mnie wiele obowiązków. Na moje pytania padała odpowiedź: "a jak myślisz?" z lekceważącym uśmiechem, po czym kierowano listy do wyższych przełożonych z informacją o niedopełnieniu obowiązków.
- Tak poprzez upokorzenie, krytykowanie pracy naukowej, stwierdzenie iż nasza praca naukowa jest beznadziejna, nagminne wyśmiewanie publikacji jeśli nie jest w Nature lub Science. Zastraszanie przeniesieniem na niższe stanowisko. Zarzucanie pracowników naukowych dodatkową pracą administracyjną, co skutkuje brakiem możliwości realizacji badań naukowych w czasie pracy, a tym samy pracą po godzinach. Z podowu braku finansowania na pracowników technicznych, zrzucanie obowiązku wykonywania serwisu urządzeń przez pracowników naukowych.
- Mobbing jest często ukryty i można się go tylko domyślać po skutkach i po lepszym traktowaniu przez szefa innych współpracowników
- Po pierwsze, występując w słusznej, jak się z czasem okazało, sprawie studenckiej doświadczyłam bardzo nieprzyjemnego, wręcz karygodnego, zachowania władz w stosunku do mnie jako pracownika, i wówczas dyrektora instytutu, łącznie z wyzwiskami. Po drugie - z tego też tytułu - że broniłam studentów - przyznaną wcześniej nagrodę, za pozyskanie i realizację trzech projektów międzynarodowych w jednostce - cofnięto mi. Nie jestem materialistką i na pieniądzach mi nie zależy, ale uważam, że uczciwie "zapracowałam na nie" i należały mi się. Wcześniej za podobne działania dostawałam nagrodę. Tolerowany jest pracownik - według zasady - "mierny, bierny, ale wierny", a nie wysokopunktowany, który przyniesie "zyski", czyli punkty w parametryzacji.
- Pozbawione jakiegokolwiek merytorycznego uzasadnienia pominięcie podczas podwyżek.
- niedocenianie moich kwalifikacji i umiejętnosci
- Doświadczyłam poszukiwania na mnie "haków", namawiania do głosowania przeciw mnie (dyrektor telefonowała do członków Rady Instytutu i "konsultowała się" z nimi), straszenia, że "recenzje nie będą dobre", nielegalnego udostępniania złej recenzji pracownikom, żeby mi wyrobić złą opinię itp.. Ogólnie biorąc doświadczyłam kłamstwa o mnie i fałszu, łącznie z oszukaniem mnie za pomocą spokrewnionej z dyrektorką sekretarki..
- Na mocy zarządzenia JM Rektora wszyscy pracownicy, którzy zadeklarowali jako dyscyplinę nauki biologiczne, zostali przeniesieni z Wydziału Biologiczno-Rolniczego na Wydział Biotechnologii z początkiem roku 2019 i zaproponowano im podpisanie "dobrowolnej deklaracji przejścia na inny wydział". Alternatywą było przygotowane zwolnienie z pracy. Aparatura Wydziału została przekazana na Wydział Biotechnologii decyzją JM Rektora. Mam prawo do korzystania z aparatury (zgromadzonej w ramach poprzednich grantów) jedynie do końca realizacji obecnego grantu. Za wywieszenie satyrycznego plakatu nawiązującego do przejęcia pomieszczeń Wydziału przez inny Wydział JM Rektor zaproponował mi złożenie wniosku o rezygnację z pracy lub zwolnienie dyscyplinarne.
- Nie dostawałem informacji o zebraniach, na których podawano fałszywe informację na mój temat naruszające moją godność osobistą. Często byłem nękany słownie w niewybrednych słowach. Kazano mi dopisywać do publikacji pod groźbą zwolnienia. Pod groźba zwolnienia zrezygnowałem z zeznawania w sądzie pracy w sprawie koleżanki.
- Zmiana tematu pracy habilitacyjnej (w celu zablokowania wzrostu liczby osób ze stopniem dr habilitowanego) a następnie wymuszanie zakończenia realizacji zupełnie innego tematu badań w ciągu 4 lat (gdy wizja konieczności przekształcenia jednostki wymuszała wzrost liczby pracowników samodzielnych). Pomimo wejścia przepisów Ustawy 2.0 i wszystkich pozytywnych ocen okresowych degradacja ze stanowiska adiunkta na stanowisko starszego wykładowcy, poprzedzona nakłonieniem do podpisania oświadczenia o rezygnacji z zatrudnienia na stanowisku adiunkta na czas nieokreślony (WARUNEK). Aktualnie zatrudnienie to 1/2 etatu mimo, że obciążenia dydaktyczne (ponad 450 godzin) pozwalają na zatrudnienie w pełnym wymiarze godzin (pensum starszego wykładowcy zatrudnionego na 1/2 etatu to 90 godzin). Warunkiem takiego zatrudnienia było złożenie oświadczenia habilitacyjnego, choć uwowa o pracę dotyczy wyłącznie zadań dydaktycznych. Aktualne wynagrodzenie zasadnicze to niewiele ponad 2000zł (brutto)
- Oprócz podważania moich kompetencji, kierownik projektu zlecał mi bez sensowne prace, wydawał rozkazy przy całej linii badawczej. Ponieważ często mam inne zdanie, niż kierownik projektu, w którym pracuję, pominięto mnie przy podwyżkach. Finalnie, kierownik projektu próbował doprowadzić do mojego zwolnienia za obopólną zgodą. Nie mógł mnie zwolnić sam, bo nie miał do tego podstaw.
- Tak. Wielokrotnie zlecano mi zadania późnym wieczorem z terminem wykonania na następny dzień. Większość prac, które wykonuję, nie należą do moich obowiązków. Muszę je wykonywać po to, by nie narazić się przełożonym.
- Tak, doświadczyłam silnego mobbingu ze strony kierownika zakładu i dziekana. Odbierano mi możliwości prowadzenia badań naukowych, poniżano mnie wobec innych osób (nawet studentów), dyskredytowano moje osiągnięcia, wykorzystywano moje wyniki badań w nieuprawniony sposób, wywołano atmosferę ostracyzmu wobec mnie, zastraszano mnie.
- Byłam zatrudniona przez 34 lata w uniwersytecie i doświadczyłam ze strony Kierownictwa Katedry działań przemocowych, głównie w ostatnim okresie swojego zatrudnienia (ok.10 lat). Podaję kilka przykładów podstawowych rodzajów zachowań mobbingowych, które były stosowane przez przełożonych wobec mnie: deprecjonowanie osiąganych wyników pracy, w tym m.in. ciągłe krytykowanie wykonywanej pracy i kwestionowanie podejmowanych decyzji i zdolności zarządzania; zabór wypracowanego w projektach unijnych mienia; sugerowanie zaburzeń psychicznych; wrogie zachowanie, w tym: okazywanie pogardy i lekceważenia; ośmieszanie i szydzenie w obecności innych pracowników i studentów; próby molestowania seksualnego; wielorazowe stosowanie obraźliwych aluzji, czy sugestii. W konsekwencji, niszczenie mojej pozycji naukowej i społecznej oraz dążenie do wykluczania mnie ze społeczności zespołu.
- Po doktoracie byliśmy z kolegą wyrzucani z laboratorium, które zbudowaliśmy, ponieważ ośmieliliśmy się zwrócić uwagę kierownikowi zakładu i dziekanowi w jednej osobie na absurdalne polecenie rozmieszczenia przyrządów pomiarowych wedle jego widzi mi się. Miało wyglądać ładnie, a nie funkcjonalnie i logicznie.
- Nie zauważyłem oznak bezpośredniego mobbingu.
- Osobiście nie doświadczyłam. Byłam natomiast świadkiem wielu takich sytuacji.
- ale wiem, ze niektórzy kierownicy czy dyrektorzy reagują emocjonalnie.
- nie było takiej sytuacji
- j. w.
- Nie, ale jestem obarczony licznymi obowiązkami organizacyjnymi, przez które nie mogę poświęcić się pracy naukowej i postępowaniom awansowym.
- Udało mi się go uniknąć dzięki pomocy kierownika katedry.
- Osobiści nie ale znam przypadki kolegów/koleżanek
- Jestem zbyt ostry, aby ktoś teraz próbował - raz czy dwa próbowali i odrobinę się przestraszył jeden z drugim, bo usłyszał uprzejmą odpowiedź: a chcesz dostać w ryja, tu i teraz? Wiedzieli, że mogę to zrobić, tu i teraz... Za to wyrzuciliby mnie z roboty, to oczywiste, ale nowe zęby od tego by im nie wyrosły. I wychodzi na to, że to ja mobbuję przełożonych... Ale nie znoszę chamstwa, nie znoszę protekcjonalnego traktowania kobiet, nie znoszę jeszcze paru innych rzeczy...
- Nie brzmi jak nie i co tu uzasadniać.
- Osobiście mnie to nie dotknęło bo nam super szefa ale niejednokrotnie byłam świadkiem takich zachowań w stosunku do osób z innych katedr.
- nie spotkałem się z przypadkiem mobbingu
- Nie, doświadczam czasami chamstwa, ale nie uważam, iż ma ono wymiar mobbingu.
- Może czasami, ale dość delikatnego.
- Nie mobbingu, ale ze względu na fakt pracy w dużej uczelni spotkałem się z całym spektrum zachowań, bardziej lub mniej empatycznych.
- Nie
- Nie
- Osobiście nie zdarzyło mi się być poddaną długotrwałemu nękaniu czy poniżaniu
- Wybrałem NIE ponieważ nie doświadczyłem mobbingu.
- Mam świetnego bezpośredniego przełożonego
- w mojej jednostce nie doświadczyłem mobbingu ze strony przełożonych
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie doświadczyłem.
- Ja nie, ale koleżanka z katedry tak
- Nigdy.
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- -
- Nie doświadczyłem sytuacji przemocowej
- Nie spotkałem się z taką sytuacją.
- Ja osobiście nie. Ale słyszałam o takiej osobie, która "wykończyła" kilka osób - studenci i pracownicy od niej odchodzili. Osoba wydawała się być nie do ruszenia, chociaż te przypadki były zgłaszane. Środowisko naukowe jest specyficzne - często jeśli ktoś gnębi innych jest to pomijane, bo jest np dobrym naukowcem i do wielu dobrych naukowców przylepiana jest łatka "tyrana". Co gorsza, jest to akceptowane.
- Kierowniczka zlecała mi rokrocznie obecność na egzaminach wstępnych, a później rozmowach kwalifikacyjnych (w końcu nie miałam nawet jak wpisać urlopu) oraz recenzje licencjatów i prac magisterskich, podczas gdy pewne osoby były zupełnie z tych obowiązków zwalniane. Takie postępowanie kierowniczki dotyczyło tez innych poleceń.
- Teraz nie, ale w poprzedniej jednostce na tym samym Wydziale TAK
- 10 lat, zmuszono mnie do zmiany wydziału
- Pracowałam w 2 jednostkach w jednej tak były znamiona mobbingu (wobec mnie) w drugiej nie
- Raczej nierównego traktowania, pomijania czy wykluczenia
- obecnie - zdecydowanie nie, dawniej - tak
- To zależy jak go interpretować, ale wiele zachowań przełożonych nosi takie znamiona.
- były niestosowne w mojej ocenie wypowiedzi ale nie wydaje mi isę by można to było nazwać mobbingiem
- Nie umiem rozpoznać czy jest to mobbing, niekompetencja czy po prostu tradycyjny brak wychowania (dyrektor całego instytutu i jego sekretarki).
- Jestem doktorem na stanowisku technicznym. Mam wysoki dorobek naukowy w porównaniu do większości pracowników naukowych i w wolnych chwilach pracuję za darmo naukowo. Raz usłyszałam od kierownika, że może mi zabronić pracy naukowej. Innym razem nie uzyskałam zgody na wyjazd konferencyjny, pomimo tego, że zasadą obowiązującą było to, że udział w konferencjach biorą osoby publikujące, niezależnie od stanowiska. Był to efekt mojej prośby o awans na stanowisko naukowe w momencie, gdy zwalniało się miejsce i brak tej zgody ze strony przełożonego. Kilka lat temu usłyszałam od innej profesor wiele niemiłych, wręcz poniżających dla mnie słów, które wskazywały na to, że jestem niewiele warta i nic bym bez tej profesor nie osiągnęła. Otrząsałam się z tego przez prawie trzy lata, mając problemy choćby ze snem i ogromnym stresem. Generalnie, w ostatnich latach pracy często czułam strach lub obawy przed spotkaniem z przełożonym, przed rozmową czy zebraniem. Podobnie jak wielu innych pracowników.
- Władze zarządzają poprzez poczucie strachu i niepewności wśród pracowników. Staram się tym nie przejmować.
- ,myślę, że brak zwykłej uprzejmośći, codziennej grzeczności nie jest jeszcze mobbingiem
- Nie byłam poddawana długotrwałemu nękaniu, ale promotor miał całkowity brak zrozumienia dla mojej sytuacji rodzinnej. W późnych godzinach wieczornych (ok. 23.00) w weekendy dzwonił do mnie w sprawach związanych z pracą, gdy miałam kilkumiesięczne dziecko i nie byłam w pełni dyspozycyjna.
- To sie zmieniało wraz z zajmowanym stanowiskiem i stopniem, po habilitacji jest w miarę ok.
- nie jestem pewna czy to był mobbing, ale moja procedura awansowa trwała ponad rok i miała wiele nieoczekiwanych zwrotów proceduralnych, podejmowano mocno uznaniowe decyzje i zastosowano wobec mnie procedurę różniącą się od stosowanej wcześniej wobec innych (co było bezzasadne i na moją niekorzyść)
3. Czy w Twojej jednostce doświadczyłeś mobbingu ze strony współpracowników?
424 GŁOSY 35,39% |
725 GŁOSÓW 60,52% |
49 GŁOSÓW 4,09% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Nękanie psychiczne i ciągłe pytania: co robisz?, co myślisz o tej osobie?, gdzie idziesz?, swoisty kontroling moich działań zawodowych, a nawet śledzenie monitora mojego komputera
- Uzasadnianie działań kierownika katedry i jego córki - "bo podskakuje"
- - jak "dół" dostaje sygnał z "góry' to następuje rzadko spotykana w Polsce jedność i wszyscy ze strachu, że spotka ich to samo, co osobę mobbingowaną, tworzą grupę wsparcia dla "góry"; współpracownicy nie rozumieją, że w ten sposób wypracowują, legitymizują i wzmacniają patologiczny mechanizm, który wcześniej czy później, ich również przemieli;
- Starszy współpracownik miał dobre układy z władzami i wykorzystywał to przez zastraszanie, obmawianie, złe ocenianie itd..
- izolowanie, nieprzekazywanie informacji
- Zlikwidowano zakład w którym mógłbym być kierownikiem. Przymusowo zatrudniono mnie z zakładzie, w którym kierownik pozorował pracę naukową demonstrując podwładnym, ze bez jego protekcji nic nie znaczą. W moim przypadku znacznie ograniczało to możliwości wspólnego prowadzenia badań naukowych z tak zastraszanymi kolegami.
- Jak wyzej
- Przełożeni są jednocześnie współpracownikami, dlatego zaznaczam odpowiedź pozytywną.
- Blokowanie wspólnych i niezależnych projektów przez brak dostępu do aparatury badawczej, wykorzystywanie dłuższego stażu pracy do wpływania na innych współpracowników, wywieranie presji przez grupy wzajemnej adoracji itd., itp.
- Za przyzwoleniem szefa katedry wytworzały się dwa obozy pozostające w konflikcie.
- Od koleżanek, które były w dobrej komitywie z sxefem lub z jego rodziny
- Ze strony zarozumialych dzieci profesorów
- Doświadczałam także mobbingu poziomego ze strony współpracowników.
- Szef Katedry i jego dwór
- Ze strony osób bliskich dyrektorowi jednostki.
- Ze strony osoby realizującej podobną problematykę badawczą, co mogę udokumentować obraźliwymi e-mailami, sms-ami, próbami blokowania inicjatyw mających na celu powołać do istnienia pracownię badawczą i innymi działaniami potwierdzonymi relacjami innych osób. Wielokrotnie byłem także adresatem negatywnych i obraźliwych wypowiedzi dotyczących moich kompetencji naukowych (pomimo licznych nagród i wyróżnień ogólnopolskich, państwowych, dwukrotnego stypendium FNP, realizacji grantów itd.)
- Podobnie jak wyżej - głównie fakt, że ze względu na wiek mówią mi po imieniu a ja im "pani doktor", wpisy w mediach społeczenościowych, niekiedy złośliwości podczas spotkań grupowych.
- Jedna koleżanka juz odeszła, jednakże porozumiewała sie z nami małymi karteczkami, a innych zasypywała smsami, nawet z pogróżkami. Druga cała komunikacje z reszta zakładu organizowała mailowo, przez dyrekcje.
- Udowadniano mi przez lata, ze nie mam odpowiedniego wykształcenia, by prowadzićzajęcia w jednostce (argument był taki, że kończyłam UJ)
- Jeżeli są z klanu to tak. Pomimo, że u większości mam duży szacunek.
- Od czasu ujawnieniu plagiatu, osoba która go dokonała usilnie utrudnia mi pracę.
- Ponaglenia z terminami, wykonywanie większości wspólnych zadań
- Licząc na moją produktywność powstrzymywali się i powstrzymują nadal od sumiennej pracy.
- Nie wiem, czy można za mobbing uznać obrażenie się najbliższych współpracowników "o nie wiem co", to tak, doświadczyłem. Z niezrozumiałego dla mnie powodu część współpracowników przestała się do mnie odzywać i sytuacja ta trwa już trzeci rok.
- donoszą do szefa próbując ukryc swoją niewiedzę i błedy
- Im ktoś wyżej w hierarchii to uważa, że tymi "niżej" może się wysługiwać. Okazywanie braku szacunku nawet w obecności studentów... Opowiadanie nieprawdy, aby tylko pokazać, że ktoś inny jest gorszy...
- Niestety przykład idzie z góry
- Przesłuchania w zamkniętym pokoju w obecności dyrektora i jego podwładnych. O wszystkim poinformowałem dziekana.
- Są pracownicy którzy uważają się za lepszych od innych i okazują to
- Donosy nieprawdziwych informacji, byle przypodobać się szefom.
- 1/Wykorzystali moje know-how dla własnych celów. 2/Pomijali przy sprawach przynoszących korzyści, natomiast wskazywali jako osobę do pracy gdy trzeba było zadziałać organizacyjnie na rzecz uczelni.
- kończący habilitację koledzy uważają się za wyższą "kastę" i szantażem, groźbami donosów do szefa (i donosami) wymuszają wykonanie "na już" i "tylko teraz" i "tylko dla mnie" pracy która i tak byłaby wykonana a także cyt>" no przecież masz samochód (prywatny) to przywieziesz materiały na ćwiczenia etc.
- Obmowa i wykluczenie z grupy.
- Tak, w przeszłości - w okresie realizowania pracy doktorskiej - kluczowe znaczenie miały sprawy rozgrywek personalnych między moim promotorem a pozostałymi osobami w katedrze.
- Doświadczyłem jest słowem mało powiedzianym. Sytuacje mobbingowe są w Katedrze codziennością. Dodatkowo wśród pracowników prowadzone są zakłady: Kto będzie kolejną osobą mobbingowaną.
- Przez wiele lat, z powodu płci i braku powiązań rodzinnych. Ponadto w czasie zwolnień lekarskich byłam zmuszana do prowadzenia zajęć.
- Koleżanka z pracy oczekiwała, że będę zbierała dane do ankiety, chodziła po działach, pisała pisma, e-maile i prowadziła wszelkie zestawienia i rejestry a ona jedynie będzie to scalała i wysyłała wyżej niczym moja kierowniczka a niż nie była.
- Nakłaniani przez przełożonych współpracownicy również okazywali pogardę, ograniczyli kontakty, podpisywali się pod pismami szkalującymi mnie i innych mobbingowanych
- Jeśli przytkniecie przed nos (dosłownie) kartki z decyzją o zakwalifikowaniu artykułu do druku. O mówieniu za każdym razem jak się widzimy czemu nie znajdę sobie innej, lepszej pracy, po co pracuje na Uczelni, czy ja coś odkryje.
- Za namowa szefanapisali pismo, iz nie chca ze mna wspolpracowac. W wyniku czego nie mialem dostepu do laboratorium przez kolejne 4 lata (dopoki nie zorganizowalem wlasnego).
- promotor mojej pracy doktorskiej robiła wszystko żeby mnie zwolniono z pracy, tuż po obronie - jak przestałam być jej "potrzebna", na każdym kroku mnie pilnowała szukając powodu żeby iść na skargę do Szefa. Namówiła również kolegę z zakładu żeby też mi uprzykrzał życie - próbując np. skopiować dysk komputera oraz próbując dostać się do mojej poczty. Byłam również obrażana przez niego na Radzie Instytutu - obrażano mnie od osób które nic nie umieją i powinnam być natychmiast zwolniona, nie dając mi możliwości obrony, ponieważ nie jestem członkiem Rady. To wtedy poszłam do Dyrektora Instytutu z prośba o ingerencję i usłyszałam że pracownik samodzielny ma większe prawa niż doktor.
- Ostracyzm, plotki i ogólne pomijanie
- plotki, obmowa za plecami, bez rozmowy z osobą, której to dotyczy; podchody, by załatwić poza osobą zainteresowaną
- Tak ponieważ są równi i rowniejsi.
- traktowanie mnie jak gorszą osobę; mimo posiadania takiego samego stopnia naukowego traktowanie mnie jak niekompetentną, pisanie o mnie obraźliwych anonimow
- Na przykład usłyszałam, że zajście w ciąże podczas realizacji projektu na stanowisku Postdoc jest niedopuszczalne.
- Przełożony ulega wpływowi i manipulacji osoby niższej w hierarchii. Osoba ta, wchodząc w rolę "prawej ręki" przełożonego, wykorzystuje swoją przewagę aby szkodzić współpracownikom. Nastawia przeciw, doprowadza do zwolnień (dwie osoby w ciągu dwóch lat). Szerzy deprecjonujące plotki, podejmuje decyzje poza drogą służbową itp. Nieuczciwe prowadzony przez tę osobę grant przysporzył profitów w/w wąskiej grupie osób. Pozostali nie dostali wynagrodzeń za pracę lub zostali zmuszeni lub zmanipulowani do podpisania dokumentów niezgodnych z prawdą. Całkowita bezradność i niemożliwość wyjaśnienia sytuacji. Dążenie do wyjaśnienia powoduje zagęszczenie zachowań mobbingowych wobec tej osoby.
- Tak, ukrytego. Donoszenie, obgadywanie, itp.
- potrzeba ofiar, aby ktoś mógł cieszyć się sukcesem osobistym, ktoś inny powinien odnieść porażkę
- Wymuszanie wykonywania czynności poza pracą, maile wysyłane nocami oraz w weekendy. Telefony z okazywaniem presji realizacji zadań/
- Ukryty mobbing (rękami przełożonych)
- Bez względu na to jak wybitne osiągnięcia będzie miał pracownik naukowy płci żeńskiej, jego 'wartość' będzie zawsze umniejszana w środowisku zdominowanym przez mężczyzn.
- Tak - dość częstą praktyką jest stosowanie donosów, nieuzasadnionych oskarżeń tylko po to, by zepsuć czyjś wizerunek w oczach przełożonych.
- jw: W trakcie zwolnienia lekarskiego w związku z zagrożoną ciążą byłam wzywana przez współpracowników i przełożonych do odbycia zajęć dydaktycznych ze studentami, wykonania obowiązków administracyjnych (sprawozdawczych, biurowych), znalezienia zastępstwa na zajęcia dydaktyczne. Było mi wpierane, że mam poświęcić siebie (i ciążę - w domyśle), ponieważ inni pracownicy "nie są tak dobrzy", ponieważ nie mają takich osiągnięć. Większość obowiązków około administracyjnych jest zrzucana i była zrzucana na mnie, ponieważ "ja sobie poradzę". Dodatkowo współpracownicy naciskają (telefony, smsy, maile) mnie do zakończenia urlopu rodzicielskiego i natychmiastowy powrót do zajęć dydaktycznych. Inna sytuacja: nie dopuszcza się niektórych pracowników (w tym mnie) do prowadzenia zajęć zgodnych ze specjalizacją (pozostawiając je pracownikom, którzy od 10 lat nie zrobili habilitacji, ale mają opracowany swój system pracy dydaktycznej i "nie życzą sobie konkurencji").
- Zwłaszcza podczas regularnych wyjazdów służbowych, gdzie w pociągu można opowiadać innym współpracownikom, niby żartując, ironicznie, o pracy innych osób i wykorzystywać też wiedzę o życiu prywatnym.
- Od grupy pracowmniów uawiających sie na sposób glosowania.
- Zaznaczam 'tak', ale może to była zwykła, nieprzyjemnie okazywana niechęć międzyludzka, a nie poniżanie współpracownika. Nie muszę się każdemu podobać.
- każdy ze współpracowników tego dokonuje, poprzez izolację i traktowanie jak powietrze, podpisywanie kłamliwych pism
- Na szczęście, przełożony interweniował. Na ogół wiąże się to z "zabraniem" komuś przedmiotu, powierzeniem innej osobie. Pierwsza nie jest w stanie pogodzić się z utratą godzin, koordynacji przedmiotu.
- Przekazywanie fałszywych informacji na mój temat przełożonym.
- Istnieje grupa ludzi pod wpływem dwóch narcyzów, którzy manipulują, by osiągać wpływy oraz inne korzyści.
- Zostali zastraszeni przez przełożonego.
- JM Rektor przesunął do mojej katedry pracownika, który sprawiał problemy w innej jednostce. Ponieważ pracownik był niestabilny emocjonalnie mobbingował zarówno mnie jak i resztę pracowników mojej katedry
- jak masz własne zdanie to patrzą na Ciebie wilkiem... jesteś dobry jak jesteś lizusem
- Ze strony osób mających "dostęp do ucha" przełożonych.
- Jako młoda asystentka doświadczałam traktowania mnie bez szacunku, z podkreślaniem walorów związanych z wyglądem, delegowaniem do zadań przeznaczonych stereotypowo dla kobiet etc.
- Pracownicy powiązani, uzależnieni od dyrektora w formie zatrudnienia (na czas nieokreślowy, na stanowisko dydaktyczne) nagród, wyjazdów lub możliwości publikacji w bardziej renomowanych wydawnictwach, wspomagają rozsiewanie kłamstw i pomówień.
- Formułowanie nieprawdziwych zarzutów na forach internetowych; nie dopuszczanie do głosu w trakcie zebrań
- Tak, celowe działanie asystentki dyrektora mające na celu utrudnianie pracy. Kompletna niechęć do współpracy i pomocy, rozsiewanie plotek.
- Przeczytajcie odpowiedzi wyzej.
- Tak, w formie umniejszających wypowiedzi (np. o uzyskanym przeze mnie grancie: "to skok na kasę", itp.), zachowań podkreślających moją kobiecość (np. wpatrywanie się w piersi), co miało mnie jednocześnie degradować jako uczoną, manipulacyjnych strategii spychania na pozycję podwładnej, osoby przeciętnej kierowanej do prac "pod kierunkiem" innych kolegów (z czego to oni czerpali prestiż kosztem mojego wkładu merytorycznego) -- wszystko to działo się pomimo posiadania przeze mnie znacznego, a nawet wybitnego dorobku naukowego.
- Jestem doktorem - doświadczyłam mobbingu ze strony profesora. Trwało to około rok. Zgłosiłam do przełożonych, potem formalnie do organów uczelni zajmujących się mobbingiem. Przywołałam relacje świadków, całą obszerną dokumentację. Nie przyniosło rezultatów. Po blisko roku uznano, że uczelnia nie będzie wszczynać procedury. Musiałam odejść ze swojej jednostki, zaś mój prześladowca, wspierany przez swoich kolegów, pracował spokojnie dalej, nie nękany przez nikogo. Chwilę potem otrzymał medal za zasługi.
- troje młodych doktorów mając Kierownika po swojej stronie zachowuje się wobec mnie nawet gorzej niż kierownik. Krzyczą, upokarzają mnie, przypisują sobie owoce moje pracy
- Udawanie, że się mnie nie widzi, nie witanie się, separowanie, pomijanie mojego zdania, wykluczanie.
- ciągłe upominanie, wskazywanie, że wszystko robię źle, podniesiony głos i brak możliwości wypowiedzenia , wskazywanie za każdym razem , że jako kobieta, źle myślę i w ogóle wszystko robię źle
- Tak, wielokrotnie.
- Tworzą się tzw. kliki i akolici mobberów (karierowiczów) uczestniczą w oczernianiu, zniesławianiu itp.
- Szowinistyczne żarty, odnoszenie jakości wykonywanej pracy do płci.
- Źle rozumiana lojalność i strach przed utratą pracy wyzwala we współpracownikach najgorsze instynkty. Jestem ofiarą donosów na dyktando, szykan i wielu intryg.
- Tylko od współpracowników, którzy byli wyżej w hierarchii mieli tytuł profesora lub dr hab.
- Tak, po moim awansie na kierownika, współpracownicy robią wszystko aby podważyć mój autorytet, np dezawuują moje opinie i polecenia.
- Telefony w czasie urlopu, wymuszanie przygotowania dokumentów w sprawach, które pojawiły się podczas nieobecności.
- sabotaż działań i skarżenie się przełożonym gdy moje inicjatywy wymagały więcej twórczego myslenia
- Grupa osób, tworząca zamknięty krąg - ustala działania przeciwko mnie, niekorzystne zadania pracownicze, rozsiewa plotki na wydziale
- Ze strony współpracownika starszego stażem. Podejrzewam, że być może powodowała to presja konieczności bycia tym lepszym, czyli poczucie zagrożenia ze strony kogoś, kto mógłby okazać się kompetentniejszy niż ta osoba.
- Tak, ze strony grupy wokół dyrekcji instytutu.
- współpracownik płci żeńskiej na mnie krzyczał, czynił uwagi specjalnie przy osobach trzecich, okazywał zdenerwowanie, raz trzasnął drzwiami i rzucił w moją stronę lampą stojącą
- Sugerowano mój słaby poziom nie sprawdzając osiągnięć
- Przyjaciółka kierowniczki Pani Doktor, na hospitacjach zwracała się do mnie bardzo protekcjnalnie. Nie mając sie do czego przyczepić ze strony merytorycznej zaczęła dokonywać krytycznych uwag dotyczących mojego wyglądu, "niestosownego stylu ubierania się", złej postawy ciała itd.
- brak odpowiedzi "dzień dobry", traktuje mnie na korytarzu jak powietrze, nie potrafi rozmawiać, uważa się za wyższą osobę
- Tak, chociaż z mniejsza częstotliwością. Wykorzystywali oni sytuację, do tego tego aby zdobywać pozycję u Kierownika dyskredytując mnie, pomawiając i odbierając wiarygodność w oczach przełożonego, sami się wybielali i stawiali w lepszym świetle, po to żeby mieć dostęp do "koryta".
- Większość doktorantów dystansuje się od ofiar przemocy. Istnieje stygmatyzacja i obwinianie ofiar, zamiast sprawców.
- jw.
- On był doktorantem w naszej jednostce
- Znęcała się nade mną moja niezrównowazona psychicznie podwładna. Obmawiała mnie też za moimi plecami.
- Są pracownicy współpracujący ściśle z przełożonym i uważam, że podkładanie podsłuchów i donoszenie przełożonemu jest jednym z przejawów mobbingu
- nieformalne formy sprzymierzeń inspirowane przez przełożonych
- Ze względu na szeroki obszar wpływów, współpracownicy, którzy byli w pewnym, ale widocznym, stopniu faworyzowani również spychali część swoich zadań na innych pracowników, nie rzadko powołując się na wpływy lub je wykorzystując w sposób pośredni.
- Moja habilitacja poległa w trakcie obrony. Pod względem parametrycznym wszystko wyglądało dobrze - punkty MNiSW znacząco przekraczające, to co zwykło się uznawać za standard w mojej dyscyplinie; 3 pozytywne i 1 negatywna recenzja (recenzja nieprofesjonalna do tego stopnia, że recenzent nazywa mnie w niej "młokosem"); 15 pytań ze strony członków RW (3 odpowiedzi nieuznane w tym dwie przez pracowników mojego Instytutu). Dochodzi do głosowania i okazuje się, że 1/3 członków Rady oddaje głosy wstrzymujące się, co poskutkowało brakiem większości. Później dowiedziałem się z różnych źródeł, że chciano mi w ten sposób "utrzeć nosa". W tej chwili mam niepisany zakaz prowadzenia zajęć na jednym z kierunków studiów, które prowadzone są w moim Instytucie. Kierunek ten jest nadzorowany przez jedną z Profesorek, która obrała sobie mnie za cel mobbingu. Zajęcia, które idealnie wpisują się w profil moich badań prowadzi osoba mająca dorobek naukowy 7,5 raza mniejszy od mojego.
- Tworzenie grup wzajemnej "adoracji naukowej" z wyeliminowaniem pozostałych osób - kobiet (grupy składające się tylko z przedstawicieli płci męskiej)
- wielokrotnie; przykładowo dana osoba uświadamiała mi, że ma lepszą pozycję u władz w zw. z tym odmawiała wykonania obowiązków, które następnie spadały na mnie; opowiadanie negatywnych plotek, podważanie moich osiągnięć, dyskredytowanie przy procedurach konkursowych itp., wybuchy śmiechu, czy lekceważenie moich wypowiedzi, telefony z ostrzeżeniami, jak to mam przerąbane, itp.
- Nierówne traktowanie przez kierownika katedry spowodowało, że pozostali pracownicy dostosowali swoje zachowania do przełożonego, co spowodowało, że doświadczyłem zachowań wykluczających moją osobę z zespołu.
- Doświadczam regularnie chamskiego zachowania ze strony współpracowników, którzy mają tak mocne umocowanie, że obsadzają swoje rodziny na uczelni. Działa to na tej zasadzi, że w innych jednostkach obsadzają swoje rodziny najczęściej dzieci a w jednostkach w których pracują członków rodzin z tamtych jednostek.
- Publiczne szkalowanie przed studentami i zakulisowe deprecjonowanie - włącznie z nieformalnymi skargami u dyrektora- po objeciu funkcji prodziekana, po opublikowaniu książki pod redakcją czy po zirganizowaniu konferencji z osobą z poza Zakładu
- Wracam do poprzedniego punktu. Tak się złożyło, że jako dyrektor jednostki, podlegałem kierownikowi Zakładu. Doświadczyłem alienacji i eliminacji.
- m.in.: osoba, która przez 2 lata nie prowadziła zajęć w semestrze letnim dla studentów zaocznych, mimo że były w planie zajęć, i wpisywała w swoich sprawozdaniach, że je prowadziła, w sytuacji, gdy zajęcia zostały przejęte przeze mnie, zapewniała mnie, że zajęć w semestrze letnim nie ma w planie, żeby spowodować, aby zajęcia nie były nadal powadzone i aby usprawiedliwić siebie błędem w planie zajęć; przy okazji przygotowywania publikacji w zw. z jubileuszem profesora (kierownika katedry) komitet organizacyjny z katedry poinformował o tym, że nie ma ograniczeń co do objętości artykułów i że termin jest przesunięty, po czym ww. koledzy wprowadzili ograniczenia w zakresie objętości tekstu i okazało się, że termin nie został przesunięty - z tych powodów odmówiono przyjęcia mojego artykułu
- ośmieszające anonimy, otwarte szkalowanie przed studentami by ośmieszyć czyjś dorobek a wywyższyć własny; obrażanie naukowczyń przez naukowców-mężczyzn nie znosz cych konkurencji ze strony kobiet; czepianie się detali w dorobku kobiet i przymykanie oka na kardynalne błędy mężczyzn w ich dorobku; pomijanie znaczenia osiągnięć by 'promować słabszych', deprecjonowanie interdyscyplinarności badań by równać do szkolnych (męskich, podtrzymywanych w przez mężczyzn w średnim wieku standardów'), 'tu jest Polska' (więc obcych proszę nie wprowadzać obcych modeli), obśmiewanie katedr obsadzonych przez kobiety; gloryfikacja mało znacz cych osignięć mężczyzn i pomijanie bardziej znaczacych osiagnięć kobiet; pomijanie osiagnięć nielubianych kolegów deprymowanie pomysłowych i prezentujcych odwagę badawcza doktorantek przez lepiej wiedzacych profesorów; przerywanie wypowiedzi kobiet i ignorowanie ich argumentów kosztem męskich; głupie uwgi na temat ubioru i figury (nawet studenci o wykłdowczyniach).
- Ładne panie nie jeden raz wykorzystywały urok osobisty, by zwalać całą pracę na mnie. O tym, że dzieci profesorów, ich rodzina i znajomi są lepszym sortem, a ja gorszym - nie wspomne.
- intrygi, zawiść
- Przed habiltacją tak.
- Współpracownik wymagał ode mnie tolerowania jego spóźnień do pracy i przemilczania popełnianych przez niego błędów, do których nie potrafił się przyznać, a których świadkami były też inne osoby. Asertywne zwracanie mu uwagi (wskazując na fakty, bez oceny jego jako osoby) odbierał jako atak personalny.
- Decyzją mojego byłego szefa przez 2 lata nie miałam przyznawanych środków finansowych na badania, byłam obciążona dydaktyką, niewspółmiernie do innych (w ciągu 9 lat pracy prowadziłam 12 różnych przedmiotów).
