Przeglądając publikowane w mediach społecznościowych artykuły natknąłem się na stwierdzenie w portalu Niepoprawni.pl świadczące o braku wiary w powszechnie wmawiany społeczeństwu upadek komunizmu. Przyznam z satysfakcją, że osobiście nigdy w to nie uwierzyłem.
Cytuję za https://blogjw.wordpress.com/2025/06/07/trudno-zebym-nie-mial-refleksji-z-pozycji-chuligana-i-to-akademickiego/: Niestety taki stan rzeczy jest akceptowany przez środowiska akademickie, i nie tylko (także solidarnościowo – opozycyjne) realizujące, mimo ogłoszenia upadku komunizmu jego naczelną powinność; akceptację etyki nikczemnego postępowania”. Rzeczywisty upadek komunizmu jakoś jednak nastąpić nie może. Patrząc na realia prawdopodobnie nie nastąpi to za życia naszej generacji, która do takiego stanu dopuściła.
Dotyczy to także sfery nauki czego dowodem są nieudane próby pozbawienia tytułów naukowych osób współpracujących z SB. Trwa wyjaśnianie i napiętnowanie współczesnej plagi, która zainfekowała naukę, czyli tzw. spółdzielczości i papiernictwa, szczególnie na portalu www.sciencewatch.pl. Po nawet pobieżnej analizie można skonkludować, że bardziej adekwatnym określeniem dla nauki w obecnym jej stanie może być właśnie tytuł artykułu: ODWRÓCONA ETYKA. Oczywiście jako synonim etyki nikczemnego postępowania (Ethica actionum abjectarum).
Kryzys w nauce obejmuje wiele obszarów. Jest to kryzys dotyczący recenzji, losowania recenzentów, nierzetelności recenzji. Ale jest to również brak wnikliwej oceny merytorycznej i egzekwowania zasad i wytycznych, które we wnioskach awansowych obowiązują, przez ekspertów RDN-u lub wyznaczanych w tzw. losowaniach. Absolutnie nie są wyciągane właściwe wnioski z widzimisię niektórych recenzentów, którzy dostrzegają w opracowywanej recenzji możliwość odwetu za nieprzychylne opinie i ignorują osiągnięcia naukowe kandydatów wywodzących się ze słabszych uczelni lub zagrażających ich wizji patriarchalnej nauki oraz kwestionowaniu ich wiedzy w danej dyscyplinie. Z niektórych wręcz kpią, a także wręcz ośmieszają.
Prof. G. Węgrzyn (https://forumakademickie.pl/recenzenci-z-losowania/) i prof. M. Gorynia informuje (https://forumakademickie.pl/recenzje-w-postepowaniach-naukowych), że w recenzjach dodatkowych kryteriów wprowadzanych arbitralnie przez recenzentów, np. indeksu h czy liczby cytowań nie można brać pod uwagę, ale oczywistych konsekwencji, gdy się takowe pojawiają brak. Braki merytoryczne prowadzą do karykatury recenzji, jeśli cały wysiłek intelektualny recenzenta sprowadza się do przepisania wykazu publikacji z autoreferatu i wyeksponowania ich wartości indeksowych. Trudno się zatem dziwić, że w przypadku (niezasłużonej ich zdaniem) oceny negatywnej zdeterminowani kandydaci sięgają do środków prawnych dostępnych w prawie cywilnym, ale tu też nie ma zgody ze względu na brak odpowiedniej ekspertyzy przez sądy. Z tego też powodu zawiązują się nieformalne związki służące wspieraniu „swoich” przedstawicieli w instytucjach naukowych.
Można też dostrzec „staranny dobór” recenzentów, którzy pozostają w konflikcie interesów z kandydatami lub działają na rzecz grup powiązanych z określonymi publikacjami. Często stosowaną formą późniejszej wdzięczności jest przyznawanie tytułów honorowych, nawet w trakcie pełnienia funkcji, np. członków prezydium i zespołów RDN. To np. nagłośniony ostatnio w mediach przypadek prof. B. Sitka (https://www.sciencewatch.pl/452-prof-b-sitek-doktorem-hc-ujd-w-czestochowie). To stara zasada „cytowania za cytowania”, w równie zyskownej dla obydwóch stron wersji „przysługa za przysługę” jest klasyczną formą odwróconej etyki. Problemem jednak jest to, że kilka artykułów - wywiadów, które ukazały się w FA i GW w kontrze do publikacji Fundacji SWP (autorami są członkowie prezydium RDN) stoją w wyraźnej sprzeczności z głoszonymi poglądami i co najważniejsze działaniami tej instytucji. Należałoby stwierdzić: „psy szczekają, karawana idzie dalej (jeszcze nie karawan)”.
