Przez kilka miesięcy na portalu Fundacji Science Watch Polska przetoczyła się dyskusja wywołana najpierw zarzutami braku udostępniania dokumentacji stronie społecznej (czyli Co ukrywa Rada Doskonałości Naukowej?), a później niespełniania, także ustawowego, wymogu losowego wyboru recenzentów w postępowaniach o nadanie tytułu naukowego profesora. Patrz artykuł Wybieranie czy losowanie; oto jest pytanie…
O ile mi wiadomo, w przygotowaniu są bliźniacze publikacje odsłaniające kulisy tych czynności w postępowaniach habilitacyjnych. Ustalono, że w rzeczywistości wymaganego prawem losowania tzw. komputerowego brak, a zamiast tego stosuje się wybory z list, które chociaż spełniają warunek ilościowy 15/9, są przygotowywane przez członków poszczególnych zespołów mających „dobre rozeznanie w środowisku, czytaj w terenie”. Pierwsza runda, w której po stronie RDN uczestniczył Pan wiceprzewodniczący prof. G. Węgrzyn, a po drugiej Fundacja i osoby komentujące jego stanowisko zakończyła się moim zdaniem nie wyjaśnieniem, a zagmatwaniem całej sprawy. Dla mnie i miejmy nadzieję większości środowiska naukowego zainteresowanego mniej lub bardziej osobiście transparentnością awansów naukowych, ważne są opinie opublikowane w formie komentarzy. Co z nich wynika i czy można wiążąco odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie? O tym powinny zadecydować osoby czynne naukowo, a biorąc pod uwagę charakter dyskusji- wyborcy. I tu cytat Wyborcy nie zawsze dokonują mądrych wyborów. Np. ze strachu albo ktoś ich przekupił
Są one mniej lub bardziej radykalne. Przybliżam je, moim zdaniem najważniejsze.
- Najbardziej radykalna dotyczy natychmiastowego rozwiązania tej instytucji (RDN) argumentując, że jest spuścizną komunistycznej Centralnej Komisji ds. stopni i tytułu naukowego. Do tego dochodzi propozycja całkowitej likwidacji tytułu naukowego (profesury belwederskiej) w obecnej formie. Czyli brak racji bytu i samolikwidacja RDN są tego oczywistym następstwem. Profesorowie byliby zatrudniani na stanowiskach zależnie od potrzeb uczelni. Wysyp jednostek, które po ostatniej ewaluacji uzyskały prawo nadawania stopnia doktora habilitowanego doprowadziła do prawie całkowitej degradacji tego drugiego stopnia naukowego. Taki model zatrudniania na stanowiskach naukowych funkcjonuje w krajach zachodnich, USA i Kanadzie. Cytuję komentarz: TO NAPRAWDĘ GENIALNY POMYSŁ. Powinien uzyskać szerokie poparcie społeczne. Ja jestem ZA i wszystkich namawiam, żeby też tak zagłosowali.
- Mniej radykalne byłoby odwołanie obecnego przewodniczącego RDN przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego ponieważ ma on takie uprawnienia ustawowe. Argumentem jest brak nadzoru nad instytucją i dopuszczenie do chaosu organizacyjnego. Podnosi się, że Pan przewodniczący jest prawnikiem i powinien się dobrze orientować jak prawo przewidziane ustawą powinno być stosowane. Reakcji Pana ministra jak na razie nie ma i z doniesień prasowych wynika, że ma on zupełnie inne priorytety. A jakieś komisje zajmują się doskonaleniem punktozy.
- Większość osób krytykuje monopolizm recenzencki, który w większości wcale nie wynika z wysokiej jakości naukowej udokumentowanej obecnością w rankingu TOP2% Stanford University & Elsevier. Co więcej, Fundacja ustaliła że tylko 30% osób z tej listy jest uwzględniane w recenzjach zlecanych przez RDN. W ogóle, praktycznie połowa z ok. 10,000 profesorów tytularnych nie bierze udziału w recenzowaniu. Takie statystyki słusznie budzą wątpliwości i sygnały o takiej asymetrii nie mogą być ignorowane. Przecież te osoby mają kontakt z nauką światową i ich odsuwanie od recenzowania jest w ogóle trudne do zrozumienia. W Polsce jednak, tak w polityce, jak i nauce funkcjonuje zasada „Teraz…to my”.