- z podobnych przyczyn
- Tak, Pani Profesor uważająca się za mistrza, krytykująca, ośmieszająca i poniżająca.
- opiekunka mojej pracy doktorskiej (wtedy doktor, obecnie prodziekan) próbowała przywłaszczyć sobie moje wyniki z pracy doktorskiej tj. prace w wysoko punktowanych publikacjach; gdy okazało się, że jej dorobek nie zapewni jej awansu habilitacyjnego. Jej wkład w powstanie każdej z prac nie wynosił więcej niż 5%, żądała natomiast 85% udziału!. Nie przystałem na tą uwłaczającą mojej godności propozycję wiec próbowała mnie "okraść" przez naszego bezpośredniego przełożonego. Chciała wykorzystać w tym celu Kierownika naszego zakładu, który został negatywnie nastawiony w stosunku do mojej osoby. Gdy zaargumentowałem, że oboje postępują niemoralnie i zgłoszę sprawę do sądu to mobbing trochę osłabł, aż w końcu kierownik przyznał mi rację. Druga sytuacja, za moimi plecami moja współpracowniczka z realizacji grantu opublikowała fragment mojej pracy doktorskiej podpisując go swoim nazwiskiem. Sprawa wyszła zupełnie przypadkowo po opublikowaniu pracy. Do dziś nie usłyszałem nawet "przepraszam".
- Zmuszanie do czynności, które spoczywają w gestii zmuszających.
- rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, nastawianie przeciwko innych pracowników
- Zła atmosfera się udziela. Jedni są bardziej odporni inni mniej. I ci mniej sieją panikę.
- Brak słów.
- uczestnictwo niektórych pracowników w przyjętej przez kierownika działaniach mających na celu pomniejszenie moich kompetencji, izolacji w zakładzie, przejęcia mojej tematyki badawczej, kreowanie się na specjalistów w nowej tematyce bez podstaw merytorycznych dla uzyskania korzyści osobistych m.in. mających na celu przyśpieszenie awansu zawodowego i uzyskanie nagród
- nie chcę o tym pisać
- Kilka lat temu osoba pełniąca poprzednio funkcję kierowanika zakładu odebrała mi prowadzenie zajęć ze swego obszaru badawczego przekazując informację mailem bez uzasadnienia.
- Osoby liczące na szybki awans ze strony Pani Kanclerz Fiok, stają się mobberami. Katarzyna Waszczuk-Nowak pomimo udokumentowanych licznych negatywnych opinii na temat jej pracy, nawet Dyrektor Kasperek, otrzymała nagrodę Rektora.
- Tak, typowe kopanie dołków, niskie morale.
- Patrz, punkt 1.
- Koledzy o wyższym stopniu naukowym zlecali zajęcia i badania na których się nie znali a otrzymane wyniki publikowali jako włane
- brak komunikacji, dodawanie coraz to nowej pracy bez zmian w zakresie obowiązków, izolowanie od innych
- Pracownik, który miał wyższy stopień naukowy niż jego współpracowniczki, ale znacznie mniejsze doświadczenie dydaktyczne (różnica 6 lub 8 lat), w sposób nieelegancki i nieodpowiedni zwracał się do nich, że nie znają się na swojej pracy.
- Doświadczyłem mobbingu ze strony personelu administracyjnego - dyrektora administracyjnego wydziału, którego realna władza na wydziale jest nieproporcjonalnie duża do pełnionej roli i kompetencji.
- Tak, jako adiunkt napisałem 2 recenzje prac magisterskich dla promotorów ojca(profesor) syna(doktorant). Od 13 lat doświadczam mobbingu. Wytknąłem błędy, choć dałem maksymalne oceny 5.0. Zwyzywano mnie. Profesor i jego znajomi skreślali mnie podczas licznych głosowań nad przedłużaniem mojego zatrudnienia. Wyrzucono mnie z zakładu. Habilitacje musiałem robić w innej jednostce. Ta osoba jest bardzo mściwa i inni pracownicy doświadczyli podobnych relacji. Jest szansa, że moje wnioski grantowe też są przez jego znajomych recenzowane, a efekt jest negatywny.
- Jak wyzej
- Wysuwali fałszywe oskarżenia przeciwko mnie, co - w mojej opinii - było przejawem kompleksów i zawiści, ponieważ współpracownicy ci w rzeczywistości nie radzili sobie ani na polu naukowym, ani dydaktycznym.
- Ze strony dyrektora jednostki, który poniża pracowników o odmiennej wizji dot. prowadzenia i kierowania działalności naukowo-dydaktycznej, uniemożliwiającego awans mimo habilitacji, popierającego własne grono sprzymierzeńców.
- Notoryczne odmawianie współpracy na polu prac organizacyjnych. Określone osoby twierdzą, ze to nie ich zadania, ale moje, bo np. mam doświadczenie a one się n.p. nie nadają albo nie mają czasu. Czuję się wykorzystywana i wyśmiewana przez notorycznych leni.
- Oceniano moją pracę drastycznie niżej niż większość kierownictwa.
- Pracownik wyższym stopniem, nakazał mi "podzielić się" materiałami naukowymi zebranymi podczas kwerendy naukowej. Materiały miały zostać przekazane doktorantce powyższego pracownika, który był jej promotorem.
- Osoby z dłuższym stażem pacy oraz znające struktury uczelni, wykorzystywały swoje wpływy aby ingerować w ilość godzin prowadzonych przez innych pracowników, podważać ich kompetencje i autorytet.
- Doświadczyłam oczerniania mnie przez koleżankę z zakładu, oczerniania mnie przed studentami, opowiadania studentom na zajęciach o moim zyciu prywatnym, inicjowania donosów na mnie i wielu innych strasznych rzeczy. Zgłaszanie tych sytuacji do przełożonych nic nie zmienia. Koleżanka natychmiast płacze, jeśli jest podejmowany temat jej zachowań.
- Współpracownicy, także niżsi rangą, brali przykład z zachowania moich przełożonych, w związku z brakiem kompetencji zawodowych i doświadczenia uciekali się do obrażania, znieważania i oczerniania mojej osoby, zarówno na polu zawodowym jak i osobistym. Nie spotkała ich za to żadna kara dyscyplinarna ani nawet upomnienie.
- Pracownicy na tym samym stanowisku będący "pod opieką" przełożonych pozwalają sobie na więcej niż powinni.
- Za zgodą i przyzwoleniem władz wydziału
- No cóż... ;-((
- Powyższe sytuacje dotyczyły zarówno szefa jak i współpracowników, bo to oni przekazywali mi komunikaty od szefa, ale często to były ich słowa.
- w zasadzie tak - od niektórych współpracowników- mężczyzn (oni są moimi podwładnymi): ignorowanie i żarciki
- Mało jest Profesorów, którzy działają naukowo i dla nich ogromny szacunek. Większość z nich chcą być tylko dopisywani do pracy typu np. publikacji itp. Szary pracownik jest często szantażowany, można powiedzieć, że czasem jest to wprost powiedziane, a czasem nie wprost. Często stopnie naukowe są zdobywane kosztem innych osób, które naprawdę pracuję i nie są ani trochę docenieni i blokowani przy dalszych awansach. Tylko cały czas traktowani, jaka maszynka do robienia kolejnych publikacji. Wiele osób nie wie nawet czego dotyczy praca.
- Ze strony popleczników dyrekcji. Pozostałe osoby widząc sytuację, zamykały oczy.
- Współpracownik to pojęcie szerokie. Nie wiadomo kogo mamy na myśli. Czy tego z kim chcemy i współpracujemy z zainteresowaniem? Czy też osoby, z którymi musimy współpracować ze względu na przynależność do zespołu czy grupy. W drugim przypadku istnieje często taktyka izolowania. Są to inteligentne i zawoalowane działania, aby nie było ich widać bezpośrednio, a ustalane są w gronie tych, co trzymają władzę.
- Ze względu na grantozę osoby z Biura Obsługi Badań to są "święte krowy", więc wolno im wszystko. Zachowują się niebywale chamsko i roszczeniowo wobec doktorantów i doktorów. Robią to publicznie, na oczach dyrekcji. Nie ma reakcji. Np. ostatnio poprosiłam szefową Biura Obsługi Badań o wyjaśnienie, o co chodzi w ankiecie, którą kazano nam wypełnić. W odpowiedzi dostałam link do... wyszukiwarki Google.
- byłam zmuszana do siedzenia z pijanymi kolegami z katedry na konferencji kiedy chciałam odejść poinformowano mnie że mi nie wolno ponieważ pan Pan profesor będzie moim promotorem pomocniczym i życzy sobie mojego towarzystwa a jeszcze nie skończył pić.
- wykluczanie ze spotkan w pracy
- Łączenie się w grupy i szzucie w stosunku do któregoś z pracowników. Często atakowany osoba jest pracownik wyróżniający się np. Pod szgledem dorobku (ma go więcej) itp.
- Np dyrekcja administracji... Uniwersytet Przerodniczy we Wrocławiu, dyrektor Ogły. Proponuje przesledzić dlaczego tylu pracownikow rezygnuje z pracy
- Jeden z moich kolegów nieustannie ogranicza mi dostęp do istotnych informacji dot.pracy, nieustannie mowi mi o tym, że nie jestem dość dobra, żeby utrzymać pracę.
- Ulubienica Pani Profesor, która swego czasu nie tylko prowadziła za nią zajęcia opłacane na czarno, ale i na przykład wynajmowała jedno z mieszkań od Pani Flis kpiła ze mnie wielokrotnie, kiedy miałam przerwę w staraniach o doktorach spowodowaną depresją reaktywną.
- Doświadczyłam poniżania, rozpowszechniania fałszywych, kompromitujących mnie plotek, nieuzasadnionej krytyki w poprzednich jednostkach w których pracowałam ze strony współpracowników. W obecnej taka sytuacja nie ma miejsca.
- Ze strony starszych stopniem to stałe zachowanie
- Jak było jasne, że długo już nie popracuję, wszyscy się ode mnie odwrócili. Jakieś idiotyczne plotki rozsiewał 60-letni ostatni magister w instytucie.
- Pan dr hab - ma poparcie pani dziekan, i uważa, że to wystarczy, by obrażać innych i działać na rzecz ich wyrzucenia z pracy.
- Ludzie skarżą do przełożonych na lepiej wykształconych od nich kolegów. Mobing werbalny.
- Mój promotor nie jest lubiany. W związku z tym ja i reszta jego doktorantów jesteśmy zawsze na seminariach traktowani bardzo źle. Słyszymy np. "powinna pani iść na korepetycje, prosze się zapisać na wykład z ... ", "nigdy nie będzie pani pasować do tego Instytutu, nie wiem po co pani przyszła na te studia". Dodatkowo, masa przytyków, zupełnie niepotrzebnych i nie mających związku z rzeczywistością. Kiedyś płakałam cały dzień po seminarium i nie byłam w pracy przez następnych kilka dni. Jaki już poszłam to osoba, która mnie najgorzej potraktowała podeszła do mnie (na pustym korytarzu) i powiedziała żebym nie brała sobie do serca tego co mówiła, bo przecież to nie było na poważnie. Cały czas czuję się jako ktoś gorszy. Jeśli chcę pożyczyć jakiś odczynnik od innego pracownika w imieniu mojego promotora to słyszę nie mam. Kiedyś tego samego dnia okazało się że ta sama osoba pożyczyła to samo innemu pracownikowi, czyli miała i to całą butelkę, a ja chciałam 3 ml!
- Mobbing polegał na skierowaniu wniosku komisje dyscyplinarną opartym na oszczerstwa.
- Tylko ze strony protegowanego szefowej
- Sekretarki, pracownicy nieposiadający stanowisk kierowniczych. Przymuszanie do badań psychotechnicznych, jeśli chce się skorzystać z delegacji na samochód prywatny, ponieważ rektor nie uznaje dokumentów wystawianych przez organ państwowy (prawo jazdy)
- Po zmianie grupy badawczej, nowa grupa traktowała mnie z wyższością i często dokuczała przez kilka lat
- Polegało na stwarzaniu trudności w organizacji i dobrze zajęć, deprecjonowaniu obiektywnych osiągnięć potwierdzonych konkursowo w jednostkach zewnętrznych, stosowaniu obraźliwych i deprecjonujących określeń podczas obrad senatu.
- Maniakalne poplecznictwo i małpowanie postawy przełożonych
- Współpracownicy pozwalali się wodzić za nos dyrekcji i za cel wyższy od uczciwości uważali zachowanie z nią dobrych stosunków. Zauważyłam podatność na szeptaną propagandę, plotkarstwo itp., tym bardziej, że jest to tradycyjne kobiece środowisko z wszystkimi jego wadami.
- Tak. Współpracownicy, zajmujący kierownicze stanowiska oraz współpracownicy z wyższym stopniem naukowym często zlecają i delegują prace mi i pozostałym kolegom z niższym stopniem naukowym. Pracujemy wobec tego nieodpłatnie na rzecz kogoś innego. Często nasza praca nie jest odnotowywana, lecz jest brana na poczet prac, wykonanych przez zleceniodawcę.
- Są tacy pracownicy, którzy widząc niestosowne zachowanie przełożonego, pozwalają sobie na podobne postępowanie i nie są za to ganieni.
- Przez ostatnie lata mojej pracy w uniwersytecie doświadczyłam szeregu zachowań mobbingowych stosowanych przez współpracowników, a wśród nich: ciągłe krytykowanie wykonywanej pracy, zarówno naukowo-badawczej, jak i dydaktycznej; stwarzanie i rozpowszechnianie plotek oraz nieprawdziwych informacji na mój temat, nieustanne obmawianie, wyrażanie obraźliwych opinii i uwag; ciągłe krytykowanie życia prywatnego, ośmieszanie i szydzenie z mojego życia rodzinnego; sugerowanie choroby psychicznej; kradzież wartości intelektualnych zarówno z strefie naukowej jak i dydaktycznej; doprowadzanie do powolnego izolowania fizycznego i/lub społecznego oraz świadome wykluczanie mnie ze społeczności zespołu.
- Wykluczenie z przepływu informacji, niepoinformowanie o zmianach dotyczących mnie osobiście, jak np. zmiany grup zajęciowych
- W moim przypadku współpracownikiem był szef zakładu. Wyjaśnienie jak wyżej.
- Niektórzy współpracownicy odnosili/odnoszą konkretną korzyść z zaistniałej sytuacji i chętnie uczestniczyli w mobbowaniu mnie. Po dość konkretnych i przykrych rozmowach o tym problemie, koledzy w najlepszym razie przyjmowali postawę obojętną. Jedna z osób przyznała otwarcie, że mimo iż dostrzega patologię to po prostu boi się temu przeciwstawiać, by nie stracić swojej dotychczasowej pozycji i by nie stać się też (lub zamiast mnie) obiektem mobbingu.
- Część była/jest mobbingowana; druga część pracowników nie ma wiedzy, co się dzieje na wydziale/instytucie/zakładzie).
- Od czasu ukończenia studiów miałem silną pozycję w Uczelni i nie otarłem się nawet o ten proceder
- Nie zauważyłem oznak bezpośredniego mobbingu.
- Nie, jedynie ze strony przełożonych. W mojej jednostce są grupy badawcze zajmujące się różną tematyką. Pomiędzy grupami większość traktuje się z szacunkiem i przyjaźnie, wewnątrz grup badawczych niekoniecznie. Jestem na najniższym szczeblu hierarchii uczelnianej.
- Doktoranci i technicy są w podobnym wieku. Szanujemy siebie nawzajem, doktoranci uczą bardzo często techników na początku ich kariery.
- nie
- Nie doświadczam mobbingu ze strony współpracowników
- Vide supra - nawet nie próbują - jestem zbyt nieobliczalny. Co nie oznacza, że inni ludzie nie doświadczyli.
- nie ma podstawy uzasadnienia
- Mnie nie dotyczy, ale znam przykładu dotyczące innych pracowników.
- Kontakty ze współpracownikami maja charakter koleżeński
- Współpracownicy to osoby, z którymi podejmuję działania naukowe.
- Nie bo zatrudniałam tylko kulturalnych ludzi.
- nie spotkałem się z przypadkiem mobbingu
- Bo to normalni, mili ludzie.
- Nie, chociaż mobbing przełożonej nigdy nie sprawił, że się zjednoczyliśmy i chcieliśmy wspólnie działać.
- Nie
- Takich sytuacji nie pamiętam.
- Nigdy nie doświadczyłam form dyskryminacji ze strony współpracowników. Młodzi pracownicy naukowi wspierają się nawzajem.
- Miałem rację dochodząc swoich praw związanych z przyznanymi mi obowiązkami. Pomimo tego osoba, która mi je zleciła nie uznała mojej argumentacji, dodatkowo nagłaśniając moją "niesubordynację". Sprawę wyjaśnić musiał Rektor. Mimo przyznania mi racji przez Rektora, osoba, która mnie nękała nadmiernymi obowiązkami nie czuła skruchy. Wręcz przeciwnie po roku dowiedziałem, się, że nadal przeinacza sytuację i stawia mnie niesłusznie w złym świetle. Ale jak słyszałem z jej ust "Profesor się nigdy nie myli"
- Czy żeście oszaleli z tymi uzasadnieniami?!
- Na początku nowe osoby patrzył mało przychylnie na moją osobę. Później wobec nich stosowane były te same metody. Wtedy relacje się poprawiał.
- Osobiście nie zdarzyło mi się być poddaną długotrwałemu nękaniu czy poniżaniu
- Z wyjątkiem bezpośredniego przełożonego.
- Współpracownicy odnoszą się do innych kolegów z szacunkiem ale i pozostają bierni wobec zaistniałych problemów bo nie dotyczą bezpośrednio ich osoby.
- Wybrałem NIE ponieważ nie doświadczyłem mobbingu.
- Współpraca z kolegami z pracy jest co najmniej dobra.
- Współpracownicy niższego szczebla - adiunkci i asystenci oraz pracownicy techniczni, tworzą dobry zespół, przy czym część z nas podziela podobne do moich poglądy i obawy. To nas w pewien sposób łączy. Ja mam duże wsparcie od większości współpracowników w mojej sytuacji zawodowej, jakkolwiek nikt nie ma odwagi poprzeć oficjalnie moich starań o awans.
- Nic takiego nie miało miejsce, współpraca przebiega w przyjemnej atmosferze
- Pomiędy pracownikami stosunki układają się poprawnie
- w mojej jednostce nie doświadczyłem mobbingu ze strony współpracowników
- Oprócz mobbingu ze strony "szefostwa" (Dziekan, Dyrektor Instytutu) nigdy nie doświadczyłem mobbingu ze strony pozostałych współpracowników.
- Na szczescie nic takiego nie mialo miejsca i nie widze w swoim otoczeniu.
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie doświadczyłem.
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- Najbliżsi współpracownicy są w podobnej sytuacji. Próbujemy nawzajem podtrzymywać się na duchu.
- -
- Nie doświadczyłem sytuacji przemocowej
- tylko dyrektor i jego zastępca wychodzą z założenia, że mają władzę absolutną i nie mają świadomości łamania zasad wynikających z Ustawy i Statutu
- Nie
- Nigdy nie miało to miejsca.
- nie; raczej pracownicy są przestraszeni i boją się
- W jednostce której pracowałem nie doświadczyłem mobbingu ze strony współpracowników.
- Doświadczyłem mobbingu jedynie ze strony osób, które są moimi zwierzchnikami. Nigdy nie doświadczyłem mobbingu ze strony osób, z którymi współpracuję. Wielu z nich jest w podobnej sytuacji.
- W moim doświadczeniu mobbing jest, ale tylko i wyłącznie ze strony osób piastujących władzę. Jednocześnie inni pracownicy są w gry kierownictwa przez kierownictwo angażowani.
- NIE ale też brak wsparcia bo wszyscy byli zastraszeni i zalęknieni
- Tylko szef 71 lat rządzi
- Zasadniczo, o mobbingu nie można mówić w relacji współpracowników. Zawsze jest to relacja przełożony - pracownik. To jest napisane w każdej definicji mobbingu. Między współpracownikami może być konflikt.
- Trudno jest nazwać szefa - władcę współpracownikiem.
- Koledzy i koleżanki są w porządku - wobec mnie, co nie oznacza, że wobec innych też.
- Nie doświadczyłam go bezpośrednio, ale przez klika lat byłam świadkiem mobbingu ze strony współpracowników w stosunku do sekretarki jednostki.
- Nie jestem pewna, czy tak to można sklasyfikować. Na pewno pod wpływem działań przełożonych współpracownicy czują przyzwolenie na powtarzanie plotek na mój temat.
- trudno okreslic czy to jest mobbing, ale sa pewne elementy dyskryminacji szczegolnie katolikow na uczelni, ktorym Konstytucja daje prawo swietowania niedzieli... a z drugiej strony katolicy sa zmuszani w ramach pensum pracowac w niedziele
- Trudno powiedzieć, czy to mobbing, czy braki w wychowaniu.
- To raczej niemiłe sytuacje, panoszenie się, niż mobbing.
- Po negatywnym zaopiniowaniu mojej osoby przez dyrektora instytutu zauważyłem rodzaj ostracyzmu części kolegów instytutowych, blisko współpracujących z dyrektorem
- Czasami osoby z grupy "trzymającej władzę" pozwalają sobie na niestandardowe zachowania.
- W warunkach nieprzejrzystości relacji na uczelni trudno co kolwiek powiedzieć.
- W sposób jawny - nie. Problem polega natomiast na chorobliwej atmosferze, w której np. informacje, które powinny być tajne, są wiadome innym pracownikom itp.
- Strach przed przełożonym powoduje, że współpracownicy czasem przyjmują postawę osób współmobbingujących. Najczęściej przyjmują jednak postawę biernych obserwatorów.
4. Czy w Twojej jednostce są określone procedury w przypadku zaistnienia mobbingu i konfliktów między pracownikami?
292 GŁOSY 24,37% |
564 GŁOSY 47,08% |
342 GŁOSY 28,55% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Chyba są, ale po to żeby pracownik nie zgłaszał problemów i siedział cicho. Żaden zakład nie lubi gdy pojawiają się problemy.
- Ale korzystam tylko z dyskryminacji poniewaz mobbing ciężko udowodnić a Rektor kiedyś podobno obciążył pracownika kosztami zapłacenia firmie do zbadania mobbingu u tej osoby
- Odpowiednie rozporządzenie Rektora
- Wydaje się, że na papierze istnieją odpowiednie procedury, jednak niewiele z nich wynika w konkretnych przypadkach.
- Nie są realizowane. Osoba, która nieoficjalnie zgłoszona jest jako mobber zasiada w komisji ds przygotowania etyki nauczyciela akademickiego.
- Tak no.i co z tego jak wszyscy boją się cokolwiek mówić by nir stracić pracy a potencjalnego świadka znaleźć ojoj
- Od marca 2019
- Zostały wprowadzone, ale i tak mobbing trwał. Przy mobbingu pionowym i grupowym wszystko było "zamiatane pod dywan".
- zdecydowanie są, ponadto jest pełnomocnik JM Rektora ds mobbingu
- Tak, ale w praktyce słabo działają.
- Tak, choć jest to fikcyjny i niestosowany zapis. W celu rozwiązania problemu mobbingu potrzebne jest systemowa rozwiązania a nie tylko uchwala rektora mówiąca i tym, że nie można mobbingować pracowników.
- Są procedury uczelniane. W instytucie nie mamy własnych.
- Jest regulamin
- Niestety od niedawna - zaledwie od dwóch tygodni.
- Od miesiąca
- są, ale od niedawna (ok. miesiąca) - są one wynikiem przeprowadzonej rok temu ankiety satysfakcji pracowników
- Niby tak, ale władza na górze nie interweniuje, bo boi się rozgłosu.
- Jest komisja dyscyplinarna przy rektorze.
- ale nie działają
- Pracodawca mimo procedur nie stosuje sie do nich
- Zostały wprowadzone w ubiegłym roku, jakkolwiek ze względu na sposób działania uczelni (najpierw należy zgłosić problem komisji) nie podejmuje się działań informujących o zaistnieniu mobbingu.
- tak, od niedawna. Pracownicy nie mają wiedzy na temat mobbingu i myślę, że stosują nieświadomie. Wystarczyło by trochę szkoleń z psychologii, komunikacji
- Zgodnie z statutem uczelni.
- tak, ale nie funkcjonują w praktyce - co jeśli mobberem jest dyrektor?
- Niestety sprawy są zamiatane pod dywan.
- nie interesowałem się tym zagadnieniem, bo nie spotkałem się z przypadkiem mobbingu
- Osoby na kierowniczych stanowiskach podejmują próby negocjacji, jednak w efekcie ważniejsza okazuje się osoba piastująca wyższe stanowisko (tj. ta, mobbigująca).
- Jest, rzecznik,specjalna osoba do rozwiązywania problemów z mobbingiem, procedura, były rozesłane pisma...
- Teoretycznie tak, ale wdrożenie tych procedur jest zwykle spóźnione.
- Niby są, ale nie działają.
- Formalnie są określone procedury, nieformalnie nie działają i nawet po oficjalnej skardze - nie zostały uruchomione.
- Procedury są, ale nie są skuteczne.
- Istnieje stosowne rozprządzenie Rektora funcjonujące od kilku zaledwie lat, ale nie ma stosownych procedur, a przede wszystkim dobrych praktyk na poziomie niższym jak Wydział czy Instytut.
- tak, ale nie są stosowane
- Ttylko w teorii i na papierze. Wszyscy się znają (Uniwersytet Zielonogórski), mała uczelnia, wiec stystem hierarchicznych zależności działa.
- Procedury są na papierze, w praktyce kompletnie nie działają.
- Zarządzenie o wewnętrznej procedurze antymobbingowej jest wydane, ale ma kontrowersyjną treść i jak dotąd widoczne były trudności z jego stosowaniem
- Jest uchwała rektora i komisja do spraw zwalczania mobingu
- Dopiero od niedawna. Nie wiem, jak to działa. Nigdy nie słyszałam, aby zostało wszczęte jakieś postępowanie.
- teoretycznie
- W całej uczelni są przepisy, ale są stare i nikt się nimi nie przejmuje
- Są takie procedury, było szkolenie na ten temat.
- Od niedawna są procedury w regulaminie , to jednak jest tylko na papierze. Ale są wzorem innych Uczelni...
- Tak, jednak ich skuteczność jest zerowa.
- Jest specjalna strategia, jest ona tylko na papierze.
- Jeżeli jesteś ofiarą mobbingu to uczelnia doradza ci zwolnienie się z pracy. Jest to w zasadzie jedyne proponowane wyjście. Drugie możliwe wyjście - czyli dochodzenie swoich praw - jest stanowczo odradzane "bo i tak to pani nic nie da, nie ma pani szans... szkoda zdrowia..." - cytat z wypowiedzi pana rektora oraz pani ds. przeciwdziałania mobbingowi.
- zarządzenie Rektora w sprawie przeciwdziałania praktykom dyskryminacyjnym
- na papierze
- Podobno są, natomiast nikt nie odważyłby się stanąć w mojej obronie, bo wszyscy się nboją profesorów, którzy przecież mają znajomości i na pewno odwroci sie to przeciwko nim
- na papierze są
- nie wiem, być może, nikomu tego nie zgłaszałam. po zgłoszeniu mobbingu na naszej uczelni jest jeszcze gorzez z osobą oskarżoną
- Jest to jednak teoretyczne tak. Choć osobiście nie doświadczyłam mobbingu, w zakładzie, w którym pracuję miały miejsce takie przypadki. Komisja dyscyplinarna podchodzi do tematu w sposób z góry zaplanowany.
- Procedury są. Niemniej "kierownicy" sa nietykalni niezależnie od przewinienia. Na jednej dłoni można policzyć przypadki ukarania przełożonego i pozbawienia bądź zawieszenia go w swoich prawach.
- Uczelnia wypracowała odpowiednie procedury w przypadku mobbingu.
- raczej martwy przepis
- Tylko formalne, kompletnie nie działają żadne ochronne procedury. Wszyscy wiedzieli, że jestem mobbingowana i nikt z przełożonych nie zareagował wprost. Indywidualnie mnie wspierano.
- Istnieje klub antymobbingowy założony przez związek zawodowy ZNP. W strukturze uczelni nie ma odpowiedniej komórki/komisji zajmującej się podobnymi sprawami
- Problem należy zgłosić ... przełożonemu. No i dostarczyć twarde dowody. Bo samo ustne poinformowanie może zostać ocenione jako oszczerstwo, a zgłaszający może zostać oskarżony o zniesławienie. Tylko że tu pracują inteligentni ludzie - takie sprawy załatwia się w białych rękawiczkach. Czyli - zebranie dowodów jest prawie niemożliwe, no i jak powiedzieć przełożonemu, że ma się problem z nim samym?
- Przed przyjęciem do pracy musiałam się z nimi zapoznać.
- Ale na forum ogólnouczelnianym i to od niedawna. Bardzo trudno jest zebrać dowody. Na poziomie wydziału czy instytutu uzyskanie jakiejkolwiek obrony jest prawie niemożliwe. Faktycznie władze uczelniane wspierają prześladowców, jeśli tylko ci znajdują się wyżej pod względem formalnym w hierarchii akademickiej. Pod wieloma względami każdy głos sprzeciwu wobec degrengolady uczelnianej uruchamia stadne odruchy samozachowawcze.
- Jest teoretycznie wprowadzona taka procedura
- No poziomie centralnym tak
- W tym roku otrzymaliśmy informację dotyczącą postępowania w przypadku mobbingu i nazwiska osób, do których można się zwrócić.
- zarządzenie Rektora
- teraz tak, sytuacja opisana wyżej miała miejsce 10 lat temu obowiązująca procedura to atrapa - elektryzuje wszystkich słowo mobbing użyte w dowolnym kontekście, nie zwraca się uwagi na sprawę tylko na słowa klucze
- Wprowadzono je niedawno.
- Istnieje ogólnouczelniana Komisja ds. przeciwdziałania mobbingowi, ale nie posiada ani regulaminu ani przejrzystych procedur działania.
- Tak istnieje taka procedura. Jednakże, nie wskazuje ona jak postąpić gdy mobbing stosuje rektor, czy też prorektorzy. W myśl tej zasady, o mobbingu ze strony rektora należałoby poinformować samego rektora.
- Tak, ale przecież wszyscy wiedzą, że to fikcja. Ostatnia głośna sprawa na uczelni świetnie to pokazała - komisja działa, jak chce i kreatywnie interpretuje przepisy tak, by nie wykryć problemu i go nie rozwiązać.
- Tak, ale zostały one wprowadzone po moim odejściu (stworzenie instytucji wydziałowego rzecznika zaufania). Jednak, nie ufam tym procedurom ani osobom wybranym do pełnienia funkcji w ramach tych procedur - zostały one desygnowane przez hardcore akademickiego betonu - tzn. bez względu na okoliczności nigdy nie podejmą działań mogących przynieść szkodę swoim mocodawcom.
- Tylko nikt ich nie przestrzegał
- Są one jednak iluzoryczne i uwzględniają drogę proceduralną, która zadziała kontrproduktywnie, jeśli mobbingu dopuszcza się osoba przełożona
- jest procedura i specjalna jednostka, do której można się zgłosić, ale jestem przekonana, że to per saldo nie opłaca się, ale może nie mam racji
- Tak, są odpowiednie uregulowania formalne, m.in. zapisy w regulaminie pracy i kodeksie etyki.
- Ale nie ma to znaczenie, bo wszystko jest "zamiatane pod dywan" dla dobra uczelni.
- Och jest cała gama takich procedur i głośno się nich mówi. Im więcej się o tym mówi tym mniej robi. A po to są aby jednostka mogła pokazać na zewnątrz, że o to dba.
- Tak ale wszystko jest zamiatane pod dywan
- Tak, są określone procedury. Jest to jednak fikcja, gdy kierownicy jednostek są bliskimi przyjaciółmi władz rektorskich (także na stopie osobistej). Lepiej tych procedur nie korzystać i nie ryzykować utraty pracy.
- tak nawet na mojej uczelni powstaje standard dotyczący etyki
- Sa uwzglednione w regulaminach
- Tak, wymogi prawa są spełnione co do litery - co z tego, skoro nie są przestrzegane w praktyce?
- Jest regulamin. Szkolono tylko szefów
- Wiem, że uczelnia spisała jakieś zasady, ale to fikcja.
- Tak, podpisywalismy pismo, że będziemy zgłaszać nieprawidłowości, ale nikt tego nie robi bo władze nie lubią gdy ktoś wyciąga "brudy" we własnym podwórku.
- Procedury istnieją, choć nie są w stanie doprowadzić do takiego rozwiązania konfliktu, które mogłoby zadowolić pracownika.
- Jest procedura antymobbingowa.
- Istnieją ogólnouczelniane procedury i można zgłosić swoją sprawę do komisji ds. równego traktowania, lecz z doświadczenia innych osób wiem, że sprawy przed komisją ciągną się miesiącami i nie ma pewności co do neutralności członków komisji.
- Takie procedury definiuje między innymi Kodeks Etyki pracownika naukowo dydaktycznego. Problem polega na tym, że władze uniwersyteckie go ignorują.
- Są i co z tego?
- Jest określony regulamin aczkolwiek nie zawsze jest on stosowany zgodnie z zawartymi w nim treściami.
- Na wniosek związków zawodowych, pod wpływem zaleceń kontrolnych PIP w końcu opracowano i wdrożono takie procedury, jednak nie są one do końca rzetelnie przestrzegane.
- są opracowane procedury, ale nie zawsze są stosowane
- Dopiero od kilku lat.
- Komisja antymobbingowa to narzędzie do wyrzucania ludzi z pracy
- Tak, są takie procedury, ale one nie działają właściwie. To jest towarzystwo wzajemnej adoracji i jedni drugich boją się, więc nie ma odpowiedniej interwencji.
- Niby jest zapis w statucie, ale procedura zgłoszenia jest taka, że najpierw trzeba zgłosić to do najlepszych kolegów tego, który mobbuje.
- W 2017 roku pojawił się dokument, zarządzenie Rektora w sprawie Polityki przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji, definiujący mobbing oraz zawierający opis nowej procedury postępowania wtakich wypadkach.
- Nic mi tym nie wiadomo. Nie ma tematu.
- Teoretycznie się pojawiły, ale nie są przestrzegane, dlatego zaznaczam nie.
- nie było informacji na ten tema
- Z założenia zakłada się, że nie ma konfliktu miedzy osobami przyporządkowanych do różnych poziomów w uczelnianej hierarchii. Rzadko racjonalnie dyskutuje się o racjonalności wydatkowania dotacji, a więc przyjmuje się, iż wszelkie inne konflikty mają podłoże emocjonalne, a więc nie warto w nie ingerować.
- To jest fikcja.
- Ten temat nie istnieje
- Wszyscy się boją odezwać, zastraszani pracownicy rozmawiają jedynie między sobą, nie zgłaszając mobbingu "wyżej", tym bardziej, że osoby mobbingujące uchodzą za "świetnych naukowców", cieszą się zaufaniem władz dziekańskich i rektorskich, pełnią ważne funkcje również poza uczelnią. Znane mi są próby zastraszania innych osób, grożenia im zwolnieniem z pracy, zmuszenia do przejścia na stanowiska dydaktyczne, "ustawienia" i manipulacji przy konkursie na stanowisko, aby "pozbyć" się niewygodnego pracownika.
- Nikt nic nie wie. A jak jakaś sprawa wypłynie są oczywiście spotkania, które przypominają stwierdzenia "nie kop pana bo się spocisz" i zamiatane są pod dywan.
- W momencie gdy dzieje się coś takiego, osoby które się skarżą słyszą że przesadzają i nie powinni psuć opinii przełożonym. Jest oczywistym, że jakakolwiek forma zgłoszenia mobbingu, upokarzających komentarzy jest równoznaczna z końcem kariery w jednostce oraz utrudnienia w dostaniu pracy w nauce w danej dziedzinie badawczej.
- Pewnien doktorant zrezygnował z powodu mobbingu z studiów. Kierownik studiów doktoranckich poprosił go aby w powodzie rezygnacji napisał, że znalazł pracę o to jest powodem rezygnacji. Po pewnym czasie jednak ten student napisał pismo, w którym stwierdził że zrezygnował z powodu mobbingu. Sprawa została zamieciona pod dywan i nikt nie poniósł konsekwencji.
- Zasada jest jedna ?.zamiatamy pod dywan?
- Niestety brak takich procedur sprawia, że osoby uprawiające mobbing czują się bezkarne.
- Teoretycznie coś jest, ale pracownik byłby szalony, gdyby chciał wg procedury postapić.
- Nie ma takich procedur. Konflikty zamiata się po dywan próbując zastraszyć niepokornych lub udając, ze sprawy nie ma i licząc na zmęczenie skonfliktowanych stron.
- Nie wiem, pomimo tego, że słowo mobbing jest wypowiadane na spotkaniach i zebraniach.
- martwe procedury...
- Wręcz panuje metoda dziel i rządź.
- W ogóle nigdy nie było mowy o mobbingu!
- tergo typu kwestie zamiata się pod dywan
- Ale jest to zgłąszane kierownictwu, które rozmawia z zaintersowanymi
- Nikogo nie obchodzi konflikt pomiędzy pracownikami. Liczy się ocena pracownicza.