Głównym powodem do napisania tego artykułu jest jednak opisywana w wielu komentarzach sytuacja pracownika Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, Pana A. Borysa, który dnia 24.06.2021 r. złożył odwołanie od decyzji CK z 23.04. 2018 r. w sprawie odrzucenia wniosku o nadanie tytułu naukowego.
Moim zdaniem zasadność nieprzyznania tytułu naukowego tej osobie powinna być ponownie zbadana ponieważ gremium naukowe dopuściło najpierw do przyjęcia nierzetelnych i tendencyjnych recenzji, a później do zmowy milczenia przez prawie 5 lat, co też w pełni kwalifikuje się do kategorii „odwróconej etyki”. Pomijając wręcz niedopuszczalne ingerencje personalne (np. jeden z recenzentów wytknął mały indeks h, ale sam miał porównywalny) i instytucjonalne recenzentów bezpośrednio w recenzjach (podważanie istnienia na tej uczelni takiej dyscypliny naukowej). Osoba powyższa pisze z wielkim żalem i widocznym zwątpieniem w ostatnim wpisie (https://www.sciencewatch.pl/452-prof-b-sitek-doktorem-hc-ujd-w-czestochowie), że działania Pana przewodniczącego RDN i przekazana odpowiedź zmierzają do przedawnienia sprawy. Więcej informacji: w komentarzu # 1587.
Przewodniczący RDN, prof. Bronisław Sitek w sprawie mojej skargi "gra na jej przedawnienie". Temu służą jego odpowiedzi na pisma (otrzymywane po wielu skargach w innych instytucjach państwowych na opieszałość), w cyklach wielorocznych, wyprowadzające "w maliny" albo " na drzewo". Wkrótce minie 5 lat i Pan prof. Sitek będzie czyściutki, tylko pozostaną zgliszcza.
Można zadać retoryczne pytanie, czy zadaniem RDN nie powinna być realizacja daleko idącej pomocy merytorycznej, a nie wykorzystywanie potknięć słownych, względnie kruczków prawnych na niekorzyść kandydata, jak np. przekazanie informacji w odpowiednim czasie, że odwołanie drogą elektroniczną z jakichś względów nie zostało zaakceptowane i należy je wysłać w innej formie. W takim przypadku przywołać można kuriozalny przypadek dotyczący spraw prowadzonych na rzecz utraty tytułu naukowego, gdy prokurator zażądał podania artykułu kk. na który ma się powołać. Czy jeszcze należy napisać mu uzasadnienie?
Spustoszenia etyczne powodują niejasne powiązania stron w postępowaniach awansowych, np. jednego z wiceministrów i arogancka odpowiedź rektora uczelni w której to miało miejsce, że „cykl publikacji to przecież też 2 publikacje”. Pojawia się retoryczne pytanie: czy każdy może dostąpić takowego łagodnego traktowania? Przekonał się o tym pracownik UO, który dostał jedną negatywną recenzję w postępowaniu profesorskim i z tego względu jego wniosek został odrzucony. Był on zaangażowany w tępieniu papiernictwa, m.in. przyczynił się do rejterady niejakiego M. Bilala z PG. Komentarze w publikacjach w FA i na portalu SWP wskazują jednoznacznie na odwet ze strony wielu luminarzy na uczelniach i w instytucjach naukowych. RDN wyjaśnić powinien, gdzie jest zapisane ustawowo, że dorobek naukowy ma być zgromadzony w czasie, który arbitralnie zdefiniuje sobie recenzent.
Wiceprzewodniczący i poprzednio przewodniczący RDN zarzekał się, że inne kryteria poza oficjalnymi ustalonymi przez RDN nie zaistnieją. (https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-10-2021-5/wyraznie-widzimy-kryzys-recenzji/. Natomiast bez problemu przeszedł wniosek z jedną negatywną recenzją, gdzie rażąco pomylono dyscypliny naukowe i osoby z udowodnionym kontaktem z rosyjskim nacjonalistą D. Pimenovem (https://www.sciencewatch.pl/394-afera-na-102-artykuly, https://www.sciencewatch.pl/439-czy-rzeczywiscie-proceder-papiernictwa-nie-jest-dokladnie-zdefiniowany)? W tym pierwszym przypadku powraca problem zupełnego pomylenia dorobku publikacyjnego z dorobkiem naukowym, co jest niezwykle istotne w przedstawianiu do oceny publikacji wieloautorskich.