- W powszechnej opinii mamy upadek etyki i moralności w nauce, co w połączeniu ze spadkiem jakości nie jest dobrym prognostykiem. Świadczą o tym nie tylko zakulisowe wybory recenzentów, ale sposób komunikacji członków prezydium i zespołów ze środowiskiem naukowym. Dobrym przykładem jest dwuznaczne traktowanie plagiatu naukowego i jego konsekwencji prawnej w pozbawieniu tytułu naukowego. Do tego dochodzi podobne traktowanie kłamców lustracyjnych i osób które współpracowały w czasach PRL z organami politycznymi i represji.
- Niezrozumiały jest brak reakcji i potępienia przez RDN oszustw naukowych, które są następstwem organizowania spółdzielni, fabryk i karteli publikacyjnych i nieuzasadnionego przypisywania setek, czy nawet tysięcy cytowań. Wystarczy sięgnąć do corocznego rankingu TOP2%_singleyr lub do baz Scopus i WoS, aby to bez trudu wychwycić. Niestety za tym idą profity w postaci specjalnych projektów badawczych, także dla obcokrajowców, którzy zwietrzyli w tym dobry interes finansowy. I co najgorsze przyznawane są dla takich cwaniaków nagrody rektorskie. Do czego to prowadzi w kontekście kondycji młodych pracowników nauki? Jakie wzorce osobowe tym ludziom się oferuje. Piszemy o tych patologiach także w artykułach Fundacji. Cytuję adekwatny wpis: Jeżeli w jakimś kraju nauka i szkolnictwo upadają, to widomy to znak, że kraj ten ulega rozkładowi.
- Dość wyraźny jest głos, że sama Fundacja jest zbyt słaba i nie wymusi zmian, ani tym bardziej ich nie przeprowadzi. Deklaracje typu „my kibicujemy” to zbyt mało, aby cokolwiek się zmieniło. Przytoczę wpis jednej z osób deklarującej znaczne osiągnięcia naukowe podającej się za profesorkę Katarzynę W.. Cytuję: Koleżanki i koledzy w pracy pokazują mi palcem, żebym "się stuknęła w czoło". Po co wyrażasz takie opinie o RDN, jak SWP? Głupia jesteś, zaraz się wszystkim narazisz.
- Bierność środowiska jest nagminna, także w ocenie i prawnym egzekwowaniu jawnego naruszania etyki naukowej i niezbywalnego prawa ochrony własności intelektualnej. Jeśli profesor prawa pełniący funkcję przewodniczącego RDN broni osoby - członka tej instytucji, mającego wyrok popełnienia plagiatu, to może budzić uzasadnione kontrowersje.
Z racji wieku i wyznawanych wartości posłużę się tu propozycją dodatkowego XI przykazania w Dekalogu „Nie bądź obojętny”.
Wyznawcy XI przykazania z wyrokami sądowymi w 2024 r. (https://blogjw.wordpress.com/2024/12/06/wyznawcy-xi-przykazania-z-wyrokami-sadowymi-w-2024-r/). Apel ten kieruje też do licznej grupy prawników uniwersyteckich, którzy jak dotychczas przyglądają się sprawie, zbierają informacje i być może podejmą (lub nie) dalsze działania. Tak jak napisałem w jednym z komentarzy, Pozdrawiam serdecznie wszystkich zatroskanych stanem nauki polskiej.
Z poważaniem
Prof. dr hab. inż. Wit Grzesik
Jest w naszej nauce Rada,
Co stopień bądź tytuł ci nada,
A jeśli masz układy,
Możesz być członkiem Rady.
Rada wybiera, Rada losuje,
Rada się prawem nie przejmuje,
By przepchnąć swoich członkowie,
Potrafią stanąć na głowie.
Herszt Rady sprawy pilnuje,
Przez sitko wszystko filtruje,
Choć nieraz oko przymyka,
Gdy widzi plagiat z daleka.