- Niby tak ale ponieważ mobbing odbywa się ze strony przełożonych to i tak nic się nie da zrobić
- Procedury powstały dopiero po zgłoszeniu mobbingu, w wyniku nakazu ze strony inspekcji pracy po przeprowadzonej kontroli.
- Gdyby były i tak nikt by się nie odważył zgłosić, że jest mobbing. Skutecznie zgłaszający zostałby zniszczony i ośmieszony. Osoby które stosują mobbing są bardzo silne i mają szerokie plecy.
- jest zarządzenie JM rektora które jest stosowane w skrajnych sytuacjach(na co dzień nawet nikt o nim nie pamięta)
- Nigdy nie słyszałam czy wydział ma swoja procedurę , co do konfliktów nie są o ne rozwiązywane należycie tzn. kto ma siłe przebicia ma tzw plecy ten wygrywa a reszta słusznie czy też nie jest karana
- Jeden raz zgłosiłam przełożonemu, że nie jestem traktowana uczciwie. Sprawę odwrócił i od tego czasu jest jeszcze trudniej.
- Są procedury uniwersyteckie (ogólne), ale nikt ich nie przestrzega. Pracownicy podpisali dokument, że zapoznali się z ich treścią.
- Nie ma. Nawet jeśli by była. Była by ona nie przestrzegana.
- Nie, władze próbują wyciszyć konflikty zastraszaniem pracowników.
- Sprawy nie mogą wyjść poza uczelnię. Wladza zamiata wszystko pod przysłowiowy dywan. Pracownik pokrzywdzony w rezultacie odchodzi do pracy w biznesie, bo ma dość lub przenosi się
- Wcześniej był pełnomocnik Rektora, teraz nie ma.
- Wielokrotne rozmowy z władzami uczelni na różnym szczeblu ujawniły, że takie procedury nie istnieją, nie prowadzi się też szkoleń z tego zakresu. Można było często liczyć na wsparcie władz dziekańskich czy wyższych władz uczelni, jednak nie było to działanie proceduralne, a raczej mediacyjne. Wsparcie władz niekiedy ewidentnie zależało od osobistych sympatii. Często panowała polityka umywania rąk.
- Chyba, ze taką procedurą jest zwołanie przez Dziekana zebrania pracowników i kierownika i konfrontacja. ALbo przeniesienie poniżanego pracownika do innej Katedry, nie konsultując tego z kierownikiem mojej katedry (osobą mobbingujacą).
- jeżeli nawet są to i tak nikt ich nie przestrzega. Sprawy które dotyczą konfliktów na linii profesor - inny pracownik są "zamiatane" pod dywan.
- Oskarżenie profesora o mobbing jest właściwie niemożliwe.
- Nie ma takowych. Skargi mobbingowe na dyrektora jednostki były do tej pory "zamiatane są pod dywan" w rektoracie, a nawet były wyszydzane przez poprzedniego rektora uniwersytetu, notabene profesora prawa. Skarga mobbingowa pracowniczki w 2016 r. doprowadziła do jej zwolnienia a poźniej do przeniesienia do innego instytutu. Skarga mobingowa została wycofana pod presją rektora. Pracowniczka argumentowała: "Nie chcę iść na noże, musze przecież jeszcze na tym uniwersytecie zrobić habilitację".
- Brak procedur, niestety brak też reakcji władz dziekana/rektora gdy tego typu przypadki się zgłasza. Głowa w piasek
- Interweniowałem u rektora ale bezskutecznie.
- Tylko na poziomie uczelni.
- Na uczelni stworzono komisję antymobbingową, ale nie są mi znane procedury korzystania z pomocy tej komisji. Zarządzenie rektora powołujące komisję takiej procedury nie określa. Nie wiem też, czy ktokolwiek kiedykolwiek z pomocy tej komisji korzystał. Nie wiem, czym zajmuje się ta komisja.
- Bo mobbingu oficjalnie nie ma.
- Nie było. Teraz być może coś jest. Ale jest to nic nie warte. Rektor nawet na pisma nie odpowiada w sprawie nierównego traktowania. Nie wszczyna się postępowania, bo mobberem jest prodziekan, który przez 20 lat praktycznie nie pracował na uniwersytecie, ale pieniądze brał. Teraz przyszedł i zarzuca pracownikowi niestworzone rzeczy. Pracownikowi, który przez 20 lat poświęcał się dla dobra uczelni. Dziekan też kompletnie nic nie robi. Na skargi na prodziekana odpisuje sam prodziekan - co widać po formie i charakterze pisma.
- Nie słyszałam nic o takich
- Bynajmniej do tej pory nie był mechanizmu anty-mobbingowego
- Odnoszę wrażenie, że jest tendencja albo 'zamiatania pod dywan' albo bagatelizowania sprawy.
- Jeżeli są to są fikcyjne, bo nikt się nie chce ujawniać ze względu na kolejny mobbing
- nie wiem, nie znam
- nie mażadnych procedur, nikt nie reaguje na pisma, zaczynając od dziekana, a kończąc na rektorze
- Nie ma takiej potrzeby.
- Nie znam takich procedur i nc mi nie wiadomo aby istniały.
- Nie istnieje coś takiego jak temat mobbingu - wszelkie tego typu sprawy "zamiata" się pod dywan.
- Nieszczególnie. Poproszona przez sekretariat o wypełnienie ankiety na ten temat, dowiedziałam się od przełożonej, że mnie ta kwestia nie obowiązuje (pracownik nieetatowy, doktorant). Próżno było szukać wyników tejże ankiety, czy jakichkolwiek zasad/praw.
- Na moim uniwersytecie zostało przeprowadzone w ostatnich miesiącach takie badanie, którego wynik są porażające - tak stwierdziła osoba uczestnicząca w spotkaniu (wynik udostępniono tylko garstce "wybranych" na zamkniętym zebraniu). Chyba ze względu na wyniki badania nie zostały one upublicznione, jedynie rektor aby coś powiedzieć w związku z prowadzonymi badaniami wystosował pismo o niepokojach w środowisku w związku z wprowadzaniem ustawy 2.0.
- Problem jest kompletnie bagatelizowany, zwłaszcza w odniesieniu do kadry wyższej
- Nie ma takich procedur
- Ujawnienie sytuacji mobbingowych, które są skądinąd liczne, wymaga bardzo dużego hartu ducha, dlatego działają głównie mechanizmy unikowe. Polegają one na wymianie informacji, pomiędzy pracownikami poniżej szczebla kierownika zakładu, o osobach mobbingujących i sytuacjach, w których dochodzi do nękania i zastraszania. Wzajemne wsparcie i świadomość losowego (psychopatycznego) charakteru nękania pozwala wzmacniać odporność psychiczną i samoocenę pracowników.
- Albo ich nie ma, albo nic o tym nie wiadomo.
- A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Być może są takie procedury, ale ja ich nie znam.
- Nie znam takich
- Teoretycznie dostawaliśmy do podpisu dokumenty na temat mobbingu. Praktycznie nie ma żadnych procedur. Katedra traktowana jest jak prywatny folwark kierowniczki.
- być może istnieją, ale nie są powszechnie znane
- Osoba zgłaszająca taką sytuację jest uspakajana, że ... jakoś to będzie...
- Ofiary nie mają żadnego wsparcia.
- Parę lat temu zgłosiłem patologie na Wydziale do władz uczelni (3 pisma) - zignorowanie, brak odpowiedzi
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Nie słyszałem, aby były. Wiele konfliktów przenosiło się na szczebel wyższy, uczelni. Dla przykładu, gdy dyrektor instytutu nie chciał wypłacić należnego mi honorarium za organizację konferencji, na podstawie wcześniej podpisanej umowy, sprawę wygrałem w sądzie.
- Nie znam takich procedur. Nawet gdyby były, trudno byłoby pójść do dziekana czy rektora, gdyż są to dobrzy znajomi przełożonego i z tego co się słyszy, potrafią podnieść głos na podwładnych i narzucać swoje decyzje w sposób bezdyskusyjny.
- Nic nie wiem na ten temat.
- Absolutnie, nie ma.
- Nie słyszałem o takich, ew. o mobbingu na tle seksualnym wskazywanym podczas szkolenia bhp (!).
- Zostało wsprowadzone martwe zarządzenie chroniące wyłącznie jednostkę, ewentualnie osobę stosującą mobbing. Nie wyobrażam sobie oficjalnie zgłosić problemu w mojej jednostce.
- Być może procedury są, natomiast sytacje konfliktowe nie są rozwiązywane drogą oficjalną
- Wszystkie konflikty są "zamiatane pod dywan" Wszyscy współczują, ale nikt nic nie robi. Łącznie z Dziekanem
- sprawy jawnych nadużyć i niesprawiedliwości względem podwładnych/doktorantów miały zawsze milczącą akceptację środowiska; jest oczekiwanie, żeby jakoś poradzić sobie samemu z zaistniałą sytuacją
- Temat ten nigdy nie był podnoszony na oficjalnych forach (np. Rada Wydziału, seminaria instytutowe itp.)
- W tym przypadku możemy mówić o jedynie o ogólnych zasadach, określonych w prawie pracy. W praktyce ze względu na specyfikę działania instytutu, procedury takie nie istniały.
- Istnieją jedynie formalnie
- Teoretycznie tak, ale w praktyce te procedury nie działają, gdyż ich użycie bardziej zagroziłoby ofierze mobbingu niż sprawcy. Dopiero wtedy, gdy dojdzie do ostateczności (np. zwolnienie z pracy) pracownicy są skłonni do użycia bardziej formalnych środków. Wcześniej stosuje się raczej uniki, aby zejść z pola widzenia sprawcy mobbingu.
- Nic mi o takich procedurach nie wiadomo. Próby rozmów z osobami przełożonymi - Rektorem i Dziekanem nie spowodowały żadnych zmian. Brak tej wyczekiwanej reakcji pozwala sądzić, że takich procedur po prostu nie ma.
- Nie znam takiej osoby w jednostce nie były te sprawy poruszane na zebraniach Jedynie była poruszana sprawa komisji dyscyplinarnej na uczelni.
- Absolutnie nie...zamiatanie pod dywan
- nie wiem
- W jednostce nie. Na Uczelni - tak.
- Włąściwie tak - powiesz - wylecisz, ustrój feudalny.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Nie słyszałem o takich.
- Tylko w teorii i podpisane deklaracje.
- nie ma żadnych procedur, obowiązuje zasada należy zrzucić zasłonę milczenia
- Słyszałem o tzw kolegium koleżeńskim, ale jak on działa konkretnie to nie mam bladego pojęcia. Obecnie gdy odczuję mobbing na własnej skórze informuję, że zgłoszę sprawę do sądu. Gdy byłem doktorantem czy młodym adiunktem tak bym nie postąpił z prostej przyczyny - strach, że nie ukończę przewodu i będą mi utrudniać możliwości zatrudnienia gdziekolwiek.
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- Nie spotkałem się z takim regulaminem. Ani tym bardziej jego wdrożeniem, stosowaniem.
- Nic mi o nich nie wiadomo. Czasem najbliższy przełożony się włączy, ale rzadko.
- Koleżanka z mojego Instytutu podała Dyrekcję do Sądu, ale było to niezwykle trudne do udowodnienia (nie miała świadków, bo każdy wiedział że tak było, ale nikt nie poszedł do Sądu przeciw Pracodawcy, bo wiadomo jak by to się skończyło).
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Polityka antymobbingowa nie jest stosowana.
- problem nie istnieje
- O ile są, to o nich nie wiem. Wiem natomiast, że gdy opowiadam o sytuacjach dla mnie nieprzyjemnych innym kolegom, to zazwyczaj słyszę "pewnie żartował". Więc świadomość w tej kwestii jest żadna.
- brak informacji na ten temat, nikt o tym nie rozmawia
- A przynajmniej nikt o takich nikogo nie poinformował.
- Być może są gdzieś a papierze, ale nie funkcjonują.
- jest to pranie brudów przy wszystkich i krzyk jak na staraganie
- Trudno wyobrazić sobie takie procedury.
- Nie wiem do kogo można się zwrócić.
- Nie są mi znane.
- Żadna procedura nie działa.
- nie ma żadnych opublikowanych zasad
- Nie, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- W Polskiej Akademii Nauk nie ma żadnych procedur antymobbingowych. Dla porównania takie mechanizmy są wypracowane np. na Uniwersytetach, gdzie panuje większa przejrzystość, otwartość. Polską Akademię Nauk tworzy środowisko zamknięte, co sprzyja nadużyciom.
- Konflikty są maskowane, nie wychodzę na światło dzienne. Ludzie boją się o stratę pracy, często nie mają wyjścia i muszę pogodzić się z daną sytuacją.
- Nie ma takich procedur, jak rownież kryteriów zwalniania pracowników.
- Jeśli mając dowody w postaci nagrań, smsów oraz e-mail zamiata się wszystko pod dywan, prosząc mnie o ugodę oraz o nieujawnianie sprawy, szantażując tym samym powodzenie skończenia doktoratu, to o jakiej jednostce mówimy.
- Wszelkie próby zgłaszania nieprawidłowości odbierane są negatywnie.
- Procedury uczelniane są, ale jest jasne, że "jeśli ci się nie podoba, nikt cię tu nie trzyma". Za mojej bytności odeszło 3 doktorantów i nikt ich nie zapytał o powód. Był nim mobbing.
- Nie posiadam wiedzy aby istniały takie procedury.
- Mimo, że takie konflikty istnieją, o procedurach się nie słyszy i ich się nie widzi.
- Nie słyszałem o takich procedurach.
- W żadnej, w której pracowałam nie było takich procedur.
- Niestety kwestia mobbingu pozostaje nadal tematem tabu, a konflikty między pracownikami musimy rozwiązywać sami, przełożony wyraźnie podkreśla, że nie chce brać w tym udziału.
- jeżeli są to "na papierze" a pracownicy nie są o nich poinformowani
- Nic mi na ten temat nie wiadomo
- Na Uniwersytecie działa (tak się wszystkim wydawało) pełnomocnik rektora ds. równego traktowania. Jednak ta instytucja to wielka porażka. W składzie osobowym nie ma prawnika, inne osoby działające w komisji są nie przygotowane merytorycznie, nie znają prawa pracy, itd. Na jakiekolwiek działania czeka się miesiącami.
- Uczelnia jest bezradna.
- Myślę, że nie. Do niedawna nawet pokoju socjalnego i apteczek nie było - dopóki nie doszło do kontroli BHP. A poza tym jak tu zgłosić mobbing skoro osobą go szerzącą jest kierownik Instytutu? Do Władz Wydziału? I skreślić swój doktorat.
- W Uczelni/ na Wydziale/Katedrze nie przestrzega się regulaminów i zasad etycznych. Postępowanie przeciw mobbingowi ze strony Kierownika zakończyło się brakiem wydania jakiegokolwiek postanowienia, pomimo, że zebrane dowody były wystarczającą podstawę. Należy dodać, że nagrania wypowiedzi 5 osób poproszonych na posiedzenie powołanej na tę okoliczność przez Rektora Komisji dostarczyły dowodów na stosowanie mobbingu przez przełożonego, jak również dostarczenie przez koleżankę zaświadczenia od lekarza psychiatry o nerwicy z powodu złego traktowania przez przełożonego. Obecnie, kierownik jest kandydatem do Rady Doskonałości Naukowej. Wszystko akceptowane przez Rektora/Dziekana/Senat. Powinny być audyty i ocena pracy i zachowania kierowników a nie dożywotnia do emerytury kadencja. To powoduje naganne zachowania.
- Nigdy się z takimi nie spotkałam, pomimo wielokrotnych próśb.
- W ostatnich kilku latach w sytuacji mobbingu wobec studentów kierowniczka zupełnie sobie z problemem nie poradziła. W zasadzie tylko swoją niekompetentną interwencją rozogniła jeszcze konflikt i sprawa oparła się o władze dziekańskie i rektorskie.
- Nie ma. Zamiast wniknięcia w sprawę i zajęcia niezależnego stanowiska rektor uzależnił załatwienie sprawy od decyzji dziekana. Znajomemu (mężczyźnie) poradził, żeby spotkał się z dziekanem w restauracji (zażegnanie sprawy za pomocą wybrania się "na wódkę"), a mnie (kobiecie), żebym wzruszyła dziekana łzami. (Dodam, że dziekan ze względów osobistych nie jest podatny ani na łzy kobiece, ani na męską przyjaźń.)
- Po prostu nie ma
- Co prawda, w grudniu 2017r. na mocy rozporządzenia rektora uniwersytetu wprowadzono ?Regulamin przeciwdziałania mobbingowi?, który stanowi podstawę dla wewnętrznej polityki anytmobbingowej. Pracownicy zatrudnieni w uniwersytecie musieli się podpisać pod zobowiązaniem przestrzegania ?Regulaminu..? deklarując, m.in., że cyt.: ?..nie będą w pracy składać propozycji o charakterze seksualnym, negatywnie komentować życia prywatnego kolegów i koleżanek z uczelni, ośmieszać ich oraz sugerować, że mają zaburzenia psychiczne..?. Regulamin informuje, że stosowanie mobbingu może zakończyć się zwolnieniem z uczelni. Jednak zapisy regulaminu, budzą wiele kontrowersji (i rozbawienia), przykładowo zapis: ?Komisja może uznać skargę za bezzasadną, przy jednoczesnym stwierdzeniu, że zdarzenie przywołane w skardze, choć nie wyczerpuje znamion mobbingu, jest zdarzeniem nagannym?. Czemu/komu taki zapis ma służyć?
- Jeśli nawet są, nic mi o tym nie wiadomo.
- TAK/NIE gdyż na papierze są, ale nikt się nimi nie przejmuje.
- Została powołana jednostka zajmująca się takimi zgłoszeniami. Dotyczy jednak spraw pracowniczych, nie ma wiedzy o tym, jakie i czy są procedury dotyczące doktorantów, czy studentów.
- Ogólnie są. Mamy asertywnego rzecznika ds równouprawnienia i odpowiednie zapisy w strategii Uczelni oraz w strategii HR
- Chyba nie miałoby to znaczenia, skoro władze same stosują mobbing
- Jesli takowe istnieja to nie funkcjonuja
- Teoretycznie są, ale w praktyce nie słyszałam aby były wykorzystywane
- Pewnie są, ale nikt ich nie widział.
- Teoretyczne są, ale w praktyce nie działają.
- Nie wiem . Maja sprawa została starannie ukryta
- Nie znam procedur, nigdy na nikogo nie składam donosów i nadal chcę by tak pozostało
- Teraz ponoć tak.
- Nawet jeżeli są, to ich stosowanie raczej może zaszkodzić, niż pomóc.
- Wg dziekana formalnie tak, ale jemu zależało na wyciszeniu sprawy i odesłaniu mnie na urlop zdrowotny abym zniknął na rok z uczelni.
- Teoretycznie są, ale spróbuj spróbować zgłosić mobbing to jesteś "spalony" i możesz szukać sobie innego zatrudnienia.
- nie wiem, przełożeni pełnią kilka funkcji, więc droga służbowa to droga w kółko do nich
- Prawdopodobnie są, aczkolwiek nikt nie reaguje i nie stosuje się.
- Jeżeli istnieją, to nic na ten temat nie wiem. Byłam świadkiem na Komisji Antymobbingowej i pod jednymi drzwiami czekałam wspólnie z osobą oskarżającą i oskarżoną - chyba nie tak to powinno wyglądać.
- Nic na ten temat nie wiem.
- Tylko raz poskarżyłam się przełożonemu na nierówne traktowanie ale nic z tym nie zrobiono wówczas.
- Trudno powiedzieć.
- Nie miałem potrzeby ich szukać, a bez potrzeby nie zajmuję się biurokracją
- Teoretycznie takowe procedury są określone. Jednakże procedowanie procesu (przynajmniej w przypadku, gdy jedną ze stron jest doktorant) pozostawiają wiele do życzenia.
- Nie wiem gdyż nie było potrzeby tym się zajmować
- Nawet jakby były to nie wyjdą poza jednostkę z powodu lęku utraty pracy
- Nie wiem, a nie "nie mam zdania". Nigdy nie słyszałam o nich. Uwaga do ankiety - nie można nie mieć zdania czy są procedury, można nie wiedzieć czy są.
- Nie było takiej potrzeby.
- Nic mi o takich procedurach nie wiadomo.
- Nie wiem
- Zapewne procedury oficjalne istnieją ale nie znam nikogo kto by 'odważył' się z nich skorzystać.
- nie wiem
- Nie znam takich procedur, ale w zasadzie nie interesowałam się nimi.
- Pewnie są ,ale się nimi nie interesuję ponieważ to są zapisy a nie rzeczywista troska o pracownika
- Jest komisja dyscyplinarna ale to długa i bardzo niepewna droga dojścia do prawdy.
- teoretycznie tak, ale nikt nie stosuje odpowiednik środków, kończy się na grożeniu palcem
- Nie wiem, czy są. Jest uczelniany pełnomocnik ds. równego traktowania. Ale nie wiem,czy omawiane w ankiecie sprawy wchodzą w zakres jego kompetencji.
- Nie wiem, nie sądzę.
- nie znam takich procedur
- Pewnie są , ale ja ich nie znam
- choć poprawniej byłoby: nie wiem
- nie wiem
- Istanieje regulamin ogólnouczelniany, ale w znanych mi przypadkach mobbingu nie był on wykorzystywany jako podstawa procedur.
- Nie wiem, czy są.
- Formalnie są, w praktyce postępowania nie są realizowane.
- Nie wiem
- nie wiem
- jakieś chyba są, ale nic o nich nie wiem. Związek zawodowy organizuje jednak szkolenie na ten temat wkrótce.
- Xxx
- Nie interesowałam się tym. Ponieważ zmieniła się pozycja moja i osoby, która stosowała mobbing.
- Jest "kartka", którą trzeba podpisać. Na kartce jest jakiś wypis z jakiejś ustawy, w języku prawniczym...
- Zapewne są, ale wszystko to jest niewystarczające, aby zapobiec subtelnym formom patologii, gdy nękanie i zastraszanie ma na celu ograniczenie motywacji do pracy naukowej u osób, których osiągnięcia nie są mile widziane. Np. za formę mobbingu uważam skierowanie mnie przez dziekana do pracy w dyscyplinie, w której posiadałam znikomy dorobek naukowy (animal studies); w ten sposób stawałam się "nikim". Miałam być z nakazu przełożonego "specjalistką" od animal studies na podstawie garści marginesowych artykułów, podczas gdy ignorowano mój wybitny dorobek w innych dyscyplinach (łącznie ponad 200 publikacji!). Procedury nie uwzględniają fantazji w poszukiwaniu nowych sposobów na marginalizację i wytwarzanie "niewidzialności" ofiar manipulacji i nękania.
- nie znam takich
- Nie wiem przeprowadzono konfrontację i dano możliwość szukania wsparcia w jednostkach rozwiązujących konflikty.
- Są puste zarządzenia, które istnieją na papierze i mają bardzo ogólnikowy charakter.
- Jeżeli są, to jako kartka papieru nie wiadomo gdzie. Ja o nich nic nie wiem.
- Nie wiem, czy takie procedury istnieją.
- Zapewne istnieją, ale jest mało informacji na ten temat
- nie wiem, czy są takie procedury
- Niby tak, ale nie. Można złożyć skargę u dziekana, a następnie wziąć udział w mediacji ze sprawcą przemocy (bez komentarza), później walczyć o swoje prawa w komisji dyscyplinarnej. Komisja ma prawo jednak zawieści swoje prace i w ten sposób sprawy ciągną się bez końca. Brakuje odpowiedniej osoby, do której ofiary mogłyby się zgłosić i uzyskać pomoc. Rzecznik się nie sprawdza. Przede wszystkim jest mężczyzną i broni interesów głównie uczelni, a nie ofiar.
- Nie sądzę, przynajmniej nie na piśmie.
- Nic mi nie wiadomo o obowiązujących lub stosowanych procedurach
- Po prostu nie wiem tego.
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- jest pełnomocnik ds. mobbingu, ale nie wierzę w jego dyskrecję i boję się dalszego zaognienia sytuacji
- Nie wiem.
- Są, ale mam wątpliwości co do ich skuteczności.
- nie wiem
- Nie wiem czy istnieją takie procedury.
- Po prostu nie wiem, czy istnieją takie procedury.
- Nic na ten temat nie wiem.
- teoretycznie tak, ale praktycznie jest się zniechęcanym do podjęcia konkretnych działań
- -
- Parę lat temu, kiedy miałam problemy, takich procedur nie było, mogłam jedynie drogą służbową odwoływać się od decyzji swojego przełożonego (wówczas pełniącego także funkcje dziekana).
- nie wiem
- W przypadku konfliktu każdy radzi sobie sam. A w przypadku dużych "afer" władze raczej starają się zamieść wszystko pod dywan
- każdy się boi by nie stracić pracy
- Nic mi nie wiadomo o istnieniu takich procedur, z osobistego doświadczenia wiem, że pracownik jest raczej pozostawiony z tym problemem, może prosić o pomoc Rektora.
- Nie wiem
- procedury są iluzoryczne
- Teoretycznie są, ale jesteśmy mobbingowani przez władze rektorskie i lidera dyscypliny, który z nimi blisko współpracuje. W przypadku mobbingu trzeba byłoby zgłosić to... rektorowi. Te procedury niczemu nie służą.
- Pewnie są, ale nikt się tym nigdy u nas na uczelni nie przejmował. Uważam, że problem jest od zawsze bagatelizowany.
- Nawet jeżeli, to jak to udowodnić i kogo to interesuje?
- Tak, ale nie sądzę, żeby pracownik, któremu zależy na pracy zdecydował się z nich skorzystać. Przede wszystkim mobbingowany traktowany jak potencjalny oszust.
- Powstały podobno niedawno ale nikt nic nie wie i nikt nie stosuje
- Nie wiem.
- Trudno powiedzieć mało się tym interesuję..
- Nic mi nie wiadomo na ten temat
- Wiem, że istnieje centrum rozwiazywania sporow na uczelni oraz ombudsman, ale te informacje zdobylam nie poprzez moja podstawowa jednostke (wydzial). Na wydziale nie widzialam informacji w jakiej kolejnosci czy do kogo sie zglaszac.
- Ogólnie powstał jakiś regulamin, ale i tak większość spraw jest zamiatanych pod dywan, a osoby mobbingujące dochodzą do najwyższych stanowisk i rad doskonałości.
- Procedury może i są, ale szef zawsze broni tego, kogo bardziej lubi - najczęściej działa zasada "dziel i rządź"
- Do końca nie jestem pewna, co do mobbingu. Mieliśmy natomiast sprawę dyscyplinarną w uczelni (konflikt na linii studenci-pracownik) i władze jednostki podały właśnie pracownika do komisji dyscyplinarnej. Sprawa trwa ponad rok i jeszcze się nie zakończyła. Karygodne! Studenci są "ciągani" na sprawy, psychicznie wykończeni. A władze nic!
- Oficjalnie istnieją takie procedury ale w praktyce nie działają.
5. Czy znasz osoby w swojej jednostce, do których można się zwrócić o pomoc w przypadku doświadczania mobbingu?
303 GŁOSY 25,29% |
783 GŁOSY 65,36% |
112 GŁOSÓW 9,35% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Bez zaufania do nich.sens tylko w zwróceniu sie do jednego z prorektorów
- Do mnie osobiście lub wykorzystując strukturę instytucjonalną
- Pomoc jest fikcyjna, ludzie boja się stawać po stronie prawdy i zasad
- tak, jest to osoba, która także w praktyce poza uczelnią zajmuje się od ok 30 lat rozwiązywaniem takich sytuacji
- To zabawne, bo mamy sie zgłaszać do bezpośrednich przełożonych, którzy sa czesto źrodłem mobbingu.
- Ale one same nic nie mogą, bo się boją szefa.
- Dyrekcja Instytutut
- Tak, ale jedynie na polu prywatnym.
- Jest, ale ? nawet wygrany przez kolegę proces w sądzie o mobbing nie wzruszył dziekana. Są świete krowy z układami
- Dziekan
- Ja. Ale nie instytucjonalnie, tylko samozwańczo.
- Planuję spotkanie z rektorem by ominąć układy.
- Jakkolwiek najczęściej po kolejnych przykrych rozmowach kontaktuję się z kolegami na drodze prywatnej lub zasięgam rady prawnika.
- Są to władze dziekańskie w ramach kompetencji pracowniczych.
- Ale według mnie est to osoba do 'zamiatania pod dywan'.
- -
- Osobyvsa wyznaczone - mediator ale sam odradzał mobbingowanym pracownikom występowanie przeciw profesorowi belwederskiemu.
- Zwróciłabym się bo prostu do dyrektor Instytutu, zakładając, że jednostką jest Instytut, co nie jest niestety w ankiecie określone.
- Przewodniczący związku zawodowego. Związek zawodowy jest jedyną instytucją na mojej uczelni skutecznie domagającą się respektowania przepisów antydyskryminacyjnych i antymobbingowych.
- JM Rektor
- Osoby te są godne zaufania i wysłuchują skarg, doradzając także sposoby postępowania, ale najczęściej na tym się kończy,
- Tylko formalnie. Nieformalna droga, zwrócenie się do przełożonych przełożonego nie dała rezultatów. Poradzono samodzielne rozwiązanie konfliktu.
- Kieroniwk Katedry i Dziekan
- Ale nie miałam do tej pory takiej sytuacji
- tak, mozna sie zwrocic do Rektora w sprawie moobbingu przez Rektora, tak radzi MNiSW
- Tak. Członkowie Związków Zawodowych.
- związki zawodowe
- znam osobiscie naukowców poddanych mobbingowi.
- Kontakt z tymi osobami niczego nie zmienia. Sprawy są zamiatane pod dywan. Jestem ofiarą mobbingu ze strony profesora zwyczajnego, który ze względu na posiadany tytuł - jakże potrzebny uczelni- jest bezkarny.
- Dziekan
- Spokojnie można zwrócić się do któregoś ze starszych pracownikow
- Istnieją powyższe procedury, ale samo zgłozenie nie gwarantuje ani tego, że procedury zostaną sprawnie uruchomione, ani tego, że wszystkie kwestie zostaną starannie rozpatrzone.
- Wiem, kogo wskazuje regulamin w takim przypadku.
- Tak, ale tylko nieoficjalnie. Są to inni pracownicy, którzy "wspierają słowem". Nie ma osoby, która udzieliłaby np. porady prawnej.
- Ale nie mam pewności czy będę w stanie coś zrobić.
- Tą osobą był dziekan wydziału, który pozwolił na wykorzystanie procedur kolegialnych (głosowanie tajne), najpierw przez pracowników zakładu, a po pewnym czasie pracowników całego instytutu, podczas oceny pracowniczej przebiegu odnawialnej kadencji kierownika zakładu oraz dyrektora instytutu. Niestety, w obecnym kształcie Ustawy 2.0, takie kolegialne procedury zostały zlikwidowane.
- Dziekan
- w zależności od sytuacji - z pewnością w ścieżce formalnej to władze rektorskie, w określonych sytuacjach władze dziekańskie, a poza tym w ścieżce nieformalnej do przedstawicieli związków zawodowych w Uczelnia
- Znam taką jednostkę uczelnianą, ale bez dobrej opinii o niej, nie ze względu na złe chęci, ale raczej średnią wieku osób pracujących, które będąc przed emeryturą nie chcą już "walczyć". Brak ze strony takiej instytucji inicjatywy, po tym jak poszkodowany zwróci się o pomoc.
- Do przewodniczącej wspomnianej komisji lub pełnomocnika
- Ombusman
- Może do bezpośredniego przełożonego, ale i tak to nic nie zmienia. Na uczelni, mobbing jest bardzo subtelny
- Co tu uzasadniać? Znam i już.
- Mamy klub antymobbingowy, gdzie można uzyskać wsparcie, porozmawiać z kimś , kto chce Cię wysłuchać
- Osoby te generalnie doradzają "siedzieć cicho", "nie przejmować się aż tak", "jakoś to będzie" oraz "wiesz... zawsze możesz się zwolnić..."
- Tak, ale pomoc ta ograniczy się do wysłuchania. Nikt nie chce się wychylać.
- Kontakt jest podany na stronie.
- Należy zwrócić się do Dziekana, ale nie każdy ma taką odwagę.
- w rektoracie jest mediator
- Tak, można np. porozmawiać z dziekanem.
- Tak, jednak te osoby nie są w stanie zmienić sytuacji.
- pełnomocnik ds. mobbingu
- Tak znam. Tylko po co sie zwracac o pomoc skoro wszystko zamiata się pod dywan. Brak transparentności dzialania. Ponadto, tak sie manipuluje i zastrasza, ze oprawca czesto kreuje sie na ofiare, sic! A ofiara staje sie opraca i zostaje napietnowana spolecznie.
- Rektor.
- Związki zawodowe
- Opowiedziałam i opisałam fakty mojemu Dziekanowi, zainterweniował i nastą?iła niewielka poprawa.
- Dziekan, ale to i tak nic nie daje, bo Pani Profesor ma takie układy, że wszystko jest zamiatane pod dywan
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- Są to członkowie klubu antymobbingowego działającego w ZNP
- Sądzę, że tylko mogłaby to być osoba zaufana, przełożeni w absolutnej większości nie są wiarygodni. W ostateczności raczej uciekłbym się do postępowania sądowego.
- tak, choć rozmowa z taką osobą niewiele wniosła
- jak wyżej
- Kolega, który ma podobne odczucia.
- Tylko to niewiele daje - bo to, że ktoś jest formalnie do czegoś powołany, nie oznacza, że faktycznie robi użytek z takich kompetencji. A poza tym ze względu na sieć zależności utrwalają się kunktatorstwo, konformizm, by nie rzec - zwykła podłość.
- -
- W chwili obecnej byłaby to koleżanka prawniczka.
- Bezpośredni przełożony.
- Rektor, związki zawodowe (mało skuteczne)
- Dyrektor i Rektor
- Oficjalnie trzeba to zgłosić rektorowi, ale co w sytuacji gdy mobbuje rektor?
- Jedynym sposobem aby się obronić przed mobbingiem poza pozwem do sądu jest stworzenie własnej sieci nieformalnych struktur i zależności oraz zdobycie kompromitujących informacji na temat swoich przełożonych (przypominam, iż podwładnych nie może zastosować mobbingu wobec przełożonego). Przykładami takich kompromitujących informacji zdobytych w ramach struktur poziomych mogą być: kierownik katedry odsiedział wyrok za gwałt na nieletniej, prof. X doprowadził syna do samobójstwa, prof. Y pomaga w karierze tylko ładnym doktorkom, które chętnie spijają soczek pomarańczowy świeżo wyciśnięty przez profesora, prof. W ma schizofrenię, itd. itp.
- można się zwrócić do dyrektora
- Dziekan. Tylko ona w tym uczestniczyła
- Znam procedurę, lecz nie spełnia ona swoich założeń, nie jest też traktowana z należną powagą przez władze
- Dotyczy całej Uczelni - znalazły się liczne osoby które pomogły kiedy zaistniał problem
- zwróciłabym się do aktualnych i byłych dziekanów gdyby sprawa osiągnęła wymiar absolutnie nieznośny i do jednostki o której mowa wyżej
- Znam takie osoby.
- Są one jednak bezsilne - rektor nie pozwala na jawne rozprawienie się z mobbingiem.
- Ale jak wcześniej próba zamiatania pod dywan bo to "Pani Profesor"
- jest nią moja Pani promotor która dopuszcza się mobbingu
- Tzw. Student Ombundsman
- Tak, jest to Pani kierownik studiów doktoranckich, Pani Prof. dr hab. Irena Borowik, która jest przyjaciółką i popleczniczką Pani Flis i każda rozmowa z interesantem jest natychmiast donoszona Pani Profesor. Dlatego ja już z jej "wsparcia" nie korzystałam, nauczona doświadczeniem kolegów.
- Owszem, rzecznika praw pracowniczych.
- Istnieje komisja etyki na uczelni.
- Myślałam, że znam takie osoby, jednak one nic nie robią. Grzecznie wysłuchają i nic nie robią, przykre ponieważ dotyczy to szczebla dziekanów i rektorów. Rektor powinien działać sprawiedliwie, a nie pozwalać pani dziekan robić co chce z innymi ludźmi tylko dlatego, że kogoś ta pani nie lubi. Przed wyborami przychodzą do nas, proszą o głosy. Potem już nas nie znają. Pozwalają na mobbing na szeroką skalę. A nawet stosują go dla własnych celów. Szczególnie w obliczu zmian jakie nas czekają od 1 października.
- Są to przedstawiciele związku zawodowego.
- Przewodniczący związków zawodowych
- ombudsman - kontakt podany na stronie uczelni
- Tak, ale nie są one w stanie skutecznie pomóc.
- Dyrektor jednostki
- To raczej bliskie koleżanki, które dają mi osobiste wsparcie.
- Tak, znam, ale one też są w różnych układach (patrz wyżej).
- Nie. Osoby, które formalnie są do tego wyznaczone zawsze przyjmą stronę mobbera.
- nawet, jeżeli takie osoby są wyznaczane, to tylko dla stwarzania pozorów przez instytucje, że wszystko jest w porządku
- Pracownicy boją się poruszać temat mobbingu.
- Zwracam się do Związków Zawodowych Solidarność ale niestety mam dowody, ze bardziej mnie Rektor broni przed moim Kierownikiem. Działacze Związków Zawodowych mimo że są chronieni nie chcą narazić się władzom.