Skandalicznym jest, że recenzenci akceptują ogólnikowe oświadczenia autorów podawane w publikacjach. Dla zobrazowania problemu może posłużyć fragment recenzji udostępnionej przez RDN, pokazujący co napisał rzetelny recenzent w postępowaniu profesorskim.
Niestety, we wszystkich pracach wieloautorskich podanych w wykazie osiągnięć naukowych do wniosku o nadanie tytułu naukowego, mających służyć potwierdzeniu posiadania przez Kandydatkę wybitnych osiągnięć naukowych, merytoryczny udział Kandydatki jest opisany bardzo lakonicznie, np. współopracowanie koncepcji badań, przeprowadzenie części badań, interpretacja wyników, pisanie pracy i korekta.
Wygląda na to, że osiągnięcia Kandydatki to efekt niesamodzielnej pracy naukowej, która była prowadzona pomocną ręką. Nie ma sensu dochodzić powiązań osobistych, zawodowych, czy naukowych ponieważ to się nie powinno wydarzyć. Większość z tych ogólnikowych haseł świadczy, że są to rutynowe czynności, które nie dają jednoznacznych podstaw do stwierdzenia – po pierwsze wybitnych (sic!) osiągnięć naukowych w ogóle, a po drugie ich samodzielności. Mogą wystarczyć do przyjęcia publikacji, ale nie oceny dorobku naukowego wymaganego do uzyskania tytułu naukowego. Pomimo tego niektórzy recenzenci bez wahania taki fakt stwierdzają.
Świadczy to nie tylko o braku znajomości ocenianych zagadnień, ale wręcz o ignorowaniu konieczności wydania jednoznacznej opinii w tej kluczowej kwestii (co może też świadczyć o nieznajomości wymagań stawianych recenzji za którą im zapłacono). Najwyraźniej od takich stwierdzeń uciekają, aby nie mieć problemów prawnych lub liczyć w przyszłości na wdzięczność. Zarówno jedno jak i drugie kwalifikuje się do zdefiniowania odwróconej etyki.
Takie przedstawienie dorobku współautorskiego ma istotną wadę z punktu widzenia przeprowadzenia oceny osobistego dorobku Kandydatki, może mieć kontekst etyczny w kwestii uznania wkładu merytorycznego współautorów.
Jeśli obowiązuje etyka odwrócona to po co sobie zawracać głowę takimi drobiazgami i tracić czas, jak to zrobił wspomniany recenzent. Przyjęto zdanie większości w głosowaniu w komisji RDN ?, które nie koresponduje zupełnie ze stanem faktycznym i co najgorsze może prowadzić do akceptacji konfliktu interesów. Zdaniem autora powiązanie kwestii etycznej i merytorycznej jest oczywiste, a nie tylko hipotetyczne. Zatem zapewnienia prof. G. Węgrzyna idą na wiatr, a później tylko następuje ubolewanie, niestety bez jakichkolwiek konsekwencji..
Może to posłużyć za przypadek referencyjny dla innych recenzentów, aby wywiązywali się rzetelnie ze swoich obowiązków. Odwrócona etyka jednak tego nie wymaga, wręcz zachęca i legitymizuje rozumowanie typu: jesteś w wykazie autorów, masz udział w publikacjach, masz dorobek naukowy z automatu. Tylko zadać należy w tym miejscu pytanie: czy mierzalny, wybitny i wystarczający na uzyskanie tytułu naukowego?
Ten drugi fakt należy traktować jako odosobniony przypadek odwróconej etyki ponieważ powszechnie mówi się o napiętnowaniu osób popierających działania wojenne Putina.
Nie jest to drobiazgiem albowiem wspomniany kandydat współpracujący w ramach fabryki publikacji z D.Y. Pimenovem miał wykazanych aż 25 takich publikacji (https://www.sciencewatch.pl/394-afera-na-102-artykuly). Czy był ostrożny i nie przedstawił ich we wniosku, czy przedstawił, ale recenzenci tego nie dostrzegli, trudno orzec. Nawiasem mówiąc nie wypowiedzieli się w tej sprawie rektorzy uczelni na których pracują współautorzy pana D. Pimenova. Gdyby zatem Pan Prezydent o takiej postawie etycznej kandydata wiedział, to może sprawa potoczyłaby się inaczej? W tym kontekście zaskakująca jest ingerencja prof. G. Węgrzyna, który w wywiadzie udzielonym GW krytykuje stanowisko Pana Prezydenta RP, że przetrzymuje wniosek jednej z osób z UW, która czynnie występuje oczerniając Polskę i Polaków (https://wyborcza.pl/7,75398,31983957,profesura-dla-bilewicza-wiceszef-rdn-decyzje-podejmie-kolejny.html).