Jest jeden pedagog w Radzie,
Co również siedzi w układzie,
To nic, że wyroki ma dwa,
Chroni go przecież Rada.
Metodologią się zajmuje,
Habilitacje krytykuje…
Choć sam nigdy niestety,
Nie zrobił nawet ankiety.
Jeśli cię Rada nie wspiera,
nieważny dorobek, kariera…
Odrzucić wniosek nie kłopot,
I wpadłeś jak śliwka w kompot.
Ten kto z Radą współpracuje,
Bardzo szybko awansuje,
Ale gdy jesteś niewierny,
Szansę na awans masz mierny.
Gdy robisz habilitację,
Nieważne, są publikacje,
Nieważne Hirsche, factory,
Bo system naprawdę jest chory.
Nieważne staże, praktyki,
Narażasz się na krytyki,
I dowiesz się, tak dla zabawy,
Nie spełniasz kryteriów ustawy.
Gdy twoja lojalność zawiedzie,
Też jesteś w poważnej biedzie,
Naśle na ciebie plagiatów łowcę,
I już cię mają jak w sidłach owcę.
I niby z rzetelności,
Antyplagiator śledzi gości,
Gdy w Forum opisze plagiatora,
Z nauką pożegnać się pora.
A zatem na podsumowanie,
Drodzy Panowie, Szanowne Panie,
Jeśli się w końcu nie obudzicie,
Rada może zniszczyć Wam życie!
Rada wybiera, Rada nie losuje
tak jak wspólnie już ustaliliśmy.
Panie Profesorze i Wszyscy, którzy czytają te strony SWP, chciałbym raz jeszcze zwrócić Wam uwagę na sprawę, o której pisałem w komentarzu do artykułu SWP pt. "Postulaty ws. zmian w ustawie". Pisałem, co następuje:
===========================================
# Marcin Jakub Wolski 2024-11-29 12:16
A TO SUPER CIEKAWA SPRAWA: sygnalista informujący władze państwowe o nieprawidłowościach, patologiach i przekrętach w wyższej szkole publicznej JEST NARAŻONY NA TO, ŻE Z POWODU TEJ JEGO CZYNNOŚCI MOGĄ POWSTAĆ ZMIANY CHOROBOWE W JEGO MÓZGU. Ciekawe, jak potoczy się dalej ta sprawa? Pewno wykryją jakieś zmiany w mózgu dr. Łukasza Kołodzieja.. A będzie to osiągnięcie na miarę światową I BĘDZIE PIERWSZY POLSKI NOBEL Z MEDYCYNY!! Życzmy tego sukcesu naszej nauce.
Ja bym też radził ogólnopolskim publikatorom, jak "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Newsweek Polska", "Tygodnik Powszechny" i innym śledzić uważnie to, co będzie się działo dalej, bo, coś czuję, polska medycyna rzeczywiście STOI PRZED EPOKOWYM ODKRYCIEM. I dlatego lepiej będzie, jak nasze publikatory JAKO PIERWSZE powiadomią o tym świat.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Apeluję, kto tylko może i nie boi się zająć publicznie stanowiska w powyższej sprawie, niech to zrobi - zgodnie z przykazaniem XI.
A jeżeli chodzi o rozwiązanie RDN, to myślę, że też nie należy się bać. Był kiedyś sobie PZPR, niby nie do "wygumkowania za naszego życia", ale już go nie ma. A wszystko odbyło się pokojowo. Czy nie można byłoby tak zrobić z RDN? Mieczysław Rakowski się nie bał. To był gość. A co robi dzisiaj jego światopoglądowy uczeń, niby lewicowiec, Dariusz Wieczorek. Ucieka od problemu. Boi się. Można powiedzieć, że Rakowskiemu "nie dorasta nawet do pięt".