- Nie zostały powszechnie przedstawione.
- teoretycznie istnieje rzecznik ds dyskryminacji. Ale koleżanka, która raz do niego poszła usłyszała, ze on nic nie może... Moja skarga o mobbing nie została rozpatrzona.
- Nikt nie podejmie stosownych kroków, typowym jest zamiatanie pod dywan"
- Taka pomoc byłaby nieskuteczna.
- W jednostce panuje "zmowa milczenia", albo bagatelizowania problemu, na ogół winą za konflikt obarcza się osobę podwładną lub z mniejszym dorobkiem, lekceważąc, insynuując, że powoduje się "zazdrością", "lenistwem", "nieproduktywnością", itp. Zajmują się tym związki zawodowe, np. ZNP, są szkolenia, ale nie miałam odwagi się tam zgłosić, ponieważ jestem na etapie awansu naukowego (hab.) i nie chcę otwartych konfliktów.
- W mojej jednostce nie mam już kompletnie do nikogo zaufania. A do tych co miałem to już straciłem. Nawet nie wiem czy władze stworzyły jakąś komórkę związaną z mobbingiem. W sumie w korporacjach są różnego rodzaju procedury mające zapobiegać tego typu sytuacjom. Ale czy tutaj jest to komukolwiek na rękę?
- Jeśli jesteś ofiarą mobbingu siedź cicho i się nie odzywaj, bo będzie tylko gorzej.
- Teoretycznie dziekan praktycznie nikt
- Zachowania noszące, zdaniem osób poszkodowanych, znamiona mobbingu zostały zgłoszone przełożonym, ale nie zostały w związku z tym podjęte żadne działania realnie wpływające na zmianę sytuacji osób poszkodowanych.
- Wszyscy umywają ręce i zamykają drzwi
- To jest kolejny problem, który wzmaga mobbing.
- Skoro profesorowie i kolegium dziekańskie wiedziało i nic nie zrobiło, a związk8 zawodowe w innych sprawach też były informowane i też nic, myślę że nie ma takowych.
- Nie ma takich osób. Nawet poinformowany o problemach rektor nie zawsze podejmuje działania. Nazwiska rzeczników dyscyplinarnych nie są powszechnie znane i nie jest łatwo dowiedzieć się, kto taką funkcję pełni.
- Teoretycznie znam, ale doświadczenie mnie uczy, że nie pomogą.
- Byłby to krok nierozważny.
- Chyba tylko po to, żeby był on co raz większy.
- Nie znam
- nie ma co uzasadniac, problemy zglasza sie przelozonym jak przelożony stwarza problem to...
- komisja antymobbingowa została wprowadzona tydzień temu - póki co uznaje przepis za martwy
- O tym się nie mówi. Temat tabu.
- Nie ma wyznaczonego mediatora, nikt nie chce zajmować się tymi sprawami, powszechne jest namawianie ofiar do rezygnacji ze zgłaszania sprawy.
- Udałem się z tym do dziekana jako szefa mojego szefa.
- Nie są zainteresowane taką pomocą, bo same nie chcą się narazić władzy.
- szef cyt"musicie się dogadać"
- Gdzie bym się nie zwróciła o pomoc uzyskuję informację "że tak to już jest niestety" odradza się podejmowania akcji, ponieważ to tylko zaszkodzi i pogorszy sytuację. Może to urazić kogoś i zaatakować i różne osoby, które będą szukać zemsty.
- nic mi na ten temat nie wiadomo
- To temat tabu, nie ma takiej osoby.
- Straciłem zaufanie do osób, które mogłyby mieć wpływ na ten problem.
- Nie. Jedyną osobą z punktu widzenia stanowiska pracy jest Kierownik Katedry. Niestety nie reaguje.
- Najlepiej jest nic nie mowic. Można przez to mieć jeszcze większe problemy
- Przeważnie są to to różne układy towarzysko-zawodowe.
- W mojej (byłej) jednostce dyrekcja, która nagminnie stosuje mobbing, założyła - o ironio - związek zawodowy, który jakoby miał się specjalizować w kwestii mobbingu, przymusowo doń wcielając uległych pracowników, zmuszając ich tym samym do płacenia składek. Wiem, że można się zwrócić do innych związków zawodowych, ale nie jestem ich członkiem.
- Nie znam takiej osoby
- Brak jest niezależnych osób, które mogłyby pomóc w sytuacji mobbingu.
- Dziekan na takie rzeczy by w życiu nie pozwolił.
- nie interesowałem się tym zagadnieniem, bo nie spotkałem się z przypadkiem mobbingu
- Bo nie ma takiej osoby. Prywatnie współczują, ale nikt nie "wychyla się" , żeby nie popaść w niełaskę.
- Zwrócić się można, ale nikt z tym nic kompletnie nie zrobi. Każdy się boi i dba o swój własny interes.
- Musiałem iść bezpośrednio do Rektora , niestety
- Rozważałam możliwość zgłoszenia mobbingu na drodze sądowej (jako osoba prywatna). Zrezygnowałam jednak z uwagi na ilość projektów i związanych z nim prac, którymi kieruję. Nie wiem do kogo należałoby się zgłosić w ramach Wydziału czy Uczelni.
- Nie mówi się o mobbingu jako problemie, a informacja to odpowiednich osobach, procedurach sugerowałaby, że jest to jakiś problem.
- Niemiałam potrzeby interesowania się tą kwestią.
- Wszyscy wszystkiego się boją , głownie represji kadrowych
- Osoby z którymi rozmawiałem stwierdzały "ja nic o tym nie wiem". Czyli jeśli nadasz oficjalny bieg sprawom, chyba tylko przez komisję dyscyplinarną, to wtedy się o tym dowiemy. Ja osobiście wyobrażałem sobie coś w rodzaju arbitrażu Dziekana i dopiero jeśli argumentacja w obecności Dziekana nie doprowadzi do rozwiązania problemu obranie innej drogi.
- nie mam ani jednej osoby poza Panią portierką z którą mogę porozmawiać
- Nie ma takiej potrzeby.
- Nie znam takich osób, które były by do tego wskazane chociaż nie jestem pewien czy można mówić i wymagać aby takie osoby były wskazywane. Nie znam przypadków aby zawodziły normalne regulacje i instytucje typu przełożeni, rady jednostek, związki zawodowe.
- Nie ma takich osób, które mogłyby pomóc.
- Nie, jeśli sprawę o molestowanie studenta załatwiono płatnym urlopem dla profesora, to szczerze mówiąc nie sądzę, że ktokolwiek przejąłby się mobbingiem, zaś samo zgłoszenie mogłoby tylko pogorszyć moją sytuację.
- Osobowość osób pełniących funkcje kierownicze (wybujałe ego) raczej nie zachęcają do zgłaszania swoich uwag do innych osób.
- Nie znam
- A nawet jesli bym znal to reka reke myje :)
- Nie istnieje taka osoba, lub nie jest ona nigdzie sprecyzowana.
- Nie ma takich osób. Przełożeni nie reagują.
- Pewnie zgłosiłabym się do ombudsmana.
- Zwracałam się do dziekana - bez rezultatu.
- Nie mam wiedzy na temat osoby, która ma określone narzędzia działania i do której można się zwrócić z przekonaniem, że zachowa całkowitą dyskrecję i podejmie tylko takie kroki, które nie narażą osoby skarżącej się na jeszcze większe represje. Oczywiście są dobrze nastawieni przełożeni różnych szczebli, ale w pewnych sytuacjach są bezradni.
- Istnieje praktyka przymykania oczu i uszu na niewygodne tematy. Nie są podejmowane efektywne działania skierowane na rozwiązanie problemów widocznych dla całego środowiska.
- Sytuacja jest zgłaszana do Dziekana, który rozkłada ręce
- Nie ma takich osób ani procedur.
- j.w
- Jeśli to ewentualnie o szczebel wyżej, we władzach uczelni, które starają się załagodzić sytuację, ale nie rozwiązać na poziomie instytutu.
- Obecnie nie. Powinien to być kierownik budzący zaufanie. Kilka lat temu zgłaszałam przełożonemu fakt potraktowania mnie przez jedną z profesor w sposób dla mnie poniżający (o incydencie pisałam powyżej). Usłyszałam, że nie chce on w katedrze jakichkolwiek sytuacji z "boczeniem się na siebie", jakkolwiek przyznał mi rację i wiem, że rozmawiał z tą profesor, i poparł mnie. Nie zgłaszałam tej sprawy jako mobbingu, ale incydent.
- brak informacji
- Moje próby proszenia o pomoc nie odniosły skutku (a raczej odniosły odwrotny)
- bo zawsze ważniejszy jest prestiż środowiska, niż skandal wokół jednej osoby; małe szanse, aby ktoś chciał się opowiedzieć po jednej ze stron, szczególnie tej o słabszej pozycji
- Istniały jedynie formalnie, na zasadach określonych przez prawo pracy. W praktyce, nie miało miejsca stosowanie określonych procedur (np. zapewnienia takiego stanowiska, aby uniemożliwić kontakt skonfliktowanych stron). Często miało to skutek odwrotny - osoby takie otrzymywały dodatkowe mianowania i wyznaczane były do dodatkowych zadań.
- Instytucja ma strukturę feudalną, co powoduje, że uznane jest, iż mobbing jest wilczym prawem osób o wyższej pozycji akademickiej.
- W jednostce nie ma takich osób, ale jest odpowiednie stanowisko na Uniwersytecie, jest tam bardzo kompetentna obsada
- JW.
- Nie znam takiej osoby w jednostce nie były te sprawy poruszane na zebraniach. Jedynie była poruszana sprawa komisji dyscyplinarnej na uczelni.
- Zwrocic się można, ale to fikcja
- nie znam takich osób
- Moge wyżalić się woźnemu i modlić, żeby nie powiedział przełożonemu, bo mnie wyrzucą.
- Nie słyszałem o takich.
- każdy nie chce się narazić sitwie
- nie mam pojęcia kogo w naszej jednostce nawet poprosić o pomoc prawną w tym zakresie.
- Nie znam takich osób, sam czuję się "mobbingowany" mimo, że jestem profesorem z I grupą inwalidzką.
- Nie praktykuje się czegoś takiego, a przynajmniej ja nie słyszałam.
- z mojej inicjatywy odbyło się spotkanie z Dziekanem w obecności kierownika zakładu, na którym przedstawiłam dowody na podjęcie przez kierownika zakładu działań noszących znamiona mobbingu. Gdy przedstawiałam dowody na zastosowanie technik mobbingu (izolacja, kradzież wyników i tematyki, działania mające na celu obniżenie mojej samooceny i lekceważenie mnie przez innych pracowników, nieinformowanie o ważnych sprawach odnoszących się do spraw zakładowych, nie poinformowanie mnie o przyznanej nagrodzie) Dziekan zaprzestał sporządzanie protokołu ze spotkania.
- Nikomu nie przyszłoby do głowy zwracać się o pomoc do dyrekcji, ponieważ zostałoby to odebrane jako donos.
- Pracownicy UMCS zawiadamiają Rektora oraz Związki Zawodowe o zachowaniach mobbingowych w Uczelni, sprawy zostają wyciszone, a Pani Kanclerz Fiok zwalnia pracowników na podstawie art. 53 § 1 pkt 1 b, bez zachowania okresu wypowiedzenia.
- Nie musiałem się dowiadywać
- brak informacji na ten temat, nikt o tym nie rozmawia
- Procedura jest martwa
- Jest wprawdzie pełnomocnik ds. równego traktowania, ale jest to osoba, która nie posiada żadnego zaufania młodszych pracowników, a do tego należy do grupy osób mobingujących.
- Nie ma takiej osoby. Nikomu nie można ufac
- Jedni boją się drugich i nawet, jeżeli dzieje się coś złego większość udaje, że wszystko jest w porządku.
- Przypuszczam, że związki zawodowe.
- Nie ma takiej osoby. Bezpośredni przełożony woli nie zabierać głosu.
- Nie znam takich osób, jednak nie interesowałam się tym tematem.
- O tych sprawach się nie mówi.
- Nie ma takich osób.
- Nie, rozmawiam bezpośrednio. Gdyby nie pomogło, odszedłbym.
- Nie ma takich osób. Nawet związki zawodowe nie reagują, choć doskonale wiedzą o sytuacji pracowników.
- Podejrzewam, że musiałaby to być u nas normalna droga służbowa. Nie zam specjalnej do tego celu wyznaczonej osoby.
- Każdy się boję o siebie i swoje stanowisko.
- nie widzę osób, do których można zgłosić się z przekonaniem o bezstronności tych osób i profesjonalnym przygotowaniu do rozwiązania tego rodzaju konfliktów
- Ze względu na panująca sytuacje na Wydziale większość pracownikow jest zastraszana i obawia się utraty pracy.
- Brak informacji o takich osobach. Są takie powiązania sieciowe, że sieci neuronowe to pikuś w stosunku do tych. Jak w takich warunkach może działać jakakolwiek osoba?
- Jedyną osobą do której się zwróciłam był Dziekan. Pokazując mu wszystkie dowody.
- Zwrócić się można, jednak nie ma to żadnego sensu, nie dąży do rozwiązania problemu.
- Nie znam tych osób osobiście,nigdy nie miałem z nimi kontaktu. Wiem, że są i wiem gdzie ich szukać.
- Kazdorazowo jest inna komisja
- Musiałabym zawrócić się do osób, które mnie zastraszają. Dlatego postanowiłam zapisać się do związku zawodowego.
- Nie znam takich osób. Uważam, że nie ma kogoś takiego.
- Własna kariera jest na pierwszym miejscu. Każdy musi radzić sobie sam.
- Dziekan i Dyrektor zamiatają takie sprawy pod dywan. Ignoruje się doniesienia na ten temat.
- Większość osób po prostu pojęcia mobbingu nie rozumie.
- Niestety nie, nie mam tyle zaufania do osób, np funkcyjnych, i pewności, że zachowają takie informacje w tajemnicy. Większym zaufaniem obdarzam kilku kolegów/koleżanki, którzy czują się podobnie źle.
- Wiem, że są, ale nie mam pod ręka danych kontaktowych.
- Środowisko jest wyjątkowo "solidarne". Praca na uczelni uważana jest za "lekką" pracę i "dobrą" pracę, która nie zabiera wiele czasu i kobietom pozwala na godzenie obowiązków domowych z zajęciami. Przeciśnięcie się przez kolejne oczka awansu zależy tylko od dyrekcji i innych osób funkcyjnych.
- Nie znam takich osób
- Prośba o zatrudnienie w wymiarze pełnego etatu na stanowisku starszego wykładowcy (przy przyznanych obciążeniach ok. 450 godzin) skierowana do właściwego ds. zatrudnienia Rektora Uczelni najpierw spotyka się ze zrozumieniem sytuacji, a później z decyzją odmowną uzasadnioną brakiem chęci ingerencji w autonomiczność decyzji Dziekana. Dziekan odmawia pomocy ze względu na swoje relacje z mobbingujacym przełożonym. Nie ma już możliwości odwołania się do Rektora UAM, ponieważ przyjęto, że decyzje właściwych Prorektorów nie podlegają odwołaniom.Komisja Etyki zajmuje się jedynie sprawami związanymi z prawami autorskimi (badania i opracowania naukowe).
- Brak osób i zaufania do nich
- Chcę podkreślić, że wielokrotnie acz BEZSKUTECZNIE zwracałam się zarówno do bezpośrednich przełożonych (Kierownik zakładu, Dziekan), jak i do Władz uczelni (Rektor d/spraw nauki), także do Stowarzyszenia Antymobbingowego (Kraków) i wskazanych przeze nich prawników. Zawsze byłam ?życzliwie? wysłuchana, otrzymałam kilka bezużytecznych dobrych rad i na tym historia się kończyła. Byłam z TYM sama. Uważam, że tak się dzieje tylko dlatego, że w Polsce nie traktuje się takich działań przemocowych jako przestępstwo (jak w wielu innych krajach UE). Nie istnieją żadne ściśle wskazane procedury postępowania ani na poziomie ogólnouczelnianym ani poziomie pracowniczym (de facto, teraz wszystko zależy od odwagi i determinacji pracownika). W praktyce, nie można podjąć żadnych kategorycznych żądań czy ściśle określonych kroków przeciwdziałających, które byłyby jednoznacznym sygnałem niedozowlonych działań przemocowych - dla wszystkich pozostałych pracowników (w tym, mobberów).
- Nie ma takich osób wskazanych z urzędu, a tym bardziej cieszących się zaufaniem, prawdomównością i bezstronnością.
- Część efektów mobbingu kierownika, które przyjmują postać formalną, typu utrudnienia w otrzymaniu zgody na coś, nierzetelną i krzywdzącą ocenę pracownika można zniwelować dzięki działaniom dziekana. Dziekan nie jest jednak zainteresowany rozwiązaniem problemu u źródła.
- Teoretycznie są takie osoby, ale w praktyce takiej pomocy nie otrzymałam.
- Władze na pewno sie tym nie zajmują
- Zaznaczam, ze nie mam zdania, bo NIE WIEM.
- Pracownice młodsze stażem zwracają się do koleżanek, które darzą zaufaniem, ale nie ma pełnomocnika - ani w instytucie (małym), ani na wydziale.
- nie wiem
- Patrz punkt wyżej.
- Teoretycznie tak, ale w praktyce jak miałam problemy z niestabilnym emocjonalnie pracownikiem nikogo to nie obchodziło.
- nie wiem
- Ueg
- Wiem, kto ewentualnie mógłby zdobyć taką informację. Ale bezpośrednio kto jest tą właściwą osobą o tych spraw nie wiem.
- Tak, ale nie są to osoby wykształcone w kierunku udzielania takiej pomocy. Są to po prostu feministycznie ukierunkowani pracownicy jednostki.
- Nie znam
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- Nie wiem kto, oprócz kierownika jednostki, mógłby udzielić wsparcia
- nie mam pojęcia
- Sądzę, że do dziekana, bo ma moje zaufanie
- Są osoby, jednak proszą one o zgłoszenie się do kogoś postawionego wyżej ponieważ boją się o własną pozycję
- Obawiam się, że znam takie osoby, ale wiem też, że one nic nie zrobią.
- Po co mam się do kogoś zwracać o pomoc - poradziłbym sobie sam.
- Nie ma reguł które pozwalały by określić takie osoby.
- Teoretycznie tak, w praktyce - nie. Osoby, do których zwrócilam się w konkretnej sprawie i których funkcja upoważniała do działania oraz dawała możliwość naprawy sytuacji, nie pomogli mi.
6. Czy w Twojej jednostce panuje atmosfera zagrożenia i niepewności w zatrudnieniu spowodowana nękaniem i zastraszaniem ze strony przełożonych?
635 GŁOSÓW 53,01% |
408 GŁOSÓW 34,06% |
155 GŁOSÓW 12,94% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Zdecydowanie tak.
- dyrektor instytutu ma znajomków w komisjach awansowych i ponieważ osoby w tych komisjach się nie zmieniają (tj. zawsze jest ten sam przewodniczący, który dobiera sobie posłuszną "resztę") decyduje o losach osób, które lubi lub które są zbyt ambitne i należy im pokazać ich miejsce
- Zwalniani są "niewygodni", przyjmowani są z "polecenia" (zfingowane konkursy).
- Ale nie chodzi tu o zatrudnienie, ale o traktowanie podwładnych; kłamstwa , oszukiwanie. Brak szacunku do podwładnych, brak empatii, motywowanie pracowników ubliżając im są dość częste.
- W pkt 2. trochę o tym napisałem. Na zmianę chcą mnie zwolnić dyscyplinarnie albo z powodu że jestem niepotrzebny. Trwa to już 6 lat. To że otrzymałem 300pkt. MNiSW za patenty ostatnio pogorszyło jeszcze bardziej sytuację
- zwłaszcza w stosunku do najmłodszych oraz tych, którzy osiągnęli minimalny wiek emerytalny oraz w stosunku do tych niepokornych, którzy nie mówią tego co chcieliby usłyszeć przełożeni.
- ustawiczne straszenie rozwiązaniem uczelni, przekazywanie niepełnych informacji
- Wynika ona z arogancji osób funkcyjnych, która wzrasta wielokrotnie po wyborze do pełnienia funkcji. Wtedy najważniejszą cechą decyzji jest to kto jest autorem, co skutkuje wieloma bezowocnymi decyzjami..
- To jest wpisane w system kolejnych umów na czas oznaczony, lub bezterminowych z wpisaną klauzulą rozwiązania, w przypadku nie uzyskania stopnia/tytułu naukowego w określonym terminie.
- Na twoje miejsce jest 12 innych osób
- Notorycznie jesteśmy ostrzegani o nieprzedłużeniu umowy w przypadku braku publikacji wysokopunktowanych przy jednoczesnym nakładaniu zbyt wielu obowiązków organizacyjnych, które ograniczają możliwość prowadzenia badań.
- Zdecydowanie zastraszanie jest normą, najczęściej w rozmowach w cztery oczy, aby nie było świadków, ale zdarzały się przypadki zastraszania grupowego, kiedy młodym doktorom (świeżo po obronach) powiedziano, że z powodu niewielkiego dorobku (sic!) nie mogą liczyć na etat adiunktów, ale mogą się przenieść na stanowiska dydaktyczne, jednocześnie upowszechniano informację, że "dydaktycy" nie będą otrzymywać pieniędzy na badania, bo rzekomo zabrania tego nowa ustawa i rozporządzenia do niej. Rozmowę prowadził w-ce dyr. i dyr. instytutu. Została nagrana przez uczestniczkę, która ostatecznie ratowała się przejściem na inny wydział i do innej dyscypliny. Podobnie potraktowano adiunktów z hab. czy profesorów tytularnych (sic!), którzy w ostatnim czasie niewiele publikowali, że powinni przejść na etaty dydaktyczne, żeby nie zaniżać wyniku parametryzacji - nie zgodzili się, lecz niesmak pozostał. Dwóm dr utrudnia się zrobienie habilitacji "z dorobku", twierdząc, że to za mało (a dziekan zrobił..
- Nękanie ze strony przełożonych jak i współpracowników, a z tym przełożeni nie robią kompletnie nic. Pomimo kilku spotkań i eskalacji.
- Taka atmosfera jest tworzona przez bezpośrednią przełożoną na poziomie katedry/zespołu.
- Dotyczy do głównie asystentów oraz grupy najbardziej nielubianych przez kierownika adiunktów.
- To ich główna karta przetargowa, która gwarantuje posłuszeństwo.
- Jak powyżej. Plus nierówne traktowanie związane z uciekającym czasem na uzyskanie habilitacji. Kilka osób zdegradowano "za porozumieniem stron" czyli zmuszono, do przejścia z adiunkta na starszego wykładowcę, a kilkoro zostało asystentami, a inni zostali dalej adiunktami.
- Dotyczy to pracowników, którzy nie maja indeksowanych publikacji o wysokiej jakości. Rektor również wysyła upomnienie.
- Tak, zastraszanie.
- Zdecydowanie
- W związku z reformą min. Gowina wspomniana atmosfera przybrała postać praktyki systemowej i de facto strukturalnej dla szkolnictwa wyższego, przynajmniej w obszarze humanistyki. Cały czas straszy się nas zwolnieniami, brakiem godzin, itp. - zwykle w celu spowodowania określonego działania, tj. podjęcia się realizacji żmudnych zadań, niechcianych, bo wymagających pracy funkcji administracyjnych, realizacji przedmiotów (często spoza dyscypliny), nadgodzin. Świadomość braku naszego wpływu na wybór dyrektorów dodała wielu kierownikom energii i stopniowo przekształca przestrzeń uczelni w pole relacji korporacyjno, nakładających się na wcześniejsze nawyki feudalne. W jednostce panuje okropna atmosfera, a dodatkowo towarzyszy jej nieustanne podkreślanie niskiej społecznej użyteczności nauk humanistycznych, a co za tym idzie nas samych. Podział pracowników na naukowych i dydaktycznych stanowił świetne narzędzie tworzenia podziałów i łamania pracowniczej solidarności.
- Młodsi pracownicy mają takie wrażenia i doświadczenia. Atmosfera zagęszcza się wyraźnie
- Stale się mówi o rozwiązaniu jednostki i podsuwa rozwiązania odpowiednie dla szefa i jego świty (żona wprawdzie formalnie pracuje w innej jednostce, ale wszystkie zajęcia prowadzi u nas, a w dodatku reprezentuje nas w różnych komisjach, mimo że od ponad 14 lat pisze doktorat).
- Obecnie wszystkie zatrudnione osoby, także w administracji, podlegają różnym "przetasowaniom", w obliczu nadchodzących zmian struktury uczelni. Wzmaga się kontrola obecności, faktycznie szpiegowanie pracowników, wymagane są pisemne wyjaśnienia dotyczące rzekomych zarzutów np. zgłaszanych przez anonimowych studentów, coraz częstsze są nagle wezwania na rozmowy w sprawach trzeciorzędnych. Praca naukowa nie jest już przedmiotem zainteresowania przełożonych.
- Jesteśmy straszeni zwolnieniem z pracy przy trudnościach z wypełnieniem "slota" i 1 negatywną opinią, która uprawnia do natychmiastowego zwolnienia z pracy; przy czy pracujemy rzeczywiście solidnie i ponad siły.
- Istnieją takie pojedyncze przypadki.
- Atmosfera zagrożenia z powodu "niesprostania wymogom Katedry" ale nie czuję się zagrożona utratą pracy
- Zwiększanie zakresu obowiązków nieadekwatne do wynagrodzenia argumentowane utrzymaniem jednostki, brak transparentnego systemu podziału środków względem osiągnięć mniejszych jednostek
- Podczas RW władze rektorskie regularnie straszą zwolnieniami
- zdecydowanie tak-szczególnie w kwestii haba-jak nie zrobisz to wylecisz z roboty
- wszysyc kochany te rozmowy dyscyplinujące
- w jednostce (tj. wydział) brak powyższych zachowań, istnieją one jednak na szczeblu najwyższym
- Zatrudnia się po znajomości i swoich o wąt[liwych umiejętnościach.
- j.w.
- Argument "nie przedłużymy ci umowy jeśli nie będziesz mnie zastępować na zajęciach (oczywiście bez prawa do wynagrodzenia)" padał z ust mobbera.
- Zdobywanie grantów, zleceń, współpracy z firmami i punktów dla jednostki jako podstawa do utrzymania się w Uczelni, mimo że sam przełożony takich zasług nie posiada.
- Krążą jakieś "listy" osób przeznaczonych do zwolnienia, to efekt nowej ustawy min. Gowina
- zwalnianie pracowników dydaktycznych
- zastraszaniem i "fochami" współkolegów z wyższym stopniem naukowym
- Nie dotyczy osobiście mnie. Jestem zatrudniona na projekcie. Aczkolwiek często zwolnienia i poważne problemy zdrowotne, rezygnacje z pracy są nagminne. Kontroluję się wszystkie aktywności i poczynania. Sprawdza współczynniki, cytowania, publikacje i na tej podstawie ocenia się porządnych pracowników dydaktycznych grożąc im zwolnieniami i zasypując większą liczbą godzin do przepracowania.
- W mojej jednostce z pewnością panuje atmosfera zagrożenia i niepewności w zatrudnieniu spowodowana przede wszystkim bardzo duża zmiennością zarządzeń Rektora i związaną z tym niestabilnością kryteriów oceniania
- w stosunku do koleżanki przed habilitacją. Jest straszona zwolnieniem.
- Widmo reformy i niepewności jutra nie pomaga w pracy, a wręcz tą pracę utrudnia.
- Zatrudnienie dla doktorów uzależnione jest od ich zaangażowanie w pracę i wykonywania wszystkich poleceń szefa bez szemrania. Brakuje stanowisk dla doktorów, mimo dużej dysproporcji w liczby profesorów nadzwyczajnych do doktorów. Część doktorów jest zatrudniana na na umowy o pracę w niepełnym wymiarze godzin, a pozostałą część z projektów naukowych. Umowy podpisywane są na czas określony.
- Rektor robi to na co ma ochotę. Nie liczy się z głosem pracowników.
- Atmosfera w miejscu pracy niekorzystnie wpływa na pracowników, ponieważ na podejmowane decyzje przez Kierownika mają wpływ głównie osoby (podwładni) szerzące mobbing.
- Tak w bardzo dużym stopniu.
- Kilka razy w miesiącu słyszę groźby zwolnienia z pracy.
- Osoby nie będące w układach towarzyskich z władzami lub mające swoje zdanie czują się zagrożeni.
- Coraz więcej jest sytuacji niepewności dalszego zatrudnienia.
- Do tego stopnia, że pracownicy przed zebraniem czy spotkaniem z szefem katedry mają silne bole brzucha, biegunki, stwierdzone nerwice
- Wiem o innych przypadkach.
- Częste, nawet częściej niż 1 w roku wypełnianie ankiet, ocen, rozmowy "motywujące" z przełożonymi.
- Teraz wynika z nowej ustawy, czyli tzw. Konstytucji dla Nauk.
- W mojej byłej jednostce wiele osób zrezygnowało z pracy ze względu na te atmosferę, praktycznie liczba pracowników zmniejszyła się o połowę. Osoby w miarę możliwości przeszły do innych uczelni lub jednostek.
- Tak, nawet po zwolnieniu kilku osób (przyczyna formlana to upływ okresu na awans, habilitacja) nadal występuje problem w związku z "niechcianymi" nadgodzinami i brakiem finansowania badań.
- Uzależnienie zatrudnienia od "czynników" nieokreślonych ustawowo
- Rektorzy pomimo wymagań określonych w tzw. ustawie 2.0 dotyczących oceny pracownika, skonstruowali system oceny o charakterze zastraszającym i powodujący tak zwany "wyścig szczurów" i atmosferę korporacyjną
- władze przedstawiają w sposób histeryczny pracownikom możliwości utraty pracy.
- Nękanie ze strony przełożonego, telefony służbowe na weekend, wieczorem (np. po godz. 22), również w niedzielę, podnoszenie głosu wobec pracowników w obecności innych pracowników, grożenie zwolnieniem z pracy, naganą z wpisem do akt itp. W ostatnich latach kilku pracowników zostało zwolnionych lub przeniesionych do innych jednostek. Choleryczne zachowanie przełożonego, w szczególności wobec niższych stopniem podwładnych, ale też wobec profesorów. Szykanowanie za tzw. "nielojalność", czyli krytykę nieefektywnych rozwiązań dyrekcji. Odmienne zdanie traktowane jest jako kwestionowanie autorytetu przełożonego.
- Kierownictwo jednostki realizuje własne cele, samozadowolenie z tytułu sprawowania władzy. Podejmuje działania sprzeczne z celami całości., nie rozwijające zespołu i jego środowiskowej pozycji. Utrącające każdego kto pokazuje że z korzyścią dla całości można zrobić więcej, lepiej i inaczej, sprowadza się do parteru.
- Tak. Nieustająco.
- W związku z nową ustawą niebotycznie podwyższono wymogi.
- Sytuacja jest bardzo nieprzyjemna i znam osoby, które zostały zwolnione lub odeszły z pracy pomimo odpowiedniego rozwoju zawodowego. Znam też osoby, które uzyskały negatywną ocenę, pomimo posiadania odpowiedniego dorobku zawodowego.
- Oczywiście - od czasu wprowadzenia tzw. samofinansowania jest to permanentne, oczywiście dotyczy tylko pewnej grupy osób, tzw. dwór może spać spokojnie.
- Sprawa mobbingu przed komisją dyscyplinarną
- manipulowanie wynikami wyborów, opinią rady jednostki tak, by nie wiedziano do końca na co się głosuj, zamydlanie oczu
- ZARZĄDZENIE NR 9/2019 REKTORA UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO z dnia 26.02.2019r. sprawie: przekazania pomieszczeń w budynku D9 i w budynku D10 pracownikom Wydziału Biotechnologii ( kierunek biologia) Na podstawie art. 23 ust.1 oraz ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 20.07.2018r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. 2018r. poz. 1668) oraz § 40 ust 3 i ust 4 pkt a Statutu Uniwersytetu Rzeszowskiego zarządzam, co następuje: § 1 1. Przekazuję Wydziałowi Biotechnologii (kierunek biologia) następujące pomieszczenia w budynku D9 przy ul. Zelwerowicz 4 w Rzeszowie: 1. pok. 207 oraz pok. 219, wszystkie pokoje z wyposażeniem (pokoje biurowe), 2. pok. 210 ( laboratorium) pracownia aerobiologiczna z wyposażeniem, 3. pok. 206, pok. 205, wszystkie pokoje z odpowiednim wyposażeniem, 4. pok.445, pok.446, pok.463, pok.462, pok.447, pok.448, pok.449, pok.450, pok. 451, pok.464, wszystkie pomieszczenia z wyposaż
- Ciągła niepewność związana z ewaluacją i liczbą N.
- Niepewności sprzyjają niejasne kryteria oceny pracowników oraz reorganizacja uczelni niekonsultowana z pracownikami
- Zdażają sie tego typu sytuacje.
- Ma charakter przewlekły. Nie ma refleksji, że może powinno być inaczej? Zmiany na uczelni, reforma szkolnictwa wyższego są listkiem figowym, chłopcem do bicia, narzędziem pozwalającym wzmagać atmosferę niepewności, zastraszenia i szantażu.
- Neutralizowana lizusostwem.
- Niepewności co do samego zatrudnienia to raczej nie ma, bo uczelnia jest dość stabilną instytucją. Jednak jeżeli mówić o zatrudnieniu w kontekście ilości obowiązków to tak - jest niepewność. Ostatnio otrzymałem 100% więcej obowiązków, bo inni pracownicy - realizujący politykę (potwierdzający nieprawdą) władz musieli zostać docenieni za swą lojalność.
- Kolejny okres zatrudnienia jest nieznany
- Wiele osób nie wyraża publicznie swoich opinii ze względu na obawę, że mogą zostać zwolnione, ukarane, marginalizowane, postponowane.
- Ale nie charakteru bezpośredniego , nękanie i zastraszanie ma różne przejawy
- Patrz pkt. 1 i 2.
- szantażowanie pracowników, żeby wykonali pewne działania pod groźbą utraty zajęć,
- Jw. Większość komunikatów jest poparta tym, że brak odpowiedniej liczby godzin w pensum spowoduje zwolnienie pracownika.
- Może nie na wielką skalę, ale jest przeświadczenia, że np w razie nieuzyskania habilitacji na czas, łatwiej będzie przedstawicielowi tej samej dyscypliny, którą reprezentują przełożeni niż innemu.
- Awanse niekoniecznie związane z dokonaniami, a później obrona pozycji.
- słeszę to regularnie i rtylko dlkatego, że mam publikacje i inne osiągnmięcia nie mogę być zwolniona
- Jest to wynik efektów wprowadzanej reformy szkolnictwa wyzszego
- Tak, ustawicznie. Szczególnie dotyczy to zatrudnień, które okupione są szantażem (?etatu nie będzie, jeśli nie zrobisz dla mnie tego i tego...?), ciągłą kontrolą i wzbudzaniem w pracowniku poczucia wdzięczności za to, że ?ktoś mu coś załatwia?.
- Niepokornych kieruje się na zasłużony odpoczynek lub nie przedłuża się umowy o pracę. O osobach zaprzyjaźnionych z "osobami władzy" przełożeni wyrażają się "wybitny" bez jakiegokolwiek uzasadnienia i osiągniętego dorobku naukowego.
- Chociaż w różnym nasieleniu w róznym czasie. Obecnie w bardzo dużym!
- Teoretycznie jasne zasady zatrudnienia. W praktyce pracownicy, którzy pracują nad habilitacją mając jeszcze kilka lat z tzw. okresu zadrudnienia po doktoracie, są zwalniani bez powiadomienia i wcześniejszej informacji.Innym umożliwia się przechodznie na stanowiska dydaktyczne w celu uratowania przed rotacją przy zerowej przcy naukowej.
- Tak, w mojej jednostce zatrudniona jest spora grupa osób, która wspiera osobę, która dopuściła się różnych form dyskryminacji wobec mnie i innych studentek oraz doktorantek.
- Od ostatnich wyborów i w związku ze zmianami strukturalnymi sytuacja taka zaistniała.
- Niechętnie widziane są osoby dojeżdżające spoza miasta-siedziby uniwersytetu. Mimo formalnie dobrych warunków zatrudnienia wyraźnie wyczuwalna jest atmosfera wręcz ociekająca chęcią pozbycia się osób z zewnątrz.
- Wszelkie środki finansowe na prowadzenie badań, na opiekę naukową nad licencjuszami, magistrantami i doktorantami, zdobywa się w otwartych "wolnorynkowych" konkursach pozauczelnianych. Uczelnia, praktycznie i systemowo, nie uczestniczy finansowo i nie pomaga w realizacji tych zadań. Zasada jest jedna: albo zdobywasz te środki i produkujesz wyniki badań, które można umieścić w odpowiednich rubrykach sprawozdawczych, kształcisz (praktycznie całkowicie ze środków grantowych) odpowiednią liczbę dyplomantów, albo grozi ci negatywna ocena efektywności i degradacja zawodowa. Te okoliczności są wykorzystywane przez przełożonych do nękania i zastraszania (np. na szczeblu wydziału w pierwszej kolejności przez dyrektora instytutu), szczegolnie na etapie habilitacji.