Pojawiły się obraźliwe hejty szkalujące pracownika UO i jego rodzinę (https://www.sciencewatch.pl/450-dobra-osobiste-vs-dobra-naukowe), a nawet groźby więzienia.
Czy to nie jest przypadkiem odwrócona etyka? Może nawet jest to reakcja skrajnej wściekłości. Istnieją także zwolennicy, aby wspomniane odosobnienie spotkało też inne osoby związane z Fundacją, a nawet wszystkich jednocześnie. W jednym z „komentarzy” osoba o pseudonimie Opolanin (komentarz # 1448, https://www.sciencewatch.pl/450-dobra-osobiste-vs-dobra-naukowe) zalicza bezpodstawnie autora do mniejszości niemieckiej (z podtekstem kolaboracji) i idąc dalej przypisuje mu hipotetyczne stanowisko równoważne z paktem Ribbentrop - Mołotow z 1939? To wręcz pełno skalowa mowa nienawiści skierowana do mniejszości narodowych. Z tego względu sprawę skierowałem do prokuratury. Absolutnie w tym przypadku nie istnieje problem z podaniem podstawy prawnej ponieważ wskazuje go „Poradnik obywatela”(https://www.mowanienawisci.info/wp-content/uploads/2014/04/Poradnik-obywatela1.pdf).
Art. 257 kodeksu karnego
Art. 257. Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Przedmiotem ochrony są tu dwie niezwykle istotne wartości: godność i nietykalność człowieka.
Dnia 27 maja br. prof. G. Węgrzyn podczas wystąpienia na UJ nazwał zespół Fundacji oraz niniejszego autora nie mniej, ni więcej tylko TROLAMI. Sprawa kwalifikuje się do zgłoszenia do prokuratury lub do odpowiedniej komisji ds. etyki w nauce. Stwierdzić bowiem należy, że jest z pewnością już nie odwrócona etyka, ale pełnokrwista mowa nienawiści, ujęta art. 257 kodeksu karnego
Finalizując przypomnieć należy komentarz stwierdzający, że koncepcja Czystej nauki (https://www.sciencewatch.pl/420-czysta-nauka) jest czystą utopią. Aktualnie, w świetle przytoczonych faktów potwierdzających funkcjonowanie w nauce odwróconej etyki, absolutnie taki fakt nie dziwi. Z drugiej strony, proszę mocno usiąść w fotelu, ponieważ okazuje się, że jest jedna poważna przeszkoda w rozwoju polskiej nauki o której, biorąc pod uwagę skalę, chyba nikomu by nawet nie przyszła do głowy. Cytat za (https://www.wnp.pl/rynki/prof-wegrzyn-wiekszosc-czasu-pracy-naukowcow-jest-marnowana-na-biurokracje,582689.html)
Nauka w Polsce rozwija się znacznie wolniej, niż mogłaby się rozwijać - ocenił w rozmowie z PAP prof. Grzegorz Węgrzyn, biolog molekularny. Jego zdaniem, nawet do 70-80 proc. normalnego czasu pracy naukowców jest marnowanego na działania biurokratyczne. Mimo tego mamy sporą grupę badaczy "na miarę Roberta Lewandowskiego polskiej nauki".
Święte słowa, tylko dlaczego rzeczywistość skrzeczy? Z jakich powodów tzw. biurokracja powoduje takie szkody w nauce? Nie warto zatem zapytać prof. G. Węgrzyna kogo należałoby w tej grupie „hamulcowych” umieścić. Wspomniany Lewandowski też dostał zadyszki bo ma swoje lata, ale z tego co wiadomo rozwinął się poza Polską. Niczego grupie badaczy z tzw. ambicjami nie sugeruję. Wspomnianemu na wstępie pracownikowi Akademii Morskiej w Gdyni to się, jak wskazują liczne komentarze, niestety nie udało się tej przeszkody pokonać.. A szkoda bo RDN mógłby, być może, pozyskać kolejnego rzetelnego recenzenta. Nawiązując do ostatnich faktów ze świata piłkarskiego można zapytać czy znajdzie się w ogóle taki Lewandowski, który doprowadzi do oczekiwanej przez środowisko naukowe dymisji „trenera kadry naukowej”?
Do przemyślenia dla zarówno NIEOBOJĘTNYCH jak i OBOJĘTNYCH, czyli przeciwników i zwolenników zamienności dwóch form etyki.
Nazwisko Autora znane redakcji