Dziękuję za wsparcie apelu i wyakcentowanie akademickiej wrażliwości, która powinna cechować autentycznych ludzi nauki. Nie przebierańców zasiadających z naszego wyboru w różnych gremiach. Moją intencją było, aby propozycja XI przykazania(autorstwa Pana dr. J. Wieczorka walczącego o elementarną uczciwość w nauce) odniosła się tak jak piszesz do ABSOLUTNIE WSZYSTKICH LUDZI DOBREJ WOLI. Z tego powodu umieściłem ją na końcu tekstu. Pana dr. Łukasza wspiera mocno Fundacja i być może Pana szczególna troska o Jego zdrowie i stan psychiczny poruszy "zatwardziałe serca" prawników uniwersyteckich. Został poddany ciężkiej próbie jako sygnalista! Nie trzeba tu już litości, czy duchowego wsparcia, ale wyegzekwowania obowiązującego prawa zapisanego ustawowo i przyjętego dużo wcześniej przez Szanowne Senaty uczelni. Co jeszcze trzeba zrobić aby "doskonali" też zwrócili na to uwagę w przerwach między losowaniami. Może i dotrze do Pana Ministra, a lewicowcy są prawdopodobnie wrażliwi na każdy przejaw ludzkiej krzywdy. Oby.
Tego nam wszystkim życzę i pozdrawiam.
Podziękujmy miłym wpisem Pani Prezes Fundacji dr Joannie Grubie, delikatnej i wrażliwej Kobiecie, za wzorowe przeprowadzenie akcji Ku doskonalszej RDN- nie bądź obojętny. Pan Marcin Jakub Wolski poparł mnie, ale to Jej należą się słowa podziękowania i uznania.
Niech jeden z DOSKONAŁYCH usadowiony samowolnie na akademickiej drabinie kariery, ustawicznie ją obrażający, zobaczy że jest w tym podłym działaniu SAM.
Kieruję do Pani i wszystkich zobojętniałych pytanie dnia.
Dzisiejsza rewelacja medialna pt. kto jest donosicielem?
wiadomosci.wp.pl/.../
Czy ma Pani nadal duże wątpliwości co do innych osób ze szczytów drabiny rządowej?
A wiatr znowu wieje mocno od wschodu.
Flora, dobrze to zdiagnozowałaś: mamy w nauce w Polsce i szkolnictwie wyższym coraz silniejszy wiatr ze wschodu. Co oznacza lewicowy Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego? A no, wschodni wiatr, a z nim naukowe stepy i obszary pustynne, korupcja, areszty śledcze i psychiatryki.
Okazuje się, że lista "grzechów" Wieczorka stale się wydłuża.
W oświadczeniu majątkowym złożonym w Sejmie w kwietniu tego roku, minister z Lewicy zapomniał o niektórych składnikach majątku. Nie wpisał do dokumentu wartego ok. 30 tys. zł miejsca garażowego oraz dwuhektarowej działce wartej kilkadziesiąt tys. zł. "Wszystko wskazuje na to, że minister nauki nie chciał ukryć majątku, lecz po prostu nie wypełnił poprawnie oświadczenia, bo pomyliły mu się jednostki miary" – zaznacza WP. Wieczorek wpisał, że jest właścicielem nieruchomości rolnej o powierzchni dwóch metrów kwadratowych, czyli pomylił metry z hektarami. "Podobny błąd – tyle że drastycznie zawyżając wartość, a nie zaniżając – popełnił przy wpisywaniu domu letniskowego. Wskazał bowiem, że znajduje się on na działce o powierzchni 1468 hektarów. W rzeczywistości Wieczorek dom letniskowy posadowiony na działce ma, ale działka ma powierzchnię 0,1468 hektara" – czytamy.
Co na to wykładowcy z ZUT (następczyni Politechniki Szczecińskiej)?
dorzeczy.pl/.../...
Musi to być koniecznie Pan Dariusz Wieczorek? A w RDN Pan Bronisław Sitek? Trzymając ich "na siłę" na ich stanowiskach, Premier Donald Tusk "odsłania prawdziwą twarz" swojego rządu. Już nikt nie uwierzy, że ten rząd chce postawić odwrócone rzeczy "na nogi". Tak samo będzie z kandydatem na prezydenta RP, którego szef rządu "namaścił". Okaże się zaraz, że jest on tego samego chowu.