- Mimo zwrócenia się na piśmie z zapytaniem odnośnie do zatrudnienia odpowiedz kierownika jednoski była wymijająca.
- Jak najbardziej. Ludzie musieli oddawać głosy na kierownicze stanowiska na ludzi, na ktorych nie chcieli pod grozba utraty etatu. Oczywiscie nikt na glos nic nie powie..
- Dyrektor wykorzystuje mobbing, zastraszenie...
- Kilkakrotnie słyszałam o zwalnianiu mnie.
- zwolnienia bo nic nie robisz
- Kierownik poza tym, że ewidentnie dyskryminuje pracownika administracyjnego, pracowników naukowo-dydaktycznych dzieli na lepszych i gorszych. Na tych do zaszczytów i do ciężkiej pracy. Niektórzy pracownicy dydaktyczni boją się rozmawiać z pracownikiem administracyjnych, aby nie narazić się kierownikowi
- Panuje chaos, nie ma jasnych procedur, nie ma nawet jasno ustalonych obowiązków
- Nie dotyczy to mnie, ale osób o mniejszym stażu pracy. Zastraszanie nie jest bezpośrednie, ale osoby podejmujące jakąś dyskusję z przełożonym mają następnie problemy przy przedłużaniu zatrudnienia, a wobec braku jasnych zasad stanowi to realne zagrożenie utratą pracy. Wyraźnie można odczuć narastające napięcie i niepewność.
- częste kontrole, każde inne zdanie jest negowane i odpowiednio potraktowane, "masz krakać tak , jak inne wrony", ten system feudalny staje się w związku z nową ustawą o szkolnictwie wyższym jeszcze gorszy , pracownicy są zastraszeni
- Ja tego nie doświadczyłam, ale są osoby z mojego bliskiego grona, które tego doświadczyły
- Nawet Rektor, nie mówiąc o innych przełożonych, przyjął taką postawę. Częściowo dlatego że jest specjalistą w swojej wąskiej dziedzinie a w zarządzaniu opiera się na modnych chwytach, często serwowanych przez absolwentów MBA, którzy chcą wszystko OPTYMALIZOWAĆ (TZN. OSZCZĘDZAĆ SZCZEGÓLNIE NA TZW. KAPITALE LUDZKIM).
- Przedstawiany jest zawsze "czarny" scenariusz przyszłych zdarzeń
- Ciągle jest powtarzane że będą redukcje personelu.
- "Nie podoba Ci się to się zwolnij"
- Wydział i Zakład podejmują niewykonalne decyzje dot. obowiązków publikacyjnych. ZZa ich nie wykonanie, pracowników straszy się bliżej nieokreślonymi konsekwencjami.
- W moim osobistym przypadku nie obawiam się takiego zdarzenia, ale jak widnieje w punkcie 1 niełaska kierownika Zakładu może się skończyć utratą zatrudnienia.
- nie wiemy czego się spodziewać, były różne już sytuacje z wizytą policji w sprawie jakiejś podejrzanej kradzieży sprzętu
- Tak było w przypadku moich współpracowników zajmujących się edukacją w oświacie. Część odeszła na emeryturę, a jedna się zwolniła do innej pracy.
- Wobec trwającej reformy 2.0 - nękanie pracowników przez przełożonego przybrało na sile.
- Zdecydowanie TAK. Są ciągłe naciski ze strony DZIEKANA dotyczące prowadzenia nowych przedmiotów, a jak się nie podoba to DO ZWOLNIENIA.
- Ciągła. To dotyczy wszystkich uczelni i clągłej presji zrobienia/zakończenia habilitacji w 8 lat.
- Jak wyżej.
- Raczej atmosfera niepewności związana z sugestiami typu: "co pokaże niepewna przyszłość", "nie wolno się smucić, płakać, przeżywać", "trzeba się uśmiechać i wyglądać na zadowolonego i szczęśliwego".
- W kontekście nowej reformy władze wykorzystują te metody. Sposób wdrażania reformy i działania podejmowane w jej kontekście sprowadzają się do tworzenia sztucznych zespołów i podziałów. Dochodzi też do konfliktów na każdym poziomie władzy - od kierowników zakładów po władze rektorskie.
- Osoby przed habilitacją są w takiej sytuacji. Już kilka osób z tego powodu odeszło z jednostki (osoby prowadzące badania, publikujące, ale nie wtrzymujące mobbingu).
- Dyrektor od spraw dydaktycznych niestannie podkresla, że dzieki swojej " łaskowości" i zapobiegliwości "organizuje " dla pracowników godziny dydatktyczne, którymi dysponuje wg własnego uznania (patrz pkt. 2.) zawsze podkresla przy tym, że niedługo tych godzin zabraknie i bedziemy musieli pożegnac sie z pracą . Budzi to poczucie niepewności i zagrożenia, szczególnie w kontekście autorytatywnego sposobu organizacji dydatktyki w instytucie.
- W związku ze zmianami na UW nie ma pewności, co do dalszych losów Instytutu Historycznego i jego pracowników. Wiadomo, że jest w nim grupa "przyjaciół" Pani Dziekan Małgorzaty Karpińskiej. Ci, którzy nie należą do tej grupy nie są pewnie swej przyszłości. Pani Dziekan zawsze zaś podkreśla, że zatrudnia nas Wydział, czyli - jak rozumiem - daje znać, że zależy to od Jej poparcia.
- W tej chwili nie mogę odmówić wykonywania pewnych prac administracyjnych (należących do Dziekanatu) ponieważ mam zatrudnienie na czas określony i nie wiem jak się to na mnie odbije
- umowy na czas określony, stawianie nieformalnych wymogów, przypominanie o charakterze zatrudnienia, czy zbliżającej się emeryturze
- Czuję się niepewnie z uwagi na brak jednoznacznych komunikatów co do polityki zatrudniania ze strony rektora. Rektor unika jednoznacznego określenia, jakie ma plany wobec pracowników i unika rozmów nad rozwiązaniami wysuwanymi przez innych pracowników, mimo, iż propozycje konstruktywnych rozwiązań są wobec niego kierowane
- Pomimo zniesienia jednostki i działań reorganizacyjnych strona, która planuje restytucję jednostki stosuje swoistego rodzaju szantaż, strasząc innych niezdecydowanych pracowników perspektywą utraty zajęć lub nawet utratą pracy i zwolnieniami oraz zamykaniem poszczególnych jednostek niższego szczebla - takich jak zakłady, czy pracownie. Następują próby dyskredytacji oraz inwigilowania pracowników (włamania na pracownicze skrzynki pocztowe oraz publiczne próby ujawniania treści prywatnej korespondencji), co stanowi już w świetle obowiązującego prawa - przestępstwo
- Wprawdzie mój bezpośredni przełożony przyjmuje demokratyczny styl w zarządzaniu Zakładem, to niepewność pojawia się zawsze w momencie tworzenia przydziału godzin dydaktycznych. Mój Zakład zawsze ma dopięte godziny (choć nigdy nie jest ich zbyt wiele). W innych zakładach, nawet w tych, które w swojej puli godzin mają nadgodziny pojawia się problem marginalizowania niektórych pracowników.
- Umowa o pracę na czas określony, w sytuacjach spornych było dawane do zrozumienia, że może nie być przedłużenia umowy
- ogłaszanie czyszczenia przy okazji wprowadzania ustawy gowina...przy czym to czyszczenie nie ma być oparte o kryteria merytoryczne, które są oficjalnie omawiane, ale o osobiste sympatie władz, wiec szczurzy wyścig do ucha rektora trwa, przykładowo w przypadku dr hab. rektorzy podkreślają, że w końcu będą promować ich na prof. uczelni ale tych dobrych, bo habilitacja habilitacji nierówna...czyli pójdziemy w subiektywną decyzję rektorów.
- Wszechwładztwo kierowników wykorzystujących stanowisko do własnych gierek i celów, w tym straszenie zwolnieniami i odcinaniem finansowania niezaleznie od osiagniec naukowych i dydaktycznych.
- Przełożeni bardzo często posiłkują się stwierdzeniami, że "jak Ci się nie podoba to WON!"
- Ewaluacja wydziału przyćmiewa pozostałe kwestie. Pracownicy w ostatnich latach byli regularnie straszeni rozwiązaniem wydziału, zwolnieniem lub przeniesieniem na gorsze stanowisko.
- Mówiąc krótko - punkty, nie ważne czy publikacja będzie czytana i cytowana, ma przynieść odpowiednią liczbę punktów, ale czy to jest mobbing?
- Konkursów nie przechodzą ludzie niepokorni wobec kierownikow zakładów
- w stosunku do mnie tak było
- W niektórych przypadkach, ale nie jest to dominujące zachowanie.
- Atmosfera łaski...
- Atmosfera niepewności zatrudnienia dla ludzi spoza fedualnego układu była zawsze. Odbiło się to na pewno na wynikach jednostki, bo ludzie ciągle straszeni nie identyfikują się specjalnie ze swoim miejscem pracy, i nie mają interesu aby odnosiło ono jakieś sukcesy, wręcz przeciwnie. Ciągły nacisk na granty, publikacje co prawda buduje dorobek i karierę (zwłaszcza ludzi na szczycie feudalnej drabinki) , ale często kosztem innych rzeczy czy członków zespołu. Atmosfera pracy na uczelni jest zła, i w dzisiejszych czasach, przy pensjach na uczelniach powoduje że taka praca przy tym poziomie stresu jest nieatrakcyjna. Młodzi ludzie to widzą, i przez to nie ma wielu ani studentów ani doktorantów. Pokolenie obecnych 35-50 latków zostało przez reformy min. Kudryckiej i późniejsze postawione w niekomfortowej sytuacji. Najpierw musieli w warunkach feudalizmu pracować na swoich feudalnych przełożonych, a teraz nie ma kto na nich pracować, bo nie ma np. grantów typu np SONATA BIS, ale dla tr
- rektor wysyłał dwukrotnie do pracowników ostrzegawcze listy, "kto będzie dzielił środowisko zostanie natychmiast zwolniony dyscyplinarnie"
- Oczywiście. w kontekście wejścia w życie nowej ustawy 2.0 coraz częściej straszy się w mojej jednostce zwolnieniami pracowników.
- To wynika z kilku przykładów opisanych wyżej. Jest oczywiście wiele osób "uprzywilejowanych", inni mają się gorzej..., bo chyba nie mają - niech będzie kolokwializm - chodów.
- utrzymywana jest taka atmosfera, dlatego dominuje lizusostwo w stosunku do przełożonych, trudne sprawy zamiatane są pod dywan, a pracownicy boją się zabrać krytyczny głos ze względu na możliwe, niekorzystne konsekwencje (w tym publiczne stygmatyzowanie, oskarżanie o działania na szkodę instytutu itp.)
- Były zwolnienia w ciągu roku, toczą się procesy zwolnionych, którzy ujawnili nieprawidłowości w uczelni (zajęcia z zakresu ERASMUS). Na Radzie Wydziału dyskusja jest źle widziana. Nawet pytania publiczne też.
- Brak słów.
- np. sekeretarka, która mówi o innych pracownikach sugerujac, że to zdanie przełożonych "jak tak będzie pracował , to go zwolnią" , te osoby poźniej były zwalniane - nie było dla nich konkursu, po skończonym okresie zatrudnienia (osoby miały umowy na 3 lata, były w tym 2 osoby z habilitacjami) - na zebraniach straszy sie zwolnieniami, osób, które nie zdobędą wymaganych "punktów", choć nie ma jeszcze wyraźnych kryteriow punktacji i inne
- Rektor UMCS Stanisław Michałowski przeprowadził rozmowę z sześcioma (wybranymi według sobie znanego klucza) pracownikami na tematy dotyczące relacji z Dyrektorem CBNiWM m.in. oceny pracy i relacji z innymi pracownikami. Efektem rozmów Rektora z pracownikami była eskalacja złośliwości Kariny Kasperek wobec pracowników oraz wypowiedzenie w trybie natychmiastowym umów z niektórymi pracownikami. Wszyscy pracownicy wiedzą, jak jest kara za ujawnienie zachowań Dyrektor Kariny Kasperek. Każdy pracownik, który odważył się zgłosić nękanie, zastraszanie, poniżanie w miejscu pracy, wcześniej czy później, został zwolniony pod byle pozorem.
- Odwiedzenie Dyrektora tylko w ostateczności, najlepiej jej unikać. Z zatrudnieniem też nie jest pewna sytuacja, jeżeli jest się po złej stronie.
- Wystarczy, że znajdzie się psychopata, który ma poparcie "swoich" i jest decydentem, by prawie nikt nie czuł się pewny. Nie chroni nawet umowa na czas nieokreślony. A pod pozorem "obiektywnych" kryteriów usuwa się ludzi niewygodnych, nierzadko zawłaszczając ich dokonania pewnego typu.
- Pracownicy naukowi co roku są oceniani a karta oceny jest im przedstawiana dwa miesiące przed planowaną oceną
- ciągłe zmiany powodują warunki uniemożliwiające pracę
- Są osoby, a mówimy o kadrze naukowej, których przełożeni wciąż podważają ich kompetencje, np. jako promotorów prac dyplomowych, odsyłają podania studentów dotyczące tego promotorstwa - jako jedyne - z uwagami; telefony popołudniowe i weekendowe
- Ciągłe straszenie zwolnieniami przy każdej okazji: początek roku akademickiego, spotkanie świąteczne, noworoczne itp.
- Związku z reformą szkolnictwa i ewaluacją poszczególnych kierunków Władze uczelni co jakiś czas grożą przeniesieniem pracowników z etatów dydaktyczno-naukowych na dydaktyczne lub zamknięciem kierunków co może skutkować zwolnieniami.
- Z jednej strony obowiązki scedowane są na pewną grupę osób, podczas gdy inne mają prowadzić jedynie dydaktykę lub dydaktykę i badania (nie są obarczane sprawami organizacyjnymi). Obie grupy mają to samo stanowisko i ten sam tytuł naukowy. Jednocześnie osoby z dodatkowymi zadania są straszone brakiem przedłużenia umowy i mają obniżane oceny okresowe przez Dziekana w stosunku do ocen wystawionych przez przełożonych.
- W tej chwili jestem po habilitacji, tak więc póki co nie jestem bezpośrednio nękany. Mój doktorant musiał zmienić tytuł swojej dysertacji na gorszy, mniej właściwy co potwierdzili oboje recenzenci. Jedna moja dyplomantka została poproszona o zmianę promotora-mojej osoby, w efekcie zrezygnowała z uczelni.
- Jeśli się odpowiednio nie postarasz, nie wykonasz zadań, nie wykażesz, to o pozostaniu na uczelni możesz zapomnieć.
- Ciągłe, nagminne napominanie,że brak habilitacji równa się zwolnieniu z pracy bez względu na wszystkie inne okoliczności i zasługi dla uczelni
- Wynika to głównie z podporządkowania się i stopnia uleglpsci i nie ma związku z pracą naukową
- niejasne i nierówne kryteria oceny pracowników wymuszone wprowadzanie reformy szkolnictwa wyższego
- j/w
- sytuacja sprzed 10 lat - reakcja na mój list do rektora z błaganiem o pomoc zakończyła się próbą zaocznego przeniesienia mnie do innej katedry i na inny wydział, żeby było ciekawiej kierownik nowej jednostki nie został o moim przeniesieniu poinformowany - jak zagroziłam, że pójdę do sądu - całość wycofano
- Wypominają nieustannie, że to im należy zawdzięczać, że się w ogóle pracuje. Jest to manipulacja, w efekcie której wymagane jest, aby człowiek pracował ponad swoje siły.
- Wyżej opisana sytuacja to warunki w jakich pracuję od kilku lat.
- Niejasna procedura zatrudniania, przedłużania zatrudnienia, nierówna miara wszystkich pracowników. Obciążanie dodatkowymi pracami administracyjnymi i organizacyjnymi jednej grupy pracowników, podczas, gdy grupa uprzywilejowana przez Kierownika instytutu nie robi nic z tym zakresie..
- Przełożeni nagminnie wykorzystują zdania w stylu "jeżeli prawnik nie wykona należycie swoich zadań, to nie jest on potrzebny na uczelni", kilkukrotnie powtarzanie, że "zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje", że jeżeli "pracownik nie wykona jakiegoś zadania, to może skutkować jego zwolnieniem z pracy". Zaznaczę, że oprócz dydaktyki, wymaganych osiągnięć naukowych to w zakresie obowiązków znajduje się bardzo wiele innych zadań, zarówno organizacyjnych jak i administracyjnych.
- Oczywiście. Cały system oparty jest na niepewności zatrudnienia i zagrożeniu "wyrotowaniem". Pracownicy naukowi rozliczani są z osiągnięć naukowych, ale na co dzień obciążeni są obowiązkami dydaktycznymi, organizacyjnymi i narastającą biurokracją. Coraz większy nacisk kładzie się na umiędzynarodowienie, które jednak trzeba finansować z własnej kieszeni (zakup książek, wyjazdy, tłumaczenia lub przynajmniej korekta językowa tekstów). Nowa ustawa zwiększyła jeszcze tę nerwowość - istnieją uzasadnione obawy, że parametryzacja będzie służyć do oceny dorobku poszczególnych pracowników i "likwidacji" tych, którzy nie osiągają wystarczającej liczby punktów, a możliwość reorganizacji struktury uczelni stworzy pretekst dla licznych zwolnień. Przełożeni powszechnie używają kija, ale marchewek mają tylko kilka.
- Tak, ciągle wymaga się osiągnięć, nie podchodząc do pracy racjonalnie. W myśl obowiązujących przepisów pracownik pracujący niespełna rok na uczelni, zostaje poddany ocenie razem z wszystkimi pracownikami. Czas jego zatrudnienia wpływa na zmniejszenie liczby punktów, jakie musi osiągnąć, jednakże np. wymóg by posiadał publikację na liście A, pozostaje nadal utrzymany. Tym samym biorąc pod uwagę długość procesu recenzji w czasopismach z listy A jest wysoce niewykonalnym, aby młody pracownik spełnił wymagania. Tym samym po 2 ocenach negatywnych może zostać zwolniony.
- Nieustanna atmosfera zagrożenia ze strony dyrektora i dziekana jednostki.
- Moja przełożona wielokrotnie i przy świadkach kierowała do mnie jasne wypowiedzi, iż jeśli nie spełnię wszystkich jej poleceń to zostanę zwolniony. Mam na myśli polecenia wychodzące daleko poza zakres moich obowiązków służbowych określonych w umowie o pracę.
- Zdecydowanie tak. Ciągle jesteśmy straszeni zwolnieniem jeśli nie spełnimy wymagań tożsamych z wylotem na Marsa i z powrotem 78 razy w ciągu dnia za własne pieniądze. Tutaj groźby, frustracja, straszenie, oceny negatywne i mobbing są na porządku dziennym.
- Nie ma żadnych zasad ani reguł. Faworyzuje się miernoty i członków rodzin masowo zatrudnianych na uczelniach, a resztę się pogania i gnębi aby na wszystkich pracowały. Nie ma żadnego systemu motywacyjnego. A jak jesteś za dobry, lub coś ci nie pasuje to zawsze coś na ciebie znajdziemy....
- Wszyscy boją się wszystkich
- Niektóre osoby wyraźnie nadużywają swoich kompetencji, by wywierac nieuzasadnione naciski na podwładnych, np. grozić konsekwencjami dyscyplinarnymi, odwoływać z urlopu i wyjazdów itp.
- Dotyczy całej Uczelni
- Trudno określić, czy w całej jednostce, na pewno w jej części.
- Cały czas słyszy się o zagrożeniu i niepewności zatrudnienia poprzez szantaż psychiczny. W koło jest mówione, że będą zwolnienia. Człowiek stara się i pracuję, jak najlepiej, ale to nie jest docenione i boryka się z różnymi problemami badawczymi, wymyślanie tematu i prowadzenie badań przy wieczny braku pieniędzy, później po napisaniu już pracy, wyborem czasopisma, często długi oczekiwaniem na recenzję i często z odrzuceniem pracy i wysłaniem do kolejnych czasopism (trwanie procesu opublikowania od 1 do nawet 2 i dłużej). Najczęściej jest sam z tymi problemami.
- Zdecydowanie tak. Stało się to w momencie objęcia stanowiska przez nowego dyrektora. Osoby z długim stażem pracy, finalizujące rozprawy habilitacyjne, były straszone wyrzuceniem z pracy oraz możliwymi negatywnymi recenzjami w postępowaniu habilitacyjnym.
- j.w.
- Zdecydowanie tak. Pracownicy są zastraszani przez dziekana prof. Marka Adamskiego.
- Brak bezpośrednich rozmów z osobami, które powinny takie rozmowy z pracownikami przeprowadzać. Rozmawia się zakulisowo, za plecami osoby bezpośrednio tym zainteresowanej. Często trzyma się informacje do ostatniej chwili, nie informując o tym pracownika. Prowadzi się swoistego rodzaju grę, która ma na celu pokazanie kto tu jest osobą decyzyjną.
- Ciągły nacisk na wykonywanie różnego rodzaju obowiązków, które powinny być wykonywane przez inne działy, a następnie zagrożenie ze względu na brak czasu na pisanie publikacji, co grozi corocznym zwolnieniem.
- Tak. W ciągu ostatniego roku na każdym zebraniu pojawia się ten temat. Zazwyczaj poruszenie kwestii niepewności zatrudnienia pojawia się przed informacją o nowych zadaniach nałożonych na nas przez zwierzchnika. Jest to także karta przetargowa, która ma wymusić pewne działania, które wykonuje się za darmo, poza godzinami pracy, na rzecz jednostki.
- W mojej jednostce są osoby "nielubiane" przez dyrekcję, bo postrzegane są jako kontrowersyjne i problematyczne (np. zajmują się badaniami nad tematami aktualnie politycznie niewygodnymi). W efekcie pozbawiane są wsparcia przy wnioskowaniu o granty, ich wyjazdy konferencyjne nie są finansowane, nie mają dostępu do funduszy na tłumaczenia tekstów na języki konferencyjne.
- zdecydowanie co prowadzi do nie kończenia doktoratów i odchodzenia z pracy młodych doktorów
- Tak co do katedry: wszystko jest kontrolowane przez przełożonego i zależy od jego nastrojów.
- To jest standard. "jest 20 na twoje miejsce".
- Tak. Zwłaszcza w kontekscie ustawy 2.0 i osobistych pomysłów niektórych profesorów
- Bardzo silna!
- Sprawa jest prosta: nie służysz, nie dostaniesz pracy po doktoracie, a już na pewno nie zrobisz habilitacji.
- Szczególnie było to widoczne podczas wyboru nowych dyscyplin naukowych - "jeśli nie wybierze Pani/Pan dyscypliny to nie będzie można zagwarantować Pani/Panu miejsca pracy w jednostce".
- Są groźby słowne i podteksty
- Absolutnie i bezdyskusyjnie tak. Każda osoba, która patrzy władzy na ręce (w sprawach kadrowych, finansowych, ale także pod kątem przestrzegania procedur uczelni i ustaleń statutu, lub też w kwestiach związanych z programami bądź dydaktyką), albo ośmieli się choćby zapytać o powody podjętej przez kierownictwo decyzji (o dyskusji na temat takiej decyzji czy sprzeciwie wobec niej nie wspominając!) staje się celem regularnych ataków, które doprowadzić mają, i zwykle doprowadzają, albo do zwolnienia się danej osoby z pracy, albo do zapewnienia kierownictwu pretekstu, by osobę taką zwolnić.
- Zastraszanie poprzez maile i telefony , że nie będzie przedłużone zatrudnienie pomimo najwyższej oceny z publikacji i od studentów..."Jak ja mogę Pani obniżyć ocenę ?" Pytania wprost , "tylko przez ocenę pracy społ n a 3,0 jako kierownik wolno mi" (pomimo wypisanej karki A-4 z pracami wykonanymi społecznie)
- Aktualnie nie, ale tak było w poprzedniej jednostce, z której się zwolniłem po kilku latach pracy.
- Wszyscy młodzi pracownicy w zakładzie w sytuacjach konfliktowych obowiają się o swoje dalsze zatrudnienie. Bez znaczenie są osiągnięcia młodych pracowników w sytuacjach konfliktowych
- takiego postępowania doświadczamy kilkanaście razy w roku
- Rodzaj umowy jaki pracownik ma na Uniwersytecie powoduje, że umowa może być skutecznym narzędziem mobbingu przez panią dziekan. Zagrożenie i niepewność zatrudnienia nie działa korzystnie na motywację do pracy.
- Ze strony władz wydIalu
- Myślę, że kilka osób się tak czuje. Np. nasza sekretarka jest bardzo źle traktowana. Druga (starsza stażem i wiekiem) chce się jej pozbyt i korzystając ze znajomości u kierownictwa prosi o to aby tamtą zwolnić bo na pewno niedługo "zaciąży" i będzie problem [ściany są cienkie...]
- Po raz 23 mam przedłużaną umowę o pracę 23 raz tylko na rok.
- Atmosfera zagrożenia jest kreowana świadomie przez dyrekcję instytutu, gdyż pozwala to na zarządzanie strachem i tłumienie ewentualnego buntu. Dyrekcja robi od czasu do czasu "pokazówki" - odwołuje kierownika zakładu lub grozi pracownikom, że nie przedłuży im zatrudnienia.
- Nowych osób zasadniczo się nie zatrudnia zbyt dużo, ale próba sił jest zawsze i non stop trafia na osoby, które ulegają takiemu zastraszaniu.
- Przełożony -- Kierownik Jednostki straszył mnie, że może mnie odwołać dyscyplinarnie za tzw. butność, bo cytuję " Ja Pani przełożony mogę o wiele więcej powiedzieć, a Pani jako podwładna ma mnie słuchać, i się nie odzywać. Oznaczało to w praktyce, że Pan Kierownik obrażał mnie za zamkniętymi drzwiami, zaś współpracownikom mówił rzeczy niezgodne z prawdą. Ze względu na to, że większość współpracowników boją się Kierownika , nie mogłabym ich nawet tym obciążać i prosić żeby mi pomogły.
- Dostałam ustną informację, że jestem niepożądanym pracownikiem i za drogi, dlatego że posiadam najwyższą punktację z zespołu.
- Myślę, że tak. Ja może nie doświadczyłam tego osobiście, bo na szczęście mam umowę na czas nieokreślony, co nic nie znaczy, ale w stosunku do innych pracowników tak, do moich kolegów, którzy mieli umowy czasowe. Nie bardzo chcą/chcieli o tym mówić, natomiast zachowania ich wskazywały, że się obawiają lub nawet boją zwolnień.
- Obecnie jest nieco lepiej niż było ale sytuacja wymaga poprawy.
- byłam świadkiem takiego zachowania
- Panuje powszechne przyzwolenie na ataki, np. pobicia osób na wózku inwalidzkim.
- Widziałam kilka sposobów pacyfikacji osób, które pozwoliły sobie mieć inne zdanie. Byłam też sama prześladowana za głosowanie negatywne w przypadku awansowania jednej pani na profesora zwyczajnego. Pani ta od 20 lat nie opublikowała żadnej książki (poprzednio profesurę belwederską dostała też bez książki). Głosowanie było tajne, ale i tak się wydało, kto głosował na "nie".
- Sam jestem w takiej sytuacji; w podobnej jest kierownik zakładu, który miał odwagę walczyć o pozostawienie zajmowanych pomieszczeń i aparatury
- Ludzie są zastraszeni. Są zwolnienia, na miejsce doświadczonej kadry przychodzą znajomi dziekana - ludzie często z niskimi kwalifikacjami, których pozbyto się z innych uczelni. Robione są ankiety ad hoc z kryteriami ustalonymi przez dziekana i prodziekanów a następnie przez nich wypełnionymi. Były one podstawa do zwolnienia 7 osób.
- Przełożony wydaje opinię warunkującą przedłużenie zatrudnienia.
- Odbyło się kilka zebrań, na których kierownik projektu groził i zastraszał cała linię badawczą. W pierwszych tygodniach pracy byłam 2 razy zapytana, czy zrezygnuję ze swojej pensji, żeby załatać problemy finansowe spowodowane opóźnieniami w administracji. Były to pytania pół żartem... ale padły. W czasie rozmowy o pracę byłam też pytana o to czy jestem w ciąży i czy zmierzam być w najbliższym czasie, niby ze względów bezpieczeństwa mojego zdrowia (praca z niebezpiecznymi chemikaliami).
- Sama tego boleśnie doświadczyłam. Musiałam zmienić miejsce pracy. Obecnie pracuję w innym zakładzie niż poprzednio, ale to nie uchroniło mnie przed dalszymi atakami, pomówieniami i dyskredytowaniem mojej osoby.
- Z mojej wieloletniej obserwacji wynika, że atmosfera niepewności czy zagrożenia dotyczy głównie 3 grup pracowniczych: doktorantów, osób finalizujących habilitację i pracowników dydaktycznych (często również kończących habilitację lub osób starszych stażem pracy). Jest to zawsze wynikiem polityki prowadzonej przez tych przełożonych, dla których manipulacja i zastraszanie (m.in. rozpowszechnianie sugestii dotyczących konieczności zwolnienia danej osoby, warunkowanie zawodowego awansu, etc.) jest nieodzownym elementem szkodliwego i kompromitującego uczelnię modelu zarządzania.
- Obecnie jest czas reformy i osoby niewygodne dostają umowę o pracę na 1/10 etatu. A te z najwyższymi tytułami, które mówią za dużo i publicznie po osiągnięciu progu wiekowego są wysyłane bezwzględnie na emeryturę, podczas gdy usłużni ubecko-partyjni emeryci pozostają latami.
- W środowisku bardzo rzadko są zatrudniani młodzi doktorzy, ale tylko na zastepstwo lub po zwolnieniu etatu po osobie przechodzącej na emeryturę. Prawie wszyscy są zatrudnieni od wielu lat, trudno mówić o niepewności. Doktoranci są bardzo potrzebni do prowadzenia badań, nawet przy trudnej atmosferze z przełożonym nie ma strachu o usunięcie.
- Nie mogą mnie wywalić ponieważ jestem kierownikiem grantu preludium ncn, ale to nie znaczy że nie boję się chodzić na uczelnię. Co rano zastanawiał się, o co dzisiaj bedzie awantura.
- Po odjesciu z poprzedniego zespolu juz nie w poprzednim TAK
- raczej nie. choć nie do końca jest to jasne.
- Ogólnie takiej atmosfery nie ma, ale jak się podpadnie to można obserwować różne zachowania przełożonych, niekoniecznie godziwe, delikatnie mówiąc.
- są jasne inf. co do zasad zatrudniania i awansów zawodowych
- Już nie, ponieważ uzyskaliśmy w tej kwestii pomoc.
- Zagrożenie i niepewność zatrudnienia jest duzym problemem wśród moich współpracowników, ale wynika ona ze zmian strukturalnych Uczelni wymuszonych reformą szolnictwa wyższego,a nie zastraszaniem przez przełożonych.
- panuje atmosfera niepewności w związku z nową ustawą o nauce i szkolnictwie wyższym
- Nie jest to nękanie wprost, ale ciągle słyszymy, że mamy tworzyć więcej dobrych artykułów naukowych (a jsteśmy najlepsi na wydziale), że więcej grantów (jak wyżej), a równocześnie mamy uczestniczyć w pracach organizacyjnych, promocji itp.
- Nie, ja pracuję na uniwersytecie w dużym akademickim ośrodku, a nie w Bangladeszu.
- Nawet jeśli niektóre osoby doświadczają rodzaju mobbingu, to nie ma to wpływu na zatrudnienie.
- Była, ale wcześniej
- Zagrożenie jest obecne i niepewność również ale ich źródła leżą poza uczelnią, i dotyczą ciągłych zmian legislacyjnych i niedoborów finansowych.
- z innych powodów
- Nie słyszałam o zastraszaniu zwolnieniami.
- Wow
- Obecnie nie
- Aktualnie po zmianie art. 25[1] Kodeksu pracy w Uczelni zaczęto ponownie zatrudniać w ramach ogólnej polityki osobowej na umowach na czas nieokreślony, co w pierwszej kolejności najskuteczniej utrudnia przełożonym zastraszanie pracowników, bo nie są już oni tak bezbronni jak wtedy, gdy mieli tylko kolejne umowy na czas określony
- Raczej strach przed efektami niedopracowanej reformy szkolnictwa wtzszego
- Taka sytuacja nie dotyczy wszystkich, tylko niewielu osób.
- Nic takiego nie odczuwam.
- Przełożeni pozostają bierni wobec konfliktów nie dążąc do ich rozwiązania.
- Obecnie nie ale przez długi czas taki stan był i nigdy człowiek nie był pewny za co "oberwie". W 90 % nie chodziło o pracę tylko osobiste animozje ze strony przełożonej.
- Obecnie nie, jakkolwiek są jeszcze pracownicy, którzy obawiają się o swój los. Atmosfera taka zdarzała się wcześniej, i była to raczej forma zastraszania, ale prowadzona w sposób "delikatny" poprzez napominanie, że będą zwolnienia, zaostrzone oceny itp.. Jedna z osób została nagle przeniesiona do innej jednostki, co było szokiem dla większości pracowników, inna nie poddała się naciskom, mimo, że dostała nakaz decyzji o "dobrowolnym" przeniesieniu się.
- nic takiego mnie nie spotkało
- Mam wyjątkowe szczęście bo pracuję w Katedrze i Wydziale na którym atmosfera koleżeńska jest bardzo dobra także w stosunku do młodszych pracowników. Wiem, że nie wszędzie tak bywa...
- w mojej jednostce nie spotkałem się z nękaniem i zastraszaniem ze strony przełożonych oraz, co niekoniecznie wynika z pierwszej części zdania, nie panuje w niej atmosfera zagrożenia i niepewności w zatrudnieniu spowodowana nękaniem i zastraszaniem ze strony przełożonych
- Raczej nie. Choć słyszałem, że kilku pracowników zmuszono do zwolnienia się (a na pewno przyczyniono się do tego) stosując uciążliwy "mobbing pełzający".
- Uważam, ze generalnie w mojej jednostce stosunki są poprawne a przełożeni starali się i starają nadal o zapewnienie pracownikom znośnych warunków pracy. Przyczyną wzrostu mobbingu jest presja MNiS na jak najszybsze przeprowadzenie "reformy" źle przygotowanej i niszczącej, wraz z mankamentami, także konstruktywne mechanizmy współpracy naukowej i dydaktycznej między jednostkami, wypracowane przez wiele lat na mojej uczelni, zwłaszcza w zakresie badań interdyscyplinarnych, przez odgórne wprowadzenie podziałów na "dziedziny". W efekcie zapanowała w środowisku akademickim panuje atmosfera zagrożenia nie tylko zatrudnienia ale także sensu pracy, zwłaszcza dydaktycznje.
- -
- Atmosfera niepewności w zatrudnieniu istaniała w związku z groźbą utraty pracy o ile nie zrobi się habilitacji. Przełożeni o tym czasami przypominali, ale nie w formie zastraszania.
- tak,straszeni jestesmy zwolnieniami jak nie wyrobimy Slotów o ktorych nie było wiadmo wczesniej i o sposobie ich rozliczania
- Atmosfera przykra i niesprawiedliwa
- Obecnie raczej nie
- Nie zaobserwowałem takiej atmosfery
- Nie az do takiego stopnia
- było, a teraz NIE
- Atmosfera zagrożenia i niepewności w zatrudnieniu spowodowana jest ciągłymi zmianami prawnymi, ciągłą koniecznością ewaluacji i punktozą.
- Teraz nie, ale w poprzedniej jednostce na tym samym Wydziale TAK
- W katedrze zapewne nie ale czy jest tak we wszystkich katedrach nie mogę ocenić
- Nie panuje ogólna atmosfera zagrożenia, ale nękanie i zastraszanie ze strony przełożonych ma miejsce w stosunku do niektórych osób, w szczególności na niższych stanowiskach.
- Trudno mi powiedzieć. W mojej katedrze większość pracowników posiada tytuł doktora habilitowanego, bądź jest na początku habilitacji. Wiem, że nie przedłuża się zatrudnienia osobom, które nie wyrobiły się w terminie 8 lat uzyskaniem habilitacji. Wyjątek stanowią osoby, które wysłały wnioski habilitacyjne pod koniec zatrudnienia, udziela im się przedłużenia na rok, na wypadek przedłużenia procedur związanych z habilitacją.
- W pewnym sensie ale trudno określić jednoznacznie
- W przeszłości tak teraz gdy jestem w innej katedrze juz nie
- Wydaje mi się, że nie, ale jestem samodzielnym pracownikiem i mogę być nieobiektywny. Zdarza się, że młodsi koledzy o tego typu sytuacjach wspominają. Skłonny jestem ich oceny oceniać jako przesadne, ale może nie mam racji.
- Osoby na umowach na czas nie określony są lepiej traktowane przez przełożonych, ale panuje ogólna atmosfera strachu przez utratą zatrudnienia spowodowaną zmianami, reformą, redukcjami etatów itd.
- W mojej jednostce atmosfera jest bardzo nieprzyjemna, ale nie wynika to z nękania i zastraszania ze strony przełożonych, a z konfliktów na polu prywatnym między współpracownikami. Przełożony stara się unikać wchodzenia w konflikty, ale też ich nie rozwiązuje.