To nie koniec sagi o dobrodusznym i bezbłędnym ministrze i związkowcu-donosicielce.
wiadomosci.wp.pl/.../
Oto wyjaśnienie
Dopiero gdy wybuchł skandal w ministerstwie, minister nieudolnie się tłumaczył, rzeczniczka też zabrała głos. "Sprawdzamy, czy nasze działania były bezbłędne, a związki zawodowe traktujemy jako ważnych partnerów w budowaniu przyszłości polskiej nauki" - napisała w czwartek wieczorem na platformie X, publikując oświadczenie resortu.
Wiedzą nawet jak budować przyszłość nauki. Kolejna publikacja
wiadomosci.wp.pl/.../
Z wyrazu twarzy widać że idzie w zaparte - nie ustąpi.
Czy ktoś to ogarnie. Szybko sprowadzić jasnowidza Jackowskiego.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
# Natalia J. 2024-11-27 17:06
Wacek, ja bym do tych pomników na cześć profesora Igora Andrejewa i jego spuścizny dołączyła także to, co zauważył Adaś w swoim drugim spostrzeżeniu. A mianowicie:
czasopisma takie, jak "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Gazeta Prawna", "Newsweek Polska", "Tygodnik Powszechny",
promując - poprzez MILCZENIE - prawne wybryki profesora Bronisława Sitka biorą tym samym RÓWNIEŻ udział w stawianiu pomników spuściźnie prawnej profesora Igora Andrejewa. Czyż nie mam racji?
================================================
Nie zauważyłam, żeby ktoś mi odpowiedział na to pytanie zadane na końcu mojego wpisu. No, nic nie szkodzi, bo każdy wie, że milczenie w jakiejś sprawie to też odpowiedź.
A teraz przejdźmy (w kontekście tego, co powyżej) do "wybryków" Ministra Dariusza Wieczorka i Rektora USz Waldemara Tarczyńskiego, opisanych przez portal WP, i tylko przez nich. Ciekawe, że "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Gazeta Prawna", "Newsweek Polska", "Tygodnik Powszechny" ZNÓW MILCZĄ. TO NASTĘPNY POMNIK WYSTAWIANY Igorowi Andrejewowi, JEGO FILOZOFII ŻYCIA. A ktoś tu twierdził, że we współczesnej Polsce nikt Igorowi Andrejewowi pomników nie będzie stawiał. Jak widać, gorzko się pomylił. Stawiają, stawiają. I to nawet w tak odległym mieście od Warszawy, jak Szczecin.
Powiem tak, to jest BEZCZELNOŚĆ nie przyznawać się do niczego!
To, że sygnaliści istnieli przed wejściem w życie w dniu 25 września 2024 r. ustawy o ochronie sygnalistów jest OCZYWISTĄ OCZYWISTOŚCIĄ - już co najmniej z tytułu tej ustawy. Ale przed tą datą nie mieli DODATKOWEJ ochrony prawnej wprowadzonej tą ustawą (wzmacniającej działanie przepisów dotychczasowych). To, co robiła Pani G. Fostiak na Uniwersytecie Szczecińskiem, było oczywiście działaniem sygnalisty, tylko nie była ona pod ochroną prawną, na co wskazuje Minister Dariusz Wieczorek. Czy to znaczy, że władza miała wtedy prawo zastosować opresję? Nie miała takiego prawa, powołując się na brak odnośnych przepisów prawa w tej materii. A tym bardziej nie miała takiego prawa z mocy prawa moralnego.
To wygląda na następujący manewr władzy: działaniami opresyjnymi władza postanowiła "uciszyć" Panią G. Fostiak, aby przed wejściem ww. ustawy "już nie było problemu" z "niby jej rewelacjami" na temat działalności Uniwersytetu Szczecińskiego.
Jak obserwujemy życie, to widać, że taki manewr jest powszechnie stosowany przez władzę. Weźmy przykładowo lasy. Nowa władza rządowa wydała PODOBNO jakieś rozporządzenia o wstrzymaniu wycinki lasów wokół dużych miast od roku 2024. Ale kto chodzi na spacery do tych lasów, to widzi, że WCIĄŻ WYCINA SIĘ "na potęgę". Po co? Żeby zdążyć przed podobno jakąś nowelizacją ustawy o lasach w roku 2025 (może będzie, a może nie). No, ale, jak zostanie uchwalona, to już lasów wokół miast w ogóle nie będzie.