- Bywa, w odniesieniu do niektórych osób. A system dotyczący wszystkich uczelni w Polsce jest taki, jaki jest - z samej ustawy wynika, że musisz spełnić wyśrubowane wyniki, bo jeśli nie - żegnasz się z posadą.
- obecny Dyrektor Instytutu przeciwdziała takim czynom, ale poprzedni jak najbardziej nękał i zastraszał pracowników. Osoby młodsze które miały być zatrudniane były proszone o różne drobne przysługi w zamian za zatrudnienie- np. donoszenie na innych.
- moja odpowiedź dotyczy tylko samodzielnych pracowników naukowych; niedostatecznie znam problemy pozostałych pracowników naukowych i administracji.
- Być może niektórzy tak się czują, ale część niekoniecznie.
- dotyczy mlodszych pracownikow
- Jest eszystko załatwiane w bialych rękawiczkach, brak transparetności działań
- Może nie jest to nękanie, ale wiadomo, że pewnym prośbom (zrób to, pojedź tam, załatw to) się nie odmawia.
- Teraz już nie bo zmieniłam Katedrę. Kwity w mojej teczce osobowej od poprzedniego Szefa zostały....
- Ciężko powiedzieć. Słyszałam o takich przypadkach, ale nie dotyczą one mojego bliskiego otoczenia. W mojej jednostce zdarzyło mi się usłyszeć, że jak nie chcemy robić tego, czy tamtego, to bardzo dużo osób czeka na nasze miejsce.
- panuje atmosfera zagrożenia i niepewności w zatrudnieniu - ale raczej nie ze względu na nękanie/zastraszanie; przynajmniej nie w stosunku do mnie
- Trochę panuje taka atmosfera, ale nie powiedziałbym, że powodem jest aż nękanie czy zastraszanie ze strony przełożonych.
- I tak i nie, to zależy od pozycji pracownika. Uważam, że zadawane pytania nie są sformułowane poprawnie i nie dadzą żadnego obrazu faktycznego stanu sprawy
- W większości przypadków kto już zdobył etat, ten się już nie martwi.
- Stołki rozdawane są w miarę znajomości, jak to bywa w naszym przepięknym, wstającym z kolan, kraju. Czy da się to podciągnąć pod nękanie? To jest temat na średniej wielkości grant badawczy.
- Nie chodzi o niepewność zatrudnienia, raczej o marginalizację, manipulacyjną odmowę uznania, brak należnego miejsca, również miejsca na realizację posiadanego potencjału naukowego. W obu przypadkach, gdy byłam ofiarą mobbingu odeszłam na własną prośbę, ze znaczącą, wymierną stratą dla uczelni (np. z konsekwencjami w postaci zawieszenia naboru na kierunek studiów). Alternatywą było milczące przyzwolenie na marginalizację i uległość wobec patologii (takich jak np. uzyskanie przez kolegę stanowiska kierownika katedry w specjalności, w której jego kompetencje były zerowe, podczas gdy ja sama zostałam pominięta, a mój dorobek naukowy i kompetencje zignorowano - jak najbardziej mogłam utrzymać zatrudnienie pod warunkiem uległości wobec tego nowego szefa).
- Nie wiem raczej nadużywania władzy przez niektórych szefów.
- Ogólnie panuje nerwowa atmosfera, może ona wynikać z niepewności dot. losów jednostek uczelnianych na tle braku funduszy i wprowadzania niezbyt korzystnych zmian.
- Wiem, że niestety w jednym oddziale ma miejsce taka sytuacja
- Atmosfera niepewności wynika według mnie w głównej mierze z braku kompetencji większości pracowników i tym co mają za kołnierzem oraz układów według, których zostali zatrudnieni.
- Ja nigdy czegoś podobnego nie odczułam. Nic nie wiem o innych.
- Jestem dyrektorem jednostki, więc trudno uzasadniać taką odpowiedź
- zmienił się kierownik (stary odszedł na emeryturę), ale zła atmosfera pracy się nie zmieniła, ponieważ z pracownikami, którzy brali udział w działaniach starego kierownika porozumienie nie jest możliwe
- Moja sytuacja uległa zmianie, trudno mi wypowiadać się w sprawie innych osób, mam jednak wrażenie, że atmosfera pracy jest dobra (chodzi mi o wymiar ludzki, a nie bzdurne wymagania, którym trzeba sprostać)
- Panuje atmosfera zagrożenia i niepewności.
- aż tak nie, ale pojedyncze osoby były sekowane
- Obecnie nie. Natomiast mobbing bardzo ułatwiają nierealne i nieprzejrzyste zasady awansu naukowego, jego dwie ścieżki (naukowa i dydaktyczna), niskie i bardzo spłaszczone płace (na niekorzyść profesorów) i niemal nieograniczona władza rektora, wprowadzone przez konstytucję 2.0
- Jestem już w okresie ochronnym, więc problem mnie osobiście nie dotyczy ale wielu młodszych kolegów boi się o swoją pracę, ciągle słysząc o redukcji etatów z powodu braku studentów, jednocześnie w wybranych zakładach zatrudnia się nowych pracowników.
- Ogólnie raczej nie, ale w przypadku jednostek w jakikolwiek zgłaszających swój sprzeciw wobec "procedur" tak.
- obecnie jest atmosfera niepewności, ale nie zw względu na osobiste działania przełożonych, tylko na trwające zmiany w zw. z reformą 2.0
- panuje, ale nie łączę jej bezpośrednio z zastraszaniem, sądzę że występują 'łagodne" formy nękania - np.liczne prośby o wykonanie niewdzięcznych czynności natury organizacyjnej i różnych przysług np. zastępstwo na zajęciach
- Występują różne reakcje na mobbing, ponieważ jest on w różnych stopniu doświadczamy przez poszczególnych pracowników.
- Nękanie i zastraszanie to zbyt duże słowa, ale występują negatywne sytuację.
- Spowodowana głuchą ciszą.
- W jednostce, w której obecnie pracuję istnieje atmosfera niepewności w zatrudnieniu wynikająca z reformy prof. Gowina. Natomiast w jednostkach, w których pracowałam poprzednio atmosfera taka była normą.
- Nie jest to zastraszanie, bardziej poniżanie. Kwestia zatrudnienia jest częstym argumentem kierownika.
- Trudno mówić o atmosferze, jednak dziekan raz na czas podkreślała swego czasu, że każdemu można udowodnić, że nie jest potrzebny na wydziale.
- Wiele osób boi się chociaż zagrożenie nie ma charakteru personalnego jest to mobbing strukturalny wynikający z polityki kolejnych ministrów od pani Kudryckiej poczynając a na obecnym ministrze panu Gowinie kończąc. Nie dostrzeganie tej zmasowanej presji ze strony najwyższych przełożonych czyni chyba ankietę niepełną. Ta ryba zepsuła się od głowy.
- Obecnie nie wiem, ale w przeszłości doświadczałem zastraszania
- To zależy od "układów".
7. Czy kiedykolwiek korzystałeś z pomocy osób lub instytucji zewnętrznych, zajmujących się pomocą ofiarom mobbingu, np. Państwowej Inspekcji Pracy, Rzecznika Praw Obywatelskich, Stowarzyszenia Antymobbingowego i in.?
90 GŁOSÓW 7,51% |
1099 GŁOSÓW 91,74% |
9 GŁOSÓW 0,75% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Nie korzystam z instytucji do tego przeznaczonych, ale odbywam sesje terapeutyczne z psychologiem, znam jeszcze inną osobę, która z tego powodu trafiła na terapię.
- Gdy próbowano mnie brutalnie uciszyć w związku ze zgłoszeniem przeze mnie nieprawidłowości w habilitacji ulubienicy dziekana korzystałam z pomocy prawników działających na rynku komercyjnym. Próbowałam nawiązać kontakt ze Stowarzyszeniem Antymobbingowym, ale poinformowano mnie, że Stowarzyszenie nie zajmuje się skutkami whistleblowingu.
- Porada adwokacka
- PIP, nakazano stworzyć odpowiednie procedury. Nie udzielono żadnej pomocy.
- W poprzednim miejscu pracy byłem ofiarą mobingu i próbowałem się bronic, niestety bezskutecznie. Sprawa zakończyła się moim odejściem z pracy.
- Na początku mobbingowania - stowarzyszenie Antymobbingowe - poradzono mi, żebym jak najszybciej zmienił/a pracę - sugerowano, ze mobbing jest trudny do udowodnienia
- Tak. W 2013 roku wraz z innym Pracownikiem Katedry który też doświadczył/a mobbingu, korzystaliśmy z pomocy Państwowej Inspekcji Pracy. Niestety jest to instytucja w której można jedynie dowiedzieć się że: Ciężko udowodnić mobbing w miejscu pracy.
- Państwowa Inspekcja Pracy powiedziała, że chętnie zajmują się nieprawidłowościami w prywatnych zakładach. Państwowych uczelni wolą nie ruszać...
- Pierwsza kontrola PIP zachowała się kuriozalnie. Najpierw potwierdziła, że mamy rację zwracając uwagę iż budynek, do którego chce się nas przenieść nie nadaje się do użytku, a potem napisano, że nie ma sprawy, bo przecież nie wiemy na 100%, że nas przeniosą.
- Związek zawodowy
- PIP
- Oczywiście. Nikt nie był w stanie zagwarantować, że wszczęte postępowanie więcej pożytku niż strat. Postępowania są bardzo trudne poprzez problem z udowodnieniem faktu mobbingu, dyskryminacji i nierównego traktowania.
- W sytuacjach konfliktu w sprawach zawodowych dwukrotnie zwracałem się o pomoc do związków zawodowych. Mimo początkowych deklaracji pomocy było to bez znaczenia dla biegu spraw.
- gdy zawiodły mechanizmy uczelniane, nastawione na "zamiatanie wszystkiego pod dywan"
- korzystałam z pomocy różnych instytucjki, ale wszędzie usłyszałam to samo," niech Pani zmieni pracę, jeśli chce Pani normalnie żyć"
- niestety były potrzebne spotkania terapeutyczne, żeby to przepracować
- W sytuacji w której nie potrafiłam sobie poradzić z niestabilnym emocjonalnie pracownikiem
- kontaktowałam się np. z Fundacją Autonomia
- W moim przypadku był to JM Rektor. Może nie jest typową "instytucją zewnętrzną" ale otrzymałem skuteczną pomoc.
- Konsultowałam swój przypadek z prawnikami z zewnętrznych instytucji. Radzili, abym złożyła zawiadomienie do prokuratury. Nie zrobiłam tego.
- Ombusman
- Pomagam innym wraz z moimi kolegami, gdyż "pracuję"w klubie antymobbingowym, z PIP-em również współpracuję. W swoim przypadku rozmawiałam raz z koleżanką z klubu.
- Tak, w poprzednim miejscu pracy, na innej uczelni, prywatna konsultacja u osoby reprezentującej moje środowisko przed władzami uczelni
- Z powodu niewłaściwych zachowań przełożonego w innym miejscu pracy (państwowej instytucji kultury) - z pomocy związku zawodowego.
- w innej pracy
- W poprzedniej prazy korzystałem z pomocy pani psycholog, która rozłożyła ręce i radziła zmienić miejsce zatrudnienia. Też to była uczelnia w ośrodku centralnym.
- z mojej strony były konsultacje z prawnikami związków zawodowych, prawnicy zatrudnieniu na uczelni, mimo pytań (na pismie) nie udzielają informacji o moich prawach i nie wskazuja, jak reagować
- Państwowa Inspekcja Pracy nie chce zajmować się mobbingiem w miejscu pracy, wręcz twierdzi, że nie ma do tego narzędzi. Natomiast Ośrodek Interwencji Kryzysowej w Lublinie niesie nieocenioną pomoc ofiarom mobbingu.
- Wnioskowałam do Inspekcji Pracy o interpretację sposobu obliczania urlopu, wliczania 500+ do dochodu na potrzeby funduszu socjalnego oraz rozliczania godzin pracy.
- prawnik
- Związki Zawodowe
- Korzystałem z pomocy psychiatry - specjalisty do spraw mobbingu.
- porada prawnika i specjalisty
- Tak, ze Stowarzyszenia Antymobbingowego.
- psycholog
- Państwowa Inspekcja Pracy -> nie podjęła działań. Dopiero kiedy mnie zwolnią Inspekcja się ruszy.
- tak, dzwonilam na infolinie PIP, by dowiedziec sie, ze pracodawca niewlasciwie interpretuje kodeks pracy.
- Sąd Pracy, Państwowa Inspekcja Pracy
- Z porady adwokata.
- Zgłosiłam mobbing do akademickiej komisji dyscyplinarnej. Nie było odzewu.
- Związków Zawodowych które są w uczelni
- Kiedy ze złamaniem prawa i dobrych obyczajów zmuszono mnie do odejścia z pracy.
- PIP - korzystałam z konsultacji
- Państwowej Inspekcji Pracy
- Opisałam to szczegółowo w pkt. 5 - korzystałam z pomocy Stowarzyszenia Antymobbingowego w Krakowie i wskazanych przez nich prawników z mojego miasta - bezskutecznie. Otrzymałam wiele miłych, lecz bezużytecznych rad. Działania przemocowe typu: mobbing uczelniany - nie są traktowane w Polsce jako przestępstwo, choć jest to działanie bezprawne. W konsekwencji, zwracanie się do tych instytucji mija się całkowicie z celem. Zastanawialiśmy się m.in. nad rolą naszej wewnątrzuczelnianej komisji anytmobbingowej bo z prawnego punktu widzenia istnieją tylko dwie możliwości: albo mobbing jest przestępstwem - wówczas sprawą powinna zająć się policja/sąd; albo nie dochodzi do przestępstwa, czyli w takim razie chodzi o czyn dozwolony. Działanie wewnątrz uczelnianej komisji miałoby być zatem działaniem o charakterze dyscyplinarnym w stosunku do pracownika..mobbera? zwykle jednak mobberem jest przelozony z tytułem profesora!
- bo to nie ma sensu; wszyscy znają realia tego systemu; jak nie siedzisz cicho, to ci łeb ukręcą
- Z obawy. I przede wszystkim z przekonania że raz zatrudniony pracownik nie zostanie usunięty, a więc nic się nie zmieni.
- Nie mam do tych instytucji zaufania. Panuje ogólne przekonanie, że mobbing jest trudny do udowodnienia.
- Bo nie mam na to jeszcze sił. Przygotowuję się do tego, zbieram dowody. Zwrócę się do Państwa Fundacji o pomoc do Sądu Pracy. Pisałem do prawników ale za płacenie %sukcesu rozprawy nie zgadzają sie.
- Nie było takiej potrzeby
- Bo jestem przekonany, że za wyjątkiem słów pocieszenia, niewiele taka pomoc da. Ale doradzam innym, aby nie wstydzili się tego, że byli ofiarą mobbingu i zwracali się o pomoc do innych osób lub instytucji.
- Pójdę do PIPu i co powiem, że kolega, koleżanka mnie psychicznie wykańcza i nie pozwala badań robić, a przełożony nie reaguje? Że donosy są pisane na współpracowników?
- Nie, nie widzę w tym celu. Jest to zamknięte środowisko o dobrych wynikach naukowych. Osoby które sobie nie radzą psychicznie odchodzą. Doktorantom doradza się by w powodach odejścia napisali, że "dostali inną pracę". Nie widzę możliwości kontaktu z instytucjami zewnętrznymi jeśli tyle już wytrzymałam i cały czas lubię naukę i chciałabym robić coś związanego z tematyką którą zajmuję się na doktoracie w przyszłości.
- Nic nie pomogą. Tylko zacznie się poszukiwanie osoby, która doniosła. Poza tym jak przyjdzie komisja, to wszystko wyjdzie pięknie i okaże się że nie ma żadnego problemu.
- Obserwując przebieg tego typu spraw obawiam się, że wejście w otwarty konflikt z osobą mobbera w najgorszym przypadku może skutkować utratą pracy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że osoby zgłaszające sprawę zostaną oczernione w oczach innych osób, co może utrudnić dalszy rozwój naukowy (trudności w zdobywaniu kolejnych stopni naukowych, czy finansowania projektów).
- Nie było takich instytucji. Natomiast pomocy szukano u psychologa i psychiatry.
- Problem polega na tym, że zwrócenie się do tych instytucji jest zabójstwem swojej kariery naukowej w Polsce.
- Prawa whistle-blowers na uczelniach nie istnieja,. Skutecznosc wymienionych instytucji jest raczej niewielka, osoba poszkodowana jest czesto zmuszona dzialac na wlasny koszt
- nie potrzebowałam, nie byłam nigdy w takiej sytacji
- Sięgnięcie po pomoc tych instytucji postrzegam jako ostateczność, która wymagałaby zmiany miejsca pracy.
- Szkoda czasu.
- Jest powszechne mniemanie, ze te instytucje dotyczą jakichś fabryk, magazynów, Biedronek itp Natomiast uczelnia wyższa uosabia prestiż, wysoką kulturę i wyznaczanie standardów.
- Nie
- to naraziło by mnie na jeszcze większe reperkusje
- Jak atmosfera się zrobi nieznośna, po prostu zmienię pracę.
- Trwa to tak długo / na przykładzie znajomych/, że nie zdążę do śmierci. Prawo jest ale dla bogatych i tych co mają władzę
- Strach przed ujawnieniem pewnych kwestii. Ludzie wolą się zwalniać i uciekać z uczelni. To zamknięte środowisko z siecią powiązań...
- Znajoma osoba występowała na drogę sądową, do tej pory jest uważana za podgryzacza i wichrzyciela, mimo udowodnienia mobbingu i wygranej sprawy w sądzie. Uczelnia rozstała się z przełożonym "za porozumieniem stron", mimo że należało się zwolnienie dyscyplinarne za mobbing, nieprzestrzeganie praw autorskich i nadużycia finansowe.
- Do PIP - z czym? Z tym, że pracuję więcej niż 8 h miesięcznie aby utrzymać wysoki poziom badań i dydaktyki, a przy tym da się poznać w świecie? U nas nie ma kart zegarowych ani list obecności. W przypadku pozostałych - to jest działanie nie wprost, to są subtelne naciski albo dyskredytujące uwagi, nikt się tym nie zajmie. A że nie tworzy to dobrej atmosfery - a kogo to obchodzi?
- Nie miałem potrzeby - sam dawałem sobie radę.
- Trudno udowodnić te sprawy. Nie miałabym świadków.
- Nie z obawy na utrudnienie/uniemożliwienie obrony pracy doktorskiej.
- Praktycznie wiązałoby się to z przymusowym odejściem z pracy.
- Nie, dlatego że wg mojej opinii trudno jest udowodnić mobbing.
- Nie bardzo wiem do kogo się zwrócić.
- Nie próbowałem, nie wierzę w ich skuteczność.
- Korzystałem jedynie z pomocy adwokata. Zdaję sobie bowiem sprawę, że instytucje w pierwszym rzędzie zwróciłyby uwagę na wyższe władze uczelni, które wspierały nas częstokroć w tej sytuacji, a mogłyby wcale nie dosięgnąć osoby mobbingującej.
- Daję sobie radę
- Nie korzystałam bo nie było takiej potrzeby.
- Obawiam się odpowiedzialności w związku z wszczęciem stosownych procedur.
- nie, ale teraz mam już wszystko serdecznie gdzieś i odważę się na to samobójstwo naukowe
- nie miałem powodu
- Mam przekonanie, ze podjęcie otwartej walki z mobbingiem (kroki prawne czy pomoc ze strony instytucji zewnetrznych) spotęgowałoby konflikty, a w konsekwencji zmusiłoby do rezygnacji z pracy w jednostce.
- Obawiam się braku dyskrecji i skutków.
- Bo nie padłem ofiarą mobbing ekstremalnego, wyrzucenia z gabinetu za takowy nie uważam.
- nie wierzę w efektywność jakiejkolwiek z powyższych "komórek"
- Odeszłam z pracy. Efektem było zamknięcie Zakładu, w którym pracowałam. Kierownik we wszystkich możliwych mediach obwinia o to Władze Uczelni. Sam nie przychodził do pracy praktycznie przez 4 lata. Wszystkie obowiązki spadły głównie na mnie i innych współpracowników.
- Udowodnienie mobbingu jest bardzo trudne.
- Nie było takiej potrzeby.
- Ponieważ nie ma to sensu, wiadomo jaki będzie wynik. Lepiej ten czas poświęcić na pracę naukowo-dydaktyczn a
- Oczekiwałem załatwienia sprawy na wydziale, co okazało się dosyć trudne, czyli problem nie został rozwiązany. Występowanie o pomoc do instytucji zewnętrznych powoduje natychmiastową obawę osób, które nie są winne sytuacji ale obawiają się, że taka próba rozwiązania problemu zagrozi ich rozwojowi - dalszemu przebiegowi przewodu doktorskiego.
- Nie korzystałam - ze strachu o pracę.
- tylko kontakt ze związkami zawodowymi i władzami
- Nie, po 5 latach mobbingu, uzyskałam pomoc ze strony przyjaciół, rodziny i pracowników innych jednostek naukowych, którym postanowiłam się zwierzyć. Przez całe lata byłam uczona, że ?tak właśnie jest?, że powinnam być wdzięczna.
- Wystąpienie do wskazanych organów będzie osobę występującą "stygmatyzowało" w środowisku.
- Osobiście nie korzystałem, robili to moi koledzy (RPO, PIP) - skutek - żaden
- nie
- Nie są to działania o charakterze kryminalnym czy niezgodnym z prawem, które mogą stanowić przedmiot formalnego dochodzenia. Są to działania uprzykrzające życie, zmuszające do czynności bezsensownych a kosztownych, administracyjne wyznaczanie do poniżających prac, poza tym działania o charakterze strajku włoskiego - obsesyjne trzymanie się procedur i przepisów (również kosztem studentów, np. utrącanie prac promowanych przez prześladowane osoby pod pretekstem błahych uchybień formalnych).
- Z reguły wystarczała cierpliwość, wzajemne wsparcie współpracowników oraz własna inteligencja emocjonalna.
- Nie i tyle
- Na początku nie wiedziałam, że to mobbing. Uważałam, że brakuje mi wiedzy, umiejętności. Pewne zachowania przypisywałam uzależnieniu od pracy szefa, braku dobrych manier.
- Po prostu po wielu przykrych incydentach, doswiadczeniach, podcinaniu skrzydel zdecydowalem opuscic swoja jednostke, jak i profesje naukowca. Glowa betonu nie przebijesz..
- Mieszanie zewnętrznych instytucji w problemy w pracy, w polskiej kulturze, to ekstremalnie zły pomysł. Jest to utożsamiane z donosicielstwem i prowadzi do znacznego pogorszenia sytuacji.
- Zwróciłam się do Rzeczniczki Akademickiej i do Rektora
- Nie potrzebowałem.
- Nie mam już sił - sytuacja spowodowała choroby somatyczne, wycofanie się, załamanie i chęć przejścia na emeryturę wcześniej niż planowano.
- j.w
- Sytuacja mnie wścieka - zwłaszcza to, że władze uczelni i osoby zajmujące najwyższe stanowiska uważają to za normalne. Jednak nie potrzebuję wsparcia psychologów (dla siebie), ale nie mam też odwagi zgłaszać tego do instytucji, które odpowiadają za takie działania, ponieważ poszłabym na wojnę z władzami, a moje doświadczenia, dowody na te sytuacje, a także ich częstotliwość, wydają mi się za słabe, żeby zgłosić to i zostać wysłuchaną, zwłaszcza, że to jeszcze nie jest ten kaliber, aby iść z tym poza uczelnię.
- Jedynie w ramach uczelni, ale raz skorzystałem z biura prawnego, by odzyskać z uczelni swoją należność.
- Mimo moich doświadczeń, "nie czuję się" mobbingowana, by zgłaszać te sprawy. W moim odczuciu wręcz nie jestem pewna, czy to co się zdarzało mi osobiście to był na pewno mobbing. Może brak właściwego definiowania mobbingu, obok strachu, jest podstawową kwestią jeśli chodzi o podejmowanie kroków zmierzających do zgłaszania tego typu incydentów.
- Ale korzystałam z pomocy prawnika w czasie wypowiedzenia
- Musiałbym się zwolnić, po takiej akcji. Przylgnęłaby etykieta osoby awanturującej się. Nie miałbym życia i wilczy bilet w dalszej pracy naukowej.
- Nie doszło do takiego poziomu decyzji.
- Szczególnie po wprowadzeniu nowych rozporządzeń w mojej jednostce i po nieudanych prośbach o pomoc w jednostce mam pewność, że jakakolwiek walka pojedynczej osoby będzie porażką
- Muszę podkreślić, że uniwersytet nie udzielił mi żadnego wsparcia, chociaż poprosiłem o to. W tym rektorat!
- Nie było takiej potrzeby
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- To nic nie da. W mojej jednostce była kontrola z PIP odnośnie laboratoriów. Pracownik odpowiedzialny z BHP pokazał kontrolerom wybrane laboratoria. To samo miałoby miejsce w przypadku kontroli z innych instytucji
- nikt nie chce być "donosicielem"; zbyt duże prawdopodobieństwo zostania "winnym"
- Panowało przekonanie, że układ, który miał miejsce w jednostce, sięga na sam szczyt hierarchii uniwersytetu. Dodatkowo niektóre z działań władz, mogły utwierdzać w tym przekonaniu. Większość pracowników nie zgłaszała, więc żadnych problemów, mając poczucie bezradności i bezsilności.
- Nie zostałem jeszcze doprowadzony do ostateczności, a wcześniejsze skorzystanie z takiego wsparcia prędzej dla mnie skończyłoby się źle, a nie dla sprawców mobbingu.
- Nie było dotychczas takiej potrzeby, sytuacja zmieniła się w drugiej połowie ubiegłego roku po zmianie dyrekcji jednostki
- Obawiam się, że ich zaangażowanie poskutkowałoby dalszymi szykanami lub zwolnieniem.
- Nie, bo sprawa wczesniej czy pozniej wroci do rozstrzygniecia na "wlasne poletko", a tutaj wszystko bedzie posprzatane. Nie ma celu korzystac z takich instytucji skoro nie maja one przelozenia na uczelnie.
- Obawiam się odpowiedzi podobnej do tych, które usłyszałem od Rektora i Dziekana
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Jedynie z pomocy lekarskiej po pogorszeniu stanu zdrowia.
- Były takie osoby na mojej Uczelni i choc wygrywały sprawy sądowe...juz nie pracują
- Nie jestem ofiarą mobbingu.
- to pogorszyłoby sytuację, szkoda zdrowia, życie jest cenniejsze
- Nie, boję się.
- Nie korzystałem.
- Zaczęłam od ujawnienia sprawy w macierzystym instytucie.
- to nic nie da, ponadto w tych instytucjach pracują osoby ściśle współpracujący z sitwą
- Nie było takiej potrzeby.
- Boję się zwrócić o pomoc jak chcę uzyskać awans naukowy
- żałuje, że nie zgłosiłem mobbingu na mojej osobie jakiejś instytucji, gdyż teraz obserwuje bardzo podobne poczynania w stosunku do moich młodszych koleżanek (ta sama pani prodziekan dopuszcza się mobbingu, co przed laty na mnie).
- Nie. Bo to jednak ostateczność - wśród osób, które uprawiają mobbing są po prostu koledzy z pracy, niekiedy i godni zaufania przełożeni rykoszetem zostaliby skrzywdzeni przez działania innych... Po prostu sporo skrupułów...
- w związku z pkt 2 i 3
- Radziłam sobie sama. Stres motywuje, napisałam książkę i zrealizowałam jeszcze jedno przedsięwzicie, b. ważne, owoce jego zbieram dziś.
- nie mam zaufania do Rzecznika Praw Obywatelskich - nie jest mi znana żadna inicjatywa tego organu - biuro Rzecznika i Rzecznik jest szeroko znany z walki o "prawa" LBTQ, raczej nie przejmuje się zwykłymi Polakami
- Nie mam czasu ani ochoty na ubieganie się o pomoc zewnętrzną naruszającą moją prywatność. Poza tym przez wiele lat radziłam sobie bez takiej pomocy, osłabienie odporności na mobbing ze strony przełożonych w ramach "zmiany pokoleniowej" przyszło z wiekiem.
- Zamierzam skorzystać, gdy będą odpowiednie możliwości. Zwykle dochodzi do szybkiego zwolnienia, nierzadko z naruszeniem prawa, decydenci starają się działać z zaskoczenia. Trzeba swoje uzyskać w sądzie, aby dopiero później ewentualnie starać się o ochronę instytucji, gdy zostanie się przywróconym do pracy.
- -
- nie miałem w tej pracy takich sytuacji
- Wówczas nie było tych instytucji. prosiłem inne instytucje o pomoc, bez odzewu.
- kiedy był taki problem, to po prostu myślałam o zmianie zakładu pracy (inne miasto), ale na szczęście kierownictwo się zmieniło i problem się sam rozwiązał
- To wynika że strachu przed dalszymi konsemwencjami
- spowodowałoby to falę dodatkowych ataków i nie doprowadziłoby do uspokojenia sytuacji, wręcz przeciwnie doprowadziłoby to do agresywnych ataków słownych
- nie osiagnełam jeszcze takiego poziomu zastraszenia ale mysle o zmianie pracy, bo w tych warunkach nie da sie pracowac
- Jako pracownik naukowy - nie. .
- Udało mi się obronić przed mobingiem, tak że sprawa nie wyszła poza Uczelnię
- Nie korzystałam z obawy przed utratą pracy i ewentualnej trudności w znalezieniu nowego zatrudnienia.
- Nie miałem na to czasu, te instytucje przyjmują interesantów tylko w standardowych godzinach, kiedy ja odrabiałem nadgodziny.
- Broniła mnie Centralna Komisja ds Stopni i Tytułow w sprawie nadania mi stopnia. Obroniłam s?e ale pomawiano mnie i Rada nie nadała mi stopnia. W wyniku interwencji CK stopień otrzymałam
- Sprawa jest przesunięta na niedaleką przyszłość
- radzę sobie sama
- Nigdy nie miałem potrzeby korzystania z takiej pomocy
- Strach przed utratą pracy i brak uwierzenia w przypadku zaistniałych sytuacji, często brak świadków.
- PIP to utknie zawsze w procedurach i będzie bronił interesów pracodawcy. Takie próby nic nie dały. Dużo zamieszania w jednostce a brak efektu i przedłużanie procedury.
- Mam taki zamiar. Chciałabym zgłosić sprawę dalej, upublicznić nawet poprzez telewizję. Przez 3 lata musiałam leczyć się z tego horroru jaki zafundował mi mój promotor oraz przełożony. To skandal, że mnie jako ofierze uczelnia karze milczeć, a on nadal jest tam gdzie był, gdyż koledzy (Dziekan, Rektor) martwią się o jego emeryturę, raczej przetrwanie do niej.
- Nie. Mobbing w pracy odczuwam od 2 lat, to dla mnie rzecz nowa. Wiem, że inni moi współpracownicy są w podobnej sytuacji. Sam staram sobie z tym radzić. Zastraszanie i złośliwości staram się ignorować i skupiać na tym co dobre w mojej pracy i rozwoju naukowym. Na dłuższą metę chyba wszyscy wiedzą, że osoby, które stosują mobbing i tak nie mają aż tak rozległej władzy, by w sytuacji kryzysowej mogły wpłynąć na dalsze zatrudnienie lub zdecydować o natychmiastowym zwolnieniu pracownika. Te obietnice i groźby nie mają pokrycia w możliwościach tych osób.
- Jedynie do wewnetrznego
- ponieważ moja Pani promotor jest w członkiem jednego z takich ciał
- Mieszkam za granica
- Nie wierzę w ich skuteczność.
- Próbowałam uzyskać pomoc od innych osób w środowisku, ale nikt nie chciał "się mieszać".
- Z obawy na konsekwencje zawodowe (utrata pracy, ostracyzm) nie korzystam z pomocy osób lub instytucji do tego powołanych.
- Byłam w takiej kondycji psychicznej, która objawiała się utratą poczucia własnej wartości, co przyczyniło się do braku wiary w sukces w takim postępowaniu.
- Nie. Obawiam się, że nie mógłbym przedstawić wystarczających dowodów.
- Ja nie, jednak moi znajomi z wydziału tak.
- Bo i tak nic by to nie pomogło a mogło jeszcze pogorszyć sytuację Prof niczego się nie bał podobno były SB i SS A przy tym ma tytuł belwederski
- Korzystałem z pomocy prawnika.
- Niestety nie zgłaszałem tego faktu z uwagi na "dobro Uniwersytetu" i z obawy o pracę.
- Nic to nie da.
- Napisałam pismo do pełnomocnika rektora ds.równego traktowania na początku grudnia 2018 r. Odpowiedź dostałam w marcu 2019 r. Chyba nie wierzę w te wszystkie instytucje. Doświadczenia na uniwersytecie pokazały mi, że tak naprawdę człowiek się nie liczy. Wielu moich kolegów i koleżanek zauważyło już, że powiązania (układy towarzyskie) rektorsko-dziekańskie są nie do ruszenia. Staraliśmy się rozmawiać ale to nie miało znaczenia. Pani dziekan jest koleżanką pani prorektor - i to wystarczy, by mogła czuć się bezkarna. Można sobie jedynie zdrowie zniszczyć i tak się nic nie zmieni. Miło, że jest taka ankieta. Ale co ona zmieni.
- Mam nerwicę i ostatnio tylko zajmuję się ratowaniem swojego zdrowia. Nie miałam siły, aby o tym pomyśleć, [po prostu nie przyszło mi to do głowy. A nawet jeśli, to boję się, że te działania wpłyną na jeszcze gorsze traktowanie i problemy z obroną.
- Z własnego doświadczenia z władzami uczelni już wiem, jak działają instytucje mające rzekomo dbać o przestrzeganie prawa. Dlatego nie wierzę w skuteczność ich działań. Wystarczyłyby zwykłe sądy, gdyby działały one jak powinny.
- Ja nie, ale mój współpracownik przedstawił sprawę Uczelnianej Komisji ds antymobbingowej. Ze względu na dość wysoką funkcję Kierownika Jednostki we władzach Uczelni, nie było żadnych konsekwencji. Generalnie władze Uczelni nie chcą się mierzyć z tym problemem.
- Nie wierzę w skuteczność.
- PIP jest powiązany personalnie z władzami uczelni, wszystko jest odsyłane do pracodawcy
- Mobbing, który dotyczył mnie, miał miejsce, gdy tego rodzaju jednostki albo w ogóle nie istniały, albo ich działanie nie było ogólnie znane.
- Gdyby się szef o tym dowiedział, byłoby to bezpieczne jak "dolewanie benzyny do ognia"
- Nie wiedziałam, że takie instytucje są i że można z nich korzystać.
- Tylko z rady prawnika UW, który nie zaproponował nic konkretnego.
- Nie rozważyłam możliwości zwrócenia się do tych instancji. W moim przypadku po mojej stronie stał przedstawiciel związków zawodowych. Jest to jednak pracownik tego Uniwersytetu.
- Nie ale nie wykluczam konieczności zwrócenia się o taka pomoc, zależnie od rozwoju wypadków
- Mobbingujący pod groźbą kar dyscyplinarnych zabrania ujawniania przebiegu zebrań jednostki organizacyjnej sugerując, że o wszystkich działaniach zewnętrznych i tak będzie wiedział i wyciągnie z nich konsekwencje.
- Zwróciłam się o pomoc do Dyrektora jednostki, który pomógł akurat w mojej sprawie. Jednak zastraszanie zwolnieniami całej linii nie ustało.
- Wobec ogólnego zastraszenia, nie tylko mnie, nie miałam na to siły i wsparcia ze strony kolegów.
- Pewnie bym już nie pracował, gdyby się dowiedzieli
- Udowodnienie sprawy jest prawie niemożliwe, trzeba by wszystko nagrywać, łącznie z opcją video.
- Jeszcze nie, mam zamiar.
8. Czy wskutek doświadczanego mobbingu odczuwasz pogorszenie stanu zdrowia?
649 GŁOSÓW 54,17% |
350 GŁOSÓW 29,22% |
199 GŁOSÓW 16,61% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- Jestem zestresowana.
- Częściej korzystam ze zwolnienia lekarskiego z powodu zwykłego przeziębienia; zdecydowanie gorzej śpię, nie przesypiam spokojnie nocy; w niedzielę wieczorem myślę z niepokojem o pracy w poniedziałek; analizuję w myślach co się może wydarzyć i jak zareagować i się bronić.
- depresja i wypalenie zawodowe to są już chyba choroby zawodowe
- Stany nerwicowe, zaburzenia snu etc.
- Jestem w nieustannej gotowości, stresie, walcze z przygnębieniem, natręctwami , nerwicą itp..
- głównie zmęczenie psychiczne, wyczerpanie nerwowe, a przez to ogólne pogorszenie stanu zdrowia.
- Nerwowość
- Głównie psychicznego, mam nerwicę, lęki, chorobliwą niechęć do przebywania w miejscu pracy.
- O dkilku lat leczę się kardiologicznie i biorę antydepresanty. Jest to wynikiem stresu jakiemu byłem i jestem poddawany w moim miejscu pracy.
- Mam nerwobóle, drganie powiek, nie śpię po nocach, często miewam biegunki spowodowane stresem. Jestem wiecznie zmęczona i rozdrażniona. Uczęszczam na psychoterapię. Moja odporność jest bardzo obniżona.
- Problemy z nadcisnieniem powodownaym przewleklym stresem.