Ja bym na miejscu Premiera Donalda Tuska się zastanowiła, czy czasem w tym momencie nie przegapia ważnego momentu. A coś wydaje się mi, że tak. Wskazuje na to jego ostatnia wypowiedź publiczna, gdzie stawia czyn jakiejś pani, atakującej działacza "Ostatnie Pokolenie" gaśnicą przeciwpożarową w ich siedzibie, z pokojową demonstracją ruch "Ostatnie Pokolenie" na Wisłostradzie w Warszawie.
wiadomosci.radiozet.pl/.../...
widzę, jak Panowie Dariusz Wieczorek i Waldemar Tarczyński ze swoimi prawnikami w Ministerstwie i na Uniwersytecie Szczecińskim (USz) postanowili "ukręcić łeb tej sprawie", tj. jak zadziałać z pismami skierowanymi przez Panią Gabrielą Fostiak, przewodniczącą związku zawodowego na USz. Ale się nie udało, bo sprawą zajęły się media, a konkretnie portal WP.
Można to opisać w następujących punktach.
1. Pisma od Pani Gabrieli Fostiak Pan minister Dariusz Wieczorek postanowił rozpatrzyć w trybie skargowym. To znaczy potraktować je jako skargę na działalność Rektora Waldemara Tarczyńskiego (niegospodarność etc.) I ponieważ nie poczuł się "kompetentny" do rozpatrzenia tej skargi, odesłał ją właśnie do Waldemara Tarczyńskiego, na którego ta skarga została złożona. Bo ma do swojego podwładnego (po linii administracyjnej) PEŁNE ZAUFANIE.
2. Składający skargę musi podać swoje imię i nazwisko oraz adres. Skarga nie może być anonimowa. A te warunki akurat były spełnione. Pani Gabriela Fostiak na pismach wysłanych do Ministra podała swoje imię i nazwisko, adres, a nawet instytucję, w której pracuje. A więc jej pisma uznano za skargę (o tym, czy coś jest skargą, czy nie, decyduje urzędnik państwowy - i tak to zakwalifikował). Gdyby nie podała ww. danych Minister uznałby jej pisma za anonim (i zgodnie z obowiązującym prawem) wrzucił do kosza. I SPRAWY W OGÓLE BY NIE BYŁO.
3. W tym schemacie "namieszała" ustawa o ochronie sygnalistów, która w międzyczasie weszła w życie, i na którą chciała powołać się Pani Gabriela Fostiak. A prawnicy Ministra i Rektora jakoś nieumiejętnie próbowali "z tym fantem" coś zrobić. Ale wymknęło się im to spod kontroli i zrobił się "szum" w mediach.
4. Do czego zmierzali Panowie D. Wieczorek i W. Tarczyński? TAK SIĘ STANDARDOWO ROBI W POLSCE ZE SKARGAMI. Pan W. Tarczyński ze swoim zapleczem na uniwersytecie "dogłębnie" by zbadał wszystkie zarzuty podniesione w skardze i orzekł (jego prawnicy na uniwersytecie, służby administracyjne, i pewnie Pan Tarczyński by się postarał także o odnośną uchwałę swojego senatu, aby wzmocnić ich konkluzje), że NIE ZNALEZIONO ŻADNYCH PODSTAW DLA POSTAWIONYCH W SKARDZE ZARZUTÓW, WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU).
5. Do Ministerstwa Pan Tarczyński by wysłał zawiadomienie o DOGŁĘBNYM rozpatrzeniu skargi, wynikach (negatywnych, jeżeli chodzi o zarzuty), i dokumentację sprawy. Pan Minister ze zrozumieniem by przyjął treść zawiadomienia od swojego podwładnego (administracyjnie), i sprawa skargi Pani Gabrieli Fostiak by się zakończyła niczym.
6. Pani Gabriela Fostiak by otrzymała z Ministerstwa zawiadomienie, że jej skarga (tj. jej pisma) została W SPOSÓB SKRUPULATNY ZBADANA, ALE NIE DOPATRZONO SIĘ DELIKTÓW W NIEJ WYMIENIONYCH. Z adnotacją, że ewentualne ponowienie skargi na to zawiadomienie "zostanie wrzucone do kosza", chyba, że pojawią się jakieś ZUPEŁNIE nowe okoliczności w sprawie.
To, co tutaj opisałem powyżej, taki sposób rozpatrywania skarg od obywateli, to w Polsce STANDARD. "Odpalantować" obywatela.
Tego sposobu uczą się studenci prawa na wszystkich uczelniach w Polsce. A jak się tak nauczyli, to tak stosują prawo. Proszę zauważyć, że w tym sposobie prawnik nie wkłada w rozpatrywanie sprawy żadnego WYSIŁKU, nie zmęczy się, prawie żadna praca.
Mankament jest taki, że obywatele są coraz bardziej WKURZENI. Oczekiwali tutaj zmian (w tym obszarze), a ich nie ma. Pan Adam Bodnar śpi, a Pani Ewa Wrzosek odchodzi. Czyż te nie są znaki tego, że jednak Polska z praworządnością jest na bakier.
MILCZĄ.
I W TAKICH I PODOBNYCH SPRAWACH BĘDĄ MILCZEĆ.
Pytający, czy czytałeś artykuł SWP "Plagiat "starych" i "nowych" profesorów" i komentarze pod nim, sciencewatch.pl/.../.... Chyba nie? To przeczytaj.
"Nasi AKADEMICCY STRÓŻE PRAWA" wypowiadają się tylko w sprawach oczywistych, przyjemnych lub pożytecznych (dla nich). Wtedy jest ich pełno w mediach, na portalu You Tube i innych.
RDN - to niedorośli naukowo, którzy SAMOWOLNIE nazwali się NAUKOWO DOSKONAŁYMI.
Sądy - pozwolę sobie tutaj na milczenie (przynajmniej będę miał w ten sposób pewność, że nikt mnie nie będzie "poszukiwał" za jakiś niedozwolony wpis).
Dziękuję w imieniu swoim i Fundacji za Pana wpis. Domyślam się, że jest Pan prawnikiem i te wyjaśnienia pomogą zrozumieć jak mimo wprowadzania różnych "obronnych" ustaw i rozporządzeń traktuje się w TENKRAJU sygnalistów. To co przekazał Dopytujący oznacza oprócz upokorzenia i ostracyzmu także reperkusje prawne i niszczenie godności. "Odpalantować" to w świetle tych działań odwetowych tylko "miękki" kolokwializm. I to ma być, jak Pan podaje STANDARD? Gdzie są obrońcy praw człowieka? Zgrozą jest uczenie takich nikczemnych praktyk studentów. Chyba nawet wspominanemu w innych publikacjach prof. Andrejewowi z lat stalinowskiego reżimu nie przeszło by to do głowy? A na koniec powiem Panu że to nie jest żaden mankament bowiem WKURZENIE (się) to jest już włączenie instynktu obronnego. A co do ostatniego stwierdzenia to pełna zgoda.
U nas w Polsce prawdziwych nie ma (a czy w ogóle kiedykolwiek byli?) A jeżeli może gdzieś są, to chyba nic nie znaczą. To znaczy, jak gdyby ich nie było. Co na to samo wychodzi.
Zaś wśród tych nieprawdziwych to można wyróżnić dwie kategorie:
1. tak zwanych teoretycznych,
2. takich, którzy już dawno temu przeszli na inne pozycje.
Ci tzw. teoretyczni to prawnicy, którzy szermując prawami człowieka zrobili na nich swoje kariery akademickie i polityczne. Teraz prawa człowieka nie są im do niczego potrzebne. Przykłady: Adam Bodnar, Marcin Wiącek - patrz: ich notki biograficzne w Wikipedii.
Natomiast ci, którzy już dawno temu przeszli na inne pozycje, to ci, którzy zaczynali swoje kariery polityczne od praw człowieka, aby "wypłynąć na szersze wody". Jak, przykładowo, Jarosław Kaczyński - patrz: Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Na straży praw człowieka od 1989 r., adres WWW: hfhr.pl/o-nas/historia. A wiadomo, gdzie jest teraz Jarosław Kaczyński - z dala od praw człowieka.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.