- Nieustanny stres, strach w pracy przyczyniły się do rozwoju stanów depresyjnych
- W trudniejszych okresach, gdy "uwaga" przełożonego skupia się na mnie pojawiają się kłopoty ze snem, bóle głowy, stany napięcia.
- Lęki, nerwowość, stany depresyjne, myśli samobójcze.
- Niestety opisane w pytaniu 2, rozwiązywanie problemów poprzez wydłużanie czasu pracy sprawia, że czuję się chronicznie zmęczony, pogorszyła się moja jakość snu, w wieku 33 lat odczuwam wypalenie zawodowe.
- To oczywiste następstwo mobbingu.
- Psychicznego i fizycznego, długotrwały stres, zmniejszenie odporności, częste choroby...
- Mobbing zawsze pozostawia ślad
- Odczuwam znaczne pogorszenie stanu zdrowia.
- Depresja
- Cierpię na choroby układu krążenia
- Wrocilam wlasnie z urlopu macierzyńskiego, na ktorym ?odpoczęłam? od miejsca pracy. Oczywiście urlop macierzyński nie powstrzymał mojego przełożonego od mobbingu.
- W pewnym okresie miałam silną depresję .Dziś staram się unikać osób, które były jej powodem
- W zasadzie wszystkie myśli krążą wokół aktualnego przejawu mobbingu, Dodatkowo informacje pozyskane od innych pracowników współtworzą krajobraz nieprzyjaznego miejsca pracy.
- Miałem już wywrotkę 10 lat temu, a teraz mam notorycznie podwyższone ciśnienie.
- wrzody żołądka, astma
- W skutek mobbingu odczuwam ciągły lęk i strach przez co nie mogę się skupić na wydajnej i kreatywnej pracy.
- zdecydowanie myslę o zmianie pracy
- Gorszy sen, nerwowość, niechęć do pracy
- zdecydowanie tak-głównie psychicznego - szczególnie jak mam pójść na zebranie katedry; zajęcia ustalam tak, żeby nikogo ze współpracowników nie spotkać
- Byłem już na wielokrotnych operacjach spowodowanych ciężką pracą.
- psychicznego, od czasu nowego dziekana rozważam zmianę pracy
- permanentny stres powoduje kłopoty ze snem, problemy skórne, pokarmowe, pogorszenie kontaktu z rodzina i znajomymi - a więc pogorszeniu uległ stan psychiczny i szerokopojęte "dobre samopoczucie"
- efektem była kilkunastoletnia depresja moja i kilku moich kolegów/nek
- Wystąpienie nerwicy.
- Depresja, nerwica, lęki, natręctwa i urojenia.
- Atmosfera w pracy nie jest dobra, co powoduje dodatkowy stres i inne konsekwencje zdrowotne.
- Od 1.5 roku leczę się z powodu silnej depresji.
- W wyniku działań ze strony dyrekcji pogorszył się stan mojego zdrowia, co było przyczyną rocznego urlopu zdrowotnego dla poratowania zdrowia.
- Skutkiem mobbingu ze strony poprzedniego przełożonego i jego protegowanych nabawiłem się nadciśnienia tętniczego
- Problemy kardiologiczne.
- Jeszcze przed doktoratem rozpoczęła się u mnie choroba wrzodowa żołądka i pojawiały się ciągłe infekcje. Po następnych dwóch latach - kilka miesięcy depresji. Od kilku lat mam regularne nawroty stanów depresyjnych i zaburzenia odżywiania + zachowania kompulsywne (np. wyrywanie włosów, obsesyjne sprawdzanie poczty, piśmiennictwa naukowego itp).
- praca w ciągłym stresie nie sprzyja zdrowiu - zaostrzenie alergii i zespołu jelita drażliwego
- Stany depresyjne, poczucie leku i niepewności, silne bóle głowy, ciągły stres powodujący: nadmierne napięcie mięśni powodujące schorzenia narządu ruchu i bruksizm; cukrzycę typu II
- W tej chwili nie, jednak przeszłam już swoje problemy typu wrzody żołądka i depresje.
- atmosfera która była i jest doprowadziła do długotrwałego leczenia
- Stres wyraźnie pogorszył sen, pewność siebie i wydajność.
- Notoryczny stres psychiczny, utrudniający działalność naukowo-dydaktyczną, kreowanie przez władze sytuacji bez wyjścia.
- Podwyższone ciśnienie
- Jeśli podwyższone ciśnienie, stres, problemy z wypowiadaniem się są takimi oznakami to chyba tak.
- Bezsenność, depresja
- Jestem coraz bardziej nerwowa i z niechęcią podejmuję się nowych rzeczy - tj. poza tymi, które mam w obowiązkach, gdyż są to kwestie dodatkowe, ale bez dodatkowego wynagrodzenia.
- Na pewno ma to wpływ na stan zdrowia.
- Stres, nerwice, brak snu.
- Mam problemy ze snem. Wypalam się zawodowo i zniechęceniem do podejmowania działan.
- Problemu z sercem.
- Podczas tego okresu wielokrotnie byłam na zwolnieniu ze względu na ogólne osłabienie organizmu, nawracające zapalenie uszu i krtani, co zakończyło się rocznym urlopem zdrowotnym. W poprzednim okresie zatrudnienia praktycznie nie bywałam na zwolnieniach lekarskich. Przyjście do pracy, którą z przyjemnością wykonywałam przez kilkanaście lat, wiązało się w tym okresie z bólem brzucha, napięciem nerwowym i poczuciem zagrożenia.
- Musiałem korzystać ze zwolnień lekarskich.
- Stres, migreny, nerwica. Ciągłe napięcie spowodowane strachem czy nie zostanę skrytykowana publicznie, czy nie będę kolejną ofiarą obawiania.
- Narażenie na dodatkowy stres powodowany mobbingiem wywołuje problemy sercowe
- Dochodziło do mnie u lewicowych objawów psychosomatycznych. Finalnie pojawił się również silny epizod depresji.
- Od kilku lat leczę depresję, która się nasila po spotkaniach z władzami.
- Stany lękowe, problemy ze snem. Kołatanie serca, omdlenie związane ze szczuciem w miejscu pracy. Przyjazd ambulansu.
- Duży stres i niechęć do pracy, ograniczanie kontaktów z członkami zespołu
- Od dwóch lat jestem pacjentem kardiologicznym i mam zaburzenia wewnętrzne spowodowane długotrwałym utrzymującym się stresem. Lekarz sugerował zmianę pracy. Wielu moich kolegów regularnie korzysta z pomocy psychiatrów.
- Tak,stres notoryczny.
- psychicznie
- Zdecydowanie pogorszyło się moje samopoczucie psychiczne, mam obniżony nastrój i często bezsenne noce.
- Nie tylko ja. Dwie osoby wylądowały na rocznych urlopach zdrowotnych związanych ze stresem.
- depresja i rozpad rodziny.
- Oczywiście że tak, musiałem korzystać z pomocy lekarskiej z powodu bezsenności. Niestety mój organizm nie tolerował leków i po około 8 miesiącach musiałem je odstawić.
- no to chyba nie wymaga uzasadniania.
- Niepewność jutra, jaki etat - dydaktyczny czy dalej naukowo-badawczy, wielkość etatu -1/2 a może 3/4?
- Długotrwały stres odbija się negatywnie na stanie zdrowia (kłopoty ze snem, duszności) oraz na pogorszenie kondycji psychicznej (apatia, obniżenie poczucia własnej wartości) i wplywa demobilizująco na podejście do pracy i ogólnie do życia.
- Stosowałam technikę wizualicji procesu uśmiercania tj. wyobrażałam sobie dokładnie, że stoję z bronią przed drzwiami pokojów konkretnie dwóch wspólpracowników. Po analizie sensewności istnienia tych osób porzucałam pomysł z ich uśmierceniem (każde istnienie nawet marne nie zasługuje na śmierć).
- przewlekłe infekcje, problemy ze snem, wysokie ciśnienie, nierównowaga hormonalna
- Oczywiście. Konkretne pogorszenie. Odwarstwienie siatkówki. Okulista wymienił możliwe przyczyny i tylko jedna występowała w moim przypadku. Ogromny stres. Poza tym problemy z oddychaniem.
- poronienie, choroba autoimmunologiczna
- Nerwica, zaburzenia snu. Obecnie korzystam z psychoterapii oraz usług psychiatry
- odbiło się to bezpośrednio na zdrowiu fizycznym i psychicznym, co skutkowało odejściu z pracy na uczelni
- Nadciśnienie
- dyskomfort w pracy
- Sytuacja gdy ktoś inny przejmuje efekty naszej pracy powodują brak motywacji obu stron. Strona wykorzystywana nie widzi sensu dalszego wysiłku, skoro jego efekty przejmuje ktoś inny. Strona wykorzystująca również nie zmienia swojego postępowania i nie przejawia aktywności twórczej, bo przecież, w tej sytuacji, nie musi.
- Ciągły stres, nerwy nie służą zdrowiu. Brak snu spowodowany stresem, itp.
- stres, bezsenność (na szczęście przeszło)
- stres, niepokój związany z sytuacją w pracy, problemy ze snem
- Tak - zagrożenie utraty ciąży spowodowane nagonką w pracy (zaświadczone opinią dwóch niezależnych lekarzy)
- Dotyczy to mobbingu i seksizmu ze strony Studentów. Często odczuwam lęk i zagrożenie, Zdarzało się już, że przez cały semestr nie mogłam zdrowo sypiać.
- Sytuacja dotyczy przeszłości, więc obecnie nie odczuwam pogorszenia stanu zdrowia, ale przez okres około dwóch lat bardzo negatywnie odbiło się to ma moim samopoczuciu i wynikach lekarskich.
- do końca życia będę leczyć nadciśniienie i korzystałam przez dwa lata z pomocy psychologa, leczyłam się w ośrodku paliatywnym z powodu silnego bólu głowy na skutek stresu
- Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie chorbę przewlekłą, wśród których jednym z najczęściej wskazywanych czynników jej wystąpowania jest długotrwały stres.
- Zdiagnozowana depresja
- Generalnie, od dłuższego czasu nie doświadczam sytuacji opisanych wcześniej. Relacje między mną a tamtą osobą bardzo się zmieniły. Jednak, uraz zostaje i nie ukrywam, że aktualnie mocno odchorowuję stres związany z pracą na uczelni, gdzie ciągle pracownik robi za mało i czuje się jak "darmozjad". Od czasu do czasu pojawiają się u mnie różne infekcje, a ostatnio nawet zapalenie stawów.
- Skończyło się to wszystko zawałem
- Tak, 3 lata leczenia zespołu jelita drażliwego (w szczytowym momencie mobbingu w pracy - stan tak zły, że diagnoza wskazywała na poważny zespół Crohna).
- Frustracja i stan niepewności o jutro, stres.
- Nerwica, kłopoty ze snem, apatia, brak chęci do dalszego rozwoju.
- Odczuwałam, póki sytuacja trwała.
- Kłopoty z sercem, nerwica.
- tak, mam stwierdzone zaburzenia adaptacyjne, cierpię na napady lękowe i bezsenność
- Mobbing wpływa na bezsenność, gorsze wyniki badań krwi (przez stres) oraz bóle głowy.
- Przewlekły stres.
- W związku z realizacją nałożonych mi celowo niekorzystnych obowiązków, zmuszony byłem przez wiele miesięcy by raz w tygodniu dojeżdżać 9 godzin (po 4,5 godziny w jedną stronę) dla wykonania 1 godziny pracy. Było to nieuzasadnione, ponieważ na miejscu były osoby, które mogły bez kłopotu i nadmiernego obciążenia wykonać przyznaną mi pracę. Dopiero gdy zgłosiłem się do JM Rektora otrzymałem pomoc. Nie zmienia to faktu, że przez niemal 5 miesięcy traciłem tydzień w tydzień dzień z życia i znosiłem trudy bezsensownego dojazdu.
- Stabilność psychiczna jest w naszym zawodzie rzadko spotykanym dobrem. Zniszczenie dobrej atmosfery w głównym miejscu pracy bez wątpienia nie przyczynia się do poprawy nastroju i kreatywności.
- Częste infekcje, alergie, zaburzenia snu. Inne zaburzenia psychosomatyczne. Poczucie lęku i paniki w dniu kiedy były zebrania.
- korzystam z pomocy psychologa
- Właśnie stanowcza odmowa ponoszenia kosztów zdrowotnych mobbingu przyczyniła się do mojego dwukrotnego odejścia z wiodących uczelni polskich. W tej chwili kontynuuję pracę naukową za granicą.
- Od wielu miesięcy cierpię na depresję. Bardzo spadła moja odporność. Przestałam być aktywna fizycznie, poza przypadkami, gdy muszę, prawie nie wychodzę z domu.
- Uaktywnienie choroby przewlekłej.
- jestem nerwowa
- Czasami bóle głowy, złe samopoczucie, brak snu. Z czasem człowiek może przywyknąć.
- Osiem miesięcy przyjmowałam środki antydepresyjne
- Jestem osobą dość twardą, ale są wiadomo granice wytrzymałości, czasami mam dość
- Tak, konieczność stosowania leków uspokajających.
- Wykorzystano już urlop na poratowanie zdrowia z powodu choroby, która była bezpośrednim skutkiem wieloletniego nękania w różny sposób. Z perspektywy dziwię się, że nie zmieniłem/łam pracy. Ogólny stan zdrowia bardzo się pogorszył.
- Żyję w stresie, unikam kontaktu z przełożoną.
- Stres przewlekły
- Od kilku lat znaczne pogorszenie stanu zdrowia, nadciśnienie, mikro udar
- Tak, to poważnie budzi frustrację, niezadowolenie i stres.
- Zdecydowanie. Skorzystałam nawet z urlopu dla poratowania zdrowia, który niewiele mi pomógł, bo po nim musiałam wrócić do tego samego toksycznego środowiska.
- Zdecydowanie niepokój
- Bezsenność, stany ciągłego poddenerwowania, niestrawności. Był czas że wspomagałam się farmakologicznie.
- stres w pracy i niestabilna sytuacja zdecydowanie wpłynęły negatywnie zarówno na moje na zdrowie jak i samopoczucie
- Przedwczesna menopauza
- Po jednym z incydentów - sama nie wiem, czy mobbingu - miałam problemy ze zdrowiem, głównie ze snem i stresem, przez prawie trzy lata. To bardzo rzutowało na stan mojego samopoczucia.
- w przeszłości, kiedy wymieniony współpracownik płci żeńskiej na mnie naskakiwał i wyładowywał jakieś swoje stresy, po wielu latach współpracu dało się zauważyć u mnie większą nerwowość i strach przed stosunkiem ludzi wobec mnie
- Biorę leki antydepresyjne
- Tak, trafiłam dwa razy do szpitala psychiatrycznego z tego powodu.
- Bezsenność, podwyższone ciśnienie, lękliwość.
- Tak, skutkowało to rozstrojem nerwowym , depresją, nerwicą, co przekładało się na moje życie osobiste, w tym zdrowie, konieczność wprowadzenia leczenia farmakologicznego ze względu na nadciśnienie i arytmię spowodowaną wyrzutami adrenaliny i skokami ciśnienia.
- Każdy okres niepewności co do intencji przełożonych, często trwający bardzo długo, wpływa bardzo negatywnie na emocje i zdrowie psychiczne, relacje z innymi i rodziną.
- Odzczuwam zwiększone napięcie i bezseność spowodowane sytuacją na uczelni
- Korzystam z pomocy psychiatry i stosuję kurację farmakologiczną.
- Tak było dopóki pracowniczka sie nie zwolniła.
- W chwili obecnej leczę kręgosłup. Miałam również epizody nerwicowe
- choroby przewlekłe uznane powszechnie za tzw. cywilizacyjne
- Trudno jednoznacznie to potwierdzić, ale na pewno długotrwały stres (choć w moim przypadku nie aż taki wielki, jak czasem da się usłyszeć) nie może pozostawać bez wpływu na zdrowie.
- Wyraźnie pogorszył się stan zdrowia na wielu płaszczyznach. Skutki odczuwane są do tej pory i przenoszą się w wielu przypadkach na życie rodzinne.
- Mam zdiagnozowane zaburzenia lękowo-depresyjne i leczę się.
- problemy ze snem, stałe napięcie spowodowało niebezpieczne skoki i wzrost ciśnienia tętniczego
- Stany lękowe, ogólne obniżenie nastroju
- stany lękowe, smutek, wymioty, problemy ze snem, zdenerwowanie,
- Tak, dlugoletni stres przelozyl sie na chorobe przewlekla somatyczna.
- Złe traktowanie odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Konieczne było wzięcie kilku tygodni zwolnienia lekarskiego.
- Choruję na depresję, której źródeł upatruję m.in. w niesprawiedliwym traktowaniu przez władze wydziału.
- Złe traktowanie zawsze prowadzi do pogorszenia samopoczucia z co za tym idzie i stanu zdrowia.
- Tak, objawy syndromu pourazowego
- jestem zestresowana
- Stres sprawia, że nie mogę spać jestem nerwowy, mam podniesione ciśnienie.
- na pewno zawsze ma to wpływ na zdrowie
- Tak, pojawiły się nowe dolegliwości, a słabsze, przewlekłe uległy znacznemu pogorszeniu.
- Nie mogę spać, mam nerwicę
- Objawy związane z nerwicą. Bóle brzucha, zmęczenie, zniechecenie.
- Poprzedni przełożony był niezrównoważony emocjonalnie. To było ponad 10 lat temu.
- problemy ze snem, problemy z lateralizacją
- W okresie doświadczania mobbingu - tak.
- Zachorowałam na depresję reaktywną. Po farmako- i psychoterapii jest poprawa, ale zdecydowanie uległo pogorszeniu moje wyobrażenie o ethosie nauczyciela akademickiego.
- popadłem w depresje
- Niemiła atmosfera wpływa na stan emocjonalny, powoduje niechęć przed przychodzeniem na uczelnię, stres wpływa niekorzystnie na układ pokarmowy czy odpornościowy, powodując zaostrzanie choroby przewlekłej.
- Przez rok musiałem brać leki uspokajające, miałem podwyższone ciśnienie i ogromne kłopoty ze snem.
- jestem bardziej zestresowany
- żyję w stresie, nie wiem w którym momencie i jaką moją sprawę postawi dyrektor na radzie, gdzie roztrząsa sprawy delikatne starając się upokorzyć pracownika i postawić w złym świetle.. Dyrektor stawia wszystkie sprawy na radzie starając się nie brać odpowiedzialności za podejmowane decyzje
- Silna nerwica, bezsenność, depresja
- Np. zespół jelita drażliwego. Najgorsze w pracy na uczelniach jest niepewność i niewiadome związane z wyobrażeniami przełożonych. Rozgrywki między wydziałami (Dziekanami i kolegium rektorskim ) o przedmioty z bloków humanistycznych; równie skandaliczne uważam są komunikaty nie wprost, np. "ja bym Panu to zatwierdził ale rektor, prorektor nie" - chodziło o dofinansowanie konferencji zagranicznej.
- Tak, odebrali mi dużo zdrowia.
- nerwica, bezsenność, ciągłe napięcie, choroba wrzodowa
- np. była bezsenność
- Mam zalecenie lekarskie ograniczenia pracy administracyjnej do minimum.
- bezsenność, nadciśnienie,depresja
- Dostałem nawet skierowanie do szpitala (bynajmniej nie na tle psychicznym, mam akurat silną psychikę, dolegliwości są organiczne).
- Przejawia się to niechęcią przychodzenia do pracy
- Permanentny stres spowodował obniżenie odporności oraz częste bóle głowy.
- Uraz kolan
- Od początku doktoratu mam problemy zdrowotne.
- mam nerwicę lękową
- Praca naukowa w stresie i pod presją czasu
- w tamtym okresie byłam strasznie zestresowana (problemy ze snem), co mnie blokowało w rozwoju naukowym. kiedy jednak kierownictwo się zmieniło, odzyskałam wolność, wiarę w siebie i upragniony spokój - teraz jest cudownie!
- Strach, stres, nieustanna obawa przed kolejnymi pomówieniami
- Nerwica, bezsenność, uczucie zagrożenia, brak chęci do pracy.
- zaburzenia snu, brak łaknienia
- teraz już nie ale walczyła z tym, żeby wstać z łóżka i pójść do pracy
- Musiałem rozpocząć leczenie.
- Nieuzasadniona niska samoocena.
- Na tle nerwowym mam kłopoty ze słuchem.
- Mam podwyższony poziom stresu w miejscu pracy a szczególnie w konfrontacji z osobami mobbującymi.
- Wielokrotnie nieprzespane noce (budzenie ze stresu w środku nocy i podejmowanie pracy, aby nie marnowac czasu), stres, częste infekcje.
- Zwiększony stres powoduje dyskomfort w funkcjonowaniu (sen).
- przeszłam załamanie nerwowe
- Ogromny stres.
- Znaczne pogorszenie stanu zdrowia, choroba Hashimoto pod wzpływem ciągłego stresu, okresowe depresje.
- Biegunka, utrata kontroli nad łaknieniem, zaburzenia osobowości, poważne myśli mordercze. To nie żarty.
- napady lękowe
- Zamiast odpocząć i się regenrować, leczyć po chorobie człowiek boi się wziąć należny urlop, bo praca stoi.
- Absolutnie tak. Mam problemy ze zdrowiem i od jakiegoś czasu cierpię na bezsenność. Zapisałem się do lekarza psychiatry.
- Nerwica, depresja i cukrzyca.
- Minęło 6 lat a do tej pory mam uraz.
- Problemy psychiczne, w tym epizod depresyjny i ogólne pogorszenie motywacji do pracy w tej jednostce i w tego typu instytucjach
- tak, sądzę że mój stan zdrowia w ciąży pogorszył się przez nerwy i poczucie bycia niewygodną z tymi 3 kolejnymi ciążami
- bezsenność, zaostrzenie - z powodu stresu - przewlekłej choroby na którą cierpię
- Ze stresu mam problem zdrowotny związane z atmosferą w pracy (stan przedcukrzycowy, który uaktywnił się poprzez długi czas stresu).
- Stan znerwicowania, bezsenność, konieczność wizyty w poradni specjalistycznej
- ze wzgl. na to, że są to tzw. dane wrażliwe, nie chcę przekazywać takich informacji
- Zdecydowanie tak, wyniku stresu ujawniła się u mnie choroba przewlekła z która musze się zmagać każdego dnia.
- Nigdy bym się nie spodziewała, że przeżyję taką sytuację. 3 lata dochodziłam do siebie, do dziś odwracam się za siebie i patrzę czy ten stary zboczeniec nie śledzi mnie, lub stoi pod moim blokiem. Mam nerwicę stwierdzoną przez lekarza Psychiatrę. Po tym wszystkim próbował odebrać mi prawa autorskie do mojej pracy doktorskiej. Oczywiście miał rozmowę z Dziekanem, że jeśli będzie mnie obrażał sprawa wyjdzie na jaw. Byłam na takich środkach uspakajających, że stałam jak wryta i nie wierzyłam w to, że w takiej instytucji dzieją się takie rzeczy.
- Nerwica, chroniczne zmęczenie.
- Oczywiście. Nerwy mi wysiadają, a za nimi cała reszta.
- Nieustanny wielomiesięczny stres spowodował, że trafiłam na szpitalny oddział ratunkowy.
- bezsenność
- stany depresyjne, migreny
- Generalnie obniżone poczucie własnej wartości. Leczyłem się z depresji.
- Tak, przez długi czas cierpiałem na zaburzenia lękowe i nerwicę.
- Źle sypiam, stalam się nerwowa.
- Pogorszenia stanu zdrowia psychicznego.
- Depresja
- Zdecydowanie, tak. Mam bardzo wysoki poziom prolaktyny, który spada tylko po urlopie. Przez to od lat nie mogę zajść w ciążę. Mam problemy z zasypianiem. Ciągle myślę o pracy. Mam napady lęku panicznego.
- Miewam nadal nawroty stanów depresyjnych, ale po terapii jestem już w pełni sił, żeby pracować i nie reagować na ataki na siebie. Np. Pani była Promotor pisze lub dzwoni do moich potencjalnych współpracowników i informuje, że "jestem chora psychicznie" lub "mam schizofrenię". Wiedząc o tym wysyłam swoje cv, rozmawiam i stawiam się osobiście wszędzie, gdzie się da, żeby każdy "mógł mnie zobaczyć". Jest to ogromne upokorzenie, ale udaje mi się coraz lepiej funkcjonować.
- Leczę się na zaburzenia depresyjne m.in. z powodu stresu związanego z pracą.
- Chorowalam na depresję przed przyjęciem na doktorat. Zachowanie tych osób spowodowało pogorszenie stanu psychicznego.
- Szczególnie w sferze emocjonalnej.
- Bóle psychosomatyczne
- Do dzisiejszego dnia mam stany lekowe na myśl o tym, co mnie w przeszłości spotkało.
- Depresja
- Cierpię na depresję, mam też ogromnie niską odporność organizmu na choroby. Coraz częściej radzę sobie ze stresem zawodowym alkoholem.
- Leczenie szpitalne
- Ciśnienie , do końca życia mam brać już b drogie leki na obniżenie ciśnienia , osłabienie serca, nerwica, depresja, brak chęci do pracy, do wszystkiego
- Miesiąc wyjęty z życia 3 lata temu, brak snu, napady lęku, etc.
- Leczyłam się dwa lata na depresję
- bóle głowy, napięcia mięśni, nadciśnienie, wrzody przew. pokarmowego
- Stres po niedopuszczeniu mojej rozprawy do obrony doprowadził mnie do poważnego złamania ręki. Trwałymi pozostałosciami są poważna nerwica, poważna nadwaga i nadciśnienie
- Nie mam motywacji do pracy, nie mam siły dla rodziny, boli mnie serce, mam kłopoty ze spaniem.
- Stres psychiczny.
- Zdrowia spychicznego i fizycznego
- Bałam się chodzić do pracy. Czułam się w niej źle. Mam nerwicę wielorodzajową, również fizjologiczną. Żyję w ciągłym stresie.
- Bezsenność. Lęk przed przełożonymi. Trudności w kontaktach z ludźmi.
- Atmosfera w pracy powoduje u mnie problemy ze snem oraz znaczne pogorszenie stanu zdrowia (objawy stresu: kołatanie serca).
- Moje zdrowie zostało nieodwracalnie pogorszone wskutek udaru mózgu spowodowane długoletnim stresem.
- Niepokój psychiczny, lęki, brak chęci do życia, wypalenie zawodowe
- Podczas próbowania "siły charakteru" po tzw. rozmowach żołądek odmówił mi posłuszeństwa. Typowe somatyczne skutki. W jednostce są osoby korzystające na stałe z pomocy psychiatrów i psychologów z tego powodu.
- Somatyczne. Skurcze żołądka/krtani/inne.
- Poczatki depresji i załamania nerwowego
- Wzmożona nerwowość połączona z zaburzeniem snu. Uaktywnienie się alergii skórnych, które ustąpiły dopiero po długotrwałej kuracji pod kontrolą lekarza.
- Głównie jest to zmęczenie z przepracowania, ciągły stres w miejscu pracy, stany lękowe,
- Każda nerwowa sytuacja w pracy wpływa na stan zdrowia
- Trochę tak, szczególnie system nerwowy stał się słabszy.
- Wystąpiły pewne istotne schorzenia, które mogą mieć z tym związek.
- doznałam wypadku w pracy z powodu przemęczenia wynikającego z nadmiernej ilości dodatkowych czynności z poza zakresu obowiązków przez bardzo długi okres czasu
- Szczucie na mnie nasiliło się w pierwszej połowie roku 2011. W następnym roku miałam zawał serca.
- Stres, problemy ze snem i przede wszystkim utrata motywacji.
- Tak - stres i frustracje, spowodowane komunikacją w pracy, a także wyraźna niesprawiedliwość, powodująca moralne cierpienie, pogarszają mój stan zdrowia.
- Moje zdrowie bardzo się pogorszyło, jestem pod opieką kilku specjalistów, trafiłam też kilkakrotnie do szpitala.
- Warto podkreślić, iż w moim przypadku działania mobbingowe rozpoczęły się dopiero po 20 latach dobrej, efektywnej pracy naukowej i dydaktycznej. Jednak, po otrzymaniu w 2003r. kilku projektów unijnych (były to pierwsze projekty KE na uczelni) rozpoczęła się obrzydliwa nagonka w pracy. Towarzyszł mi także ciągły stres spowodowany zarządzaniem i realizacją badawczych zadań projektowych (co 6 miesięcy - sprawozdawczość finansowa i merytoryczna w j.polskim i angielskim). Ten kilkuletni (2003-2013) wysiłek badawczy i działania mobbingowe współpracowników kosztowały mnie znaczącą utratę zdrowia.
- Były to pojedyncze przypadki i nie od bezpośredniego przełożonego.
- Pytanie nie dostosowane do respondentów nie doświadczających mobbingu
- W moim otoczeniu mobbing i dyskryminacja (pomijanie) są na tyle powszechne, że raczej nie pogarszają one stanu zdrowia. Pomimo tego, powodują dyskomfort związany z brakiem wolności od lęku.
- Miałam problemy zdrowotne, ale na szczęście okazały się one przejściowe.
- nie doświadczyłam mobbingu
- Obecnie już nie.
- Nie doświadczam mobbingu, więc nie odczuwam pogorszenia stanu zdrowia.
- Nie doświadczyłem mobbingu, nie miałem problemów zdrowotnych
- nie odczuwam mobbingu więc tym bardziej nie mogę czuć jego konsekwencji
- nie dotyczy
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Życie jest za krótkie aby przejmować się takimi osobami. Uczelnia to nie jest jedyne miejsce pracy, jeżeli sytuacja się nie zmieni po prostu zmienię pracę - tak jak kilka osób z mojego Wydziału już to zrobiło.
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- Nie doświadczam mobbingu
- To dotyczy słabych psychicznie jednostek
- Ja nie ale znam osoby, które są na antydepresantach .
- Obecnie nie.
- ale ta sytuacja spowodowała, że wielokrotnie chciałam zrezygnować z pracy
- Bo po wylądowaniu na emeryturze. sam sobie poradziłem z depresją.
- Nie byłam mobbingowana, więc nie czuję
- Staram się to racjonalizować i..... 'robić swoje' (choć nie jest lekko)
- Pytania są tendencyjne, jak mogę odczuwać pogorszenie stanu zdrowia na skutek mobbingu, skoro nie doświadczam mobbingu?
- Ja nie, ale kilkoro kolegów z jednostki, w której panował mobbing, bardzo podupadło na zdrowiu.
- Nie doświadczyłem/am mobbingu.
- Przeżywa się niemiłe historie z pracy, wiadomo. Ale określenie 'odczuwać pogorszenie stanu zdrowia' chyba jest zbyt mocne.
- Jestem odporna psychicznie osoba ale potrafię identyfikować zachowania związane z nękaniem ludzi
- jakoś sobie radzę z tym problemem
- Mam grubą skórę :-). Nie można tego powiedzieć o moich Koleżankach
- Ale z innych powodów związanych z pracą już owszem - mam na myśli przerost sprawozdawczości i biurokracji
- Patrz odpowiedź na poprzednie pytania
- Nie doświadczałam mobbingu.
- Szczesliwie mam mocny charakter :)
- To pytanie jest źle sformułowane, bo zakłada, że odczuwam mobbing; brakuje odpowiedzi "nie dotyczy".
- Nie doświadczyłem prześladowań i cieszę się dobrym zdrowiem.
- Nie doświadczyłam mobbingu w obecnym miejscu pracy
- ja jeszcze nie, ale znam osoby z moje środowiska które korzystają z pomocy psychiatry i psychologa
- Zdrowia, nie. Ale z coraz większym obrzydzeniem patrzę na tzw. "środowisko uniwersyteckie", i z coraz większym wstrętem przekraczam progi UW.
- Nie doświadczam mobbingu.
- Mnie to nie dotyczy.
- Teraz nie, chociaż lata pracy w stresie na pewno odbiły się na moim zdrowiu. Jak wspomniałem, aktualnie to nie jest problem, ale kiedyś był.
- NIEDOTYCZY
- Nie odczuwam mobbingu z niczyjej strony.
- nie doświadczyłam mobbingu
- pytanie mnie nie dotyczy
- w związku z pkt 2 i 3
- -
- nie dotyczy
- raczej nie, ale zmniejsza to moją motywację do pracy i satysfakcję z tego co robię, ogranicza czas, w którym przebywam w miejscu pracy do niezbędnego minimum, coraz mniej identyfikuję się z miejscem pracy
- Opisana sytuacja i ówczesne decyzje mojego przełożonego były dla mnie niesprawiedliwe. Nie miałam problemów jednak ze zdrowiem, mogłam liczyć na wsparcie bliskich oraz niektórych współpracowników.
- Generalnie nie miałem do czynienia z mobbingiem
- boje sie jak ide do prac czy znów beda krzyki
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- Ankieta z podpowiedziom, aby uzasadnić swoją odpowiedz w niektórych przypadkach jest bezsensowna. Czemu ma służyć uzasadnienie, że mój stan zdrowia się nie pogorszył. To jest odczucie subiektywne. Mam taką psychikę, że umiem sobie radzić z takimi sytuacjami i koniec. Raczej odczuwam niechęć do pracy z takimi ludźmi i w takich jednostkach. I z tym sobie radzę również. Wybieram innych współpracowników, a nie brnę w te kwaśne i zamulone układy. Szukam czystych i ciekawych wyzwań.
- Teraz nie, ale w poprzedniej jednostce na tym samym Wydziale TAK.
- Nie, ponieważ w moim przypadku była to sytuacja tymczasowa. Od tego czasu nic podobnego nie miało miejsca.
- Nie mam takich doświadczeń
- Mam wahania wagi, nie sypiam, jestem przemęczona, łatwiej zapadam na choroby sezonowe. Trudno mi stwierdzić czy to pogorszenie stanu zdrowia, jestem nieustannie zestresowana.
- Wzmożone napięcie nerwowe było dla mnie zauważalne kilka lat temu, kiedy doświadczałam największego mobbingu. Obecnie nie odczuwam pogorszenia stanu zdrowia na skutek mobbingu.
- Zaznaczam nie mam zdania, bo w tej chwili juz nie, ale wcześniej tak. Bardzo dużo somatyzacji w organizmie. W końcu pomogła terapia.
- Za formę mobbingu uważam obowiązujący do niedawna nakaz robienia habilitacji pod rygorem nie przedłużenia umowy o pracę. To pogorszyło mój stan zdrowia
- Ciągłe re-definiowanie wymagań i wskazywanie na możliwość rozwiązania jednostki zwiększa stres
- nie doświadczyłam mobbingu
- Ciężka atmosfera w pracy na pewno nie poprawia stanu zdrowia.
- Trudno powiedzieć czy depresja była skutkiem mobbingu, ogólnej atmosfery w pracy, przemęczenia wynikającego z nadmiernej ilości obowiązków czy sytuacji rodzinnej. A może wszystkiego na raz.
- Zrezygnowałem z pracy zanim mobbing wpłynął by na moje zdrowie.
- nie doświadczyłam mobbingu
- Nie doświadczyłem
- obecnie nie - ale parę lat temu miałam bardzo poważne stany lękowe
- nie doświadczam mobbingu
- To pytanie jest niepoprawnie sformułowane. Jeśli nie doświadczam mobbingu, to nie powinnam na nie odpowiadać.
- NIe dotyczy.
- nie doświadczyłem
- nie było doświadczania mobbingu, więc jak mogę odpowiedzieć? Bardzo źle skonstruowana ankieta - pod tezę, że mobbing jest.
- Pogorszenie względem czego? Pracowałem w życiu w kilku instytutach i na uczelni - sytuacja jest taka sama wszędzie. Nie mogę powiedzieć, że odczuwam pogorszenie, gdyż implikowałoby to, że istniała kiedykolwiek sytuacja odmienna.
- Nie doświadczyłam mobbingu
- Praca ogólnie bywa stresująca, a opisane wyżej sytuacje na pewno nie pomagają.
- to jest czas przeszły, ale stan zdrowia pogorszył się u koleżanki
- Trudno powiedzieć, ale nie była to i nie jest luksusowa sytuacja.
- nie byłam w takiej sytuacji
- Staram sie zdystansować od działań podejmowanych przez dyrektra dydaktycznego, jestem dobrym nauczycielem, co potwierdzaja ankiety studencki, choc mam swiadomośc, że nieustannie chyha sie na moje potknięcie.
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie odczuwam mobbingu, więc nie mogę odczuwać pogorszenia stanu zdrowia. To pytanie jest źle skonstruowane, bo sugeruje odczuwanie mobbingu. Stąd odpowiedzi są niewiarygodne.
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie, poza podwyższonym poziomem stresu w sytuacjach manipulacyjnych i próby wymuszenia.
- Może sport uratował mi życie... Miałem bardzo trudny czas...
- Nie doświadczyłam mobbingu
- Z powodu samego mobbingu - nie, z powodu przepracowania oraz błędów w zarządzaniu jednostkami, gdzie pracuję - tak .
- Trudno ocenić. Poprzez bierność aktualnego przełożonego praca "kosztuje" mnie wiele nerwów w ostatnich latach.
- nie dotyczy
- Jeśli za mobbing można uznać punktozę to tak, prowadzi ona do niezdrowej konkurencji i promuje głównie karierowiczów, zabija w ludziach pasję
- Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Na zdrowie fizyczne to nie wpływa ponieważ uprawiam sporty. Z powodu dodatkowych obowiązków częściej jestem przepracowany i zmęczony. Jedyne na co mobbing powoduje to, że jestem trochę bardziej nerwowy i czasami samoistnie powracają myśli o sytuacjach, w których zostałem w jakiś sposób poniżony, albo ktoś chciał coś na mnie wymusić. Osoby, które to robią, dokonują tego jednak na tyle "inteligentnie", że bardzo trudno jest w sposób jednoznaczny im to wykazać. Nie padają żadne wyzwiska, nie ma przemocy fizycznej itd.
- Obecnie nie, ale oczywiście wtedy, kiedy doświadczałam mobbingu, ta.
- Osobiscie nie doświadczyłam mobbingu, jednak nieprzyjemna atmosfera w pracy jest mocno stresująca, nie tylko dla mnie, ale dla wielu pracowników.
- Nie doświadczyłam. Źle skonstruowane pytanie
- przejmowałam się na początku - nie spałam i przenosiłam sprawy pracownicze do domu, bałam się co nazajutrz mnie spotka; po paru latach nauczyłam się z tym żyć.
- Obecnie nie, ale po zrobieniu habilitacji przejąłem pod swoją opiekę doktoranta, który zaczął się leczyć psychiatrycznie po 2 latach spędzonych jako doktorant u naszego ówczesnego kierownika zakładu.
9. Czy wskutek doświadczanego mobbingu korzystałeś z pomocy lekarskiej?
404 GŁOSY 33,72% |
687 GŁOSÓW 57,35% |
107 GŁOSÓW 8,93% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- wielu ludzi korzysta z takiej pomocy, ale się nie przyznają oficjalnie
- Przyjmowałam przepisane przez lekarza leki.
- Wspieram się w poradni zdrowia psychiczego od wielu lat u psychologów i psychiatrów.
- Opieka psychologiczna, następnie psychiatryczna
- Psychologa, internistę prosiłam o antydepresanty. Brałam miesiąc.
- Patrz punkt 8.
- Uczęszczam do psychologa.
- Lekarza pierwszego kontaktu, lekarza psychiatry
- Tak choruje na nieuleczalna chorobe stan zdrowia uległ pogprszeniu ale trudno udowodnic bez dowodów że to to
- Wizyta u psychiatry
- Depresja, zaburzenia nerwicowe. Te jednostki chorobowe wymagają pomocy lekarskiej.
- Pośrednio. Zmiany stanu zdrowia były reakcją na stres związany z mobbingiem.
- Przez pewien czas byłam pod opieką lekarza, na szczęście skończyło się na obserwacji i działaniach profilaktycznych.
- Korzystałam z pomocy lekarskiej.
- Utrata wagi zmęczenie
- Próbowałam wyjść z tego sama....ale konieczna okazała się pomoc lekarza.
- Korzystam od wielu lat, by przetrwać. Habilitacja została przypłacona całkowitym załamaniem stanu zdrowia.
- Oddział ratunkowy, szpital 2-tyg i sem urlopu zdrowotnego.
- leczenie astmy i chorób żołądka
- Jak wyżej.
- Leczyłem się na depresję.
- były to czasami kilkumiesięczne zwolnienia i pobyt w szpitalu na skutek depresji
- Leczenie u psychiatry.
- Wysokie ciśnienie, bezsenność
- Od 1.5 roku jestem pod opieką lekarzy.
- Pomoc psychologa
- Leczenie nadciśnienia
- Kardiologa.
- Leczenie choroby wrzodowej - kilkanaście miesięcy. Regularnie co najmniej dwa razy w roku antydepresanty. Jestem też objęta regularnym programem badań w kierunku choroby nowotworowej.
- urlop dla poratowania zdrowia (stres i dolegliwości fizyczne) - 1/2 roku z włączonymi lekami psychotropowymi
- Tak u specjalisty kardiologa.
- Porady lekarza rodzinnego i specjalisty.
- Jednak nie zagaszałem lekarzowi powodu problemów zdrowotnych
- spowodowalo to u mnie nadcisnienie.
- Bóle głowy, stany nerwowe
- Leczenie depresji.
- Leczę depresję u lekarza psychiatry, chociaż w moim wypadku mobbing to nie jedyna przyczyna mojego stanu zdrowia
- Psychoterapia (na własny koszt oczywiście). Lekarstwa antylękowe. Środki nasenne.
- Po kolejnej z rozmów z przełożonym miałam zapaść i atak anafilaktyczny, co potwierdził lekarz dyżurny w szpitalnym oddziale ratunkowym.
- Jak wyżej
- -
- Bóle żołądka i głowy
- Jak wyżej.
- Psychiatra - stosuję leki
- Byłam u lekarza, by przepisał leki na sen, uspokojenie.
- stwierdzony poczatek depresji
- Zgłosiłam bezsenność (biorę leki). Raz wystąpiłam o krótki urlop zdrowotny, argumentując to chronicznym wyczerpaniem i zmęczeniem psychicznym.
- funkcjonuję tylko dzięki garści leków każdego dnia
- Tak w konsekwencji przebytego zawału
- Tak, przez rok zażywałam leki antydepresyjne i uspokajające; miałam wykupione mocniejsze leki na wyjazdy badawcze (prace terenowe).
- Wizyta u lekarza, pomoc psychologiczna.
- Kardiolog.
- 2 lata leczenia psychiatrycznego
- wizyty u psychiatry
- Z pomocy psychologa
- korzystam z pomocy psychologa
- W 2006 roku, po odejściu z uczelni na skutek mobbingu, specjalistyczne leczenie nerwicy trwało ok. 18 miesięcy.
- Terapeuty
- efektem mobbingu było załamanie nerwowe, tężyczka utajona
- Korzystałam z pomocy psychoterapeuty.
- Z różnych form pomocy prywatnej, publicznej, wielokrotnej rehabilitacji. Cierpi na tym cała moja rodzina.
- Hospitalizacja na oddziale udarowym.
- pomoc psychiatryczna i psychologiczna
- Psycholog
- Tak, trafiłam dwa razy do szpitala psychiatrycznego z tego powodu.
- Tak. Lekarz zapisał mi leki uspokajające.
- Jestem pod opieką psychiatry.
- Korzystam z pomocy psychiatry i stosuję kurację farmakologiczną.
- Tak było dopóki pracowniczka sie nie zwolniła. Dostawałem leki uspokajające.
- Na skutek wielokrotnych zachowań agresywnych ze strony kierownika innej katedry i braku adekwatnej reakcji przełożonych, zmuszony byłem korzystać z pomocy kardiologa .
- Mam zdiagnozowane zaburzenia lękowo-depresyjne i leczę się.
- Tak i prowadze kartoteke zdrowotna.
- Wizyta u psychiatry i cztery tygodnie zwolnienia lekarskiego.
- Leczę się na depresję.
- Niestety pogorszenie stanu zdrowia, którego doznałem i zwolnienie lekarskie trudno powiązać ze złym traktowaniem przez pracodawcę czy współpracowników.
- Tak, kardiolog i psychiatra
- Tak, musiałam korzystać z pomocy lekarza POZ, neurologa, psychiatry i psychoterapeuty.
- psychiatry
- Ciągły stres spowodował osłabienie systemu imunologicznego, zaburzenie elektrolityczne i ataki paniki.
- potzrebna była pomoc
- Wielokrotnie zwolnienie lekarskie, symptomy depresyjne, intensywne bóle głowy
- jak wyżej.
- leczę się na depresję
- Jestem na lekach na depresję
- Głównie kardiolog i psychoterapeuta.
- zażywam leki uspokajające
- Pomoc psychologa i psychiatry.
- Stale jestem pod kontrolą okulistyczną. Również inne badania przeprowadzam okresowo, nadciśnienie to standard (wśród profesorów uczelni) i stosuję ziołolecznictwo w celu eliminacji stresu.
- w rodzinie
- porady związane z bezsennością
- Od kilku lat mam zdiagnozowaną depresję. Efektem przeciążenia obowiązkami administracyjnymi związanymi z procesem ewaluacji jest pogłębienie dolegliwości i konieczność zwiększenia dawki środków farmakologicznych.
- Psychiatryczny Gabinet Lekarski
- Osiem zabiegów chirurgicznych na niezłośliwy nowotwór.
- Bez pomocy medycznej ustabilozowanie stanu jest niemozliwe
- porada lekarska dotyczyła wydolności strun głosowych i zaburzeń pracy przewodu pokarmowego
- Otrzymałem zaświadczenie o niepełnosprawności, okresowo korzystam z aparatów słuchowych.
- Zespół jelita drażliwego (gastrolog). Przeszłam też psychoterapię (psychoterapeutka nie jest lekarzem). Zastanawiam się nad wizytą u psychiatry.
- Wielokrotnie.
- Psychiatra, gastrolog.
- chodzę do psychologa
- Wielokrotnie korzystałem z pomocy lekarza POZ.
- Skutki długoletniego stresu związanego z pracą wcześniej czy później wymagają pomocy lekarskiej.
- z przyczyn jak wyżej
- Poradnia diabetyczna (kontrolowanie poziomu cukru).
- Poradnia zdrowia psychicznego
- ze wzgl. na to, że są to tzw. dane wrażliwe, nie chcę przekazywać takich informacji
- tak, pomoc psychologa oraz psychiatry. Przysięgłam sobie, że obronię Doktorat i upublicznię wszystko, powiem z dumą, że można być Dr, mieć tytuł, bez obmacywania, nie godząc się na spanie z promotorem w jednym pokoju podczas konferencji, że można przeciwstawić się temu, mimo że kosztowało mnie to wielu dni nerwów, płaczu, stresu niewyobrażalnego, czasem plułam sobie w twarz, że mogłam sobie na to wszystko pozwolić, obronić i mieć tytuł, ale jakim kosztem. Odeszłam, powiedziałam mu co myślę o tym, wybuchnęłam, trzasnęłam drzwiami, schudłam 10 kg i powiedziałam sobie, że uczelnia to nie jest ostateczność. Dziś zajmuje wysokie stanowisko w korporacji i wiem, że można żyć lepiej i inaczej. Obronię się (zmieniłam wydział za zgodą dziekanów itd.), ale wróce na stary wydział i wszystkim powiem, co mi zrobił, do czego mnie zmuszał, a na co ja nie dałam przyzwolenia. Kosztem zdrowia, ale z honorem uzyskam stopień Dr.
- Jedynie raz
- Biorę leki antydepresyjne.
- zażywam tabletki nasenne
- Leczyłem się z depresji.
- Przyjmuje leki uspokajające.
- Psychiatra
- Przeszłam maskowaną poważną chorobą psychosomatyczną depresję reaktywną. Przez rok nie byłam w stanie pisać.
- Psychiatra, psychoterapeuta
- Psychiatra
- Leki na uspokojenie
- Po zakończeniu doktoratu musiałam skorzystać z pomocy psychiatry.
- Psychiatra, terapia
- Owszem, korzystałem z pomocy lekarskiej w leczeniu depresji.
- Nie chodzi o psychiatrę lub psychologa, ale np. mam problemy z sercem, napięciowe bóle głowy itp.
- Miałam takie sytuacje, że musiałam skorzystać z pomocy kardiologa , internisty i psychiatry oraz psychoterapeuty , wszyscy szybko zorientowali się że to ostry mobbing był przyczyną pogorszenia zdrowia
- patrz punkt 8.
- neurolog, kardiolog, internista
- Bezpośrednio po wypadku korzystałem z hospitalizacji a potem rechabikitacji. Obecnie jestem pod stałą opieką lekarską
- Jestem zapisana na wizytę u kardiologa
- Tabletki uspokajające.
- Psychiatry
- Korzystałam z pomocy psychiatry, psychologa, gastroenterologa.
- Z powodu ogólnego osłabienia brałam ostatnio L4, by odpocząć i dojść do siebie.
- Przeszedłem intensywną terapię.
- Farmakologiczne leczenie depresji u psychiatry
- Poprosiłam lekarza rodzinnego o antydepresanty
- Alergia skórna była na tyle poważnym problemem, że konieczna była interwencja medyczna.
- Mój stan zdrowia był prawdopodobnie wynikiem kilkuletniej nerwowej sytuacji w pracy
- Patrz pkt 8
- rehabilitacja po wypadku
- brałem leki na nadciśnienie
- Przez dwa tygodnie przebywałam w szpitalu na OIOM, podłączona do aparatury.
- Zgłosiłem się na pogotowie z powodu podwyższonego ciśnienia .
- Korzystałam z porad psychologa.
- Jak wyżej.
- Byłam zmuszona korzystać z pomocy lekarskiej w zasadzie w trybie ciągłym (kardiolog, internista, diabetolog) - patrz p.10
- Pytanie nie dostosowane do respondentów, którzy nie doświadczali mobbingu
- zawsze mi się wydaje, że poradzę sobie sam - nie wiem czy słusznie ...?
- Nie spodziewałem się żadnej skutecznej terapii.
- Jeszcze nie, ale myślę o skorzystaniu z pomocy psychologa, trudno mi jest sobie poradzić z presją. Obraźliwe komentarze nie przeszkadzają tak bardzo jak nakładane niemożliwe do zrealizowania terminy, oraz pretensje. Czuję się odpowiedzialna za projekt (grant) moich przełożonych.
- j.w. nie doświadczyłam mobbingu
- ale zamierzam, ponieważ mój stan psychiczny się pogarsza
- Nie doświadczyłem mobbingu, nie miałem problemów zdrowotnych
- nie, ale dostałam od członka rodziny środki nasenne i uspokajające przepisane przez psychiatrę tamtej osobie
- Staram się oddzielać pracę od życia prywatnego, a mobbing
- nie odczuwam mobbingu więc tym bardziej nie mogę czuć jego konsekwencji
- nie dotyczy
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Bezpośrednio nie, jednak choroby wywołane stresem spowodowały że jestem pod stałą opieką neurologa i diabetologa
- Niestety nie. Nie mile widziana jest nieobecność pracownika w pracy.
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- j.w.
- Daję sobie radę
- Nie było takiej potrzeby; przestańcie wymyślać problemy w szkolnictwie wyższym
- Jeszcze nie, ale mam taki zamiar.
- Całe szczęście skończyło sie na wyobraźni. Wymieniona w poprzedniej odpowiedzi na pytanie technika okazała się skuteczna. Zdystansowałam się do sposobu traktowania przez wspólpracowników.
- Jak wyżej.
- Nie byłam mobbingowana, wiec nie korzystałam z pomcy lekarskiej
- Staram się sam rozwiązywać swoje problemy.
- Jak wyżej
- Nie doświadczyłem/am mobbingu.
- Zdążyłam się szybko wydostać z tego piekła
- Raczej nie bezpośrednio, trudno ocenić (i zdiagnozować) wpływ stresu na inne dolegliwości.
- Tu chcę dopowiedzieć do pytania 8. W moim przypadku obyło się bez pomocy lekarskiej, jednak tego typu mobbing (wykorzystywanie "bycia Profesorem" by ukarać za posiadanie własnego zdania) może powodować duży stres. Ja miałem i mam perspektywę zatrudnienia w innej jednostce przez co złośliwości Pani Profesor przeleciały "obok" mnie. Jednak osoby uzależnione od jednego pracodawcy muszą czuć się koszmarnie. Takich "Profesorów", którzy "mają zawsze racje" i którzy "się nie mylą" po prostu mi żal.
- Cf. Supra
- Nie doświadczałam mobbingu.
- Nie byla potrzebna ale kto wie, jakby to wygladalo za pare kolejnych lat.
- Brak czasu i środków na prywatną służbę zdrowia.
- To pytanie jest źle sformułowane, bo zakłada, że odczuwam mobbing; brakuje odpowiedzi "nie dotyczy".
- Nie doświadczyłem prześladowań i cieszę się dobrym zdrowiem.
- Uważam, że sama sobie poradzę(innym pomagam,więc sobie również). Jest czasami trudno, gdy z profesorem szowinista męskim masz do czynienia prawie codziennie!
- Trwałam w całej sytuacji z myślą, że kiedyś minie.
- Nie doświadczyłam mobbingu w obecnym miejscu pracy
- ja jeszcze nie, ale osoby z mojego środowiska korzystają regularnie z pomocy psychologa i psychiatry
- Jest to sytuacja wstydliwa.
- Mam tyle obowiązków poza naukowych, że nie mam czasu iść do lekarza
- Jak na razie nie ;-)
- Ze względu na brak czasu, wynikający z obowiązków, zadbanie o sprawy zdrowotne zostały przesunięte na plan dalszy.
- mam nadzieję, że to przejściowe
- Nie doświadczam mobbingu.
- NIEDOTYCZY
- Nie doświadczyłam mobbingu.
- nie doświadczyłam mobbingu
- pytanie mnie nie dotyczy
- Nie dopuściłem do jakiejś zapaści poprzez aktywność ruchową... i pracę.
- w związku z pkt 2 i 3
- Radzę sobie sama.
- -
- nie dotyczy
- Przyjmowałam jedynie leki wydawane bez recepty.
- wstydziłam się
- w stanach lekkiej dyspozycji w normalnych warunkach nie korzystałam z L4 teraz wręcz prosze
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- N i jak mam uzasadnić odpowiedź, że nie korzystałem. W tych sprawach lepszymi lekarzami są osoby zaufane, z którymi można porozmawiać. Ale muszą to być sprawdzeni znajomi a nie urzędas z PIP-y.
- Nie korzystałem z takiej pomocy. Nie miałem takiej potrzeby. Radzę sobie z tym sam. Nie uważam jednak, że mobbing to normalna sytuacja. Wcześniej nie miałem z tym styczności.
- jeszcze nie
- Nie wiedziałam, że można.
- Zwracam się o taką pomoc jedynie w sytuacjach naprawdę poważnych. Na razie jakoś sobie radzę
- Jeszcze nie
- Przeżyłem gorsze sytuacje w życiu i są ważniejsze sprawy. Ostatecznie bez świadków można dać po uśmiechu mobbującemu i zmienić pracę. Płace poza szkolnictwem wyższym są na prawdę wyższe.
- nie doświadczyłam mobbingu
- Trudno powiedzieć co bezpospośrednio wpływa na jakie objawy.
- Wielokrotnie przy wizytach u lekarza rodzinnego uskarżałam się na stres, jednak nie byłam u specjalisty (nawet nie wiem, jaki to byłby specjalista). Jednak w tym okresie rozpoczęłam przyjmowanie leków uspokajających ze względu na trudności ze snem.
- nie doświadczyłam mobbingu
- Nie doświadczyłem
- nie doświadczam mobbingu
- jw.
- nie został wprost zgłoszony lekarzowi, jako powód mobbing
- NIe dotyczy.
- nie doświadczyłem
- Patrz punkt wyżej.
- jw
- Nie doświadczyłam mobbingu
- Skąd można wiedzieć czy do takich wizyt przyczynia się tylko jeden czynnik?
- nie byłam w takiej sytuacji
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- nie ma związku bezpośredniego, ale jest związek przyczynowo-skutkowy przejawiający się bardzo konkretnymi chorobami przewlekłymi wynikającymi ze stresu, przepracowania, poczucia krzywdy i rozczarowania
- Nie doświadczyłem mobbingu
- trudno powiedzieć jednoznacznie
- jw. Nie odczuwam mobbingu, więc nie mogę korzystać z tego powodu z pomocy lekarskiej. To pytanie również jest źle skonstruowane, bo sugeruje odczuwanie mobbingu. Stąd odpowiedzi są niewiarygodne.
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie doświadczyłam mobbingu
- Z powodu przepracowania - tak.
- nie dotyczy
- i tak korzystałam, z powodu ciąży, trudno ocenić, czy nadciśnienie wystąpiło z tego czy innego powodu
- Jw
10. Czy wskutek doświadczanego mobbingu brałeś zwolnienie lekarskie trwające powyżej 5 dni?
202 GŁOSY 16,86% |
893 GŁOSY 74,54% |
103 GŁOSY 8,6% |
TAK
pokaż odpowiedzi |
NIE
pokaż odpowiedzi |
NIE MAM ZDANIA
pokaż odpowiedzi |
- W zeszłym roku byłam 2 tygodnie na zwolnieniu z powodu przeziębienia i zapalenia zatok. Powiedziałam lekarzowi, że źle się czuję psychicznie z powodu pracy i właściwie otrzymałam dodatkowy 3 tydzień na "oddech".
- W chorym środowisku pracy nie można zachować równowagi psychicznej, dlatego zwolnienie było niezbędne aby "nie zwariować". PS. W metryczce nie ma możliwości wpisania obecnego zajęcia. Mobbing był podczas pracy na uczelni, ale obecnie prowadzę swoją firmę i zdecydowanie lepiej mi się wiedzie. Dlatego trudno mi jednoznacznie wypełnić metryczkę.
- pół roku
- Patrz punkt 8.
- Stres związany z wykonywaniem pozawymiarowych czynności i poczucia braku bezpieczeństwa doprowadza do takiej konieczności
- Pośrednio. Choroba spowodowana mobbingiem, lecz nie związana jako jednostka chorobowa z mobbingiem.
- Nie miałam jak zająć się rehabilitacją autystycznego dziecka (miałam mieć dyżur w laboratorium, wcale niekonieczny) wzięłam zwolnienie.
- Na początku leczenia, potem już nie.
- Pojawiła się konieczność zwolnienia 6-miesięcznego, nazywanego przez dziekana powszechnie "urlopem".
- Żeby odpocząć
- miesiąc 6 tygodni, 3 miesiące, ale szefa to nie obchodziło, bo to święta krowa
- 10-14 dni.
- Chodziło o ochronę przed zwolnieniem
- Zwykle ze względu na problemy z sercem.
- półroczny urlop zdrowotny
- wielokrotnie
- Roczny urlop z powodu manipulacji, która spowodowała opóźnienie habilitacji.
- Po zawale
- 6 miesiecy, a nastepnie swiadczenie rechabilitacyjne.
- zwolnienie lekarskie na okres jednego miesiąca
- Byłam w ciąży, przełożona zachowywała się skandalicznie i lekarz uznał, że stres stanowi poważne zagrożenie. Dostałam zwolnienie na kilka tygodni.
- Po infekcji objawy astmy napadowej. Nie było ich wcześniej ani później gdy sytuacja się zmieniła. Lekarz sugerował, że może to być związane ze stresem.
- tak
- Spowodowało pogorszenie stanu zdrowia i złapanie infekcji.
- Rzadko, ale czasami trzeba było odciąć się.
- zwolnienie trwało pół roku
- 30 dni
- Oczywiście wielokrotnie, wbrew mojej woli ponieważ bardzo lubię moją pracę i jestem w stanie dużo (za dużo) wycierpieć.
- Wydarzenia doszły do takiego momentu, że poszłam na zwolnienie lekarskie 2-tygodniowe
- Byłam u lekarza i na zwolnieniu lekarskim. Miałam problemy z oddychaniem. Z uwagi na utratę pracy nigdy nie nazywałam tego głośno mobingiem.
- Tak, brałem zwolnienie z powodu "grypy".
- Tak, bylo to konieczne, zeby wrocic do rownowagi. Niestety, po powrocie do pracy wszystko wracalo od nowa.
- jw
- Tak, dwa miesiące zwolnienia oraz nawroty choroby.
- Niestety pogorszenie stanu zdrowia, którego doznałem i zwolnienie lekarskie trudno powiązać ze złym traktowaniem przez pracodawcę czy współpracowników.
- Tak, dwa razy pobyt szpitalny na kardiologii
- Tak, ponieważ poza depresją, ogólnie pogorszył się stan mojego zdrowia i częściej chorowałam na anginę.
- Przy nasileniu depresji.
- Zwolnienie było wynikiem diagnozy lekarskiej ogólnego osłabienia i wzrostu podatności na infekcje, w tym grypę. Ponieważ w mojej jednostce w ramach oszczędności zrezygnowano z bezplatnego szczepienia pracowników, choroba trwała dwa tygodnie i musiałam "nadrabiać" zajęcia.
- Długotrwałe zwolnienie lekarskie , 3-miesięczne świadczenie rehabilitacyjne
- Długotrwałe przemęczenie i stres
- Byłem na zwolnienie kilka tygodni.
- j.w.
- tak
- Nie byłam w stanie iść do pracy.
- Raz po poronieniu, skorzystałam ze skróconego urlopu macierzyńskiego. Bardzo bałam się wtedy powrotu do pracy, bo czekała mnie ocena pracownicza, czyli spotkanie z osobą, która mnie zastrasza.
- Owszem, mobbing bezpośrednio lub niebezpośrednio wpłynął na moje przedłużające się zwolnienia z zajęć.
- Nie byłam w stanie iść do pracy
- Tak po złamaniu ręki
- Brałem roczny urlop dla poratowania zdrowia.
- Oczywiście pod ?pretekstem? innej choroby
- Dłuższe zwolnienia były zalecane przez lekarza.
- patrz pkt 8
- 5 miesięcy
- brałem leki na nadciśnienie
- Były to pobyty w szpitalu i zwolnienia lekarskie związane z bardzo złym stanem zdrowie i ogólnym wyczerpaniem.
- W ciągu ostatnich ośmiu lat, ze względu na atmosferę w pracy i stan zdrowia zostałam zmuszona wykorzystywać wszystkie możliwości związane z brakiem konieczności pójścia do pracy (zwykla reakcja unikania spotykań z mobberami i z towarzyszącymi im ?dewastującymi? okolicznościami). Rok temu odeszłam na emeryturę - nie istniała możliwość ani normalnej komunikacji, ani dalszej merytorycznej współpracy z tymi ludźmi. W okresie otwartego konfliktu z moim szefem i mobbingu stosowanego wobec mnie przez pozostałych współpracowników korzystałam zarówno z (1) możliwości wzięcia urlopu zdrowotnego dla nauczycieli akademickich, jak i z (2) długotrwałych zwolnień lekarskich, tj. wielokrotnie powtarzanych, krótkoterminowych zwolnień lekarskich, przedłużanych aż do 182 dni oraz (3) pobytów w szpitalach. Istniały ku temu ważne przesłanki związane zarówno ze stanem mojego zdrowia, jak i skandalicznymi okolicznościami i warunkami pracy.
- Nie ma takiej potrzeby - nie pracujemy codziennie.
- Aktualny psychiatra wysyła mnie do SOR jeśli mówiłem co mam zrobić gdy nagle duży lęk nie pozwoli mi pracować - co już mi się zdażyło kilkukrotnie.
- Pytanie nie dostosowane do respondentów, którzy nie doświadczali mobbingu.
- j.w.
- Przynajmniej raz, moje biuro zostało przeniesione do odnowionego (znacznie mniejszego) pomieszczenia. W tym pomieszczeniu wymieniono okna oraz wytapetowano ściany. Okazało się, że klej do tapet (a może coś innego) wydzielał szkodliwe opary, po których trafiłem do szpitala - wielokrotnie wymiotowałem w nocy a w czasie rezonansu magnetycznego (w reakcji na kontrast) ponownie wymiotowałem. Zdarzyło się to przy okazji mobbingu: zostałem przeniesiony z pokoju, w którym możliwe były dyskusje naukowe w gronie kilku osób. Ten pokój zamieniono na skład gratów, bo chodziło chyba tylko o dezorganizację grupy i podporządkowanie jej faworyzowanemu kierownikowi zakładu. W nowych pomieszczeniach nikt nie sprawdzał wentylacji po remoncie.
- Zrezygnowałam ze zwolnienia, które zalecił lekarz
- Nie - ale gdy byłam chora dwa tygodnie na zwykłe przeziębienie bardzo się cieszyłam, że nie muszę iść do pracy i nie była to zwykła radość, tylko ulga, że nie spotkam niektórych osób.
- Nie mam prawa do zwolnień lekarskich - jestem doktorantką, każde zwolnienie jest traktowane jako urlop. Mamy obowiązek być w jednostce 5 dni w tygodniu po 8 godzin, jak na etacie, często jesteśmy dłużej lub przychodzimy w soboty i niedziele ze względu na specyfikę pracy (materiał biologiczny, hodowle komórkowe), nie możemy sobie odebrać tych godzin w tygodniu.
- Tak. Często choruję.
- Lekarz chciał mi wypisać zwolnienie na 2 tygodnie. Nie mogłam skorzystać, gdyż wyjeżdżałam na ważny kongres. Dostałam zwolnienie krótsze niż 5 dni.
- nie dotyczy
- Mimo chorób przewlekłych nie chcę opuszczać pracy
- Nie ponieważ byłem doktorantem, po prostu w najtrudniejszych chwilach nie przychodziłem na Wydział.
- Nie doświadczyłem mobbingu, nie miałem problemów zdrowotnych
- Zrezygnowałem z pracy na Uczelni po roku nękania przez przełożonego, jednocześnie osiągając w tym czasie bardzo dobre wyniki dydaktyczne i naukowe.
- Ale wzięłam urlop wychowawczy bezpłatny aby uwolnić się od mobbera.
- nie odczuwam mobbingu więc tym bardziej nie mogę czuć jego konsekwencji
- Istnieje konieczność odpracowania zajęć, które nie odbyły się.
- Nie doświadczyłem mobbingu
- Nie, nie brałem. Nie mile widziana jest nieobecność pracownika w pracy.
- Były to zazwyczaj tylko urlopy dla podreperowania zdrowia.
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- Nie było potrzeby.
- Brałam zwolnienia w związku z infekcjami spowodowanymi osłabieniem organizmu wynikłym ze stresu.
- j.w.
- Bałam się potencjalnych konsekwencji mojej nieobecności w postaci zwielokrotnionego nałożenia na mnie obowiązków oraz nasilenia nieprzyjemnych sytuacji.
- To jeszcze przede mną.
- Radzę sobie bez tego
- Nie było takiej potrzeby
- nie, gdyż najwyżej zmienię pracę, ale nie pozwolę by ktokolwiek stosował wobec mnie przemoc słowną, psychiczną. Płacę za to słono, ale potrafię stawiać granice.
- Nie było potrzeby.
- Nie byłam mobingowana, wiec nie korzystałam z L4
- j.w.
- Jak wyżej
- Nie doświadczyłem/am mobbingu.
- Przez całe 10 lat pracy w uczelni nie wzięłam ani jednego dnia zwolnienia lekarskiego (nawet będąc w ciąży).
- Nie, musiałam zjawić się w pracy.
- Praca nauczyciela akademickiego daje możliwość "schodzenia" z drogi przełożonym.
- Video supra (jeśli nie wiadomo co to znaczy, poduczcie się łaciny.
- Moje doświadczenie mobbingu trwało podczas studiów doktoranckich, a tam nie obowiązywały zwolnienia.
- Nie doświadczałam mobbingu.
- NIe bylo takiej potrzeby.
- Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że istnieje taka możliwość.
- Nie korzystałam z takiej formy, z obawy, że zwolnienie od lekarza psychiatry byłoby dodatkowo czynnikiem działającym na moją niekorzyść, sprzyjającym marginalizacji w miejscu pracy.
- Wstydziłam się zgłaszać zwolnienie wystawione przez psychiatrę.
- To pytanie jest źle sformułowane, bo zakłada, że odczuwam mobbing; brakuje odpowiedzi "nie dotyczy".
- Musiałem zwolnić się z pracy, z trudem radziłem sobie z tym zjawiskiem.
- Nie choruję więc nie biorę zwolnień
- Ja nie, ale w moim gronie są osoby, które bardzo podupadły na zdrowiu z tego powodu.
- Nigdy nie biorą zwolnień, bo jest to później przyczyną wyrzutów.
- Niewiele zarabiam, choć stres przed przyjściem do pracy był długotrwały i bardzo silny, nie przyszło mi do głowy by iść na zwolnienie.
- Nie doświadczyłam mobbingu w obecnym miejscu pracy
- Niestety, korzystałam tylko z 2 dni urlopu na żądanie.
- ja nie , ale znam osoby z moje środowiska, które brał, jedna z doktorantek najprawdopodobniej z tego powodu zrezygnowała ze studiów
- Nie było takiej potrzeby lub też stosuję się własne sposoby odstresowujące.
- Jestem doktorantką, a nie pracownikiem. Doktoranci nie mają żadnych praw.
- Mam tyle obowiązków poza naukowych, że nie mam czasu iść do lekarza
- Jak na razie nie ;-)
- Ze względu na poczucie obowiązku oraz ich ilość i charakter (często miały one zawity termin), nie było możliwości skorzystania z tego rozwiązania.
- Mam kantowski etos pracy i dobrze dobrane tabletki. Daję radę, choć nie wiem jak długo.
- Nie doświadczam mobbingu.
- nie
- istniej inne strategie radzenia sobie: np. ustalanie zajęć i dyżurów w innych godzinach/budynkach niż koledzy
- Za zwolnienia jest wylot.
- NIEDOTYCZY
- nie brałem, ponieważ wystarczyło leczenie ambulatoryjne
- Nie doświadczyłam mobbingu.
- nie doświadczyłam mobbingu
- brałem urlop najczęściej tygodniowy
- pytanie mnie nie dotyczy
- Nie było takiej potrzeby.
- Parę lat temu miałem złamanie i w w związku z tym kilka tygodni zwolnienia. To była prawdziwa ulga i odpoczynek.
- w związku z pkt 2 i 3
- podczas całej kariery zawodowej nie brałam zwolnień
- Nie leczyłem się w godzinach pracy.
- -
- nie dotyczy
- nie, ale starałam się wtedy unikać spotkań z przełożonym i nadal to robię, choć już nie jest moim przełożonym
- niewiele dałoby zwolnienie poza możliwością nieoglądania dyrektora, a zajęcia dydaktyczne należałoby, chcąc uniknąć komentarzy, albo odrobić albo zorganizować zastępstwo
- jak wyżej
- nie bezpośrednio z powodu mobbingu, ale z powodu następstw stresu (choroby, przemęczenie).
- A na uczelni w ogóle pracownicy naukowi biorą zwolnienia lekarskie? Nawet urlopy są uznawane za fikcję.
- Było by to równoznaczne z kapitulacją.
- Nie
- Od ok 20 lat ani jednego dnia nie byłem na zwolnieniu lekarskim ze względu na obawę o problemy w pracy.
- Nie pojawiałam się na uczelni
- "pilnuję" mojej pracy (nawet gdy poszłam na operację to podczas urlopu wypoczynkowego)
- Nie doświadczyłem mobbingu.
- Nie biorę zwolnień. Nie potrzebuje. Słaba ta wasza ankieta i sztampowa. Ale macie odpowiedzi i się cieszcie, że wypełniliście obowiązek, który wam nakazał wasz pryncypał, bo tak sobie wymyślił.
- Obowiązki i tak muszą być wykonane. Pracownika naukowego nic nie zwalnia z pracy.
- Jestem osobą w miarę silną psychicznie, ale może kiedyś dojść do tragedii, jedna z koleżanek miała już skierowanie na oddział zamknięty, oczywiście nie chce o tym nikim rozmawiać
- Nie, nigdy z powodu stresu spowodowanego mobbingiem nie brałem zwolnienia. W zasadzie od niemal 10 lat (czyli przez cały czas gdy pracuję na uczelni) nigdy nie brałem żadnego zwolnienia zdrowotnego, ani okolicznościowego.
- ponieważ nie było mi potrzebne
- Nie, nie miałam takich praw wówczas jako doktorantka.
- Staram się nie brać zwolnień
- Ale zdarzało mi się nie przychodzić do pracy.
- Cały czas pracowałam.
- To nie rozwiąże problemu.
- U nas nie trzeba dawać zwolnień lekarskich jeśli jest się doktorantem. Wystarczy zgłosić że np. pracuje się w domu z powodu choroby. Często pracowałam w domu z powodu choroby.
- Na szczęście nie było takiej konieczności.
- Byłam już na wymuszonej przez Uczelnię wcześniejszej emeryturze.
- Zbyt dużo obowiązków bieżących by bawić się w zwolnienia. Jestem zresztą po długim zwolnieniu i urlopie dla poratowania zdrowia, to wystarczy.
- nie doświadczyłam mobbingu
- nie doświadczyłam mobbingu
- Nie doświadczyłem
- nie doświadczam mobbingu
- jw. Niestety w ankiecie nie mam miejsca na dodatkowe uwagi, więc zapiszę je w tym miejscu. To jest druga ankieta, którą wypełniam i druga, która zawiera błędy w konstruowaniu pytań. Jako dla socjologa, jest to dla mnie bardzo rażące. Na pytania 8-10 powinny odpowiadać jedynie osoby, które wcześniej wskazały, że doświadczają mobingu.
- j.w.
- Nie do dotyczy.
- nie doświadczyłem
- Trafiłem do szpitala, chociaż trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to był mobbing. Raczej przepracowanie, jednak z mobbingiem w pośredni sposób związane
- jw
- Nie doświadczyłam mobbingu
- nie byłam w takiej sytuacji
- odpowiedź jest konsekwencją braku doświadczeń związanych z mobbingiem
- Nie doświadczyłem mobbingu
- j.w. To pytanie również jest źle skonstruowane, bo sugeruje odczuwanie mobbingu. Stąd odpowiedzi są niewiarygodne.
- Nie doświadczyłem mobbingu
- -
- Nie doświadczyłam mobbingu
- nie dotyczy
- j.w
- Zwolnilam się
- JW. Jak można sugerować respondentom że doświadczyli mobbingu skoro nie doświadczyli